Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Komputery / Internet / Linki / Nowe technologie - Czytasz - jesteś obserwowany

Jaro - 2008-08-14, 21:54
Temat postu: Czytasz - jesteś obserwowany
Cytat:
Jeśli uważasz, że to stwierdzenie jest szokujące, spróbuj sprawdzić, jak wiele internetowych firm reklamowych śledzi twoje kroki za każdym razem, kiedy korzystasz z internetu.

Żeby to sprawdzić, możesz na przykład wejść na stronę Network Advertising Initiative w Stanach Zjednoczonych (www.networkadvertising.org) i kliknąć na funkcję opt-out, co umożliwi ci wymknięcie się spod obserwacji, jednocześnie pozwoli sprawdzić, jak wiele firm już cię obserwuje.

Na przykład przeglądarka w moim laptopie zawiera “ciasteczka” (małe pliki tekstowe przechowujące hasła dostępu i inne dane, które są wykorzystywane, kiedy przeglądasz strony internetowe), umiejscowione tu przez 14 sieci banerowych (advertising networks – czyli powiązane grupy firm, osób prywatnych, właścicieli witryn i serwisów internetowych, zorganizowanych dla przeprowadzania dużych kampanii reklamowych, zbierających informacje o użytkownikach w celu zwiększenia skuteczności reklamy), takich jak DoubleClick należący do Google, Revenue Science i Tacoda.

Nie miałem pojęcia, że się tu znajdują, dopóki nie sprawdziłem, choć podejrzewałem, że mogą jakieś tkwić. Dałem na nie przyzwolenie, kiedy rejestrowałem się na stronach wydawców takich jak FT.com czy WSJ.com i wielu innych. Nawet korzystanie z wyszukiwarek, takich jak Yahoo czy Google wystawia cię, lub może wyrażając się bardziej precyzyjnie – twoją przeglądarkę - na tropienie.

- Rzeczywistość jest taka, że ludzie nie mają specjalnej możliwości wyboru, jeśli chodzi o internetową prywatność. Spróbuj przeglądać strony internetowe po wyłączeniu „ciasteczek”, a zobaczysz jak świetnie działa – mówi Kent Ertugrul dyrektor generalny Phorm, zbierającej dane uzyskane od dostawców usług internetowych.

Rośnie niepokój dotyczący inwigilacji internetowej i ochrony prywatności. Kongres amerykański bada tego rodzaju internetowe „identyfikacje grup docelowych na podstawie analizy zachowań internautów”, a Yahoo w zeszłym tygodniu zaostrzyło kontrolę nad spersonalizowaną reklamą. Jednocześnie zaplanowana przez Phorm próba podłączenia do systemu analizującego w Wielkiej Brytanii 10 tysięcy klientów BT – jednego z trzech największych dostawców Internetu w Wielkiej Brytanii – wywołała głośny protest.

A jest się czym niepokoić. Większość ludzi z grubsza zdaje sobie sprawę z tego, że firmy wykorzystują technologię do śledzenia zwyczajów ludzi przeglądających Internet, ale nie mają pojęcia o skali i możliwości penetracji tych technik. Nadejście „techniki wnikliwej analizy pakietów” (deep packet inspection – DPI), wypróbowanej przez firmy technologiczne, takie jak Phorm, spowodowało przejście śledzenia ruchów internautów na wyższy etap.

Większość zaangażowanych w sprawę agencji przyjęło surowsze standardy dotyczące ochrony prywatności, niż miało to miejsce w początkach istnienia Internetu, kiedy szerzyło się niepowstrzymanie korzystanie z programów szpiegowskich typu „spyware” i „adware”. Ale jeszcze długa droga przed nami, nim przeglądanie internetu będzie się mogło odbywać bez takich zakłóceń.

Na marginesie dodam, że nigdy nie napisałem artykułu, który tak ściśle byłby z tym tematem związany.

Jeśli czytasz ten tekst online, twoja przeglądarka będzie pewnie miała “ciasteczko” od Revenue Science – sieci banerowej, która wśród swoich klientów ma też FT.com. FT.com rozmawiał też z Phorm, a – by koło się domknęło – siostra Kenta Ertugrula jest jedną z dziennikarek „Financial Times”.

Zakładając, że jedna z tych agencji pomaga w wypłacaniu mojej pensji, można by się spodziewać, że powiem iż pełnią one wartościową rolę. Rzeczywiście, do pewnego stopnia tak uważam.

Większość publikacji, począwszy od blogów, a skończywszy na internetowych wydaniach gazet, swoje dochody czerpie z reklam. Stosunkowo niewiele stron jest w stanie wydobyć od użytkowników opłaty subskrypcyjne, ponieważ ludzie przyzwyczaili się, że Internet jest bezpłatny.

Ale Internet jest też wyjątkowo “rozdrobnionym” medium i większość zysków z wyświetlania reklam trafia do kilku masowo odwiedzanych stron, takich jak na przykład strona główna Yahoo. Mniejsze strony, bardziej kuszące dla reklamodawców – jak na przykład strony dla kupujących samochody – mogą nieźle zarobić, ale inne walczą, by przyciągnąć reklamy.

Jednym rozwiązaniem jest skierowanie reklamy raczej do użytkowników a nie na strony. Jeśli ktoś jest w stanie zidentyfikować kilkaset tysięcy użytkowników, którzy są zainteresowani kupnem samochodu, to można skierować do nich reklamy samochodów, niezależnie od tego, gdzie się oni znajdują.

Tak właśnie działają sieci banerowe. Zawierają umowy z wydawcami, mającymi użytkowników przedstawiających dla sieci pewną wartość, ponieważ są zamożni albo zainteresowani kupnem konkretnych rzeczy, a następnie śledzą ich drogi poruszania się po Internecie przy wykorzystaniu „ciasteczek”.

Reklamodawcy płacą więcej za możliwość dotarcia z reklamą do ludzi, którzy będą nią zainteresowani. Tak więc niektórzy wydawcy mogą często podwoić lub potroić – a czasami zwiększyć dziesięciokrotnie – wysokość stawek, jakie muszą płacić reklamodawcy.

- Pomagamy konsumentom, ponieważ oglądane przez nich reklamy bardziej ich dotyczą, a z upływem czasu będą ich oglądali więcej, ponieważ reklamodawcy staną się skuteczniejsi – mówi Jeff Hirsch, dyrektor generalny Revenue Science.

To wszystko brzmi dobrze i w pewnym sensie jest w porządku. Nie ma tu nic za darmo, nawet w formie wirtualnej, a coraz większa produkcja reklam pomaga płacić za zawartość. Jestem trochę sceptyczny, czy rzeczywiście identyfikacje grup docelowych na podstawie analizy zachowań internautów dają te wszystkie korzyści, o jakich mówią ich propagatorzy, ale to rzeczywiście pomaga.

Natomiast problemem jest ochrona prywatności. Między sieciami banerowymi a wyszukiwarkami, trudno jest poruszać się po Internecie nie będąc obserwowanym. Yahoo gromadzi informacje nawet od tych, którzy korzystają z funkcji „opt-out”, by nie otrzymywać dostosowanej do odbiorcy reklamy; firma twierdzi, że potrzebne jej są te dane na przykład do walki z oszustwami.

Normy są ostrzejsze niż kiedyś. Sieci banerowe podkreślają, że śledzą przeglądarki, a nie ludzi i nie przetrzymują danych, które pozwalają zidentyfikować jednostki. Ani też nie podążają za celem przypadkowo, a jedynie na stronach wewnątrz sieci.

Wskazują złowrogo na firmy zajmujące się „technikami wnikliwej analizy pakietów”, które wiedzą więcej o zwyczajach użytkowników od dostawców usług internetowych. Kent Ertugrul odpowiada, że Phorm nie przetrzymuje żadnych danych osobowych, identyfikując użytkowników jedynie przez losowo przydzielone numery z pominięciem stron, gdzie zachowanie prywatności jest szczególnie istotne.

Nie wiem, które z tych firm są lepsze, ale śmiało można powiedzieć, że każdy ma możliwość poprawy. Zbyt wiele firm ukrywa funkcje “opt-in” i zezwolenia na umieszczenie „ciasteczek” jedynie za zgodą użytkowników. Jest stanowczo za trudno „wyłączyć się” spod obserwacji przez sieci banerowe czy wyszukiwarki. Masa danych jest gromadzona bez wiedzy użytkowników i bez żadnego uzasadnienia.

Reklama behawioralna ma swoje zastosowanie, a w najlepszym razie może przynieść korzyści reklamodawcom, wydawcom i poszczególnym ludziom. Ale firmy przyjmują posłuszeństwo użytkowników za rzecz oczywistą na własne ryzyko.

Źródło: onet.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group