Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Polityka pozaregionalna - Jarosław Kaczyński, wielki kłamca i mały człowiek...

hiszpan - 2010-07-14, 08:27
Temat postu: Jarosław Kaczyński, wielki kłamca i mały człowiek...
Oto w jaki sposob Jaroslaw Kaczynski, niedoszly Prezydent Polski, ponownie zmienia swoja taktyke/osobowosc. Ta ostatnia sie nie sprawdzila, wiec najwyzszy czas sprobowac nowej..

Jarosław Kaczyński przerywa milczenie na temat katastrofy pod Smoleńskiem

Leszek zadzwonił o 8.20. Myślałem, że już wylądował i dzwoni ze Smoleńska. Bardzo rzadko dzwonił z telefonu satelitarnego z samolotu. Powiedział mi, że z Mamą wszystko w porządku i poradził, bym się przespał. Pamiętam doskonale, że użył określenia: „bo się rozpadniesz”. Tak wyglądała ta bardzo krótka rozmowa. Dosłownie kilka zdań.

– z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiają Katarzyna Gójska-Hejke i Tomasz Sakiewicz.

Czy czuł Pan niepokój przed podróżą Brata do Katynia?

Dla mnie sprawa zaczęła się wówczas, gdy zakwestionowano prawo wyjazdu prezydenta z rodzinami katyńskimi na coroczne uroczystości upamiętniające zamordowanych polskich oficerów. Podkreślam słowo coroczne, bo to właśnie 10 kwietnia każdego roku, a nie jak premier 7 kwietnia, organizowano wyjazd na cmentarz katyński. Tymczasem po telefonie Władimira Putina do Donalda Tuska członkowie jego gabinetu zaczęli ogłaszać wprost, że do Katynia nikt prezydenta nie zaprasza i jego wyjazd na obchody 70. rocznicy tej zbrodni nie jest koniecznością i powinnością, ale czymś w rodzaju niezrozumiałej zachcianki. Ku mojemu zdumieniu rozpoczęło się podważanie prawa Lecha Kaczyńskiego do udziału w tej uroczystości. Muszę przyznać, że choć atak był kuriozalny, nawet jak na obyczaje gabinetu Tuska i jego medialnych sojuszników, to jednak nie wzbudził we mnie jakiegoś szczególnego zdziwienia, a wiedziałem już, że są zdolni posunąć się bardzo daleko. Niepokoiło, że tym razem wprost grają z Rosjanami.

Prezydent wahał się, czy pojechać do Katynia?

Absolutnie nie. Przez pewien czas nie było jednak pewne, jak się tam uda i jak ten wyjazd zostanie zorganizowany. Później – nie pamiętam dokładnie kiedy – pojawiła się koncepcja dwóch wyjazdów. Premier oddzielnie i prezydent oddzielnie. Lech Kaczyński miał jechać razem z coroczną delegacją środowisk katyńskich, a Donald Tusk specjalnie do Putina. Chcę mocno podkreślić, że organizatorem tego corocznego wyjazdu środowisk katyńskich był rząd. Prezydent poleciał do Katynia rządowym samolotem. Nie prezydenckim – bo takiego nie było i nie ma. To rząd Donalda Tuska dużo wcześniej odmówił głowie państwa prawa do korzystania z tupolewa. Dopiero po katastrofie ministrowie i sam premier zaczęli nazywać ten samolot prezydenckim. To dość znamienne. Tym bardziej że prezydentowi usiłowano odmówić samolotu niejeden raz. Tak było przed słynnym wyjazdem do Tbilisi, gdy Gruzję zaatakowały wojska rosyjskie. Premier Tusk chciał odmówić Lechowi Kaczyńskiemu prawa do polecenia rządowym samolotem. Uległ po telefonie prezydenta Busha do prezydenta RP. Prezydent USA z całą mocą poparł wtedy plan Lecha Kaczyńskiego. Donald Tusk przestraszył się międzynarodowej kompromitacji i wycofał swoje zastrzeżenia.

Pan też miał polecieć do Smoleńska 10 kwietnia?

Tak. Nie poleciałem z powodu stanu zdrowia Mamy. Było dla nas oczywiste, że przynajmniej jeden z nas musi przy niej być. Wcześniej nawet nocami razem czuwaliśmy w szpitalu. Z natury rzeczy to ja, a nie mój brat, musiałem zrezygnować z lotu do Smoleńska.

Nie miał Pan jakichś przeczuć przed tą podróżą Brata? Nie bał się Pan tym razem o Niego?

Wolałem żeby Leszek jechał pociągiem – taki specjalny pociąg wyjechał z Warszawy do Smoleńska. To pamiętam bardzo dobrze. I nawet do pewnego momentu Brat też chciał tak zrobić. Ostatecznie zdecydował się na lot samolotem, bo wcześniej musiał polecieć do Wilna na spotkanie z panią prezydent Litwy. Ale to oznaczało, że nie będzie mógł pojechać pociągiem z rodzinami katyńskimi. Przyznam, iż zmartwiłem się tym. Jednak nie przeczuwałem zbliżającej się katastrofy. Muszę też powiedzieć, że od jakiegoś czasu namawiałem prezydenta, by zrezygnował z latania tupolewami. Mówiłem to także jego współpracownikom. Wszyscy rozkładali ręce i mówili: „to czym latać?”. Mówiąc wprost, to były takie graty, że nikt się nimi nie powinien poruszać.

Kiedy po raz ostatni widział Pan Brata?

W szpitalu u Mamy. To było późnym wieczorem w piątek. Rozmawiał ze mną, z Mamą i z prezydenckim lekarzem, który następnego dnia także zginął. Ja również rozmawiałem z panem docentem Lubińskim. Pamiętam, że pytałem go nawet, jakim samolotem polecą do Smoleńska. Przez pewien czas byłem przekonany, że będzie to JAK, a nie tupolew. Nawet myślałem, że to może lepiej. Później jednak przypomniałem sobie wszystkie awarie JAK-ów. 10 kwietnia o 6 rano Leszek obudził mnie telefonem. Później zadzwonił o 8.20. Myślałem, że już wylądował i dzwoni ze Smoleńska. Bardzo rzadko dzwonił z telefonu satelitarnego z samolotu. Powiedział mi, że z Mamą wszystko w porządku i poradził, bym się przespał. Pamiętam doskonale, że użył określenia: „bo się rozpadniesz”.

Tylko o tym Pan rozmawiał wtedy z Panem Prezydentem?

Dokładnie. Tak wyglądała ta bardzo krótka rozmowa. Dosłownie kilka zdań. Zresztą pamiętam, że zerwało połączenie.

Nie zdziwiło to Pana?

Nie. Bo za każdym razem gdy rozmawiałem z Bratem przez telefon satelitarny podczas lotu – a powtarzam, było zaledwie kilka takich przypadków – połączenie się zrywało. Te rozmowy były bardzo krótkie. Dosłownie kilkuzdaniowe.

Jak się Pan dowiedział o katastrofie?

Przyznam, że nie posłuchałem rady Leszka. Nie położyłem się spać, tylko ubierałem się i szykowałem do odwiedzenia Mamy. Akurat goliłem się, gdy zadzwonił telefon. Byłem pewien, że to brat telefonuje już ze Smoleńska. Usłyszałem jednak jakiś nieznajomy glos. Chyba był to któryś ze współpracowników ministra Sikorskiego. Później słuchawkę przejął sam minister. Poznałem go. Nie miałem cienia wątpliwości, że stało się coś złego. Dowiedziałem się, że doszło do katastrofy. Rozbił się samolot. Wszyscy zginęli. Powiedziałem mu: „To jest wynik waszej zbrodniczej polityki – nie kupiliście nowych samolotów”. Na tym rozmowa się skończyła.

Czy minister Sikorski odpowiedział na te słowa?

Nie. Chyba zresztą sam odłożyłem słuchawkę. Po kwadransie był następny telefon. Miałem cień nadziei, że może jednak ktoś przeżył. Znów dzwonił Sikorski i kategorycznie stwierdził, że katastrofa była wynikiem błędu pilota. Pamiętam jego słowa: „to był błąd pilota”.

Nie miał wątpliwości co do tego? Już wtedy wiedział, że zawinił pilot?

Tak. Oznajmił mi to zdecydowanie i jednoznacznie. Teraz myślę, że zarówno Sikorski, jak i sam Tusk bali się, że publicznie powtórzę to, co powiedziałem Sikorskiemu podczas pierwszej rozmowy telefonicznej. Jednak moje myśli skierowane były wtedy całkowicie na Mamę. W jej stanie nie przeżyłaby tej strasznej informacji. Popędziłem do szpitala i poprosiłem o stworzenie Mamie takich warunków, by uchronić ją przed wiadomością o śmierci Leszka. Nie było to proste – leżała na 8-osobowej sali. W szpitalu lekarze podali mi środki uspokajające. Bardzo mi pomogły. Gdy zabezpieczyłem Mamę, miałem już tylko jeden cel – jak najszybciej pojechać do Smoleńska.

Kto zorganizował tę podróż?

Przyjaciele. Szczególnie muszę wyróżnić Staszka Kostrzewskiego. Był ze mną też mój cioteczny brat. Bardzo pomógł Paweł Kowal. Początkowo wydawało się, że to nierealne, ale dzięki ich determinacji udało się. Wynajęli samolot. Lotnisko w Smoleńsku zostało zamknięte, polecieliśmy zatem do Witebska na Białorusi. Wcześniej namawiano mnie, bym poleciał z Donaldem Tuskiem.

Kto namawiał?

Nie pamiętam. Dzwonił ktoś od premiera. Miałem wrażenie, że Donald Tusk zdecydował się polecieć do Smoleńska wtedy, gdy dowiedział się, że ja tam lecę. Być może się mylę, ale tak to zapamiętałem. Nie chciałem jednak lecieć z premierem. Poleciałem z przyjaciółmi. Wylądowaliśmy zresztą w Witebsku przed Tuskiem. Strona białoruska zachowała się bardzo poprawnie. Na lotnisku czekał autokar i samochód osobowy. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę do Smoleńska. Po drodze zorientowaliśmy się, że tempo jazdy jest spowalniane. Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie jechać. To była zresztą jakaś kompletna paranoja. Bo jeśli premier polskiego rządu ścigał się ze mną, kto pierwszy dojedzie do miejsca katastrofy, to widocznie szczególnie zależało mu, by się tam pokazać. Państwo wybaczą, ale nie jestem w stanie nawet zrozumieć takiej mentalności. Ja jechałem do ciał moich najbliższych – do Leszka, Marylki, Przyjaciół. To, co wyrabiał wówczas pan Tusk, po prostu nie mieści mi się w głowie.

Ma Pan pewność, że was zatrzymywano celowo?

Nie mam co do tego wątpliwości. Rozmawialiśmy z kierowcą. Mówił nam „nie lzja”. Ale jak limuzyna z premierem Tuskiem bez zatrzymania nas minęła, rozkaz przestał obowiązywać. Dopiero w Smoleńsku znowu nas spowalniano. W pewnym miejscu zaczęliśmy dosłownie kręcić się w kółko, zanim dotarliśmy do lotniska, które znajduje się przecież niedaleko centrum Smoleńska.

Co się stało, gdy wreszcie dotarliście na miejsce katastrofy? Jak traktowali Pana Rosjanie?

Zatrzymano nas przed bramą lotniska i kazano czekać.

Długo czekaliście?

Nie potrafię dokładnie powiedzieć, 20 minut, może 40. W końcu nas wpuszczono. Zaprowadzono mnie najpierw na miejsce samej katastrofy. Było mnóstwo ludzi, rozstawione namioty wojskowe, reflektory. I właśnie wtedy po raz pierwszy zaproponowano mi, bym się zgodził na złożenie mi kondolencji przez premiera Tuska. Odmówiłem. Później pojawił się ambasador Bahr. Radził mi, bym nie oglądał ciał – tam już wtedy były tylko trzy ciała: Leszka, prezydenta Kaczorowskiego oraz Marszałka Putry. Nie uległem tym namowom. Miałbym nie zobaczyć własnego Brata? Poszedłem tam, gdzie znajdowały się zwłoki. Ciało mojego Brata było w bardzo złym stanie, ale oczywiście ja nie miałem problemów z jego identyfikacją. Zrobiłem wtedy to, co normalnie się w takich sytuacjach czyni. Nie chcę o tym opowiadać w szczegółach. Pamiętam jednak to potworne uczucie chłodu ciała Leszka. To było wstrząsające. Przy mnie byli jacyś funkcjonariusze, urzędnicy. Zwróciłem jednemu z nich uwagę, by zdjął z głowy czapkę. Uczynił to, w ogóle zachowywali się poprawnie.

O co Pana pytali?

Czy poznaję Brata. Powiedziałem, że oczywiście tak. Pytali, po czym rozpoznaję? Odpowiedziałem, że choćby po bliźnie, którą Leszek miał na ramieniu. To była duża blizna po operacji po wypadku samochodowym. Sprawdzili to i chyba uwierzyli. Nie wiedziałem wtedy, że ręka jest oderwana. Nalegano, bym zgodził się na wykonanie badań DNA. Odmówiłem. Rozpoznałem Brata. Dali mi do wypełnienia jakiś formularz. W tym również dotyczący odmowy przeprowadzenia badań DNA.

Czy to byli polscy urzędnicy?

Nie, rosyjscy.

A polskich nie było?

Mam wrażenie, że pojawił się w pewnym momencie prokurator Parulski. Ale nie odgrywał czynnej roli. Stał obok.

Czy Rosjanie traktowali go jak partnera? Liczyli się z nim?

Zapamiętałem, że nie miał dla nich żadnego znaczenia.

Co się działo po identyfikacji ciała Pana Prezydenta?

Wróciłem wraz z przyjaciółmi do naszego autobusu. Zadzwonił do nas Antoni Macierewicz. Doradzał, byśmy zabrali do Warszawy ciało Prezydenta. My też byliśmy tego zdania. Wtedy też ambasador Bahr zapytał mnie, czy nie zechciałbym przyjąć kondolencji od Putina. Odmówiłem.

Dlaczego Pan odmówił?

Dla mnie rola premiera Tuska i premiera Putina była w tym wypadku niejasna. W mojej ocenie obaj nie potraktowali wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego z należytym szacunkiem i starannością. Na razie nie będę tego rozwijał.

Nigdy?

Na razie. Nie będę się uchylał od ocen katastrofy rządowego tupolewa. Już wkrótce będziemy mogli i o tym porozmawiać.

Powiedzieliście Rosjanom, że chce Pan zabrać ciało Prezydenta do Polski?

Tak. W pewnym momencie okazało się, że samolot, którym przylecieliśmy do Witebska, dostał pozwolenie na wylądowanie w Smoleńsku. I wylądował. Wiedziałem, że jest w stanie zabrać na pokład trumnę z ciałem Leszka. Paweł Kowal przedstawił nasze stanowisko ministrowi Szojgu. Ten się zgodził na zabranie ciała Brata. Jednak po jakimś czasie Kowal został wezwany przez Rosjan. Rozmawiał z nim Władimir Putin. Premier Rosji powiedział, że rozumie moje postępowanie, wie o chorobie mojej Mamy, jednak nie może się zgodzić, bym teraz zabrał Brata do Polski. Tłumaczył, że musi zorganizować pożegnanie. Paweł Kowal zapytał, czy w takim razie możemy wracać naszym samolotem do Warszawy. Putin powiedział, że oczywiście tak. Szybko wsiedliśmy do samolotu. Pilot uruchomił silniki. Czas mijał, a zgody na wylot jednak nie było. W końcu kapitan wyłączył silniki. Pozostawił tylko jeden, by ogrzać samolot w środku. Okazało się bowiem, że musimy czekać na straż graniczną. Czekaliśmy bardzo długo. Gdy się w końcu pojawili, rozpoczęło się drobiazgowe sprawdzanie naszych paszportów, jakby zupełnie nie wiedzieli, kim jesteśmy i po co przyjechaliśmy. Minęło pół godziny, godzina i nadal czytali nasze paszporty. Próbowaliśmy ich pośpieszać, dzwoniliśmy do polskich dyplomatów. Bez skutku. W końcu zauważyliśmy, że w laptopie jednego z nich nazwisko Małgorzaty Gosiewskiej wyświetlało się czerwoną czcionką.

Pani Małgorzata Gosiewska z ramienia Kancelarii Prezydenta organizowała pomoc dla Gruzji. Myśli Pan, że dlatego jej nazwisko było napisane na czerwono?

Myślę, że tak. Wtedy przestraszyliśmy się, iż Rosjanie nie będą chcieli jej wypuścić. Zostalibyśmy z nią. W końcu po kolejnych telefonach otrzymaliśmy zgodę na wylot. Nad ranem byliśmy w Warszawie.

Czy w Smoleńsku Rosjanie podawali wam jakieś przyczyny katastrofy?

Tak. Usłyszeliśmy, że samolot cztery razy podchodził do lądowania. Miało to wyglądać tak: podejmował próbę lądowania, nie udawała się, a załoga znowu zawracała i znowu starała się wylądować.

Czy pamięta Pan przypadki, gdy samolot z Panem Prezydentem nie mógł wylądować i zawracał?

Oczywiście. Pamiętam choćby taki lot do Łodzi. Rozmawiałem o nich z Bratem. Wiem, że było tak, iż gdy warunki uniemożliwiały wylądowanie lub start, to cała delegacja albo rezygnowała, albo jechała samochodami.

W pierwszych chwilach po katastrofie media podawały, że Pan także był na pokładzie rządowego tupolewa. Kiedy podjął Pan decyzję, że nie leci do Smoleńska?

Nie pamiętam dokładnie. Życie naszej Mamy było bardzo zagrożone. Kilka dni przed 10 kwietnia wiedziałem, że nie polecę. Jednak mogło być i tak, iż oficjalnie ciągle figurowałem na liście pasażerów. Gdy teraz o tym myślę, wydaje mi się, że rzeczywiście tylko ja i Brat wiedzieliśmy, że zostaję w Mamą.

Czy możliwe jest zatem, że do ostatniej chwili figurował Pan na liście pasażerów?

Nie wykluczyłbym, że właśnie tak było.

W kampanii prezydenckiej unikał Pan wypowiedzi o katastrofie smoleńskiej. Czy teraz też tak będzie?

Nie chciałem, by śmierć moich najbliższych stała się głównym tematem kampanii wyborczej. Jednak jest sprawą zupełnie oczywistą, że państwo polskie nie może przejść do porządku nad tą niespotykaną wprost tragedią. Uczynię wszystko, by wyjaśnić przyczyny katastrofy samolotu rządowego. To jest dziś dla mnie najważniejsze i osobiście, i politycznie. Będę zabiegał o wyciągnięcie konsekwencji nie tylko prawnych wobec tych, którzy mogli przyczynić się do tego zdarzenia, ale także politycznych i moralnych. Ustalenie osób odpowiedzialnych politycznie za katastrofę smoleńską nie wymaga śledztwa. Ale to trzeba powiedzieć w odpowiednim momencie tak, by usłyszała o tym cała Polska i cały świat.

www.wp.pl

miko 005 - 2010-07-14, 14:45

Cytat:
Jarosław Kaczyński, wielki kłamca i mały człowiek...

hiszpan, a tak w którym miejscu według Ciebie, pan Jarosław Kaczyński kłamie? Jeśli chodzi o ten artykuł oczywiście.

hiszpan - 2010-07-14, 15:43

W odniesieniu do tego artykułu, cała jego kampania prezydencka była wielkim kłamstwem. To człowiek obłudny.
cogito - 2010-07-14, 18:44

W którym miejscu kłamie? A w tym:
Cytat:
Dla mnie sprawa zaczęła się wówczas, gdy zakwestionowano prawo wyjazdu prezydenta z rodzinami katyńskimi na coroczne uroczystości upamiętniające zamordowanych polskich oficerów. Podkreślam słowo coroczne, bo to właśnie 10 kwietnia każdego roku, a nie jak premier 7 kwietnia, organizowano wyjazd na cmentarz katyński.

To jest rodzaj narracji, która ma wprowadzić słuchacza w odpowiedni nastrój.
Cytat:
Ku mojemu zdumieniu rozpoczęło się podważanie prawa Lecha Kaczyńskiego do udziału w tej uroczystości. Muszę przyznać, że choć atak był kuriozalny, nawet jak na obyczaje gabinetu Tuska i jego medialnych sojuszników, to jednak nie wzbudził we mnie jakiegoś szczególnego zdziwienia, a wiedziałem już, że są zdolni posunąć się bardzo daleko. Niepokoiło, że tym razem wprost grają z Rosjanami.

Napięcie powoli narasta.
Cytat:
Kto zorganizował tę podróż?
Przyjaciele. Szczególnie muszę wyróżnić Staszka Kostrzewskiego. Był ze mną też mój cioteczny brat. Bardzo pomógł Paweł Kowal. Początkowo wydawało się, że to nierealne, ale dzięki ich determinacji udało się. Wynajęli samolot. Lotnisko w Smoleńsku zostało zamknięte, polecieliśmy zatem do Witebska na Białorusi. Wcześniej namawiano mnie, bym poleciał z Donaldem Tuskiem.

A więc miał lecieć z Tuskiem, ale nie skorzystał z tego. Gdyby poleciał z Tuskiem, nie miałby dzisiaj argumentu, o czym poniżej:
Cytat:
Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie jechać. To była zresztą jakaś kompletna paranoja. Bo jeśli premier polskiego rządu ścigał się ze mną, kto pierwszy dojedzie do miejsca katastrofy, to widocznie szczególnie zależało mu, by się tam pokazać. Państwo wybaczą, ale nie jestem w stanie nawet zrozumieć takiej mentalności.

I na tym kończę tę wyliczankę. Czy uważny czytelnik widzi w tym pewną analogię ?
Przecież śp. Brat Jarosława też "walczył" o krzesło, miejsce w samolocie itp.

IMPRESSIO - 2010-07-15, 09:17

Nie jest to nowa taktyka... To sposób wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego został zmieniony na czas kampanii prezydenckiej. Nie od dziś wiadomo jaki to człowiek. Po wypowiedziach z ostatnich dwóch dni mamy jego obraz jeszcze z czasów Porozumienia Centrum. Pan Jarek wraca po prostu do korzeni. Nie wiem kto jest szefem jego PR ale sposób demagogii trafia w 80% do ludzi starszych i osób z niskim wykształceniem. Chociaż wykształcenie ma tutaj akurat mniejsze znaczenie bo inteligencja i dojrzałość społeczna nie koniecznie idą w parze z wykształceniem co możemy zaobserwować w codziennym życiu.
Moim zdaniem agresywna polityka partii PiS wynika być może ze sposobu życia jej członków są to w większości ludzie z kompleksami, nie spełnieni zawodowo. Prawdopodobnie w szkole podstawowej siedzieli pod ścianą zamiast bawić się z kolegami, koleżankami. Ale to już mój osąd w tej sprawie.
Generalnie należy się powstrzymać przed jakimikolwiek osądami tej "tragedii" (dla mnie wypadek jak każdy inny - od kwietnia utonęło ponad 300 osób nie mówiąc już o wypadkach samochodowych) do czasu zakończenia śledztwa strony polskiej i strony rosyjskiej. Z okolicznościami śmierci generała Sikorskiego nie mogą sobie poradzić do dzisiaj chociaż tak naprawdę... zresztą i tak się pewnie jako "zwykli" obywatele nie dowiemy

hiszpan - 2010-07-15, 11:26

Na reakcje nie trzeba bylo dlugo czekac. Zachowanie Kaczynskiego najtrafniej wyrazil Janusz Palikot w wywiadzie dla Radia Zet:
http://www.radiozet.pl/va...54cc8a3bc07.flv

miko 005 - 2010-07-15, 17:42

cogito, jak na razie to przedstawiasz tylko swoje odczucia w stosunku do tego wywiadu. W dalszym ciągu nie widzę dowodów, świadczących o tym że to co powiedział Jarosław Kaczyński, to wierutne kłamstwa.
Ja nie twierdzę, że to co mówi Kaczyński nie jest normalnym "jątrzeniem", ale nie widzę też podstaw do stawiania tezy, że to co mówi o tych wydarzeniach (w wywiadzie) to kłamstwo.

chlopczyk - 2010-07-16, 05:22

zasadniczym kłamstwem była "przemiana Jarosława" i te wszystkie rzeczy, który wygadywał Joachim u Moniki Olejnik, a Jarek temu nie zaprzeczył.

Osobiście uważam, że PiS należy zdelegalizować. Chyba żadna partia lub jej członkowie nie mają tyle przegranych procesów (o alimenty, zniesławienie, kłamstwo itd) no może z wyjątkiem Samoobrony; a w nazwie jest jakaś wzmianka o prawie....
Poza tym, to co się teraz dzieje, to już w ogóle skandal i przesada, a słowa Kamińskiego, że w każdym "normalnym" kraju (tu podał przykład USA) ludzie wyszliby na ulicę domagając się wyjaśnień katastrofy. Czy przypadkiem nie jest to nawoływanie do zakłócenia porządku publicznego lub nawet coś jakby podżeganie do wojny domowej?
Dlatego powtarzam; ZDELEGALIZOWAĆ!!

miko 005 - 2010-07-16, 16:08

Cytat:
- Jeśli Komorowski usunie krzyż sprzed Pałacu, będzie jasne kim jest. Będzie po tej samej stronie co Grzegorz Napieralski i Zapatero - powiedział Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej w sejmie. Zdaniem prezesa PiS krzyż można usunąć wówczas, gdy stanie tam pomnik ofiar.

Źródło - wp.pl
Na tej konferencji było jeszcze mnóstwo spraw smoleńskich. No cóż, pan Kaczyński jest jednak dużym ryzykantem i hazardzistą ;) . A Jego niebezpieczną zabawą jest "polityczna rosyjska ruletka" :P Za każdym razem, zachowując się tak jak dzisiaj na tej konferencji, naciska na spust. Kiedyś jednak trafi na pocisk w komorze, który eksploduje w postaci pęknięcia ludzkiej wytrzymałości na te jątrzenie :shock: . I będzie to koniec pana Kaczyńskiego na arenie politycznej.

chlopczyk - 2010-07-16, 21:30

to ja zadam pytanie:
Co jeszcze musi się stać, aby wyznawcy (nie mylić z wyborcami) uznali wreszcie że Kaczyński (a co za tym idzie cały KP PiS) przejrzeli na oczy i cokolwiek się stanie: w Polsce/Europie/ na świecie - mącą, podżegają i nawołują do wojny Polsko-Polskiej?!

hiszpan - 2010-07-17, 00:15

Kaczyński to inteligentny i bezlitosny strateg! Ma za sobą swój twardy elektorat i wie co robić, ażeby go nie stracić. Domniemam, że jego przemiana to chwila słabości PiS-u wynikająca z błędnych podpowiedzi doradców. Nie ma pomysłu na Polskę i sprawne nią zarządzanie, ale za to ma pomysł na sprawne zdobycie wyborców. Mam wrażenie, iż Tusk musi się sporo namęczyć o każdego zwolennika. Kaczyńskiemu wystarczy słowo i idą za nim setki tysięcy "głębokich katolików" oraz "ślepych patriotów". Strategia prezesa PiS będzie działała dopóty dopóki na zawsze nie odejdzie "jego pokolenie" oraz zarażone :wink: przez niego pokolenia starsze, w większości nieświadome swojego wyboru. Niestety na to musimy jeszcze poczekać. Jak ktoś powiedział, na wszelkie zło istnieją dwa lekarstwa, czas i cisza..
cogito - 2010-07-17, 10:41

chlopczyk napisał/a:
to ja zadam pytanie:
Co jeszcze musi się stać, aby wyznawcy (nie mylić z wyborcami) uznali wreszcie że Kaczyński (a co za tym idzie cały KP PiS) przejrzeli na oczy i cokolwiek się stanie: w Polsce/Europie/ na świecie - mącą, podżegają i nawołują do wojny Polsko-Polskiej?!

Co musi się stać? Wystarczy, aby ten mały-wielki człowiek dostał się do władzy. A jeszcze lepiej, gdyby jego ugrupowanie przejęło całkowitą odpowiedzialność za Polskę.
Może wówczas - w co mocno wątpię - naród ocknie się z amoku.
Cytat:
Strategia prezesa PiS będzie działała dopóty dopóki na zawsze nie odejdzie "jego pokolenie" oraz zarażone :wink: przez niego pokolenia starsze, w większości nieświadome swojego wyboru.

Nie podzielam zdania Hiszpana. "Pokolenie nieświadomych" jest nadal "hodowane". Dbają o to nasze autorytety duchowne. Utrzymywanie mas w nieświadomości daje im władzę, więc zrobią wszystko, aby jej nie stracić.
Są trzy klucze, które otwierają umysły i czynią je podatne na manipulowanie to: wiara, nadzieja i miłość. Człowiek wierzący, pełen nadziei i zakochany nie postrzega świata rzeczywistego. Żyje w świeci iluzji. Dlatego wśród mas podtrzymuje się te trzy elementy: wiarę, nadzieję i miłość (szczególnie do swojego guru).
Program J.Kaczyńskiego - o ile można tu mówić o jakimś konkretnym programie - jest bardzo krótki: przejąć władzę, zmienić kraj i doprowadzić Polskę do dobrobytu.
Dlatego każde zdanie J.Kaczyńskiego zaczyna się od słowa - hasła: MUSIMY.
To proste - prawda? Tak proste jak prosty jest lud, który w to wierzy i ma nadzieję. O miłości już nie wspomnę.

hiszpan - 2010-07-17, 11:13

Z biegiem czasu coraz trudniej będzie z powodzeniem robić wodę z mózgu ludziom młodym i tym troszkę starszym, którzy w większości potrafią już z doświadczenia racjonalnie ocenić wartość polskiego kościoła/PiS-u.. Poza tym, perspektywa znalezienia drugich Kaczyńskich na scenie politycznej wydaje się być mało prawdopodobna. A jak napisałem wyżej, na każdego przychodzi kiedyś czas.
ilin - 2010-07-17, 12:07

hiszpan napisał/a:
Z biegiem czasu coraz trudniej będzie z powodzeniem robić wodę z mózgu ludziom młodym i tym troszkę starszym, którzy w większości potrafią już z doświadczenia racjonalnie ocenić wartość polskiego kościoła/PiS-u


A tak bo adwersarzom cały czas rozwadniają mózgi POstępowe media..
A grunt mają bardzo podatny co widać w tym wątku.
Choć nie dziwię się temu bo osoby tę zbyt krótko żyją na świecie aby obserwować wydarzenia w perspektywie 20-30 lat i z dystansu czasu je oceniać.

red - 2010-07-17, 13:04

ilin, ale co mam oceniać z dystansu 20-30 lat? Jak w tym okresie zasłużyli się dla Polski tacy ludzie jak Kaczyński?
Dla mnie to co mówi teraz ten człowiek to wynik jakiejś schizofrenii. Już prawie twierdzi, że to wina Tuska i PO że rozbił się samolot pod Smoleńskiem. Jeszcze niedawno lizał tyłki SLD i Napieralskiemu byle tylko zdobyć trochę głosów w wyborach. Teraz wyzywa ich od najgorszych (w temacie przeniesienia krzyża spod pałacu prezydenckiego). Trzeba nazwać sprawy wprost - Kaczyński i PiS to zwykłe polityczne q.... które zrobią wszystko dla zdobycia władzy. Inne partie też robią podobnie, ale nie na taka skale i nie tak bezczelnie i dwulicowo.
Nigdy nie pałalem sympatią do PiSu i Kaczyńskiego (chociaż niektórzy członkowie tej partii wydają mi się ok - tak oceniam np Poncyliusza), ale po ostatnich wypowiedziach uważam, że to jest partia chorych ludzi, którzy szkodzą Polsce.

hiszpan - 2010-07-17, 13:05

ilin napisał/a:
A tak bo adwersarzom cały czas rozwadniają mózgi POstępowe media..
A grunt mają bardzo podatny co widać w tym wątku.
Choć nie dziwię się temu bo osoby tę zbyt krótko żyją na świecie aby obserwować wydarzenia w perspektywie 20-30 lat i z dystansu czasu je oceniać.


Przepraszam, chcesz coś powiedzieć? Wystarczy coś negatywnego napisać o PiS-ie i jest się postrzeganym za PeOwca. I od razu atak.. Nie ważne, że może być niesprawiedliwy oraz niecelny. Domena PiS-u. Odnośnie Twojego podatnego gruntu, to wypracował go sobie sam PiS. Nie PO. Nigdy wcześniej nie brzydziłem się Kaczyńskim tak mocno, i nie jest to zasługa PO, tylko samego bohatera oraz całej tej żałosnej partii.
Wracając do tematu, jakie to wydarzenia obserwowałeś 30/20 lat temu i jaką ich ocenę powinno się przyjąć?

miko 005 - 2010-07-17, 16:42

cogito napisał/a:
"Pokolenie nieświadomych" jest nadal "hodowane". Dbają o to nasze autorytety duchowne. Utrzymywanie mas w nieświadomości daje im władzę, więc zrobią wszystko, aby jej nie stracić.
Są trzy klucze, które otwierają umysły i czynią je podatne na manipulowanie to: wiara, nadzieja i miłość. Człowiek wierzący, pełen nadziei i zakochany nie postrzega świata rzeczywistego. Żyje w świeci iluzji. Dlatego wśród mas podtrzymuje się te trzy elementy: wiarę, nadzieję i miłość (szczególnie do swojego guru).

cogito przepraszam, ale jak tak czytam to Twoje ciągłe powtarzanie się w tym kierunku, to słowa hiszpan`a, nabierają jakiegoś tam sensu :twisted:
hiszpan napisał/a:
... dopóty dopóki na zawsze nie odejdzie "jego pokolenie" oraz zarażone przez niego pokolenia starsze, w większości nieświadome swojego wyboru. Niestety na to musimy jeszcze poczekać. Jak ktoś powiedział, na wszelkie zło istnieją dwa lekarstwa, czas i cisza..


cogito, a ja myślałem że każdy wyborca kieruje się tymi trzema wyznacznikami, czyli; wiarą, bo wierzy że jego kandydat, na którego oddaje głos, zrobi coś dla niego i kraju. Nadzieją, która pomoże mu w przezwyciężeniu niedogodności dnia dzisiejszego. Jego kandydat (według cogito ;) , guru) jest właśnie taką nadzieją na jutro. I w końcu miłością, chociażby do siebie samego ;) (co na dłuższą metę nie popłaca :razz: ). Nawet zwierzęta darzą się jakimś tam uczuciem miłości, a Ty zabraniasz ludziom takich doznań, naprawdę dziwny z Ciebie osobnik :shock:
Reasumując, wyznawcy i zwolennicy PiS-u, wybierali Jarosława Kaczyńskiego bo; wierzyli, mieli nadzieję i kochali. Czym zatem kierowali się wyborcy PO (Komorowski), SLD (Napieralski), czy choćby nawet UPR-u (Korwin Mikke). Wiem, zaraz powiesz że rozsądkiem :D Ale czy ten rozsądek, nie był czasami ściśle związany z tymi trzema w/w rzeczownikami abstrakcyjnymi ;)

OgioN - 2010-07-17, 17:24

hiszpan napisał/a:
Wystarczy coś negatywnego napisać o PiS-ie i jest się postrzeganym za PeOwca. I od razu atak

Tu się z tobą zgodzę. Podobna zależność jest z drugiej strony. Wystarczy skrytykować jaśnie nierządy PO i mości pana Tuska, a już się jest pisiorem :D

cogito - 2010-07-17, 18:09

J.Kaczyński i jego pretorianie zamiast zająć się sprawami kraju, nadal "grają" katastrofą smoleńska. Jest oczywistą oczywistością, że znajduje to odzew ze strony PO. PiS chce wyjaśnienia przyczyn katastrofy, więc... adwokaci zapewne uwzględnią złożone publicznie wnioski dowodowe.
Cytat:
Sprawa katastrofy smoleńskiej - co należy wyraźnie podkreślić - jest jedną z tysięcy spraw, jakie prowadzą polscy prokuratorzy. Obowiązują te same reguły co w śledztwach dotyczących autokaru, który rozbił się z Alpach, czy hali, która zawaliła się w Katowicach.
Działania adwokata, który reprezentuje pokrzywdzonego, podlegają ocenie na podstawie przepisów kodeksu etyki zawodowej. To one określają standardy profesjonalizmu, kultury pracy i zaangażowania adwokata. Kodeks etyki jasno stanowi, że adwokat ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną, nie tylko za naruszenie wolności wypowiedzi, ale także za brak staranności i zaangażowania.

Dlatego my, adwokaci, musimy starannie ważyć i dobierać słowa. Jednak z obowiązku zadawania niewygodnych pytań nikt nas zwolnić nie może. Adwokat, jako pełnomocnik pokrzywdzonego, może aktywnie uczestniczyć w toczącym się postępowaniu - składać wnioski dowodowe, brać udział w czynnościach procesowych, analizować akta.

Zakres tych uprawnień i obowiązków to powód do zastanowienia, czy jako profesjonalni pełnomocnicy pokrzywdzonych zadalibyśmy choć część pytań, które kilka dni temu publicznie postawił Janusz Palikot. Czy słusznie został za to skazany na polityczny ostracyzm, żeby nie powiedzieć - wieczne potępienie?

Każdy wniosek dowodowy wymaga oznaczenia i wskazania okoliczności, które mają być udowodnione. To standard. Kodeks wyraźnie określa, kiedy prokurator może nie uwzględnić wniosku. Dlatego treść pytań postawionych przez Janusza Palikota analizujemy pod kątem tego, czy okoliczności, które chce ustalić, mają znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy.

Dwa wnioski dowodowe

Janusz Palikot w swoim blogu zadał osiem pytań odnoszących się do katastrofy smoleńskiej. Te pytania, na użytek dalszych rozważań, traktujemy jak publicznie zgłoszone wnioski dowodowe.

Poseł Palikot pyta o zapis rozmowy między Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi przeprowadzonej przed katastrofą przez telefon satelitarny. Z punktu widzenia profesjonalnego pełnomocnika taki wniosek dowodowy jest jak najbardziej uzasadniony. Dlaczego? Ano dlatego, że celem śledztwa jest ustalenie prawdy, do której dochodzi się stopniowo, w miarę postępu prac nad odtwarzaniem zawartości czarnych skrzynek. Przebieg tej rozmowy może wykluczyć albo potwierdzić wpływ osoby trzeciej na podjęcie decyzji o lądowaniu w Smoleńsku a nie na innym lotnisku, co opóźniłoby uroczystości.

Jako adwokaci uważamy za uzasadnione przesłuchanie w charakterze świadka Jarosława Kaczyńskiego na okoliczność ostatniej rozmowy z Lechem Kaczyńskim. Ta rozmowa nie może zostać potraktowana jako rozmowa osób prywatnych, która nie ma znaczenia dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Śledczy powinni uwzględnić jej przebieg przed podjęciem ostatecznej decyzji procesowej.

Podobnie jest z pytaniem o substancje znajdujące się w organizmie Pana Prezydenta. W języku prawniczym brzmiałoby ono: wnoszę o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego medyka sądowego - toksykologa na okoliczność określenia, czy podczas autopsji ciała Lecha Kaczyńskiego ujawniono w jego organizmie związki chemiczne, a jeśli tak, jakie? Istotną kwestią jest, czy Prezydent jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych - na pokładzie samolotu dowodzonego przez wojskowego pilota - mógł podejmować decyzje w sposób racjonalny. Nawet jeśli poseł Palikot popełnił błąd w sformułowaniu pytania, taki wniosek dowodowy powinien zostać złożony.

Źródło

ilin - 2010-07-17, 20:41

hiszpan napisał/a:
przepraszam, chcesz coś powiedzieć? Wystarczy coś negatywnego napisać o PiS-ie i jest się postrzeganym za PeOwca. I od razu atak


Nigdzie nie zasugerowałem nawet że jesteś POwcem tak samo jak i ja nie jestem PiSiorem.

hiszpan napisał/a:

Wracając do tematu, jakie to wydarzenia obserwowałeś 30/20 lat temu i jaką ich ocenę powinno się przyjąć


Obserwuję całokształt działań politycznych od 1989 a nawet wcześniej i nie da się tego na drobne rozmienić.

Przyznam że niektóre zagrywki jakie byly 20 lat temu były dla mnie niezrozumiale.
Dziś zaczynam łapać o co mniej więcej chodzilo.


red napisał/a:
Trzeba nazwać sprawy wprost - Kaczyński i PiS to zwykłe polityczne q.... które zrobią wszystko dla zdobycia władzy


Alez zgadzam ię z Tobą całkowicie.

Tylko nie wziąleś pod uwagę tego ,że wszystkie partie to robią.
Po to istnieją.

Natomiast ten wątek ma tytuł
Kaczyński, wielki kłamca i mały człowiek... i jest poświęcony jednej partii i jednemu człowiekowi.
To właśnie powoduje że zabieram glos.
Nie widzialem wątku o takiej powiedzmy delikatnie zajadlości poświęconego innej partii i jej liderowi.

Zaznaczam nie jestem zwolennikiem Pisu i jej lidera ale też niewłaściwa wydaje mi się gra do jednej bramki a taka właśnie jest w tym watku reguła.

Świstek - 2010-07-17, 20:46

ilin napisał/a:
Choć nie dziwię się temu bo osoby tę zbyt krótko żyją na świecie aby obserwować wydarzenia w perspektywie 20-30 lat i z dystansu czasu je oceniać.


Ten argument zawsze mnie przekonuje. Nie ma to jak napisać na forum internetowym ile przeżyło się wiosen (można kłamać, można pisać prawdę) i przyznać sobie przez to prawo do monopolu na prawdę.
Tak, jakby wraz z wiekiem zawsze przybywało mądrości czy wiedzy.

ilin - 2010-07-17, 20:49

Świstek napisał/a:
Tak, jakby wraz z wiekiem zawsze przybywało mądrości czy wiedzy.


Wiedzy może nie ale doświadczenia z pewnością :)

hiszpan - 2010-07-17, 22:44

ilin napisał/a:

Nie widzialem wątku o takiej powiedzmy delikatnie zajadlości poświęconego innej partii i jej liderowi.


To zobacz :!: :
- Bronisław Komorowski ma krew na rękach...
http://wielun.biz/viewtopic.php?t=10063

Temat założony przed wyborami. Stłamsić i zniszczyć za wszelką cenę. Te cechy najlepiej oddają charakterystykę PiS-u!
Na tym forum można znaleźć wiele podobnych tematów i wypowiedzi. Zazwyczaj zaczynają je ślepi PiSowcy.

ilin - 2010-07-17, 22:48

Zobaczyłem i jakoś nie widzę analogii.

Zaledwie trzy posty i temat umarł śmiercią naturalną. :)

red - 2010-07-18, 00:01

ilin napisał/a:
Alez zgadzam ię z Tobą całkowicie.

Tylko nie wziąleś pod uwagę tego ,że wszystkie partie to robią.
Po to istnieją.

Czytaj ze zrozumieniem - napisałem wyraźnie:
Cytat:
Inne partie też robią podobnie, ale nie na taka skale i nie tak bezczelnie i dwulicowo.

ilin - 2010-07-18, 00:51

red napisał/a:
Czytaj ze zrozumieniem - napisałem wyraźnie: Cytat:
Inne partie też robią podobnie, ale nie na taka skale i nie tak bezczelnie i dwulicowo.


Gdybyś dokładniej przypatrzył się swoim fworyzowanym opcjom politycznym to pewnie nie zarzuciłbyć mi braku zrozumienia wypowiedzi :)

red - 2010-07-18, 08:54

ilin napisał/a:
Gdybyś dokładniej przypatrzył się swoim fworyzowanym opcjom politycznym to pewnie nie zarzuciłbyć mi braku zrozumienia wypowiedzi :)

Piszesz mi żebym zwrócił uwagę na coś, na co własnie zwrócilem uwage. Typowe dla zwolenników PiSu - bez względu na to co mówią inni zawsze maja swoja teorię na pewne tematy.

ilin - 2010-07-18, 09:00

red napisał/a:
Piszesz mi żebym zwrócił uwagę na coś, na co własnie zwrócilem uwage. Typowe dla zwolenników PiSu - bez względu na to co mówią inni zawsze maja swoja teorię na pewne tematy


I vice versa.

Typowym zaś dla zwolenników PO jest zaś monopol na sluszność.

Teraz Ty nie czytasz ze zrozumieniem bo dalem chyba do zrozumienia w tym wżtku że nie jestem zwolennikiem PISu. :)

red - 2010-07-18, 09:51

ilin napisał/a:
Typowym zaś dla zwolenników PO jest zaś monopol na sluszność.

Ty chyba najpierw piszesz a potem myślisz! Kto ma monopol na słuszność?
Kto wie lepiej jakie były przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem? Kto nie wierzy w ustalenia fachowców od lotnictwa i wie, że lepiej prawde wyjaśni komisja najlepiej na czele z megaobiektywnym fachowcem Macierewiczem?
Kaczyński to chory człowiek. Jego schiza pogłębiła się po wypadku - teraz dodatkowo po tej stronie co stało ZOMO jest jeszcze Putin i ruscy (nie Rosjanie ani przyjaciele moskale, ale RUSCY). Ale to co teraz mówi Jarosław ma swoje plusy - niech wyborcy widzą jego prawdziwą twarz. Wtedy PiS wróci tam gdzie jego miejsce - w okolice 20% poparcia. A twórcy znakomitego wyniku Jarosława w wyborach czyli Kluzik Rostkowska i Poncyliusz byc może zrozumieją wreszcie, że ich miejsce nie jest w jednej partii z takimi ludźmi jak Macierewicz, Brudziński czy Kurski.

ilin - 2010-07-18, 10:04

Wszystko jak widzę sprowadza się do katastrofy.

Ze Kaczyński palnąl tam glupstwo to jest sprawa niezaprzeczalna ale nie można sprowadzać wszystko do jednego.

hiszpan - 2010-07-18, 10:19

ilin napisał/a:
Zobaczyłem i jakoś nie widzę analogii.

Zaledwie trzy posty i temat umarł śmiercią naturalną. :)


No właśnie :grin: Tyle krwi ma na rękach Komorowski, co postów ma ten temat. Temat założony przez jakże zagorzałego zwolennika PiSu, Zygmunta Starego. On jest na tym forum najlepszym przykładem zawziętego oraz nieustępliwego PiS-owca. Tymczasem, jak zasugerował Palikot, to brat Jarosława Lech Kaczyński może mieć krew na rękach! To on może okazać się mordercą i głównym winowajcą tragedii w Smoleńsku, jako że najprawdopodobniej wymusił lądowanie samolotu Tu-154. Zresztą zobacz co na ten temat myśli brać forumowa: http://wielun.biz/viewtopic.php?t=9589 . No chyba, że tutaj znów według PiS-u winny będzie Komorowski.. :grin: Wcale bym się nie zdziwił.



Poprawiono 1 błąd ort.

miko 005 - 2010-07-18, 11:02

Z tą krwią na rękach, którychkolwiek, to przesada. Zarówno jedna strona jak i druga jest zbyt rozrzutna pod względem mówienia na ten temat.
To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności, w efekcie czego mieliśmy niesamowitą katastrofę państwową. Ale z pewnością nikt, nikomu nie życzył w tym momencie ani śmierci, ani pewnie niczego złego.
Naciski, może i były (ja też twierdzę że miały miejsce), ale świadomość ludzi tam w samolocie, o teoretycznym niebezpieczeństwie była zerowa. Tam lecieli ludzie dzisiejsi, a nie dawni kamikaze, którzy chcieli wylądować, bo śmierć przyniesie im chwałę.

hiszpan napisał/a:
Zresztą zobacz co na ten temat myśli brać forumowa: http://wielun.biz/viewtopic.php?t=9589 .

Nie brałem w tej ankiecie udziału, ale tylko dlatego żeby niepotrzebnie nie siać zamętu. Gdyby człowiek wiedział że się przewróci, to pewnie by usiadł. Lech Kaczyński pewnie chciał wylądować, ale z całą pewnością nie chciał zabić siebie, swojej żony i pozostałych uczestników tego lotu.

Natomiast faktem niezaprzeczalnym i wręcz żenującym dla państwa polskiego, była ta "przepychanka" na linii prezydent - premier. Ja polecę, a nie bo właśnie że ja. To my nie damy samolotu, to my sobie polecimy innym. Będą trzy krzesła, i cztery d.u.p.y do posadzenia na nich. Ktoś nas zaprosił, a was nie. I tak bez końca. W jakim państwie tak jeszcze było? I nie ma co całej winy zrzucać tylko na PiS, PO również ma swoje za paznokciami. To efekt, nie walki o dobro kraju, tylko o władzę, stołki i własny interes.
Teraz oczywiście będzie inaczej, przynajmniej przez następne półtora roku ;)

cogito - 2010-07-19, 17:15

miko 005 napisał/a:
Lech Kaczyński pewnie chciał wylądować, ale z całą pewnością nie chciał zabić siebie, swojej żony i pozostałych uczestników tego lotu.
]
Oczywiście, że sam nie chciał zginać, ani nie chciał nikogo zabić. Jednak można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że chciał wylądować w Smoleńsku. Wskazują na to znane już fakty. Spóźnienie odlotu, informacja o złych warunkach atmosferycznych znana kilka minut przed katastrofą, obecność postronnych osób w kokpicie.
W prawie karnym istnieje pojęcie "winy nieumyślnej".
Kodeks karny art. 9 § 2 „czyn zabroniony popełniony jest nieumyślnie, jeżeli sprawca nie mając zamiaru jego popełnienia, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał albo mógł przewidzieć”.
Cytat:
Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 6 lutego 1976 r. (sygn. akt Rw 16/76, OSNKW 1976, nr 4-5, poz. 63): „Możliwość przewidywania jako element niedbalstwa o charakterze subiektywnym powinna być oceniona na tle cech osobowości konkretnego człowieka, działającego w określonej sytuacji. Zgodnie z kodeksową zasadą indywidualizacji odpowiedzialności karnej ustalenie owej możliwości przewidywania jest zależne od indywidualnych cech sprawcy (np. jego doświadczenia życiowego, posiadanego doświadczenia, zasobu wiadomości, wykonywanego zawodu) oraz od funkcjonowania jego procesu skojarzeń w chwili czynu. Jeżeli zatem w chwili czynu nie zaistniały szczególne okoliczności mogące uniemożliwić - na tle cech osobowości sprawcy - wywołanie wymaganych w danej chwili skojarzeń w sferze psychiki sprawcy, to można przyjąć, że sprawca mógł przewidzieć skutek swego przestępnego zachowania się”.

Nie bez znaczenia jest wcześniejszy incydent gruziński. Wówczas pilot nie wykonał polecenia prezydenta, za co później spotkały go nieprzyjemności. W tamtym pamiętnym locie drugim pilotem był Arkadiusz Protasiuk.
Cytat:
Naciski, może i były (ja też twierdzę że miały miejsce), ale świadomość ludzi tam w samolocie, o teoretycznym niebezpieczeństwie była zerowa.

Zapewne tak było, ale nie mieli żadnego wpływu na dalszy rozwój wypadków po tym, jak załoga dowiedziała się o złej pogodzie.
Podobnie i my teraz nie mamy żadnego wpływu na to, co robią nasi politycy. Oni zamiast zajmować się sprawami kraju, swoją energię tracą w prywatnych rozgrywkach wielkiego przegranego. W dodatku robią to za nasze pieniądze.
Czy będzie lepiej? Nie sądzę. Natomiast jest oczywistą oczywistością, że PiS-owi spadnie poparcie.

hiszpan - 2010-07-23, 19:51
Temat postu: Polityka w afekcie
Wróciła polityka złości
Polityka w afekcie

Urlopy, wakacje – nie widać jakoś premiera, prezydenta-elekta, wielu posłów, prokuratora generalnego – całą przestrzeń polityczną znowu wypełnia Jarosław Kaczyński. Jest tak, jak przewidywaliśmy przed wyborami: szybko wrócił ponury ton, insynuacje, kategoryczne osądy moralne, zły język.


Gdzieś, razem z panią Kluzik-Rostkowską i panem Poncyljuszem, zapodziały się problemy służby zdrowia, Polski A i B, funduszy unijnych, orędzie do przyjaciół Rosjan i inne kampanijne głupstwa. Lider największej partii opozycyjnej, który dopiero co zdobył głosy kilku milionów Polaków, w centrum debaty publicznej postawił obronę godności i pamięci swojego brata. Po krótkiej kampanijnej przerwie dokonała się ponowna prywatyzacja polityki.

Jadwiga Staniszkis, wielbicielka prezesa i wybitna interpretatorka jego myśli, powiedziała, że Jarosław Kaczyński ma prawo się wyżalić, a przecież łatwiej mu wyżalić się anonimowym czytelnikom niż mamie. Czy państwo słyszą to samo co ja? Skomplikowane relacje emocjonalne starszego pana z mamą, z bratem, potrzeba odreagowania, znalezienia winnych przypadkowej śmierci – to ma być teraz oś polityki w dużym europejskim kraju? Mam pytanie do zwolenników PiS: czy państwo nie uważają, że waszemu liderowi sprawy publiczne za bardzo mieszają się z osobistymi? Tak, brat Jarosława był prezydentem, ale na pokładzie Tu-154 byli prominentni politycy innych partii, generałowie, urzędnicy; ofiary katastrofy smoleńskiej miały braci, siostry, żony, dzieci, rodziców. Czy nie można im oszczędzić mnożenia bezsensownych hipotez, wskazywania kolejnych domniemanych współsprawców nieszczęścia? Oczywiście, Jarosław Kaczyński sieje wiatr i może zebrać burzę, naruszając taktowną ciszę, jaką otoczono dorobek zmarłego prezydenta, może też osłabić i narazić na kolejne klęski swoją partię. Ale wygląda na to, że ta sprawa nie podlega kalkulacji i kryteriom racjonalności.

Jarosława Kaczyńskiego uważam za utalentowanego polityka obdarzonego złym charakterem, człowieka, który – przepraszam za szkolną psychologię – ma wyraźny problem z zaleganiem afektów (przyp.aut.- PATRZ :arrow: http://www.forumowisko.pl...tologia-ogolna/ ). Cała jego koncepcja polityczna była czytelnym produktem jego osobistych doświadczeń, urazów, podejrzeń, frustracji. Wielu ludzi przyszło do PiS, bo znalazło tu ważne cząstki własnych emocji. Zdumiewające jednak – i to świadczy o talencie Jarosława Kaczyńskiego – że duża partia dała się nastawić na racjonalizację każdego postępku i każdej retoryki przywódcy. Ta podległość wobec charyzmy założyciela, który zaspokaja ważne potrzeby emocjonalne wspólnoty, bardzo upodabnia środowisko PiS do sekty – dlatego od lat piszemy, że nie można tej partii traktować jak normalnej instytucji demokratycznej polityki. Za dużo tu „zawierzenia”, za wysoka gorączka.

Zapewne obecna misja prezesa – szukanie winnych śmierci brata – da się objaśniać i rozważać w kategoriach politycznych (polecam kilka artykułów w najnowszym numerze POLITYKI), bo wszystko, co powie i zrobi prezes, będzie miało konsekwencje polityczne, bo nie da się zignorować człowieka, na którego głosowało prawie pół Polski. Ale świadczy to równocześnie o infantylizmie i nierzeczywistości polskiej polityki. Chciałoby się zawołać: proszę państwa, czym my się zajmujemy, dorośli, w końcu, ludzie, w jakie spory jesteśmy znów wciągani? Co one mają wspólnego z naszym życiem? Jarosław Kaczyński ukradł polską politykę, zaraził prywatnymi emocjami, własnymi rachunkami krzywd. Może to, co zrobili przywódcy Platformy, czyli normalny wyjazd na urlop, jest tu najlepszą reakcją?

Jerzy Baczyński
Redaktor naczelny "Polityki"

źródło: http://www.polityka.pl/

Jeśli ktoś ma ochotę to możemy się wspólnie zastanowić nad dokładnym określeniem choroby Kaczyńskiego. Przypuszczam, że jest to coś pomiędzy stanem maniakalnym, pomrocznym a homilopatią. Proszę o Wasze opinie. Te w stylu "to nie choroba tylko troska o Polskę" także. Zapraszam do dyskusji :wink:

Charakteropatia (uszk. organiczne) - zmienność afektywna, wybuchowość, zaleganie afektu, obniżenie uczuciowości wyższej, mniejsza kontrola nad popędami, lepkość afektu, przechodzeniem od euforii do dysforii

Psychopatia - podobne zaburzenia czasem u ludzi, którzy nie mają uszkodzonych struktur mózgu, po prostu właściwości charakterologiczne odziedziczyli po przodkach, nie w znaczeniu patologii biologicznej. Mimo wysiłków wychowawczych odbiegają od normy, trudno wychowaniem korygować odchylenia, które utrudniają im adaptację do warunków społecznych. Te odchylenia nie są uwarunkowane czynnikami uszkadzającymi, czyli nie traktujemy ich jako chorych. Traktujemy ich w ramach wariantu normy. Jeśli inność idzie w kierunku pozytywnym, to są ludzie ponadprzeciętni. Tych odwrotnych określamy jako osobowość nieprawidłową. Psychopatia nie zawiera patologii w znaczeniu biologicznym, nie czujemy się zobowiązani zajmować się nimi.

Socjopatia - normalna struktura charakteru, ale w wyniku zaniedbań wychowawczych, ujemnych wpływów środowiska charakter normalny w swojej strukturze może ulec wypaczeniu. Taki osobnik woli doraźnie zaspokajać swoje potrzeby życiowe, emocjonalne, bez oglądania się na innych i konsekwencji swoich działań, choć wie, że jego postępowanie jest naganne. Leczyć go nie można, bo nie jest chory, zajmują się nim psychologowie i pedagodzy.

HOMILOPATIE - odchylenia charakteru i osobowości zarazem, wynikają z ograniczeń w następstwie jakiejś ułomności czy kalectwa. Rozwój osobowości z trwałym kalectwem np. brakiem słuchu, zdolności mowy, wzroku, zniekształceniem, przebiega inaczej. Tzn. rozwój może iść w kierunku albo szukania możliwości w tym zakresie, który nie jest ograniczony przez ułomność, albo też w kierunku zgorzknienia, poczucia krzywdy itd.

MORIA - wzmożenie nastroju z elementami ekspansji. Wybuchowość, brak kontroli, zaleganie afektu, nietrzymanie afektu, rozdrażnienie, lepkość afektywna

Niedorozwój - jest to głównie zaburzenie sprawności intelektualnej, ale towarzyszą temu objawy charakteropatyczne. W niedorozwoju uczuciowość wyższa nie rozwinęła się w pełni. W charakteropatii obserwujemy bądź euforię, bądź dysforię. W niedorozwoju - np. w zespole Downa przeważa euforia, nastrój pogodny, w innych formach - dysforia, rozdrażnienie, lepkość afektu. Niedorozwój jest szczególną postacią ZP. Zahamowanie rozwoju intelektualnego i rozwoju uczuciowego.

Stan maniakalny - podobnie opisujemy w nim zaburzenia życia uczuciowego - wybuchowość, nietrzymanie afektu, drażliwość.

Stan pomroczny - działania gwałtowne, być może spowodowane urojeniami

mqs - 2010-07-23, 20:39

Jarosław Kaczyński nie cierpi na żadną z wyżej wymienionych chorób (niestety). Jarosław Kaczyński jest tylko wyrachowanym kłamcą, który swoje cele realizuje w oparciu o język, kierowany do danej grupy odbiorców. Owa grupa, blisko połowa Polaków, właśnie takich działań oczekuje, taki język rozumie, a Jarosław Kaczyński skrzętnie to wykorzystuje. Świadczy to o jego intelekcie i umiejętności wykorzystania ludzi. I to wśród tej grupy ludzi, chyba należy poszukać jednostki chorobowej.
miko 005 - 2010-07-24, 09:36

mqs napisał/a:
Jarosław Kaczyński jest tylko wyrachowanym kłamcą, który swoje cele realizuje w oparciu o język, kierowany do danej grupy odbiorców. Owa grupa, blisko połowa Polaków, właśnie takich działań oczekuje, taki język rozumie

Po pierwsze to nie blisko połowa Polaków, tylko jakaś 1/4 bo;
Cytat:
Bronisław Komorowski został wybrany prezydentem RP. PKW podała, że na marszałka zagłosowało 53,01 procent wyborców, a na Jarosława Kaczyńskiego - 46,99 procent. Frekwencja wyniosła 55,31 procent.

Dodaj sobie te 44.69% ludzi, którzy z pewnością Kaczyńskiego nie preferują (inaczej poszli by głosować na swego guru ;) )

A czy jest wyrachowanym kłamcą? Pewnie jak każdy polityk ;)
Problem tego człowieka polega na braku umiejętności wyciągania odpowiednich wniosków. Miał przykład po katastrofie, kiedy to stonował (zresztą nie tylko On). Społeczeństwu przypadło do gustu takie polityczne zachowanie ze wszystkich stron, stąd taka a nie inna frekwencja w wyborach prezydenckich, zobaczymy jaka będzie przy okazji następnych, samorządowych ;)
Kaczyński przegrał, i ... zachowuje się trochę jak sfrustrowany facet. Zamiast myślenia, włączył opcję kąsania na prawo i lewo :shock: a to, jak zwykł mówić Jego niedawny pupil, a teraz kto wie czy nie główny rywal, Ziobro, gwóźdź do politycznej trumny.

hiszpan, choroby, które wymieniłeś można by pewnie każdemu z nas po trochu dopisać :P . Łatkę jest bardzo łatwo dopiąć, gorzej udowodnić naukowo taką chorobę ;) , dlatego ja nie będąc specjalistą w tej dziedzinie, nie podejmę się roli diagnosty :razz:

Smoleńsk, bez wątpienia ma swoje tajemnice, o poznaniu których my normalni ludzie możemy tylko pomarzyć. Teraz wychodzi sprawa upolitycznienia prokuratury i sądownictwa, a gdyby były faktycznie niezawisłe, to kto wie ... ;)
Może też być tak, że ten sam Smoleńsk, który na wieki zabrał Lecha Kaczyńskiego, zabierze politycznie na zawsze Jarosława Kaczyńskiego. No ale w końcu to są politycy, którzy wiedzą co robią, a jeśli nie, to powinni posiłkować się opinią publiczną, czyli potencjalnym elektoratem, a ten (elektorat obojętny politycznie ;) ) jak na razie nie jest zachwycony 120-to osobową :shock: komisją do sprawy wyjaśnienia okoliczności katastrofy.
Mój guru, powiedział by tak; Jarosławie Kaczyński nie idź tą drogą :twisted: ja powiem w ten sposób ;) Jarku, rób jak uważasz, albo uważaj jak robisz :)

cogito - 2010-07-24, 16:02

Bredzenie Kaczyńskiego.
Kaczyński o katastrofie: zbrodnia w sensie potocznym, nie prawnym

hiszpan - 2010-07-24, 16:11

Dla dobra Polski ktoś powinien na nim popełnić zbrodnię, także tą w sensie prawnym :D ;) Co za idiota.
OgioN - 2010-07-24, 20:30

Ludzie opanujcie trochę słownictwo bo szambo robicie.
hiszpan - 2010-07-25, 00:27

Ale tylko w sensie potocznym :wink:
Świstek - 2010-08-09, 07:48

W piątek odbyło się zaprzysiężenie nowego prezydenta. Myślę, że jest to dość ważne wydarzenie w demokratycznym państwie. Na pewno ważkie dla polityków z pierwszych stron gazet, którzy w końcu w tym wszystkim biorą codziennie bezpośredni udział.
Zabrakło Jarosława Kaczyńskiego. Wydaje mi się, że ważne jest, by porażki w polityce przyjmować godnie, by uszanować demokratyczny wybór większej części społeczeństwa. Ale zamiast tego prezes Prawa i Sprawiedliwości woli bojkotować, pokazując przy tym swoją małostkowość, butę, idiotycznie pojmowaną dumę, nienawiść do politycznych przeciwników i zwyczajny brak kultury. Według mnie, szef największej partii opozycyjnej powinien jednak być obecny na takich uroczystościach.
Zamiast wspólnego świętowania prezes Kaczyński przypomina uśpionym obywatelom, którzy w jakiś sposób dali się nabrać na miłe słówka w czasie kampanii, swój język i myślenie o świecie, tłumaczy więc portalowi pis.org.pl, dlaczego Komorowski wygrał wybory: „Sądzę, że w dużej mierze został on wybrany na prezydenta przez nieporozumienie, bo jestem przekonany, że bardzo wiele osób, które na niego głosowały, zapateryzmu w Polsce nie chce” (chodzi o awanturę o krzyż). Po pierwsze, z wypowiedzi tej wynika, że wyborcy to idioci. Nic nowego, nie po raz pierwszy słyszymy ze strony tego obozu, że „ciemny lud wszystko kupi”… Po drugie, konkurent Kaczyńskiego wygrał, albowiem znaczna część ludzi, którzy pokwapili się pójść do lokalu wyborczego, pamięta rządy koalicji zawiązanej przez PiS, LPR i Samoobronę, pamięta bezpodstawne oskarżenia, prowokacje, szalejące służby specjalne, butę Ziobry i decyzje Giertycha. Po trzecie, trzeba nie mieć rozumu, by porównywać konserwatystę i świętoszka Komorowskiego do socjalisty Zapatero, który pokazał na Półwyspie Iberyjskim, gdzie jest miejsce księży i religii. Na „zapateryzm” raczej liczyć nad Wisłą nie można.
Od ogłoszenia wyników II tury wyborów prezydenckich Kaczyński konsekwentnie ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze. Wraca do formy. Jednak coś mi się wydaje, że takie zachowanie prowadzi do marginalizacji jego partii.

Tomek - 2010-08-09, 08:59

I tymi wypowiedziami Kaczyński pokazuje, że nie jest politykiem. Jest zwykłym, nienawistnym frustratem, który nie porafi pogodzić się z żadną porażką, mimo, że wynikają one głównie z jego własnych błędów. Jest chory na władzę - to widać.
Na całe szczęście dla Polski to co robi teraz JK to polityczne podrzynanie sobie gardła w wyjątkowo brutalny sposób tępym narzędziem. W ten sposób JK ofc zniszczy też swoją partię. Brawo!

jozefina22 - 2010-08-09, 13:11

Nie jestem zwolenniczką Kaczyńskiego ani PO lub Komorowskiego. ( w zasadzie to ta sama opcja) Apeluję jednak do dyskutantów by zauważyli wreszcie, że Platforma Obywatelska ma teraz pełnię władzy i nikt i nic nie stoi na przeszkodzie, by spełniać wreszcie zapowiadane od dawna cuda. Czekam na nie z niecierpliwością....na choć kilka...Na początek mamy podwyżkę VATu....c.d.n. ? :D
Tomek - 2010-08-09, 14:28

jozefina22 napisał/a:
Nie jestem zwolenniczką Kaczyńskiego ani PO lub Komorowskiego. ( w zasadzie to ta sama opcja) Apeluję jednak do dyskutantów by zauważyli wreszcie, że Platforma Obywatelska ma teraz pełnię władzy i nikt i nic nie stoi na przeszkodzie, by spełniać wreszcie zapowiadane od dawna cuda. Czekam na nie z niecierpliwością....na choć kilka...Na początek mamy podwyżkę VATu....c.d.n. ? :D


Nie ten temat.

jozefina22 - 2010-08-09, 15:32

Tomek napisał/a:

Nie ten temat.

Nie trzeba wielkiego umysłu by to zauważyć. Zwróciłam tylko uwagę, że emocje w temacie dotyczą sprawy marginalnej a nie meritum tego, co wpłynie na nasze życie w najbliższym czasie. :razz:

Tomek - 2010-08-09, 19:41

To czy jest to sprawa marginalna to wyłącznie Twoje subiektywne odczucie, natomiast to, że Twoja wypowiedź jest nie na temat - to fakt :)
maxo - 2010-08-10, 02:45

jozefina22 napisał/a:
Nie jestem zwolenniczką Kaczyńskiego ani PO lub Komorowskiego. ( w zasadzie to ta sama opcja) Apeluję jednak do dyskutantów by zauważyli wreszcie, że Platforma Obywatelska ma teraz pełnię władzy i nikt i nic nie stoi na przeszkodzie, by spełniać wreszcie zapowiadane od dawna cuda. Czekam na nie z niecierpliwością....na choć kilka...Na początek mamy podwyżkę VATu....c.d.n. ? :D


Ja też czekam z niecierpliwością na realizację obietnic wyborczych! Miejmy nadzieję, że choć trochę się postarają, bo tych 3 milionów mieszkań obiecanych za (wówczas) monopolu władzy w rękach (obecnie) opozycji jeszcze się nie doliczyłem.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group