Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Praca / Edukacja - Polak utracjusz

Mateusz - 2008-03-15, 18:57
Temat postu: Polak utracjusz
Mamy najmniej oszczędności w Europie Środkowej

Zaledwie co dziewiąty Polak zamierza w tym roku odłożyć jakieś pieniądze albo powiększyć już posiadane oszczędności. Za to tylko co piąty nie zamierza zwiększać w tym czasie wydatków. W styczniu, po świętach, które teoretycznie wydrenowały kieszenie klientów, sprzedaż sklepów była aż o 21 proc. większa niż w styczniu roku poprzedniego. Coraz wyższe zarobki Polaków i pieniądze z zaciąganych przez nich masowo pożyczek lądują w kieszeniach sprzedawców sprzętu elektronicznego, samochodów, ubrań. Tempo konsumpcji rośnie dwukrotnie szybciej niż PKB, a długów przybywa znacznie szybciej niż oszczędności. Tych ostatnich mamy mniej niż sąsiedzi z Europy Środkowej.
Powrót rozczarowanych

„Trzeba zdobyć paręset milionów dolarów, wcisnąć je do kieszeni i zapomnieć o nich. Okażą się niezwykle przydatne w jakiś deszczowy dzień" – taką receptę miał Henry Ford. Co prawda, wystarczyłaby też znacznie mniejsza kwota. Gdy jednak nastanie „deszczowy dzień" gorszej koniunktury gospodarczej czy przejścia na emeryturę, może się okazać, że Polacy w kieszeniach nie mają nic. – Większość osób żyje od pierwszego do pierwszego, nawet gdy mają możliwość oszczędzania. Sądzą, że nie ma sensu odkładać pieniędzy, nawet w prywatnej instytucji finansowej, bo – kto wie – może potem się okaże, że znowu ukradli jak za komuny. A jeśli kupią auto i wyposażą dom, to nikt im tego nie odbierze – mówi prof. Andrzej Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego.

Jak twierdzą Thomas Stanley i William Danko, autorzy bestsellera „Sekrety amerykańskich milionerów", większość bohaterów ich książki doszła do znacznych majątków nie w wyniku spektakularnych sukcesów biznesowych, ale odkładając po 10-15 proc. dochodów. I to przed zapłaceniem rachunków i spłatą rat kredytów. Polacy robią odwrotnie: nawet najmniej zamożni najpierw starają się spłacać zobowiązania, a resztę pieniędzy przejadają.

Na rynek wraca armia rozczarowanych, czyli tych, którzy nie mieli szans w latach 90. powetować sobie półwiecza konsumpcyjnej posuchy za PRL. Dziś „odkuwają się" dzięki poprawie sytuacji na rynku pracy. – To typowa sytuacja w kraju rosnących zarobków i mimo wszystko niskiej inflacji. Około 22 mln pożyczek udzielonych w 2007 r. przez
banki i rosnąca konsumpcja świadczą o tym, że wiele osób dopiero dziś ma szansę zaspokoić swoje potrzeby materialne. W miarę wzrostu dochodów skłonność do oszczędzania i długotrwałego inwestowania powinna wzrastać – uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Rozmiary polskiego szału zakupów w ostatnich dwóch latach zaskakują. Wydatki rodzin na konsumpcję sięgnęły w 2007 r. prawie 62 proc. PKB i były o pięć punktów procentowych wyższe od średniej unijnej (57 proc.), Znacznie mniej wydawali Słowacy (55 proc.), Węgrzy (51 proc.) czy Czesi (50 proc.). Jak wynika z raportu Cetelem Banku, nasze ambitne plany wydatków na 2008 r. nie odbiegają zbytnio od zamiarów obywateli innych krajów europejskich. Tyle że co trzeci Czech czy Słowak zamierza jednocześnie zwiększyć swoje oszczędności, wśród Polaków – tylko co dziewiąty, co lokuje nas wśród najmniej zapobiegliwych społeczeństw.

Gorączka zakupów
Pozornie wygląda na to, że w ostatnich latach Polacy zaczęli na potęgę odkładać i inwestować pieniądze. Wartość oszczędności w różnej formie (papiery wartościowe, jednostki funduszy inwestycyjnych, depozyty bankowe, gotówka itp.) wzrosła z 409,2 mld zł w roku 2004 do 695,9 mld zł na koniec 2007 r., czyli – po uwzględnieniu inflacji – o ponad połowę. Poprawiło to bardzo niską relację oszczędności do PKB z 43 proc. do 62 proc. (w zamożnych krajach Europy Zachodniej przekracza ona znacznie 100 proc.). Tyle że do wspomnianej kwoty wliczane są składki wpłacone do obligatoryjnych OFE (20 proc. całych naszych oszczędności), a więc kwoty wymuszone na nas przez państwo. Co więcej, według badań CBOS, aż 77 proc. polskich rodzin deklaruje, że nie ma żadnych zaskórniaków. Oznacza to, że odkładają i inwestują zamożni, a reszta żyje z dnia na dzień. A to właśnie ta większość powinna być najbardziej zainteresowana zabezpieczeniem finansowym na przyszłość. Zwłaszcza że sposobów efektywnego oszczędzania, które wymagają tylko 50-100 zł miesięcznie, jest wiele. Uderza też to, że o finansowej przyszłości zaczynamy myśleć bardzo późno. Aż połowa oszczędzających cokolwiek to osoby w wieku 50 lat i starsze.
Niemal dwukrotnie szybciej niż oszczędności rośnie natomiast zadłużenie Polaków. Wskaźnik oszczędności netto (oszczędności minus zadłużenie) nie wygląda więc już tak optymistycznie, bo – mimo boomu gospodarczego i wzrostu zamożności ludzi – zwiększył się on przez ostatnie trzy lata tylko z 31 proc. do 38 proc. PKB. Statystyczny Polak jest dziś zadłużony na 7 tys. zł. Obsługa zadłużenia zaczyna przekraczać możliwości finansowe części rodzin.

Niepoprawni optymiści
Strategia carpe diem najprzykrzejsze skutki będzie miała w chwili zakończenia kariery zawodowej. – Żeby emerytalny stoliczek się nakrył, musi stać na trzech nogach. Jeśli ktoś poważnie myśli o emeryturze, to powinien na nią oszczędzać, także w dobrowolnym tzw. III filarze. Świadczenie z obowiązkowych ZUS i OFE nie wystarczy na dostatnią starość – ostrzega Artur K. Kluczny, zastępca przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego.

Porażką okazały się takie promowane formy dobrowolnego oszczędzania na emeryturę, jak indywidualne konta emerytalne (IKE) czy pracownicze programy emerytalne (PPE). Tylko 915 tys. osób odkłada pieniądze na zwolnionych z tzw. podatku Belki IKE, a i one dokonują nieregularnych wpłat i nie wykorzystują możliwych ich limitów (obecnie do 4 tys. zł na rok). PPE mają tylko 312 tys. uczestników (spośród milionów firm takie programy uruchomiło tylko nieco ponad tysiąc).
Jak wynika z raportu grupy ubezpieczeniowej Axa, przyszli polscy emeryci są równie sceptyczni jak amerykańscy co do tego, że to państwo zapewni im główne dochody na emeryturze. Tyle że nie idzie za tym refleksja, iż powinni o nie zadbać sami (odsetek takich stwierdzeń wśród Polaków był najniższy). Wypłaty z obowiązkowych filarów systemu emerytalnego za kilka lat sięgną 50-60 proc. ostatniego wynagrodzenia, więc niewielu może liczyć na to, że zapewnią im życie na przyzwoitym poziomie. Mimo to aktywni zawodowo Polacy – na przekór widocznym gołym okiem problemom ZUS czy bałaganowi w kwestii przyszłych wypłat z OFE – są niepoprawnymi optymistami. Aż jedna trzecia wierzy, że ich przyszła emerytura będzie wyższa od ostatniej pensji albo jej równa.

Kapitalizm nieufnych
Ostatnio mnożą się pomysły na to, jak zachęcić Polaków do regularnego oszczędzania nawet niewielkich kwot. Ubezpieczyciele chcą na przykład ulgi podatkowej dla klientów IKE (aby wpłaty na nie można było odliczać od dochodu albo przychodu). – Potrzebna jest swoista nowa umowa społeczna. Państwo przez różne zachęty musi dać do zrozumienia, że promuje oszczędzanie. Jest to w jego interesie. Im więcej depozytów jest w bankach, tym łatwiej mogą one kredytować inwestycje długoterminowe, których tak potrzebuje kraj – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz.
Ale rezerwa Polaków wobec odgórnych rozwiązań jest od czasów PRL ogromna. Dostępne formy gromadzenia pieniędzy miały wówczas w istocie ujemne oprocentowanie, a władza czuwała. Jeżeli nie rekwirowała zgromadzonych zasobów czy nie wykorzystywała instytucji „domiaru", to pozostawała jej inflacja zżerająca zawartość sakiewek drobnych ciułaczy.
– Normalny sektor finansowy ma u nas krótką historię, więc Polacy są wobec niego jeszcze dość nieufni. To, że nie uczestniczą szerzej w instytucjonalnych formach oszczędzania, nie znaczy, że w ogóle nie odkładają i nie inwestują pieniędzy. Odbywa się to w sposób bardziej prywatny, dyskretny. Inwestują na przykład w wykształcenie dzieci, czego pozytywny efekt jest z natury odłożony w czasie – uważa socjolog prof. Andrzej Rychard z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.

Niewielkie oszczędności i rosnące zadłużenie są niewielkim problemem, kiedy koniunktura jest dobra, a zatrudnienie i płace rosną. Kłopoty pojawiają się, gdy koniunktura się pogarsza. Skutki takiego pogorszenia możemy śledzić w wypadku najmocniejszej gospodarki i najbogatszego społeczeństwa – w USA.
Oszczędności są jednym ze źródeł finansowania inwestycji. W Polsce, skoro przyrost oszczędności netto w tak dobrych latach jak trzy ostatnie jest niewielki, są źródłem dość skromnym (średniorocznie nieco ponad 40 mld zł). Skromniejszym niż napływ zagranicznego kapitału. Nikt chyba jednak nie będzie twierdził, że sytuacja, w której na nasz cud gospodarczy w większym stopniu niż my sami pracują inni, jest zdrowa. Zwłaszcza że jedną z pierwszych niekorzystnych zmian przy pogorszeniu koniunktury będzie redukcja napływu zagranicznych inwestycji. A wtedy zostaniemy z małymi oszczędnościami, niewielkim napływem kapitału zagranicznego i rosnącym zadłużeniem gospodarstw domowych.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
7000 zł.
Tyle przeciętnie wynosi zadłużenie Polaka



Maciej SZWARC
Prezes Axa Polska SA
Cytat:
Statystycznie Polacy oszczędzają coraz więcej. Znamy jednak wielkości kwot, a nie wiemy, kto je odkłada lub inwestuje i ile jest takich osób. Myślę, że wciąż jest to domena dość niedużej grupy zamożnych
Polaków. O oszczędzaniu powinni zaś myśleć wszyscy. Lepiej o tej konieczności nie przekonywać się dopiero wówczas, gdy zabraknie nam obecnych dochodów albo znacznie one zmaleją. Emerytury z obowiązkowych filarów systemu emerytalnego – ZUS i OFE – powinny być traktowane tylko jako niezbędne minimum. W zasadniczej mierze finansowe zabezpieczenie na starość zależy od dobrowolnie
gromadzonych oszczędności. Do tego mogłyby zachęcić Polaków ulgi podatkowe dla oszczędzających i inwestujących. Podobne rozwiązania z powodzeniem funkcjonują w innych krajach.


Marek PRZYBYLSKI
Prezes Commercial Union TFI
Cytat:
Podczas niedawnych spadków na giełdzie mieliśmy do czynienia z dość panicznym odwrotem od akcji ku depozytom bankowym. Okazało się, że wielu inwestorów traktowało giełdę jak „maszynkę do zarabiania pieniędzy". Dziś jest dobry moment, aby doradcy finansowi wraz z klientami popracowali nad budowaniem portfeli inwestycyjnych składających się z kilku części. Pierwsza to część płynna, gotowa do uruchomienia na bieżące potrzeby finansowe, w formie depozytu lub funduszu rynku pieniężnego. Druga część to środki celowe, przeznaczone na edukację dzieci lub zakup nowego mieszkania za kilka lat, ulokowane w funduszu zrównoważonym lub produkcie strukturyzowanym. Trzecia przegródka w portfelu to inwestycje emerytalne, a więc na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. W takiej perspektywie warto inwestować w fundusze z większym udziałem akcji.


źródło http://www.wprost.pl/ar/1...racjusz/?I=1315


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group