Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Praca / Edukacja - Liczba osób, które zmieniły OFE wzrosła do 383 tys. w 2007 r

Mateusz - 2007-12-28, 21:19
Temat postu: Liczba osób, które zmieniły OFE wzrosła do 383 tys. w 2007 r
Cytat:
Warszawa, 28.12.2007 (ISB) - Decyzję o zmianie otwartego funduszu emerytalnego (OFE) podjęło w tym roku 383 tys. osób, co pozwoliło pobić rekord z 2002 roku, kiedy fundusz zmieniło 345 tys. osób. W mijającym roku transferowym przemieszczaniu się uczestników pomiędzy funduszami towarzyszył rekordowy transfer na łączną kwotę 4.207 mln zł, co oznacza 47-proc. wzrost wobec danych z 2006 roku, podały Analizy Online, firma monitorująca rynek funduszy emerytalnych u inwestycyjnych.

Dla porównania w 2005 i 2006 roku swój fundusz emerytalny zmieniło odpowiednio 322.648 i 329.097 uczestników, co wskazuje na lekki, lecz systematycznie utrzymujący się trend wzrostowy.

Poza zwiększającą się liczbą uczestników, wpływ na wzrost transferowanych środków mają również wypracowane przez zarządzających zyski oraz comiesięczna akumulacja składki przekazywanej z ZUS do OFE.



W roku 2007 dodatnie saldo transferowe odnotowało jedynie 5 otwartych funduszy emerytalnych. Największą aktywność na tzw. wtórnym rynku uczestników, wyrażoną wartością pozyskiwanych tą drogą aktywów osiągnął ING NNP OFE, który pozyskał ponad
334 mln zł, powiększając swoje aktywa o 1%.

Drugą pozycję pod względem wartości salda przepływów transferowych zajmuje AXA OFE.

W latach 2005-06 przychodzący uczestnicy "przynosili" ze sobą do tego funduszu ponad 400 mln zł. Po raz kolejny o połowę spadł również wpływ transferów na wartość aktywów AXA OFE.

Na szczególną uwagę zasługuje sukcesywny przyrost salda transferowego w Generali OFE. W ciągu 3 lat fundusz pozyskał na rynku wtórnym blisko 430 mln zł, powiększając aktywa średnio o 4,2% rocznie.

Najgorzej wypadł natomiast AEGON OFE z saldem transferowym na poziomie minus 244 mln zł, co wpłynęło na spadek jego aktywów aż o 9%.

Wśród funduszy, które systematycznie w okresie ostatnich kilku lat wykazują ujemne saldo znajdziemy 5 funduszy.

Najgorzej wypadają dane dla AIG OFE, które z roku na rok oddaje konkurentom coraz więcej środków zgromadzonych na kontach odchodzących uczestników. Z tego tytułu, w tym roku aktywa tego funduszu spadły już o 2,4%. Nieco lepiej na tym tle wypadają OFE Polsat, OFE Pocztylion oraz OFE Skarbiec- Emerytura, w przypadku których mimo ujemnych sald widać pozytywną tendencję. (ISB)

amo/tom


http://www.bankier.pl/wia...-r-1690180.html


Ja tam już sobie odkładam :D Ale to na III filarze, gdzie są solidne zyski...

bob_mistrz - 2007-12-28, 22:56

Mateusz napisał/a:
Ja tam już sobie odkładam :D Ale to na III filarze, gdzie są solidne zyski...


Ja bym Ci radził zainwestować kasę w Fundusze Inwestycyjne a nie bawić się w III filar w tym momencie... Kasę z III filaru dostaniesz dopiero w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, z FI cieszyć będziesz się mógł wcześniej...

Sam III filar to jest coś pięknego, ale dla tych, którzy mają takie dochody, że miesięczna składka w wysokości od 200zł do nawet 1000zł nie jest dla nich obciążeniem, mają natomiast problem z wydawaniem kasy, którą posiadają i nie potrafią utrzymać jej np. na koncie, na cięższe czasy...

AnnBlue - 2007-12-29, 10:40

Tu musze sie zgodzić z bobem. III filar wcale nie jest taki fajny. Troche pracowałam w funduszach emerytalnych i miałam kontakt z III filarem. Wolałabym zbierać tą kasę np. na koncie a potem je gdzieś zainwestować np. w obligacje albo dla bardziej odwaznych - w akcje. Poza tym na III filar mogą sobie pozwolić ludzie, którzy maja wysokie dochody, bo na pewno ktoś kto zarabia najnizszą krająwą nie bedzie się w to bawił.
bob_mistrz - 2007-12-29, 12:49

AnnBlue napisał/a:
Troche pracowałam w funduszach emerytalnych i miałam kontakt z III filarem.


Koleżanka po fachu ;) ;)

Gdybym miał stały, niezły dochód, bądź określoną sumę pieniędzy (nawet już 10 tys.), to pakuje to w Skandię i czekam :)

Mateusz - 2007-12-29, 18:12

bob_mistrz napisał/a:
Mateusz napisał/a:
Ja tam już sobie odkładam :D Ale to na III filarze, gdzie są solidne zyski...


Ja bym Ci radził zainwestować kasę w Fundusze Inwestycyjne a nie bawić się w III filar w tym momencie... Kasę z III filaru dostaniesz dopiero w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, z FI cieszyć będziesz się mógł wcześniej...

Sam III filar to jest coś pięknego, ale dla tych, którzy mają takie dochody, że miesięczna składka w wysokości od 200zł do nawet 1000zł nie jest dla nich obciążeniem, mają natomiast problem z wydawaniem kasy, którą posiadają i nie potrafią utrzymać jej np. na koncie, na cięższe czasy...



Pomyliłem się :p

Miałem na myśli fundusz inwestycyjny dokładnie fundusz aktywnej alokacji(spekulacyjny)
Skoro jesteś obeznany w tym temacie, to pewnie wiesz jakie są dochody na tym :P . Np. CU czy Arka miały od lipca 2006 do lipca 2007 zarobiły ok. 80%, a gdyby pominąć niewielkie spadki to byłoby koło 100% ;)

Oczywiście są jeszcze lepsze sposoby inwestowania niż giełda i wcale tu nie mówię o nieruchomościach(zwłaszcza działkach rolnych i tych co się da przekształcić w działkę budowlaną). Ale to nie miejsce żeby o tym pisać...

AnnBlue

Obligacje to są do pudy, choć jak RPP podniesie stopy to będzie nieco lepiej. :)

bob_mistrz - 2007-12-29, 20:14

Mateusz napisał/a:
Pomyliłem się


Tak myślałem... :)

Z III filarem dodatkowo jest taki problem, że ludzie, którzy niby go sprzedają, bardzo często sprzedają polisy na życie albo do życia :? A ludzie czasem się na to łapią... podobne procedury, miesięczne wpłaty, a 75% idzie na ubezpieczenie a nawet więcej a tylko mały procent jest inwestowany...

Mateusz napisał/a:
Skoro jesteś obeznany w tym temacie, to pewnie wiesz jakie są dochody na tym .


Mam kumpla, który gra na giełdzie i troche mnie podszkolił... Pamiętaj tylko, że każdy kij ma dwa końce: fundusze stabilnego wzrostu przynoszą mniejsze zyski, ale i ryzyko strat jest mniejsze, na agresywnych możesz dużo zarobić, ale możesz też więcej stracić... Wybór zostawiam zainteresowanym... Tylko pięknie, ładnie jak się ludzie znają na tym, a jak ktoś się nie zna, zostawia to profesjonalistom... Dlatego fajne rzeczy dla laików to coś takiego jak wspomniana wyżej przeze mnie np Skandia...

Mateusz napisał/a:
zwłaszcza działkach rolnych i tych co się da przekształcić w działkę budowlaną


Fajny temat, proponuje założyć nowy wątek... Chociaż nie jest to tak kolorowe jakby się wydawało... Problem stanowi m. in. renta planistyczna ;) My od przyszłego roku kosimy nawet 5 lat do tyłu :sad:

Najlepszy sposób jest inny... ale zostawię go dla siebie :P :P

Mateusz - 2007-12-29, 21:10

bob_mistrz


Słuchaj jak ja mam fundusz aktywnej alokacji, to jak jest dobra sytuacja na giełdzie to lokuje wszystko w akcje. A jak nie to w obligacje... Taki fundusz dla spekulantów.

Są jeszcze inne formy, np. slepy portfel, surowce. Ale to temat rzeka ;) Sam sie tym interesuje i z tym wiąże przyszłość.

Administrator - 2007-12-29, 23:45

Mateusz napisał/a:


Miałem na myśli fundusz inwestycyjny dokładnie fundusz aktywnej alokacji(spekulacyjny)
Skoro jesteś obeznany w tym temacie, to pewnie wiesz jakie są dochody na tym :P . Np. CU czy Arka miały od lipca 2006 do lipca 2007 zarobiły ok. 80%, a gdyby pominąć niewielkie spadki to byłoby koło 100% ;)


Widziałeś co się dzieje na GPW od pół roku? Powiedz lepiej ile masz % w przedziale 29.XII.2006 - 29.XII.2007 - 10-15% ?

Czasy zysków na poziomie 100% inwestycji w skali roku już się skończyły. Nie wiem po co wciskasz ludziom że na funduszach mogą dzisiaj zarobić majątek w krótkim czasie.

Mateusz - 2007-12-30, 21:20

Administrator

Przecież giełda to nie lokata, że masz wykres ciągnący się ciągle w górę aż to 5% ;)
Zawsze będą spadki i wzrosty... A w styczniu będą na pewno wzrosty, a później sytuacja taka jak w USA.

Czas zysków rzeczywiście sie skończył w tym roku. Ale są przecież jeszcze rynki wschodzące gdzie masz zyski na poziomie 70% po uwzględnieniu wielu spadków.

Właściwie nikt Ci nie karze inwestować w fundusze polskich akcji. Ostatnio Chiny utworzyły taki ogromny fundusz tylko nie pamiętam nazwy...

*każe

Administrator - 2008-01-01, 19:13

Mateusz napisał/a:

Przecież giełda to nie lokata, że masz wykres ciągnący się ciągle w górę aż to 5% ;)
Zawsze będą spadki i wzrosty... A w styczniu będą na pewno wzrosty, a później sytuacja taka jak w USA.



Tylko się uśmiechnę , do usłyszenia w lutym :D


Mateusz napisał/a:

Czas zysków rzeczywiście sie skończył w tym roku. Ale są przecież jeszcze rynki wschodzące gdzie masz zyski na poziomie 70% po uwzględnieniu wielu spadków.

Właściwie nikt Ci nie karze inwestować w fundusze polskich akcji. Ostatnio Chiny utworzyły taki ogromny fundusz tylko nie pamiętam nazwy...


No to ile wg Ciebie wynosi stopa zwrotu z ING FIO Chin i Indii w okresie I.2007-XII.2007 ?
Uwzględnij spadek wartość USD.

Zresztą nie będę Cię męczył - stopa zwrotu ING FIO Chin i Indii - 28%
Spadek wartości USD w stosunku do PLN - 20%

No rzeczywiście 8% robi wrażenie

red - 2008-01-04, 02:45

Dokładnie tak jak pisze Administrator - fundusz inwestycyjne ostatnio nie są juz tak atrakcyjne jak jeszcze kilka lat temu i zyski na poziomie 80 - 100 % rocznie mozna wsadzic między bajki. Od ponad pół roku fundusze agresywne notuja poważne straty, ale taka inwestycja nie jest krótkoterminowa więc trzeba sie uzbroić w cierpliwość.
A co do rynku chińskiego - fachowcy twierdzą że jest interesujący ale... bardzo ryzykowny.
Powodzenia :D

Mateusz - 2008-01-05, 21:33

To prawda niestety, póki co recesja...


Przewidywania na ten rok są dość pesymistyczne jak gdzieś czytałem, ale każdy mówi co innego.

Szkoda że nie można kupić baryłki ropy, bo już kosztują 100$, a mogą jeszcze w tym roku podskoczyć nawet do 150$.

Administrator - 2008-02-02, 14:01

Mateusz napisał/a:
A w styczniu będą na pewno wzrosty


Mateusz no i gdzie te zyski w styczniu? WIG spadł w styczniu o ponad 15%

Mateusz - 2008-02-02, 20:50

Dziwne ;)
Ja mam TFI otwarty od 24 stycznia i 5% zysku z CU, KAHA, NB, ARKA,

Nie jestem jakimś prorokiem - różne opinie czytałem, więc tak sobie tylko gdybałem że w styczniu będa wzrosty.
Choć FED obnizył stopy w styczniu :p

Pewne jest to że skoro akcje spadły do poziomu z 2006 roku to w tak jak zwykle nadrobią kilkukrotnie straty... Ja tam inwestuje na 6 lat, tak żebym po studiach miał kapitał żeby myśleć już o poważniejszych rzeczach - dom, rodzina ;) Więc takie spadki mnie jakoś nie martwią.

Ostatnio w Rzeczpospolitej był artykuł o giełdzie amerykańskiej - 5 i pół kryzysu


http://www.rp.pl/artykul/87276.html

Cytat:
W porównaniu z poprzednimi krachami to, co teraz dzieje się na nowojorskiej giełdzie, prezentuje się dość niewinnie. Zwłaszcza że przez większość poprzedniego roku inwestorzy odnosili bezczelnie wysokie zyski

źródło: Corbis

źródło: Rzeczpospolita
+zobacz więcej

Poniedziałek 21 stycznia dołączył do listy Black Mondays (poprzednie czarne poniedziałki to: 28 października 1929 r. i 19 października 1987 r.). To, że giełda nowojorska była tego dnia zamknięta, nie uspokoiło rynków światowych. W Londynie odnotowano największy jednodniowy nominalny spadek indeksu FTSE (o 323,5 pkt, tj. o 5,5 proc.). Indeksy giełd azjatyckich zmniejszyły się o 15 proc., a europejskie odnotowały największe spadki od czasów ataku na World Trade Center. We wtorek było już trochę lepiej, giełdy światowe pozytywnie zareagowały na propozycję George’a W. Busha przekazania 145 mld dol. na powstrzymanie spadków na Wall Street i – zwłaszcza – na największą (o 0,75 pkt proc.) od 23 lat obniżkę stóp Rezerwy Federalnej. Giełda nowojorska tego optymizmu jednak nie podzieliła i wtorek zakończył się na niej dalszym (o 1,06 proc.) spadkiem indeksu Dow Jones. W tej sytuacji w świecie finansowym zaroiło się od proroków katastrofy: George Soros zapowiada najpoważniejszy od czasu II wojny kryzys gospodarczy, a Jacques Attali idzie jeszcze dalej, twierdząc, że obecna sytuacja do złudzenia przypomina rok 1929 i czas wielkiego kryzysu.

To, czy wielki kryzys się powtórzy, będziemy wiedzieć za pięć lat. Wszystkie wcześniejsze odpowiedzi są jedynie uzewnętrznieniem indywidualnych przeczuć ich autorów i za naukowe podstawy mają szklaną kulę i czarnego kota. Osobiście jednak, w kolejnym losowaniu totolotka zmierzającym do ustalenia kursów akcji w przyszłości, nie postawiłbym wielkich pieniędzy na wariant porównywalnego do lat 30. spadku kursów (w ciągu trzech lat o 90 proc.). A ponieważ nic tak nie przywraca wiary w dobrą przyszłość jak wspominanie złej przeszłości, postanowiłem przypomnieć – w kolejności chronologicznej - pięć największych dotychczasowych kryzysów.

I. Kryzys otwarcia

NYSE (New York Stock Exchange) największa giełda świata powstała 17 maja 1792 roku. I choć przeżywała różne chwile (paniki giełdowe 1819 i 1837 roku, czarny piątek 24 września 1869 roku czy Der Krach – 9 maja 1873 r.), to mierzyć skalę kryzysów możemy dopiero od roku 1896. W tym roku bowiem panowie Charles Dow i Edward Jones opracowali indeks najważniejszych akcji – Dow Jones Industrial Average (DJIA). Po raz pierwszy wyliczono go 26 maja 1896 roku, ustalając jego poziom na 40,94 pkt.

Nie był to jednak dobry moment dla gospodarki amerykańskiej i giełdy. W toczonym sporze o organizację rynku pieniężnego (pieniądz złoty, srebrny czy papierowy), coraz wyraźniej zwyciężali zwolennicy złotego standardu. Powodowało to wzrost cen złota, deflację innych cen i spadek kursów akcji. DJIA systematycznie obniżał swój poziom. 29 czerwca zmniejszył się o 6,3 proc., a 8 lipca doszedł do najniższego kursu zamknięcia w historii giełdy – 28,66. Oznaczało to ubytek w ciągu sześciu tygodni o 30 proc. Ciekawą kwestią jest to, czy sam fakt, że inwestorzy giełdowi „mieli termometr” w postaci indeksu pokazującego czarno na białym rozmiar spadku, nie powiększał gorączki.

II. Kryzys wojenny

Po boomie giełdowym drugiej połowy 1912 roku, kiedy Dow Jones ponownie przybliżył się do granicy 100 pkt (pierwszy raz osiągnął ją 12 stycznia 1906 r.), giełda nowojorska przeszła korektę i w pierwszej połowie 1914 roku DJIA ustabilizował się na poziom 80 pkt. Pogorszenie nastąpiło w lipcu tego roku i między 8 a 29 lipca Dow Jones obniżył się z 81,8 do 76,7 pkt, a następnego dnia spadł do o blisko 7 proc. (do 71,4 pkt). W reakcji na taki obrót rzeczy i wśród obaw, że nadciągająca wojna w Europie spowoduje odpływ złota ze Stanów Zjednoczonych, postanowiono czasowo zawiesić funkcjonowanie giełdy. Nie wiadomo, czy był to dobry pomysł, bo po ponownym otwarciu 12 grudnia nastąpiło gwałtowne odreagowanie. Kursy wszystkich akcji poleciały na łeb na szyję, a DJIA zanotował największy procentowo (24,4) jednodniowy spadek w całej historii nowojorskiej giełdy. Wojna zaś sprawiła, że korekta giełdowa trwała długo, bo do poziomu 70 pkt Dow Jones powrócił dopiero w czerwcu 1915 r.

III. Wielki kryzys

To, co się działo na giełdach w latach 1926 – 1929, można określić tylko jednym słowem: szaleństwo. Kursy akcji w tym czasie uległy podwojeniu, co oznacza, że roczne tempo ich wzrostu wynosiło 26 proc. Gdyby takie tempo utrzymane zostało bez przerwy do chwili obecnej, Dow Jones wynosiłby ponad 16 milionów punktów (ściślej – 16 776 888,48 – podaję tę astronomiczną liczbę tylko po to, aby uzmysłowić, że było to absolutnie niemożliwe). Taka hossa musiała wcześniej czy później przerodzić się w krach. I marginalne znaczenie ma tutaj spór, czy wielki kryzys spowodowany został zduszeniem popytu (jak chcieli ekonomiści ze szkoły keynesowskiej), czy raczej przegrzaniem koniunktury i niemożliwością sprostania tak szybko rosnącemu popytowi przez podaż.

Nie wdając się w ten spór, przedstawmy tutaj pokrótce przebieg kryzysu giełdowego. Wybuchł z całą siłą w czarny poniedziałek 28 października 1929 r., kiedy DJIA spadł z 301,22 do 260,64, tj. o 12,82 proc. Spadki w istocie zaczęły się jednak prawie dwa miesiące wcześniej, bo najwyższy poziom w swojej historii Dow Jones osiągnął 3 września 1929 r. (było to 381,17 pkt, czyli do czarnego poniedziałku utracił już 21,3 proc.). Tendencja spadkowa trwała ponad trzy lata. Wprawdzie dno kryzysu przypadło na 8 lipca 1932 r., kiedy to DJIA wyniósł 41,22 (10,7 proc. wartości z początku września 1929 r.), ale i później trzykrotnie nerwy inwestorów wystawione były na ciężkie próby. Najpierw 12 sierpnia 1932 r., kiedy po chwilowym odbiciu, w ciągu jednego dnia DJIA spadł z 68,9 do 63,1 pkt (o 8,4 proc. – siódmy co do wielkości dzienny spadek na giełdzie), a potem 20 i 21 lipca 1933 r. (pierwszego dnia spadek z 103,58 do 96,26, tj. o 7,1 proc., a następnego dnia do 88,71 – 7,8 proc.). Spadki zakończyły się na początku kwietnia 1934 r., a 31 marca DJIA „złapał dno” na poziomie 55,4 pkt. Tak naprawdę jednak wielki kryzys na giełdzie zakończył się ostatecznie 11 listopada 1954 r. Dopiero wtedy, po ponad 25 latach, przemysłowy Dow Jones osiągnął poziom z początków września 1929 r.

IV. Czarny łabędź roku 1987

Po pobiciu przez Dow Jones 25 sierpnia ówczesnego rekordu wszech czasów (2246,7 pkt) w połowie października 1987 roku sytuacja na nowojorskiej giełdzie uległa dość gwałtownemu odwróceniu. W środę, 14 października, DJIA spadł o 95,5 pkt, następnego dnia o kolejne 58, a w piątek dołożył do tego dalsze 108,4 pkt. I kiedy większość komentatorów spodziewała się, że to już koniec korekty, nastąpił czarny poniedziałek. 19 października 1987 roku Dow Jones spadł o 508 pkt (do 1738,79, tj. o 22,6 proc.) i był to największy nominalny spadek w historii nowojorskiej giełdy. W sumie od wspomnianego szczytu, przez trzy i pół tygodnia, indeks utracił 22,6 proc. ze swojej wartości. Podobnie rzecz wyglądała na innych wielkich giełdach, na których w drugiej połowie października indeksy obniżyły się od 20 do blisko 50 proc.

Jeśli ekonomista finansowy chce coś opublikować, a nie ma żadnego pomysłu, śmiało może napisać pracę o przyczynach załamania giełd światowych w październiku 1987 r. I to mimo że do tej pory powstało już wiele teorii na ten temat. Wedle nich przyczynami krachu 19 października (kolejny czarny poniedziałek) były: masowe używanie do handlu akcjami programów komputerowych, w których opcja „sprzedawaj” uruchamiała się przy podobnych inicjalnych spadkach giełdy, próby zacieśnienia polityki monetarnej dla zmniejszenia inflacji, monetarne negocjacje międzynarodowe (G7 i „porozumienie z Luwru” – w którym USA, Japonia i RFN zobowiązały się do utrzymywania stabilnych kursów walut), zaostrzenie sytuacji politycznej (tego dnia dwa amerykańskie okręty ostrzelały irańską platformę naftową w Zatoce Perskiej). Oczywiście dołożyć do tego należy czynniki psychologiczne i przewartościowanie akcji. Niejako syntezą tych wszystkich koncepcji jest „teoria czarnego łabędzia”, wedle której kryzysy giełdowe są wprawdzie równie rzadkie jak czarne łabędzie, ale – podobnie jak czarne łabędzie – czasem się pojawiają.

Ze wszystkich tych czynników warto jeszcze na chwilę zatrzymać się przy przewartościowaniu akcji. Ostatniego dnia 1986 r. Dow Jones wyniósł 1896 pkt, a 25 sierpnia 1987 r. 2722 pkt, wzrósł zatem w ciągu niecałych ośmiu miesięcy o blisko 44 proc. W przeliczeniu rocznym dawałoby to 73 proc. (wyliczenia – ile wynosiłby DJIA dzisiaj, gdyby utrzymała się taka dynamika, czytelnikom już oszczędzę), czyli znacznie więcej – choć w krótszym okresie – niż w szalonej końcówce lat 20. Znowu zatem życie potwierdziło, że takiego tempa nie da się utrzymać w dłuższym okresie i czarny łabędź kiedyś musi przyfrunąć.

Co ciekawe, czarny poniedziałek 19 października nie miał negatywnych konsekwencji dla giełdy w perspektywie średnioterminowej. Już następnego dnia po czarnym poniedziałku nastąpił gwałtowny wzrost (o 122,4 pkt, tj. o prawie 6 proc.), cały rok 1987 NYSE (oraz inne giełdy światowe) zakończyła na plusie, a kursy akcji galopowały dalej, odnotowując w okresie maj 1985 – lipiec 1989 kolejne podwojenie (średnie roczne tempo 19 proc., niewiele mniej niż przed wielkim kryzysem).

V. Kryzys World Trade Center

W tym przypadku przyczyny załamania nowojorskiej giełdy są oczywiste. Jak zapewne pamiętamy, po terrorystycznym ataku nowej generacji wszyscy obawiali się o przyszłość świata. Po zniszczeniu World Trade Center na tydzień wstrzymano funkcjonowanie giełdy, co nieco uspokoiło czarne nastroje. Mimo tego, w poniedziałek 17 września, kiedy giełdę ponownie otwarto, Dow Jones spadł o ponad 7 proc. (do 8920,7 pkt). Spadki trwały jeszcze przez cztery dni i 21 września indeks sięgnął dna na poziomie 8235,8 pkt. W sumie zatem od zamachu stracił 14,3 proc. Za to ożywienie, które potem nastąpiło, trwało praktycznie nieprzerwanie do maja następnego roku.

VI. Obecne kryzysu pół

W porównaniu z poprzednimi krachami to, co aktualnie dzieje się na nowojorskiej giełdzie, prezentuje się dość niewinnie. Dow Jones ześlizguje się od 26 grudnia w dół dość systematycznie (na 16 sesji 14 zakończył spadkiem), ale pojedyncze spadki były dość umiarkowane, co sprawiło, że do 22 stycznia zmniejszył się „tylko” o 11,7 proc. Inwestorów dręczy jednak pytanie, czy to już koniec, czy też giełdę czeka kolejny czarny dzień.

Ich troska o wartość zainwestowanego kapitału nabierze jednak trochę innego sensu, jeżeli w analizie cofniemy się nieco wstecz. Przez cały ubiegły rok giełda rwała do góry i 9 września DJIA ustanowił swój aktualny rekord – 14164,5 pkt. Jest to prawie o 1700 pkt więcej niż podczas pierwszego ubiegłorocznego notowania. Oznacza to, że przez dziewięć miesięcy gracze giełdowi zarobili 13,5 proc. (także cały rok zamknęli na plusie i to sporym, bo ponad 6-proc.). A jeśli chce się uzyskiwać takie bezczelnie wysokie zyski, to – nawet abstrahując od zawirowań makroekonomicznych (a zwłaszcza dwóch kolosalnych amerykańskich bliźniaczych deficytów) – trzeba liczyć się z tym, że kiedyś nastąpi korekta. A może i czarny dzień. Może będzie to znowu poniedziałek, a może piątek. Jedno jest pewne. Nie będzie to sobota ani niedziela. Wtedy giełdy są nieczynne. I wtedy na pewno nic nie tracimy i dzięki temu mamy jeszcze z czego żyć.

red - 2008-02-05, 02:48

Mateusz napisał/a:
Dziwne
Ja mam TFI otwarty od 24 stycznia i 5% zysku z CU, KAHA, NB, ARKA,

Mógłbyś sprecyzować?

Mateusz - 2008-02-05, 20:54

Właściwie to miałem 5%, następnego dnia spadki i wyszło na to że mam jakieś 2-3% zysku.

To jest TFI aktywnej alokacji - wkładasz pieniądze w rózne fundusze i w różnych walutach.

Administrator - 2008-02-05, 22:06

Tak Mateusz jest prorokiem i już w grudniu dokładnie wiedział że od 24 stycznie po dużych spadkach giełda pójdzie trochę do góry i dokładnie wtedy zainwestował :mrgreen:

Następnym razem pochwal się przed faktem na forum.

Po co ci giełda zagraj w totolotka lepiej.

red - 2008-02-05, 23:54

Też sie kiedyś tak podniecałem. Jak jednego dnia fundusze akcji skoczyły o niecałe 5% to sobie pomyslałem - fajnie, inwestujesz 10 tys zł i w ciągu jednego dnia zarabiasz 500 zł. A jak zainwestujesz 100 tys to... zarobisz 5 tys dziennie :D Oczywiście nie myslałem tak calkiem serio bo wiem że inwestowanie w fundusze ma sens jeśli jest długoterminowe.
Teraz mam mine troche gorszą bo fundusze są na minusie. Ale nie pękam :D

Mateusz - 2008-02-06, 19:48

Administrator napisał/a:
Tak Mateusz jest prorokiem i już w grudniu dokładnie wiedział że od 24 stycznie po dużych spadkach giełda pójdzie trochę do góry i dokładnie wtedy zainwestował :mrgreen:

Następnym razem pochwal się przed faktem na forum.

Po co ci giełda zagraj w totolotka lepiej.


Dzieło przypadku. Na początku podpisałem umowę z inną firmą i wpłaciłem pieniądze, później się rozmyśliłem...
I czekałem jakiś miesiąc aż firma poprzednia zamknie rachunek, przeleje pieniądze. A formalności było trochę - kopia dowodu osobistego, oświadczenie, sam wiesz jak jest...
Jakoś traf chciał ze dopiero teraz.

[ Dodano: 2008-02-06, 19:53 ]
red

Masz rację... Fundusze są na dłuższą metę tj na 5-6 lat minimum, a nie 2 lata.
Gdybym miał jakieś większe pojęcie, wolny czas i doświadczenie to bym próbował na giełdzie. Ale póki co nie warto... Mając TFI aktywnej alokacji mam do dyspozycji fundusze zagraniczne w USD, Euro, CHF, więc jest b. dobrze.
Zawsze mogę sobie pieniądze wrzucić w obligacje i giełda niestraszna.

A lepsza inwestycją na ten czas są monety kolekcjonerskie, ale tu też doświadczenie i wiedza są potrzebne.

[ Dodano: 2008-02-06, 20:26 ]
http://korwinmikke.blogba...-bessa-i-kiesa/

Jest ciekawie przedstawiona sytuacja na giedzie -
Cytat:
Ogólnie bessa ma bardzo ozdrowieńcze działanie na giełdę, a po części i na gospodarkę: z giełdy wylatują spekulanci o słabych nerwach - i bardzo dobrze! Spekulantem nie może być byle kto - jak ktoś nie ma właściwych predyspozycji, nich się lepiej weźmie za np. produkcję butów. Bardzo zyskowna branża - i pewny interes, bo ludzie zawsze coś na nogi wkładać będą…
Bessa jest rynkowi potrzebna tak jak epidemie społeczeństwu. Każda epidemia usuwa z populacji część osobników mniej odpornych lub mniej przezornych - i w ten sposób po epidemii społeczeństwo staje się znacznie zdrowsze. mówienie tego rodzinom ofiar epidemii jest cokolwiek brutalne - ale takie jest życie.


[ Dodano: 2008-02-06, 20:27 ]
Cytat:
Bessa - to moment prawdy. Kto umie wycofać się na czas; kto umie nabyć akcje, gdy są na samym dnie - ten z okresu panowania niedźwiedzia wyjdzie znacznie bogatszy. Kto nie umie…
… cóż: jest tyle sposobów pomnażania pieniędzy, że warto rozejrzeć się za jakimś innym zajęciem!

majk-el - 2008-02-08, 14:04

Mateusz napisał/a:
A lepsza inwestycją na ten czas są monety kolekcjonerskie, ale tu też doświadczenie i wiedza są potrzebne.


Co to znaczy "lepszą"? Od czego "lepszą"? Dla kogo "lepszą". W jakich warunkach "lepszą"? Przy jakim kapitale, ryzyku, czasie zwrotu "lepszą"?

red - 2008-02-08, 18:56

majk-el napisał/a:
Mateusz napisał/a:
A lepsza inwestycją na ten czas są monety kolekcjonerskie, ale tu też doświadczenie i wiedza są potrzebne.


Co to znaczy "lepszą"? Od czego "lepszą"? Dla kogo "lepszą". W jakich warunkach "lepszą"? Przy jakim kapitale, ryzyku, czasie zwrotu "lepszą"?


majk-el - Mateusz ogląda TVN24 na którym od 2 miesięcy trąbią jak to opłacalne jest inwestowanie w monety kolekcjonerskie. Stopa zwrotu rzeczywiscie duza, ale pytanie gdzie kupić monet za 10 albo 50 tys zł :?: :wink:

Mateusz - 2008-02-08, 19:33

red

O monetach to ja już wiedziałem od roku...

A tv to dla mnie "badziew" jako źródło wiadomości ekonomicznych. ;)
Jak dolar słaby to jakiś głąb mówi że się nie opłaca kupować. Albo jakiś znawca mówi że złotówka jest silna...

Można kupić abonament na monety kolekcjonerskie, ale to już za pół roku...

maj-kel

Monety sa o tyle lepsze, że zawsze mają wartość, więc nei wtopisz z nimi jak z akcjami na giełdzie.
Są o tyle lepsze, że nie dość że wzrasta ich wartość kolekcjonerskato jeszcze wartość kruszcu...
Oczywiście monety nie sa tylko ze złota, które tanieje teraz.

[ Dodano: 2008-02-08, 19:42 ]
e-numizamtyka.pl

Więcej pisać nie trzeba...

red

Ludzie się na te monety rzucili, bo giełda nieco spadła, więc szukają alternatywy.

Wszędzie gdzie idzie zarobić pojawiają się spekulanci, tak jak i tu. Kto wie kiedy pęknie bańka dużych zyków z numizamtyki - wiele takich przykładów było w poprzednim stuleciu w innych krajach.

majk-el - 2008-02-11, 20:27

Mateusz napisał/a:
Monety sa o tyle lepsze, że zawsze mają wartość, więc nei wtopisz z nimi jak z akcjami na giełdzie. Są o tyle lepsze, że nie dość że wzrasta ich wartość kolekcjonerskato jeszcze wartość kruszcu...


Akcje również zawsze mają jakąś wartość - raz większą a raz mniejszą - kwestia odpowiedniego czasu :D

Jak sam bystrze zauważyłeś monety mają wartość kolekcjonerską - czyli aby dobrze na nich zarabiać należy się na tym dobrze znać.

Mateusz - 2008-02-14, 20:54

maj-kel

Wszędzie pełno spekulantów. Jak giełda spada, to monety rosną bo przybywa płotek inwestujących i odwrotnie. Od czasu do czasu naiwni rzucą się na 6% w lokacie PKO ;)

[ Dodano: 2008-02-16, 21:31 ]
Cytat:
Głodowe emerytury z OFE wywołają tsunami
(Gazeta Finansowa/15.02.2008, godz. 12:05)

Jeśli powinna powstać jakaś komisja śledcza dla dobra kraju i milionów Polaków to niewątpliwie komisja śledcza ds. Otwartych Funduszy Emerytalnych. Dwunastu milionom polskich emerytów – członkom OFE – dziewięć lat temu wciśnięto poprzez gazety i ekrany telewizji kota w worku...

Wielu uwierzyło, że na stare lata niczym dzisiejsi emeryci z Niemiec czy Szwecji będą wygrzewać kości na słonecznych plażach Florydy, Majorki. Tymczasem zapowiada się, że będziemy mieli powtórkę ze skandalu w stylu powszechnych świadectw udziałowych NFI. Skala rozczarowań i oburzenia, jaka niewątpliwie nadejdzie może zmieść każdy rząd i koalicję, a zbliża się błyskawicznie. Już na początku kwietnia 2009 r. pierwsi beneficjenci nieprzemyślanej i szkodliwej reformy ubezpieczeniowej z 1999 r. zgłoszą sie po emeryturę, a raczej wyrok skazujący ich na nędzę i wykluczenie.

Ubezpieczeniowy cud?

Trzy tysiące kobiet, które jako pierwsze uzyskają emerytury z II Filaru na głodowym poziomie stanowiącym realnie 900 zł – 1000 zł na rękę wywoła prawdziwe tsunami. Kończy się komfort PTE i OFE polegający wyłącznie na przyjmowaniu pieniędzy od emerytów poprzez budżet państwa w skali 20 – 30 mld zł rocznie (2–3 mld zł miesięcznie) i kasowaniu prowizji rzędu 700 mln – 1 mld zł rocznie. Wygląda na to, że stopy zastąpienia (czyli stosunek pierwszej emerytury do ostatniej pensji) dla osób z niskim wynagrodzeniem będą oscylowały pomiędzy 50 – 75 proc., podczas gdy w krajach OECD, gdzie takiej „cudownej” reformy nie przeprowadzono wynosi 83 proc., a w Polsce przed „cudem ubezpieczeniowym” wynosił 96 proc.

Łatwo policzyć, że kobieta która zarabia obecnie 1500 – 2000 zł otrzyma na rękę od 900 do 1500 zł. Nic dziwnego, że z analiz OECD wynika, że wdrożony w Polsce z takimi fanfarami system emerytalny w ramach tzw. czterech reform Buzka – Balcerowicza może prowadzić do zagrożenia ubóstwem osób o niskich zarobkach. A takich w Polsce jest najwięcej.

Kłamano od początku

Błędy i kłamstwa leżały u podstaw tej reformy. Media, licząc na wpływy z reklam, skutecznie zablokowały krytyków tych rozwiązań. Działania wielu OFE rozpoczęto od oszukańczych praktyk inwestycyjnych, wszystkie miały świetne wyniki, często sztucznie zawyżone, nadzór był jak zwykle wyrozumiały i pobłażliwy, z krótkim epizodem staranności za czasów prezesury Cezarego Mecha. Wysokie wskaźniki zyskowności w OFE były wynikiem po części dziwnej inżynierii finansowej. Skutecznie ukrywano straty na konkretnych operacjach często powtarzanych wielokrotnie. Sprzedawano papiery po cenach niższych od rynkowych, kupowano natomiast po cenach wyższych od rynkowych. Ponieważ napływały nowe mld zł z ZUS, w papierach się zgadzało (w 2008 r. OFE otrzymają 33 mld zł z budżetu państwa via ZUS, co miesiąc od 2 – 3 mld zł z naszych składek).

Emerytalne niewolnictwo

Prowizje pobierane przez OFE były i są nadal gigantyczne – 7 proc. od wartości składek za sam fakt ich napływu. Wyobraźmy sobie minę klienta banku, który zakładając lokatę bankową na 30 lat miałby zapłacić za to 7 proc. Do tego dochodzą opłaty za zarządzanie, rocznie ok. 0,6 proc. wartości aktywów, które urosły dziś do ok. 134 mld zł, a w 2009r będzie to ok. 180 mld zł.

Do tego opłaty za zmianę przymusowego wcielenia do któregoś z OFE. Co to ma wspólnego z nowoczesną gospodarką wolnorynkową? To czyste niewolnictwo.

Czyje koszty, czyje zyski…

OFE mogą lokować do 40 proc. środków w akcje na GPW, na czym ostatnio w styczniu straciły blisko 6 mld zł pieniędzy emerytów i nie wiadomo czy to koniec. Podczas gdy klienci TFI stracili na giełdzie 11 mld zł, w styczniu 2008 r. mogli rzucić się do panicznej ucieczki, tu nawet zejść z pokładu emerytalnego „Titanica” nie ma możliwości.

Około 60 proc. pieniędzy OFE lokują w państwowe obligacje. To blisko 90 mld zł, z których rząd i budżet dotują ZUS, emerytury i podwyżki w sferze budżetowej. Polski emeryt finansuje zatem podwyżki dla lekarzy, którzy często gęsto nie chcą go przyjąć w państwowej przychodni, bo akurat strajkują. Jeśli do tego dołożymy bałagan ustawodawczy, brak systemów informatycznych w ZUS-ie, brak jasnych zasad wypłat i dziedziczenia środków to 12 mln Polaków ma się czym martwić. OFE puchną jak pączki.

W 2006 r. zebrały 590 mln zł zysku netto, w 2007 r. około 700 mln zł. Aż 1,53 mld zł kosztowały nas usługi OFE tylko w 2007 r., podobnie będzie w kolejnych latach. Pamiętajmy, że co roku na emerytury przechodzi blisko 100 tys. Polaków. Gigantycznie rozbudowano biurokrację emerytalną. Przed reformą emerytalną płatnicy składek składali ok.18 mln dokumentów rocznie, a po reformie już 260 mln rocznie.

Ubodzy emeryci

Za grzech pierworodny tak szkodliwej reformy emerytalnej ponoszą winę rząd Jerzego Buzka, którego partia znów jest dziś u władzy, oraz twórcy tej reformy m.in. prof. Marek Góra, który dziś doradza rządowym gremiom. W ostatnich dniach odtrąbiono kolejny cud emerytalny rządu Donalda Tuska. Poinformowano, że za 30 lat polski emeryt otrzyma 5500 zł emerytury. Problem w tym, że dotyczy to wyłącznie dzisiejszego 30-latka, a realna wartość tych pieniędzy za 30 lat to obecnie 1800 zł. Podobnie dzisiejsi 50-latkowie przy pensji 3000 zł dostaną emeryturę 1697 zł (dla kobiet) o realnej wartości 1056 zł i 2648 zł (dla mężczyzn), czyli realnie na stan teraźniejszy 1531 zł.

Co z kontrolą?

OFE proponują, by mogły inwestować za granicą docelowo nawet 30 proc. aktywów, choć dotychczas nie wykorzystywały nawet dozwolonego 5-proc. pułapu, bo w Polsce łatwo i dobrze się zarabiało. Trzeba się zastanowić, czy to nie jest droga do wyprowadzenia oszczędności emerytów za granicę. W wyniku spadków na GPW majątek OFE skurczył się przez ostatnie 12 miesięcy o około 16 mld zł. Tylko w styczniu aktywa zmniejszyły się o 6 mld zł.

Co by było, gdyby OFE zainwestowały w pożyczki subprime za Oceanem? Kto wówczas wyrównałby straty polskim emerytom?

Janusz Szewczak

Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym


[ Dodano: 2008-02-16, 21:33 ]
Tu jest już coś o OFE - może mi się uda wśród części ludzi przebudzić szare komórki.

Może...

[ Dodano: 2008-02-16, 21:33 ]
http://biznes.onet.pl/7,1469851,prasa.html


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group