Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Polityka pozaregionalna - Amerykanie: Polacy siedzą na skarbie; Rosja zaniepokojona.

Łukasz - 2010-04-19, 09:30
Temat postu: Amerykanie: Polacy siedzą na skarbie; Rosja zaniepokojona.
Cytat:
Złoża łupkowe w prezencie dla Amerykanów
Kraj
Piątek, 16 Kwiecień 2010 23:16

Polskie władze oddały prawa do wydobycia gazu łupkowego amerykańskim koncernom i to znacznie poniżej cen obowiązujących na świecie. Tymczasem rosyjski Gazprom z ogromnymi obawami przygląda się planom eksploatacji tych złóż nad Wisłą.

Już sam fakt, że licencje na wydobycie gazu łupkowego polski rząd odstąpił zagranicznym firmom, zakrawa na kuriozum w skali światowej. Wielu analityków wskazuje bowiem, że państwo uzależnione od dostaw tego surowca z jednego kierunku (tak jak Polska od Rosji) powinno własnoręcznie sprawować pełną kontrolę nad tak cennymi złożami, znajdującymi się na własnym terytorium. Tym bardziej, że w kraju działa wiele przedsiębiorstw, które dysponują odpowiednimi technologiami, zapleczem logistycznym i kadrowym, zdolnym do samodzielnego wydobycia. Dlaczego więc licencje na wydobycie znalazły się w rękach takich firm jak, Exxon, Chevron, Conoco oraz BNK Petroleum czy San Leon Energy? W sumie w rękach amerykańskich firm jest w tej chwili najwięcej, bo aż ponad 30 licencji na odwierty. Amerykanie już rozpoczęli prace. PGNiG i Orlen dopiero mają takie plany.

Co ciekawe sprawa odwiertów wywołuje duże emocje za granicą. "The Economist", w swej analizie pod koniec ubiegłego roku wskazuje, że polski gaz łupkowy może zmienić układ sił energetycznych w tej części kontynentu i uniezależnić gospodarkę polską od dostaw z Rosji. Nic więc dziwnego, że analitycy Gazpromu spoglądają na inwestycje Polski z zapartym tchem, gdyż mogą one oznaczać, że ze źródeł polskich korzystać będą również inni odbiorcy europejscy, przynajmniej tej części kontynentu. Podobna sytuacja jest na Węgrzech, które również są uzależnione od dostaw z Rosji. Doskonałym przykładem takiej konwersji w systemie dostaw tego surowca są właśnie Stany Zjednoczone, które po tym jak okazało się, że posiadają złoża łupkowe wystarczające na zaspokojenie potrzeb USA na 100 lat, przekształciły nawet swoje terminale LNG z importowych na eksportowe, tak by można było sprzedawać gaz za granicę. Sprawa gazu łupkowego została nawet poruszona na początku roku w specjalnym raporcie, sporządzonym dla Rady Dyrektorów Gazpromu. Zaznaczono w nim, że samowystarczalność USA to jedna z przyczyn pogorszenia bilansów koncernu w ostatnim czasie.

- Kilka lat temu żadna z instytucji nie prognozowała szybkiego wydobycia surowca w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj wszystkie mówią o perspektywach wydobycia gazu łupkowego, które mogą radykalnie zmienić cały światowy rynek gazowy - wyjaśniał na łamach "Kommiersanta" Aleksandr Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu.

Co w takiej sytuacji robią polskie władze? Koncernom, które planują odwierty w rejonach występowania gazu łupkowego, przyznawane są licencje po stawkach o wiele niższych niż te obowiązujące na świecie. Niedawno dziennikarze RMF FM dotarli do umów licencyjnych jednego z takich przedsiębiorstw. Wynika z nich, że Polska dostanie w postaci opłaty licencyjnej góra 1 proc. przychodu z wydobycia gazu. Dla porównania w USA stawki te wynoszą 20 proc. Nawet przedstawiciele firm wydobywczych przyznają, że stawki te są bardzo niskie. W rozmowie z "The Times" jeden z nich podkreślił, że warunki finansowe w Poslce są wręcz najkorzystniejsze na świecie.

Pokłady gazu łupkowego w Polsce są szacowane na 120 lat zapotrzebowania całego kraju na ten surowiec.
Barbara Barysz, Piotr Łaski


Za: www.gazetafinansowa.pl


Pozwolę sobie jeszcze zamieścić komentarz z Frondy. Mimo długości polecam przeczytać.

Cytat:

Kaczyński nie wierzył w mgłę. „Mgła” oznaczała jedynie powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego.

Mur ambasady polskiej zasypano kwiatami. W telewizji w porze najlepszej oglądalności puszczono „Katyń”. W Rosji ogłoszono żałobę narodową, Putin z namiotu osobiście kieruje odprawą ciał, a na stronie Miedwiediewa pojawiły się kondolencje w języku polskim. Po raz pierwszy od wielu lat nie wstyd mi za mój kraj. Gdybyśmy zawsze tak się zachowywali, nie byłoby ani wojny sierpniowej, ani „gazowej”, ani Katynia-2, a Rosja cieszyłaby się u swoich byłych kolonii takim samym szacunkiem co Imperium Brytyjskie.

Wyobraźmy sobie, że na krótko przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie, aby ostatecznie dobić niepopularnego i nieudolnego Juszczenkę, premier Putin postanowił wytrącić mu z rąk główny atut, jego osobisty temat – Wielki Głód na Ukrainie. I przyznał osobistą odpowiedzialność Stalina za Wielki Głód... przed premier Tymoszenko.

I tych dwoje trzy dni przed pamiętną datą przyleciało w miejsca uświęcone przez Wielki Głód. A Juszczenki nie zaprosili, gdyż taki właśnie był cel: dobić notowania Juszczenki. Wystawić go jako nieudolnego nacjonalistę, który nie umie się dogadywać. A jako że lotnisko, na które przylecieli premierzy, było lotniskiem wojennym i przestarzałym, dla zapewnienia normalnego lądowania Putina przywieziono na nie odpowiedni sprzęt.

I wszystkie gazety napisały, że Putin okazał skruchę z powodu Wielkiego Głodu. A potem, po kilku dniach, na to samo lotnisko, wtedy już opustoszałe, przyleciał śmieszny, nikomu niepotrzebny prezydent Juszczenko, którego premierzy nie zaprosili do siebie, choć Wielki Głód to jego osobisty, bolesny temat.

I wtedy samolot Juszczenki się rozbił.

Wyobrazili sobie państwo? To właśnie się stało: tyle że nie z Ukrainą, a z Polską. (Informacja o tym, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa lądowaniu Putina i Tuska na lotnisku coś tam przywieziono, a potem – rozumie się samo przez się – odwieziono, pojawiła bezpośrednio w eterze jak dotąd jeden jedyny raz w „Echach Moskwy” – w ustach telefonującego lotnika.)

Relacje między Rosją a Polską – dwoma słowiańskimi narodami, z których jeden przegrał bitwę o hegemonię z powodu swojej anarchii, a drugi zmiażdżył ten pierwszy z pomocą samodzierżawia – w ostatnich trzystu latach ułożyły się wysoce niekorzystnie. Rosyjskie władze Polaków zarzynały, wieszały, zsyłały na Syberię, a także przeciągały na swoją stronę. Jednej tylko rzeczy rosyjskie władze nie robiły: one Polaków nie nienawidziły.

Narody nigdy nie nienawidzą tych, których ujarzmiły. Nienawidzą, gdy same zostaną ujarzmione.

Za Putina wszystko się odmieniło: w działaniach Kremla coraz widoczniejsza stała się jakaś niska, wstrętna nienawiść wobec biednych kolonii. Wobec Polski, Gruzji, Ukrainy. 4 listopada – wysoce wątpliwa data, kiedy to Polaków rzekomo wygnano z moskiewskiego Kremla, nagle, czterysta prawie lat po dawno zapomnianych zdarzeniach, została ogłoszona świętem ogólnonarodowym, i to nie byle jakim, tylko w myśl najlepszych tradycji dwójmyślenia, dniem zgody i pojednania.

Później doszło do przykrego wypadku pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów przez polskich chuliganów. Miało się wrażenie, że Kremlowi pomyliło się znaczenie słowa „imperium”. Imperium było wtedy, gdy Suworow topił przedmieścia Warszawy w krwi. Natomiast gdy specjalnie wyszkoleni ludzie biją dyplomatów na moskiewskich ulicach – to nie jest imperium. To motłoch.

Jednak, rzecz jasna, najważniejszą kwestią w stosunkach dwóch państw pozostawał Katyń. Władze rosyjskie potraktowały rodziny pomordowanych Polaków tak samo bezczelnie, jak rodziny lekarzy przejechanych przez wiceprezydenta Łukoila w alei Lenina.

W 2006 r. Główna Prokuratura Wojenna odrzuciła powództwo rodzin rozstrzelanych, a nawet odmówiła przekazania do sądu materiałów sprawy, oznajmiając, że większość spośród 183 tomów opatrzona jest gryfem tajności. W październiku 2008 r. odmówił im Sąd Chamowniczeski, a w styczniu 2009 r. – Sąd Najwyższy RF. Wtedy bliscy zwrócili się do Strasburga, a Główna Prokuratura Wojenna przesłała tam zadziwiające pismo, z którego wynikało, że jej, prokuraturze, nikt nie udowodnił, iż w Katyniu kiedyś kogoś rozstrzelano. („Niemożliwe okazało się uzyskanie informacji dotyczących wykonania decyzji o rozstrzelaniu konkretnych osób, ponieważ wszystkie dokumenty zostały zniszczone i odzyskanie ich jest niemożliwe”.)

Równocześnie media kontrolowane przez Kreml prowadziły natarcie w dwóch kierunkach. Rosyjskim czytelnikom sugerowano, że, po pierwsze, pytanie, kto rozstrzelał Polaków, „wciąż pozostaje otwarte”, wzywano do „nieprzyklejania etykietek” i „rozpoczęcia poważnej dyskusji” o tym, kto miał rzekomo rozstrzelać polskich oficerów, Stalin czy Hitler. Po drugie, piarowcy Kremla forsowali tezę, że Katyń to historyczny odwet za czerwonoarmistów zamorzonych głodem w obozach dla jeńców wojennych po wojnie z „Białopolakami”.

W wywiadzie z Natalią Narocznicką dla „Komsomolskiej prawdy”, opublikowanym w przededniu wizyty Putina w Polsce, który wywołał w Polsce niebywały skandal, powiedziano nawet, że obozy te stały się dla Niemców prototypem obozów koncentracyjnych. To znaczy, po pierwsze, że my Polaków nie zabijaliśmy, a po drugie – było za co.

I nagle, na wiosnę 2010 roku, wszystko to, jak na komendę, skończyło się. W telewizji zamiast Narocznickiej pokazano „Katyń” Wajdy, a Putin pojechał do Katynia razem z Donaldem Tuskiem.

Co się stało?


Odpowiedź na to pytanie łatwo da ten, kto przeczyta The Wall Street Journal z 8 kwietnia 2010 roku – to znaczy z następnego dnia po wizycie Putina i Tuska w Katyniu.

„Cały gazowy przemysł Polski i specjalny przedstawiciel USA ds. energetyki zebrali się na konferencję na temat gazu łupkowego sponsorowanej przez Chevron, ExxonMobil i Halliburton. Gazowi giganci z USA rozpoczną badawcze odwierty gazu łupkowego w Polsce w ciągu najbliższych kilku tygodni. W razie ich sukcesu energetyka Polski, jej problemy ekologiczne, a nawet polityka zagraniczna mogą się całkowicie zmienić.

I taka właśnie jest odpowiedź na to pytanie. Całość nowej imperialnej polityki Rosji budowana była na fakcie, że my mamy nasz światowy Gazprom i rurę naszego światowego gazociągu wsadzimy Polakom to samo miejsce, co i Ukraińcom.

A wiosną 2010 r. na Kremlu nagle zrozumiano, że gaz łupkowy powoduje zerwanie ze światowym gazociągiem i że, jeżeli nie podejmie się środków, to być może to Polska będzie eksportować gaz do Europy. I że polskie władze należy natychmiast przeciągnąć na naszą stronę, gdyż sprawa wydobycia gazu łupkowego w Polsce jest, jak wiadomo, polityczna i w dużym stopniu zależy od tego, która partia wygra następne wybory.

Prawo i Sprawiedliwość Lecha Kaczyńskiego, zaciekłego nacjonalisty, populisty, antykomunisty, człowieka, dla którego Katyń to jego osobisty ból i który w każdą rocznicę osobiście składa w Katyniu prywatną wizytę. Albo Platforma Obywatelska Donalda Tuska, racjonalnego pragmatyka, który gotów jest przyjaźnić się ze wszystkimi, z wyjątkiem, ma się rozumieć, prezydenta Kaczyńskiego – ponieważ ci dwaj nawet ze sobą nie rozmawiają.

I trzy dni przed dniem pamięci ofiar Katynia dwaj premierzy – Putin i Tusk – pojechali do Katynia. Przyjechali specjalnie trzy dni wcześniej, żeby nie zapraszać prezydenta Kaczyńskiego i mieć możliwość go uprzedzić.

I tam, przed kamerami, Putin uklęknął. A świat doznał wstrząsu, tak że żadne zachodnie medium nie zauważyło małego zastrzeżenia, jakie poczynił odnośnie do sowieckich czerwonoarmistów zamęczonych w polskiej niewoli (pokłóciłam się z przyjaciółmi, że Putin nie daruje sobie tego zastrzeżenia).

A trzy dni później, w prawdziwy Dzień Pamięci, przyleciał polski prezydent Kaczyński – niepopularny, szalony, nacjonalista, który według sondaży przegrywał w drugiej turze prezydenckich wyborów z każdym kandydatem. Zabrał ze sobą całą polską elitę w nadziei, że uda mu się przebić swoją prywatną wizytą wizytę nienawidzącego go Tuska złożoną nienawidzącemu go Putinowi i rozumiał, że wizyta ta nie przyniesie żadnego efektu: ci dwaj już się „odpiarzyli”.

Więc kiedy powiedziano mu: „mgła”, on oczywiście dał rozkaz lądowania. Ponieważ zdarzył się już taki wypadek, kiedy w trakcie wojny rosyjsko-gruzińskiej prezydent Polski poleciał, z prezydentami Ukrainy, Estonii i Litwy na pokładzie, do Tbilisi, i powiedziano mu, że Rosjanie mogą strącić samolot i trzeba lądować w Azerbejdżanie.

I wtedy prezydent Polski podjął decyzję, jaką przystoi podejmować prezydentowi: nakazał lądować w Tbilisi. A dowódca samolotu podjął decyzję, jaką przystoi podejmować dowódcy samolotu: wylądował w Baku. Wtedy Kaczyński wystąpił na spotkaniu w Tbilisi i oświadczył: „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze kraje bałtyckie, a może i mój kraj”. Wtedy polskie MSZ oświadczyło, że jest to „prywatna opinia” prezydenta Kaczyńskiego. Wtedy premier Tusk, którego wszystkie rozsądne ustawy Kaczyński w tamtym okresie wetował, przyznał pilotowi nagrodę za lądowanie w Baku.

Rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie jest mile widziany, prezydent Polski nie mógł nie nakazać lądowania samolotu. To nie była samowola, nie była wielkopańskość: to w Rosji dyplomaci rozbijają się po pijaku, strzelając ze śmigłowca do owiec górskich. Było to wynikiem wszystkiego, co antykomunista, nacjonalista, nowy Kościuszko, nowy Sikorski, człowiek, w którego krwi tętniły rozbiory Polski 1772, 1793, 1795 i 1939 roku, powstania 1794, 1830 i 1863 roku, pakt Ribbentrop-Mołotow, Katyń, Powstanie Warszawskie, Solidarność – wynikiem wszystkiego, co prezydent Polski Lech Kaczyński myślał o Rosji.

Nie wierzył Kaczyński w żadną mgłę. „Mgła” oznaczała dla niego jedynie polityczne powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, podobnie jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego – wśród skundlonych między sobą Polaków było wystarczająco dużo chętnych do otrzymania od Rosji stopnia generała piechoty.

A mgła była po prostu mgłą. Czasami mgła jest po prostu mgłą. Ziemia tam przeklęta.

Julia Łatynina
Źródło: Ej.ru
tłum. Michał Jasiński

Za http://fronda.pl/news/czy...ynina_katyn_2_1


Inne:
+ http://wiadomosci.wp.pl/k...ml?ticaid=1a042
+ http://gospodarka.gazeta....eopolityke.html

Powyższe artykuły dają sporo do myślenia. Spore zasoby gazu ziemnego to z pewnością pretekst do różnych czynów. Chęć zabezpieczenia swoich interesów przez Rosję czy USA. Bo nie oszukujmy się. Nie tylko Rosja chce wymóc na Polsce różne ustępstwa. Moim zdaniem warto się nad tym zastanowić, ale nie popadać w skrajności.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group