Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

O wszystkim i dla wszystkich - Ile dopłacamy do świątecznych promocji?

Mrówek - 2007-12-13, 23:17
Temat postu: Ile dopłacamy do świątecznych promocji?
Czy gratisowy artykuł może kosztować aż 9 złotych? A czy cena promocyjna może być wyższa od podstawowej? Czy jednodniowa promocja może trwać przez tydzień? Okazuje się, że dla właścicieli sklepów nie ma rzeczy niemożliwych.

Do sklepów w całej Polsce wyruszyli właśnie inspektorzy handlowi, którzy wzięli pod lupę akcje promocyjne. Kontrolerzy zmierzą się z tematem już drugi raz w tym roku. Wnioski z pierwszych kontroli są porażające: w 112 placówkach handlowych inspektorzy zakwestionowali blisko 40 procent partii artykułów żywnościowych i 32 procent partii artykułów kosmetycznych i chemicznych teoretycznie będących w "promocji".

Ulubiony przez sprzedawców mechanizm oszukiwania klientów wygląda tak: na planszy wielkimi literami podana jest nazwa towaru i jego nowa cena. Na drugim planie widnieje stara cena, ale przeważnie jest mocno wywindowana. W łódzkim markecie Tesco przy ul. Kopcińskiego kilogram schabu przeceniono z 20,99 zł. Problem w tym, że wcześniej kosztował tylko 16,49 zł.

Jeżeli nie jesteśmy biegli w liczeniu, na zakupy powinniśmy wziąć kalkulator i sprawdzić czy artykuł reklamowany jako gratisowy rzeczywiście taki jest. Tak być nie musi. Skierniewicki Kaufland oferował 4 kostki mydła Palmolive w cenie trzech. Po obliczeniu okazywało się, że za czwartą trzeba zapłacić - 31 groszy. W Kauflandzie byli też na bakier z cenami Delicji, 50 proc. ciastek gratis kosztowało 64 grosze. W głogowskim supermarkecie Piotr i Paweł "bezpłatny" litr Silana, dodawany do żelu do prania Persil kosztował 9 zł.

Zaaferowani klienci nie wczytują się w informacje podane przy regałach, skupiając się na nowej cenie, decydują się na zakup nawet kilku sztuk. W końcu to okazja.

- Aż strach pomyśleć ile razy dałam się podejść - załamuje ręce łodzianka Małgorzata Zajączkowska. - Otrzeźwiły mnie dopiero pytania męża, który chciał wiedzieć, dlaczego kupiłam kilka czteropaków jogurtów. Udowodnił mi, że zostały przecenione tylko o 2 grosze na opakowaniu. Od tego czasu uważniej czytam wszystkie informacje. Nie daję się już manipulować.

Z ustaleń kontrolerów wynika, że doskonałym magnesem dla klientów są także jednodniowe okazje. Z gazetek promocyjnych, reklam na terenie sklepów wynika, że niezwykle tanie spodnie można kupić np. tylko w poniedziałek. Towarzyszy im formułka "ilość sztuk ograniczona". Tymczasem magazyny wypełnione są tym towarem, ale wyobraźnia klientów już pracuje.

- Staram się nie przegapić takich okazji - mówi Janina Drzewińska z Łodzi. - Zarabiam najniższą krajową, mam duże wydatki, kupuję na promocjach. Nie stać mnie na drogie zakupy.

Przemysław Skory, rzecznik marketów Tesco, zapewnia, że klienci nie są świadomie wprowadzani w błąd.

- Oferujemy ponad 50 tys. produktów, przed świętami wiele z nich jest przecenianych - informuje rzecznik sieci. - Wysokość rabatów jest zróżnicowana, zależy to także od producentów. Może się zdarzyć, że w ponad 300 sklepach, na tysiącach półek trafią się błędy, ale są to zwykłe pomyłki naszych pracowników. Nie obawiam się wzmożonych kontroli inspektorów handlowych, którzy są naszymi częstymi gośćmi.

Według Katarzyny Petrykowskiej z Reala, system promocji jest skomplikowany, ale tworzony tak, by był jak najbardziej korzystny dla kupujących.

Alina Rocka, miejski rzecznik konsumentów w Gdańsku, nie ma najmniejszych wątpliwości, że klienci sami muszą zadbać o swoje portfele.

- Planując wydatki, zwłaszcza większe, warto porównać oferty z różnych sklepów - podpowiada pani rzecznik. - Może się okazać, że towar w promocji w jednym sklepie będzie droższy niż w pozostałych, które nie prowadzą żadnej akcji marketingowej. Radzę także zwrócić uwagę na gratisy, policzyć, czy rzeczywiście są bezpłatne.

Według Aliny Rockiej, warto też przyjrzeć się przecenionym artykułom żywnościowym, które mogą mieć krótki, góra tygodniowy termin przydatności do spożycia.

W gorącym przedświątecznym okresie wystarczy chło-dna głowa i sprawny kalkulator. To wystarczy, by utrzeć nosa sprytnym handlowcom.

* * * * *

To jest miłość,ale bez wzajemności
Promocja! Promocja! Promocja! - takimi napisami wita nas teraz każdy hipermarket. Na ulicach wiszą ogromne billboardy, z których kuszą nas kolorowe zdjęcia pralek, telewizorów LCD, komputerów. Widząc takie atrakcyjne oferty wsiadamy w auto i bez zastanowienia jedziemy do sklepu. Tam biegamy między półkami, wypatrując znów tylko jednego słowa: promocja! Wrzucamy do koszyka atrakcyjnie opakowaną herbatę za 9,99 złotych i czekoladę za 2,99 zł. Bierzemy na raty telewizor, bo sprzedawca zapewnia, że jego cena spadła o 500 złotych i jest zupełną nowością. Tylko przy kasie lekko się denerwujemy, że wydajemy 200 czy 300 złotych więcej niż planowaliśmy. Jednak otrzeźwienie przychodzi dopiero w domu, a potem przy kolejnej wizycie w hipermarkecie. Szybko okazuje się bowiem, że tę samą herbatę w innym miejscu można kupić o 2 zł taniej, telewizor nie jest wcale taką nowością, a promocyjna cena nie odbiega od normalnej. Na dodatek zastanawiamy się, po co nam kolejna łyżka wazowa czy komplet do kawy. Ale kupiliśmy, bo sprzedawano je w promocji.
Od chwili, gdy mamy w Polsce wolny rynek, szalejemy na punkcie promocji. Dla wielu jest to magiczne słowo. Wielkie sieci handlowe potrafią idealnie wykorzystać tę miłość do własnych celów. Dzięki temu, zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem, ale też przed Wielkanocą, ich obroty rosną wielokrotnie. Przy okazji pozbywają się bubli, których przez cały rok nikt nie chce kupić. Ale buble przecenione o złotówkę stają się nagle wielką atrakcją. Specjaliści od handlowych promocji dobrze wiedzą, że Polak da się skusić niższą ceną. Bo my rzeczywiście lubiliśmy i lubimy tzw. okazje. Liczy się cena, jakość spada na dalszy plan. Dopiero gdy po tygodniu rozpadną się buty kupione w promocji, zaczynamy żałować, że połaszczyliśmy się na tani towar.
Anna Gronczewska

Alicja Zboińska - POLSKA Dziennik Łódzki

Ferbik - 2007-12-13, 23:48

Cytat:
Przemysław Skory, rzecznik marketów Tesco, zapewnia, że klienci nie są świadomie wprowadzani w błąd.

Idiotyzmy to on może wciskać, ale swojej rodzinie przy obiedzie. Akurat miałem przyjemność na studiach odbycia pogawędki na ten temat z profesorem, który jest dla mnie cholernie wielkim autorytetem w temacie reklamy, także jeśli chodzi o niecelowe wprowadzanie klienta w błąd, to są to naprawdę sporadyczne przypadki, a nie promocja typu przecena, gdzie produkt kosztuje więcej niż dotychczas...
Za takie oszczerstwa gościa powinni zamknąć, żeby pierdół nie rozpowiadał...
Cytat:
Może się zdarzyć, że w ponad 300 sklepach, na tysiącach półek trafią się błędy, ale są to zwykłe pomyłki naszych pracowników

No to już totalne przegięcie... najlepiej swój PR zwalić na niczego winnych pracowników! Co za burak!
To my, mała agencja reklamy byliśmy w stanie opuścić naszemu stałemu klientowi 50 groszy na zaproszeniach, zrobić do tego 50 kopert gratis, gdzie każda kosztuje 50 groszy, klient miał w kieszeni 50zł i był zadowolony, a takie sieci sklepów okradają nas w biały dzień... Jeśli ktoś nie potrafi uczciwie prowadzić biznesu, to ma propozycję: NIECH GO PO PROSTU ZAMKNIE, bo zeżre go własne sumienie. Co ja gadam... tacy ludzie (a raczej złodzieje) nie mają sumienia... :evil:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group