|
Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia
|
|
Erotyka - Dlaczego one płacą za seks?
MAR-COM - 2005-08-06, 16:56 Temat postu: Dlaczego one płacą za seks? Dlaczego one płacą za seks?
Kim są kobiety korzystające z usług chłopaków do wynajęcia? Internet pełen jest ofert panów, którzy zapewniają o "rekordowym wzwodzie", wysokiej kulturze i gwarantują "stuprocentową satysfakcję". Klientek nie brakuje.
Orgazm za pieniądze - rozrywka dla bezpruderyjnych czy ratunek dla samotnych?
Mam prawo korzystać z przyjemności, na które mnie stać. Płacę i wymagam najwyższego standardu obsługi.
Maria, 42 lata
Maria nie wygląda na swój wiek. To zasługa genów i pieniędzy, których jej nie brakuje. Typ silnej bizneswoman: emocje ukryte głęboko pod drogą garsonką, śmiałe spojrzenie w oczy rozmówcy. Zasoby swojego bankowego konta przeznacza na przyjemności, w tym na mężczyzn "w najlepszym gatunku". Choć przyznaje, że pierwszy raz nie był zbyt szczęśliwy. Zaczęło się od wyjazdu służbowego do jednego z dużych miast w Polsce. Cały dzień wyczerpujących spotkań. A po tym wszystkim wieczór miała spędzić samotnie w pustym pokoju czterogwiazdkowego hotelu. Zeszła do baru. - Już po kilku minutach przysiadł się młody chłopak. Atrakcyjny. Południowy typ urody, opalony, wysportowane ciało - opowiada Maria. - Bezceremonialnie zapytał, czy postawię mu drinka. W pierwszej chwili pomyślałam: "Bezczelny". Potem przeszło mi przez głowę pytanie: "Czyżby minął już czas, gdy to mężczyźni stawiali mi drinki?". Ale zaraz potem powiedziałam sobie: "Czemu nie? Zabawmy się, zobaczymy, co z tego wyjdzie".
Nie miałam złudzeń, do czego facet zmierza, bo w takich miejscach często spotyka się żigolaków. Zdaniem Marii był to stały rezydent hotelu, gdyż w recepcji od razu zaproponowano jej zamianę pokoju na większy, z podwójnym łóżkiem. Bez znaczących uśmieszków, marka zobowiązuje. Wkrótce wylądowali w jej pokoju. Kiedy weszli, Maria wyciągnęła portfel, ale chłopak po dżentelmeńsku wyjął go z jej ręki i włożył z powrotem do torebki. - Zaskoczyło mnie, że miał wydepilowane ciało - Maria odtwarza w myślach szczegóły. - Wszyscy moi dotychczasowi mężczyźni mieli włosy na klatce piersiowej, ale spodobało mi się to. I? było wspaniale. Właściwie to nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam tak dobry seks. Na całe szczęście byłam pijana na tyle, by nie przejmować się tym, jak wyglądam, a on robił wszystko, żebym czuła się naprawdę dobrze.
Zgrzyt nastąpił rano. Po zapłaceniu ("Naprawdę nie pamiętam już kwoty, ale tanio nie było") Maria poszła pod prysznic. Kiedy wróciła, okazało się, że z portfela znikło jeszcze kilkaset złotych.- Najpierw chciałam zrobić awanturę w recepcji, bo przecież go znali - opowiada Maria. - Ale alkohol już wyparował i stwierdziłam, że będzie mi głupio tłumaczyć, kto i dlaczego mnie okradł. Przykry finał Marii nie zraził: - Po prostu postanowiłam być bardziej ostrożna na przyszłość. Od tej pory Maria korzysta z usług żigolaków na prawie każdej delegacji. Dlaczego? Zarzeka się, że chodzi tylko o seks, nic więcej. Stara się utrzymać pozory silnej, niezależnej kobiety, która płaci i wymaga, jakby kupowała drogi model wibratora. Potrzeba bliskości, syndrom przemijającej atrakcyjności? W głosie Marii wyczuwa się krótkie wahanie, ale szybko powraca ona do roli niezależnej, nowoczesnej kobiety: - Długo pracowałam, by osiągnąć wysoki status finansowy. Teraz mam prawo korzystać z przyjemności, na które mnie stać. Płacę i wymagam najwyższego standardu obsługi. Przed nikim nie muszę się z tego tłumaczyć.
Jest mnóstwo mężczyzn, których mogłabym "odstrzelić" w pięć minut.
Beata, 34 lata
Zdarzyło się jednak, że Beata za seks zapłaciła. Trzy lata temu, gdy rozstała się z narzeczonym. Żeby poprawić sobie humor, wyjechała na wakacje do Turcji. W hotelu szybko zorientowano się, że jest sama. Obsługa przysyłała jej kwiaty, liściki. Nie mogła wyjść na spacer, nie zwracając na siebie uwagi. Co chwila podchodzili do niej mężczyźni, proponując swoje towarzystwo. Rozmowa nigdy nie zaczynała się od pieniędzy. Raczej były to propozycje typu: "Pokażę ci miasto". Wiedziała, że do Turcji przyjeżdżają na seksurlopy Niemki, ale sama nie planowała niczego podobnego. Po dwóch dniach zmieniła zdanie.
Amar miał śniadą cerę, szczupłe ciało i podobno skończone 20 lat. - Słodki, przystojny, chętny i do wynajęcia - wspomina Beata z uśmiechem. - Ideał! Zaczęło się niewinnie. Wychodzili razem na zakupy, do dyskoteki. Amar był dyskretny, nie wspominał o zapłacie. Czasem coś mu się podobało w sklepie, więc ona kupowała. W dyskotekach płaciła za wejście obojga i za drinki. W zamian on nie odstępował jej przez całe noce szaleńczych zabaw w klubach. - W takich sytuacjach kobieta płaci za wszystko. To podstawowa zasada - tłumaczy Beata. - Normalnie facet postawi ci drinka i już uważa, że cię kupił. Powinnaś się z nim przespać, a potem on zacznie cię krytykować, wymagać, rządzić. A tak jesteś panią sytuacji. Amar nie upominał się o pieniądze. Nie okazywał znudzenia, nie chciał wyskoczyć z kolegami na piwo, nie narzekał. Wreszcie stwierdziła: "Czemu nie?". I tak po jednej z balang wylądowali w łóżku. - Dobrze był wyszkolony - śmieje się Beata. - Taki króliczek mógłby mi skakać po łóżku na co dzień. Czy czuła się skrępowana? Jakiś moralny kac? - Nie, nic z tych rzeczy - Beata uważa, że to coś podobnego do romansu z przypadkowym facetem, którego poznałaby w trakcie urlopu. Ale w tym układzie od początku było wiadomo, iż nie będzie żadnych zobowiązań: - Z góry odpadła niemiła sytuacja z późniejszymi telefonami i wyjaśnianiem sobie, że to tylko przelotna historia. Beata nie wie, ile wydała na Amara. Przede wszystkim kupowała mu prezenty i fundowała wspólne przyjemności. Tylko raz Amar poprosił o dodatkowe 50 dolarów.
Miałam wrażenie, że zamawiam usługę u fachowca. Ja mówiłam, on uważnie słuchał. Dopytywał się, gdy były niejasności.
Justyna, 29 lat
Justyna (perfekcyjnie przycięte włosy, bezbłędny makijaż, elegancki kostium, idealnie dobrane buty i torebka; jest prawnikiem, od kilku lat pracuje w dużej firmie) miała zlecenie nietypowe. Szukała mężczyzny do towarzystwa na wesele kuzynki. Do swojej rodzinnej miejscowości nie mogła pojechać sama. - Może to dziwnie zabrzmi, ale krępowałam się powiedzieć mamie, że nie mam narzeczonego - mówi, wzruszając ramionami. Nie chciała kolegi udającego jej chłopaka. Wyobraziła sobie, że mama spotyka go po kilku latach i mówi: "Taka ładna z was była para?". Poza tym kolega mógłby odebrać całą sytuację jako dwuznaczną. Wolała profesjonalistę.
Okazało się jednak, że znaleźć odpowiednią osobę wcale nie jest łatwo. Co prawda ani w internecie, ani w prasie erotycznej anonsów nie brakuje, ale jakość chłopców do wynajęcia jest różna. Justyna zaczęła dzwonić. - To było jak wybieranie eleganckiej kreacji na bardzo ważną imprezę - mówi. Niestety, już po kilku telefonach poczuła się, jakby balową kreację próbowała kupić w supermarkecie. - Trafiałam na samych prostaków. W większości wypadków już po pierwszym zdaniu miałam ochotę odłożyć słuchawkę. W końcu z jednym się umówiłam i? ręce mi opadły. Niechlujny, bez zęba, nie potrafił się wysłowić. Za to niezwykle pewny siebie. Patrzyłam i nie mogłam sobie wyobrazić, że kobiety mogą takim chłopakom płacić za seks. Na ratunek przyszła koleżanka. Popatrzyła na Justynę, pobłażliwie westchnęła i dała numer telefonu do Igora. Ekskluzywnego faceta do wynajęcia. Numery telefonów takich żigolaków rzadko znajduje się w prasie. Częściej trafiają z rąk do rąk.
Spotkali się w kawiarni. Igor szybko przeszedł do konkretów. - Sprawiło mi to ulgę, bo nie wiedziałam, jak się zachować - Justyna wspomina tamtą sytuację bez skrępowania. - Miałam wrażenie, że zamawiam usługę u fachowca. Ja mówiłam, on uważnie słuchał. Dopytywał się, gdy były niejasności. Jak ma odnosić się do mamy, a jak do taty itp. Opowiadałam o rodzinie, żeby był zorientowany i mógł się odnaleźć w sytuacji. Kiedy przeszłam do tego, jak ma się ubrać, rzucił rzeczowo: "W porządku, ale ty płacisz, a ubranie zostaje u mnie". Dogadaliśmy się. Rodzina była zachwycona. Igor wypił ze wszystkimi wujkami. Zatańczył z każdą ciotką (nie mylił przy tym ich imion). Mama pytała go, ile chce mieć dzieci, kim są jego rodzice, a on odpowiadał bez zająknięcia - zgodnie z zaleceniami Justyny. - I to wszystko bez słowa narzekania - Justyna docenia profesjonalizm Igora. - Spotkanie z moją rodziną byłoby trudną próbą dla niejednego związku. A tu obyło się bez problemów.
Po pierwszej hotelowej wpadce Maria przy wyborze kolejnych płatnych kochanków nie zdawała się już na przypadek. Szybko okazało się, że kilka jej koleżanek korzysta z podobnych usług, więc zaczęły wymieniać się telefonami sprawdzonych mężczyzn do towarzystwa. - Znajomym zdarzały się niewypały. Słyszałam o pryszczatych zakompleksionych młodzieńcach, którzy zachowywali się, jakby to był ich pierwszy raz - Maria omawia sprawę tak rzeczowo, jakby opisywała wady towaru kupionego w sklepie. - Także z higieną bywało nie najlepiej, koleżanka wygoniła nawet jednego, który śmierdział potem. Postanowiłam nie narażać się na równie żenujące sytuacje i teraz biorę tylko sprawdzonych. Kiedy pytam ją o normalnych mężczyzn w jej życiu, ucina ten wątek. Jest po rozwodzie, nie narzeka na brak męskiego zainteresowania - to wszystko, co chce na ten temat powiedzieć. Gdy wracamy do kwestii mężczyzn za pieniądze, znów staje się rozmowna. Czy za jej przygodami kryje się coś więcej niż tylko poszukiwanie seksualnych wrażeń? Po namyśle przyznaje, że chłopak do wynajęcia pozwala jej czasem zapomnieć o nieubłaganym upływie czasu. Podobno im klientka starsza, tym wyższe jej wymagania wobec żigolaka.
29-letniej Justynie wystarczyło, że facet na godziny "był czysty i miły". Ale już 42-letnia Maria wymaga przynajmniej podstaw szarmanckiego zachowania. Tymczasem wielu chłopaków na telefon nie ma nawet podstaw kultury osobistej. Marii nie wydaje się też smutne to, że płaci mężczyznom za usługi seksualne. - Smutna jest samotność - mówi. - Kiedy jest się w obcym mieście, zapada wieczór i pozostaje telewizor w hotelowym pokoju. Beata też nie wyrzuca sobie, że zaliczyła chłopaka za pieniądze. - Wyrzuty sumienia z powodu przygody z Amarem? Nieee? - zapewnia z uśmiechem. Nawet nie robiła z tego tajemnicy. Kilku znajomych, którym o wszystkim opowiedziała, było zszokowanych, ale "to ich problem". - Przynajmniej nie jestem zakłamana - dodaje z przekonaniem. - Wiele moich koleżanek w praktyce robi to samo - utrzymują faceta, a on miesiącami nie może znaleźć sobie pracy. Różnica taka, że muszą znosić jego frustracje i żale. Czy ten epizod wpłynął jakoś na jej relacje z mężczyznami? Beata twierdzi, że nie. Jest tak, jak było. Czasem ma kogoś, czasem jest sama. "Normalnie". Nie wyklucza zresztą, że jeszcze kiedyś zaszaleje w ten sposób.
Za to Justyna traktuje przygodę z wynajętym narzeczonym jako jednorazowy epizod. Teraz jest już zresztą w stałym związku: - Mój partner uśmiał się, kiedy opowiedziałam mu całą historię. Dziś sama się dziwię, że zrobiłam coś takiego - mówi. Swojego prawdziwego partnera Justyna nie przedstawiła jeszcze rodzinie.
Ja żigolak
Umówienie się na rozmowę z mężczyzną do wynajęcia okazuje się trudne. Jest ich wielu, ale gdy dowiadują się, że jestem dziennikarką i nie chodzi mi o płatny seks, stają się opryskliwi, nawet chamscy. Dopiero po kilkunastu rozmowach, w których powtarza się ten scenariusz, trafiam na chłopaka, który reaguje inaczej. Umawiamy się, przychodzi punktualnie. Kiedy wszedł do kawiarni, byłam pewna, że to on. Blondyn w typie wczesnego George'a Michaela, sylwetka prosto z reklamy klubu fitness, skóra w odcieniu, którego nie da się uzyskać na słońcu. Wszystko idealne, nawet kołnierz koszuli zdawał się rozchylać w wystudiowany sposób, ukazując dokładnie tyle torsu, ile trzeba. Żywy Ken. Ucieleśnienie marzeń o kochanku doskonałym.
- Mam wrażenie, że większość kobiet chce sobie kupić bajkę - mówi Ken-Adrian, pytany o to, co napędza jego erotyczny biznes. - Tylko raz zdarzyło mi się, żeby klientka chciała przejść od razu do rzeczy. Zwykle musi być gra wstępna. Chcą, żebym się zachowywał jak na randce i to najlepiej na pierwszej. Marzą, by choć na chwilę znaleźć się w wenezuelskiej telenoweli. A ja jestem od tego, żeby im to dać.
Rozmowa z Adrianem wciąga. Chłopak słucha mnie uważnie, patrzy w oczy, odpowiada na wszystkie pytania. Wyjaśnia, że czasem przyjmuje też prezenty, ale nigdy zamiast zapłaty. - Nie sprzedaję się dla przyjemności, ja się z tego utrzymuję - mówi dobitnie. Nie krępuje go również rozmowa o pieniądzach. Tłumaczy, że wbrew mitom chłopak do wynajęcia nie jest luksusem dla wyjątkowo bogatych. Ceny kształtują się w granicach od 300 do 500 zł za wieczór czy noc, więc na usługę stać przeciętną klasę średnią. Panie mogą sobie pozwolić na kosmetyczkę i fryzjera, więc czemu nie na płatny seks. Adrian potwierdza, że czasami chłopak zostaje wynajęty na "pełen etat". Wtedy są prezenty, ale i więcej obowiązków. Trzeba chodzić na bankiety, zakupy i spacery po parku. Adrian nie był nigdy w takim układzie, jego kolega tak. - To nic fajnego. Kobieta łatwo zaczyna traktować faceta jak swoją własność. Jakby sobie kupiła męża. Mój znajomy nie mógł się pokazywać na mieście z innymi kobietami. Jego klientka płaciła mu ewidentnie za to, żeby się nim chwalić przed znajomymi. Adriana taki układ nie interesuje. Ma swoje zasady: - Wycofuję się, gdy tylko zauważam pierwsze oznaki zaangażowania u klientki. Wolę mężatki. Są pewniejsze, bo chodzi im tylko o seks, z mężem niewystarczająco satysfakcjonujący. Samotne częściej szukają więzi, bliskości. A z tego to już same kłopoty.
Adrian dyskretnie spogląda na zegarek. Mam jeszcze tylko jedno pytanie: Czy nie wolałby być prawnikiem, ekonomistą albo księgowym? - Pytasz, czy nie wstydzę się być męską (słowo wymoderowano)? Robię to dla pieniędzy, a przy okazji daję kobietom coś, czego potrzebują. Staram się, nie odwalam chałtury. Czy to wstyd brać godziwe wynagrodzenie za robotę, która tylko czasem bywa niemiła? Moi koledzy myją kible w McDonaldzie, biorą za to grosze i codziennie przeklinają cały świat. Uważasz, że są ode mnie lepsi? Adrian nie zamierza zostać w zawodzie na zawsze. Studiuje, ale nie chce zdradzić kierunku. Zapewnia tylko, że po dyplomie nie będzie już żigolakiem. Kiedy nadchodzi moment płacenia, sięgam po portfel. Adrian jest szybszy. Płaci za kawę: - To ty jesteś w pracy - mówi z czarującym uśmiechem. - Ja mam dziś wolne. Rzuca na pożegnanie: - Jeśli się gdzieś spotkamy, nie znasz mnie ani ja ciebie.
Mam wrażenie, że gdzieś pod przebraniem żigolaka kryje się zwyczajny, całkiem inteligentny student. Może to jednak tylko złudzenie. Może po prostu chcę tak myśleć.
|
|