Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Humor - Z pamiętnika prezesa :)

glizda - 2007-04-08, 17:45
Temat postu: Z pamiętnika prezesa :)
Z pamiętnika prezesa
PONIEDZIAŁEK:
Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara.

WTOREK:
Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny. Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem.

ŚRODA:
Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu.
Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle.


CZWARTEK:
Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 7. Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów.

PIĄTEK:
Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest O.K.
Tankują już od poniedziałku.

SOBOTA:
Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą.

NIEDZIELA:
Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie.

PONIEDZIAŁEK:
Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel.

WTOREK:
Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem niestety. Żadnego międzylądowania.

ŚRODA:
Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne.

CZWARTEK:
Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Wszystko pójdzie w koszty.

PIĄTEK:
Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od Zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok.

SOBOTA:
Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Za bardzo przeszkadza w lataniu.

NIEDZIELA:
Jak to dobrze, że dziś niedziela. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu.

PONIEDZIAŁEK:
Posiedzenie Zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem?

WTOREK:
Zmieniłem Zarząd. Ten poprzedni był już stary. Miał już rok.

ŚRODA:
Delegacja załogi. Ach jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem.

CZWARTEK:
Delegacja z Chin. Gadają trochę niezrozumiale. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble?

PIĄTEK:
Trochę kłopotów z Chinką. Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego. Skąd ja wezmę tłumacza?
Chinka egzamin w łóżku zdała celująco.

SOBOTA:
Praca prezesa nigdy się nie kończy.
Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem.
Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty.
A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat, Gdy prezesi piją w gorzelni wódki brak". Owszem z pierwszą częścią się całkowicie zgadzam. Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku.

NIEDZIELA:
Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac.

:lol: :lol: Fajne zycie prezesa :lol: :lol:

Grzegorz Nowak (W) - 2007-04-08, 18:03
Temat postu: Re: Z pamiętnika prezesa :)
glizda napisał/a:
Z pamiętnika prezesa
(..)


dobre, muszę sobie zapisać :) :D

Mrówek - 2007-04-08, 20:55

Widać, że to pamiętnik polskiego prezesa :D
karcia - 2007-04-08, 21:22

heh co oni tak z tymi helikopterami na prezent. :P
W takich kręgach pewnie jest to odpowiednik polskich, tradycyjnych już skarpetek. ;)

Cytat:
Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara.

:shock: bez komentarza.

yampress - 2007-04-15, 21:24

sekretaka -> sexretarka miało być :razz:
Tomek - 2007-04-15, 22:47

To jest lepsze ;-)


Z pamietnika doktora Wyciora

Czwartek.
Popadlem w konflikt z naszym anestezjologiem, doktorem Zegrzynskim.
Zegrzynski uwaza, ze przekraczam swoje kompetencje usypiajac
bardziej klopotliwych pacjentów bez jego wiedzy i na dluzej. A ja pytam co
znaczy dluzej?" Te dwa, trzy miesiace zdrowego snu tylko wzmacnia
organizm chorego i obslugi.

Piatek.
Konflikt trwa. Nie mialem innego wyjscia. Uspilem doktora
Zegrzynskiego.

Sobota.
Dzisiaj przywieziono czterech pacjentów z wypadków. Po ich uspieniu
i dlugotrwalej operacji wyszlo mi dwóch. Zdecydowalem sie ich uspic.

Niedziela.
Zbudzili Zegrzynskiego, zeby mnie uspil.

Wtorek.
Bardzo silnie uderzylem sie w twarz butla tlenowa. Nigdy by do tego
nie doszlo, gdybym nie zrobil sobie omylkowo zastrzyku ze spirytusu.
Przypuszczam, ze spirytus podrzucil mi pielegniarz Gniady z zemsty
za to, ze zamiast od bólu glowy, dalem mu na przeczyszczenie. Kiedy go
czyscilo, zrobilem mu trepanacje i napchalem do glowy gazet.

Mysle, ze bredze. Dobranoc, kochany dzienniczku. Chyba juz w tym
tygodniu nic nie napisze.

Sroda. Po poludniu.
Dzisiaj rano otworzylem pana Bielinka, tego spod czternastki. Juz
od tygodnia skarzyl mi sie, biedaczek, ze mu cos lezy na watrobie. A
jednak niczego nie znalazlem. Ciekawe, dlaczego chcial mnie
wprowadzic w blad. Podobnie zreszta, jak pan Paprotka, który usilowal mi
wmówic,ze ma zimna krew. A kiedy przetoczylem mu ja do butli, to sie
okazalo,ze jej temperatura wynosi grubo powyzej zera. A scislej mówiac, 36
i 6, czyli razem 42. A ten Paprotka, widocznie ze wstydu, juz sie
wiecej do mnie nie odezwal.

Wtorek.
Salowy Wisniewski powiedzial dzisiaj do mnie podczas obchodu
"Doktorze, dzisiaj nie wtorek, zapnij rozporek". Odpowiedzialem
zgodnie z prawda, ze dzisiaj wlasnie jest wtorek. Nie wiem,
dlaczego ten cham tak sie smial. Siostra Kulanka tez. Nienormalni.

Sroda.
Myslalem dlugo nad wczorajszym incydentem z Wisniewskim.
Sprawdzilem dokladnie w kalendarzyku, potem jeszcze specjalnie wlaczylem
dziennik. Wczoraj na pewno byl wtorek.

Czwartek.
Wiem, ze dorosly czlowiek, i do tego lekarz nie powinien zaprzatac
sobie glowy drobiazgami, ale nie moge zapomniec o wtorkowym
obchodzie.
Dzis przezornie przed wyjsciem z toalety zapialem sobie rozporek. W
koncu dzisiaj nie wtorek, tylko czwartek. Jutro piatek. Moze sie
poloze na kilka dni.

Sobota.
Jestem troche niespokojny. Wczoraj zaczalem dosc zawila operacje na
panu Lukaszu spod siódemki. Nie zauwazylismy, jak czas zlecial i
zrobila sie szesnasta i koniec roboty. Pan Lukasz zostal na stole
do poniedzialku. Martwie sie, ze bedzie próbowal sam sie zaszyc.

Poniedzialek.
Wszystko dobre, co sie dobrze konczy. W czasie weekendu byla
przerwa w dostawie pradu. Urzadzenia przestaly dzialac i pan Lukasz tez.
Dzisiaj mialem tylko dwa wyrostki. Dziwne, ze u jednego pacjenta.
No, ale poniedzialek jakos zlecial, tym bardziej, ze siostra Kulanka
znalazla miedzy protezami podrecznik anatomii. Bardzo ciekawy.
Nigdy bym nie przypuszczal, ze az z tylu czesci sklada sie czlowiek.

Wtorek.
Od rana pech. Podczas operacji plastycznej znów zabraklo skóry.
Pozyczylem co prawda kawalek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak
dlugo mozna naduzywac dobrej woli czlowieka nie zwiazanego przeciez ze
sluzba zdrowia?

Sroda.
W dalszym ciagu pechowa passa. Siostra Narcyza potracila mnie
podczas operacji, kiedy akurat zerkalem na siostre Honoratke. Wszystko
stalo sie bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który byl na stole chce
mnie skarzyc o to, ze mu przyszylem butle z tlenem do pleców.
Kiedy juz ochlonalem, to zrobilem sobie na próbe zastrzyk nowa
jednorazówka z tego transportu, który dopiero co nadszedl. Bardzo
bolesny, dwa razy zemdlalem, zanim wprowadzilem wszystko dozylnie.
Siostra Jola powiedziala, ze niepotrzebnie sie meczylem, bo igly do
tych strzykawek przyjda w przyszlym tygodniu i iniekcje maja byc
ponoc latwiejsze. Eee, pozyjemy, zobaczymy.

Czwartek.
Dzisiejszy dyzur na oddziale reanimacji minal nadspodziewanie
spokojnie. Praktycznie przez caly czas nie bylo pradu, wiec
aparatura nie halasowala. Na szczescie wlaczyli faze i zdazylem jeszcze
wypelnic wypiski. Natomiast mocno zastanawiajaca historia przytrafila mi sie
podczas porannego obchodu. Otóz spotkalem mojego sasiada z bloku,
inzyniera Bazydlo. Powiedzial, ze przyszedl do naszej kliniki do
Rentgena. Ciekawe to o tyle, ze nikt z pracowników naszej placówki,
ani tez zaden z jej pacjentów nie nosi takiego nazwiska. No
i kto mi teraz wytlumaczy, dlaczego inzynier Bazydlo ukryl przede mna
prawdziwy cel swojej wizyty?

Piatek.
Obchodze maly jubileusz. Wlasnie dzis wykonalem moja setna
operacje. Radosc tym wieksza, ze dzisiejszy zabieg byl pierwszym udanym.
Coraz czesciej, szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa sie moje
najskrytsze marzenie: chcialbym kiedys rozpoczac studia medyczne. I
moze nawet je skonczyc.

Sobota.
To byl naprawde ciezki tydzien. Jestem juz bardzo zmeczony.
Doslownie przewracam sie o kazdego lezacego.

glizda - 2007-04-16, 06:50

Tomek napisał/a:
Konflikt trwa. Nie mialem innego wyjscia. Uspilem doktora
Zegrzynskiego.


:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: to jest dobre :D :D :D :D :D

daff - 2007-04-16, 09:11

:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

popłakałam się :D :D :D :D :D

Grzegorz Nowak (W) - 2007-04-16, 09:34

Tomek napisał/a:
To jest lepsze ;-)

Z pamietnika doktora Wyciora



z doktorem Wyciorem był cały cykl.. :D

polecam audycje archiwalne programu III PR - z cyklu " Nie tylko dla orłów"....
jak dla mnie najlepsza satyryczna audycja radiowa, sklad m.in. Monika Olejnik, Wojtek Mann, Krzysztof Materna, Jan Chojnacki, Alicja Resich-Modlińska, Grzegorz W...(uciekło mi nazwisko)

fragment czasem puszcza Wojtek Mann w swoich audycjach w Trójce


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group