Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Praca / Edukacja - Polska ma trzy biliony złotych długu

Mateusz - 2010-07-09, 18:48
Temat postu: Polska ma trzy biliony złotych długu
Cytat:
Całkowite zadłużenie Polski przekracza 220 procent Produktu Krajowego Brutto - czytamy w "Pulsie Biznesu". Takie wyliczenia przedstawił Janusz Jabłonowski z departamentu statystyki Narodowego Banku Polskiego.


Oficjalnie zadłużenie skarbu państwa wynosiło w kwietniu 644 miliardy złotych, czyli mniej więcej połowę tego, co rocznie wytwarza nasza gospodarka. Daje to około 17 tysięcy złotych długu na przeciętnego Polaka. Według Janusza Jabłonowskiego do jawnego długu powinniśmy doliczyć dług ukryty sięgający 180 procent PKB. Wynika z tego, że całkowity dług Polski przekracza 220 procent PKB.

Janusz Jabłonowski przyznaje, że jego obliczenia są obarczone pewnym ryzykiem, ale dodaje, że podstawowy wniosek, który z nich płynie, to że na dłuższą metę polskie finanse publiczne są niestabilne.

Szczegóły w "Pulsie Biznesu".

Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/"Puls Biznesu"/kl/kry


Wrzucam w charakterze informacji aniżeli dyskusji na ten temat. Nie ma co tu komentować.
Albo dług zostanie spłacony albo powtórka z Grecji, zwłaszcza że przy obecnym przyroście naturalnym nie będzie miał kto płacić składek do ZUS czy NFZ.

cogito - 2010-07-10, 10:36
Temat postu: Re: Polska ma trzy biliony złotych długu
Mateusz napisał/a:

Wrzucam w charakterze informacji aniżeli dyskusji na ten temat. Nie ma co tu komentować.

Masz rację. Dżentelmeni nie dyskutują o pieniądzach.

Mateusz - 2010-07-10, 12:55
Temat postu: Re: Polska ma trzy biliony złotych długu
cogito napisał/a:
Mateusz napisał/a:

Wrzucam w charakterze informacji aniżeli dyskusji na ten temat. Nie ma co tu komentować.

Masz rację. Dżentelmeni nie dyskutują o pieniądzach.


Ojj a co tu pisać? Kraj się zadłuża, wszyscy rządzący mają to gdzieś, ZUS zaciąga kredyty na wypłatę świadczeń, NFZ też.

Media serwują zaś jakieś bzdety ludziom w postaci taniej rozrywki a głównym tematem wiadomości będzie co powiedział polityk x do polityka y.

Nikt nie wpadnie na to że wieczne zaciąganie kredytów i dopłacanie do "worka bez dna" się skończy.

krytyczny - 2010-07-27, 10:54

Takie szermowanie danymi statystycznymi to czysta głupota. Pan Janusz Jabłonowski może sobie być skąd chce- nawet Departamentu Statystyki NBP. Ważniejszą kwestią jest: co ten pan tam robi? Może jest młodszym referentem? A może konserwatorem powierzchni płaskich? Jeśli jestem winien ci piwo to równie dobrze mogę ci je postawić w budce na 18 stycznia jak i w restauracji hotelu Hilton w New York. Ciągle będzie to to samo piwo. Może zacytowałbyś jakiegoś uznanego ekonomistę, a nie nikomu nie znanego pana Jabłonowskiego. Widzę że masz fajne motto: "socjalizm to wspaniały ustrój dla złodziei, łapowników, nierobów i wydrwigroszy". Ładne! Ale musisz sobie uświadomić, że jesteś głównym beneficjentem tego ustroju. Pewnie z racji wieku pobierasz jeszcze nauki na koszt podatników. Pewnie ubiegasz się, lub dostałeś jakieś stypendium na koszt podatników. Korzystasz z bezpłatnej opieki medycznej i zniżek na podróże PKP. Mieszkasz w jakimś bloku, który należy do jakiejś spółdzielni (dawniej socjalistycznej) Gdyby nie rozrzutność tego państwa, na które tak narzekasz pewnie od dwunastego roku życia zapychałbyś w jakiejś fabryce albo na roli przy oporządzaniu zwierząt. A jakiś pożal się Boże "biznesmen"- wybitny przedstawiciel nowej warstwy społecznej w obronie której tak gorliwie występujesz płaciłby ci tyle, że starczyłoby ci na tanie wino i żarcie z dyskontowego sklepiku. W nosie miałbyś sytuację budżetową państwa i dylematy ministerstwa skarbu oraz finansów.
cogito - 2010-07-27, 17:25
Temat postu: Re: Polska ma trzy biliony złotych długu
Mateusz napisał/a:

Nikt nie wpadnie na to że wieczne zaciąganie kredytów i dopłacanie do "worka bez dna" się skończy.

Masz rację, ale w RM i na lekcjach religii ekonomii raczej nie uczą. Więc skąd naród ma to wiedzieć? :)

Mateusz - 2010-07-27, 20:52

krytyczny napisał/a:
Takie szermowanie danymi statystycznymi to czysta głupota. Pan Janusz Jabłonowski może sobie być skąd chce- nawet Departamentu Statystyki NBP. Ważniejszą kwestią jest: co ten pan tam robi? Może jest młodszym referentem? A może konserwatorem powierzchni płaskich? Jeśli jestem winien ci piwo to równie dobrze mogę ci je postawić w budce na 18 stycznia jak i w restauracji hotelu Hilton w New York. Ciągle będzie to to samo piwo. Może zacytowałbyś jakiegoś uznanego ekonomistę, a nie nikomu nie znanego pana Jabłonowskiego. Widzę że masz fajne motto: "socjalizm to wspaniały ustrój dla złodziei, łapowników, nierobów i wydrwigroszy". Ładne! Ale musisz sobie uświadomić, że jesteś głównym beneficjentem tego ustroju. Pewnie z racji wieku pobierasz jeszcze nauki na koszt podatników. Pewnie ubiegasz się, lub dostałeś jakieś stypendium na koszt podatników. Korzystasz z bezpłatnej opieki medycznej i zniżek na podróże PKP. Mieszkasz w jakimś bloku, który należy do jakiejś spółdzielni (dawniej socjalistycznej) Gdyby nie rozrzutność tego państwa, na które tak narzekasz pewnie od dwunastego roku życia zapychałbyś w jakiejś fabryce albo na roli przy oporządzaniu zwierząt. A jakiś pożal się Boże "biznesmen"- wybitny przedstawiciel nowej warstwy społecznej w obronie której tak gorliwie występujesz płaciłby ci tyle, że starczyłoby ci na tanie wino i żarcie z dyskontowego sklepiku. W nosie miałbyś sytuację budżetową państwa i dylematy ministerstwa skarbu oraz finansów.


Nie trafiłeś, ale to już nie ty 1wszy i nie ostatni próbujesz mi dogryzać ;)


1. Studia dopiero zaczynam zaoczne prawo i sam sobie opłacę. Od rodziców nie żebram o kasę bo sam sobie potrafię zarobić na utrzymanie itd.
2. Bloki były budowane za pieniądze Polaków bo ktoś musiał do budżetu włożyć żeby później wyjąć chyba co do tego możemy się zgodzić? Nic nie ma za darmo to pewnie też wiesz.
3. Nie mieszkam obecnie w bloku ;) Przeprowadzam się na wieś za jakiś czas.
4. PKP nie jeżdżę, mam własne auto.
5. Stypedniów nie dostałbym bo moi rodzice (tata stolarz i mama rencistka) mają "zbyt duży" dochód. :D
6. Odnośnie tego długu są to jak sam powiedziałeś szemrane dane. Nikt nie jest w stanie tego obliczyć dokładnie. Jedno jest pewne zadłużanie się jest bezmyślne, ale jeśli partia chce się utrzymać u władzy to musi dać "marchewkę" obywatelom w postaci jakiegoś "socjalu" a jak budżet świeci pustkami, na emerytury brakuje pieniędzy to państwo się zadłuża i kto wie czy nasze wnuki nie są już obarczone tym długiem?
7. Praca w fabryce w wieku 12 lat? Równie dobrze mogę ci dać porównanie sprzed 300 lat że większość ludzi nie dożywała 50 roku życia a dzieci na wsi musiały pracować.

Gdyby nie kapitalizm i idący w parze z nim postęp technologiczny i gospodarczy to ludzie
umieraliby na pylicę w fabrykach i byśmy poruszali się co najwyżej dyliżansem.

Z historii nieco nowszej podpowiem ci, że ludzie na przełomie XIX/XX wieku uciekali z Europy i całego tego zaplecza socjalnego o którym pisałeś(np. system emerytalny wymyślony za kanclerza Otto von Bismarcka) do kapitalistycznych Stanów Zjednoczonych, gdzie nie było "bezpłatnej" służby zdrowia i musiałeś sobie z własnej ręki płacić, nie było też podatku dochodowego(CIT/PIT)


8. Nie wiem czemu piszesz bezpłatna opieka medyczna skoro lekarz czy pielęgniarka za darmo nie pracuje w szpitalu a urzędnicy NFZ i Pani Kopacz za darmo nie siedzą na stołkach a na auta klasy BMW/Mercedes, którymi się powożą ktoś chyba musiał się złożyć co?

Budżet NFZ nie jest finansowany jedynie ze składek ale także z budżetu. A na budżet składają się wpływy z podatków pośrednich, bezpośrednich - vat, akcyza, dochodowy.
Mówiąc krótko i zwięźle -> Każdy kto kupuje choćby chleb czy tankuje paliwo do motora płaci za "bezpłatną służbę zdrowia"

Oczywiście masz inne zdanie pisząc bezpłatna...

krytyczny - 2010-07-30, 12:06

W XIX wieku nie było żadnego socjalu, tylko dziki, wolnorynkowy kapitalizm i bezrobocie. Od bezrobocia ludzie uciekali, a nie od socjalu. Było się historii uczyć. Nie gadaj mi o służbie zdrowia, bo to demagogia. Jeśli przyszłoby ci zapłacić za zapisanie polopiryny i "osłuchanie" przez felczera 100 zł, to zmieniłbyś zdanie nt płatnej i bezpłatnej. System jest rzeczywiście chory, bo byle palant po zakichanej medycynie musi dostać 10 tys. miesięcznie. W większości to źle wykształceni, głupi i chciwi ludzie. Ale do k... nędzy jak cię pieprznie samochód, to cię jakoś opatrzą i połatają i nie pójdziesz siedzieć za dług wobec NFZ. A z dobrowolnym ubezpieczeniem? W życiu bym się nie zdecydował. Kilkaset zł miesięcznie przy tym bezrobociu to rzeczywiście kusząca propozycja. Zwłaszcza dla ludzi zdrowych póki co. Co taki zapatrzony jesteś w te Stany? I dlaczego twierdzisz, że tam nie ma socjalu? Większość kolorowych żyje z opieki społecznej. Co do studiów, to będziesz płacił za semestr?Prywatna uczelnia? A nie wiesz, że prywatne uczelnie również są dotowane z budżetu? Częściowo, bo częściowo, ale jednak. A może "państwowa"? Pisząc o opłacaniu, może myślisz o zaspakajaniu potrzeb bytowych, a nie płaceniu za semestr?



Stonuj swój język, bo zaczyna znajomo śmierdzieć.

Mateusz - 2010-07-30, 22:25

krytyczny napisał/a:
W XIX wieku nie było żadnego socjalu, tylko dziki, wolnorynkowy kapitalizm i bezrobocie. Od bezrobocia ludzie uciekali, a nie od socjalu. Było się historii uczyć. Nie gadaj mi o służbie zdrowia, bo to demagogia. Jeśli przyszłoby ci zapłacić za zapisanie polopiryny i "osłuchanie" przez felczera 100 zł, to zmieniłbyś zdanie nt płatnej i bezpłatnej. System jest rzeczywiście chory, bo byle palant po zakichanej medycynie musi dostać 10 tys. miesięcznie. W większości to źle wykształceni, głupi i chciwi ludzie. Ale do k... nędzy jak cię pieprznie samochód, to cię jakoś opatrzą i połatają i nie pójdziesz siedzieć za dług wobec NFZ. A z dobrowolnym ubezpieczeniem? W życiu bym się nie zdecydował. Kilkaset zł miesięcznie przy tym bezrobociu to rzeczywiście kusząca propozycja. Zwłaszcza dla ludzi zdrowych póki co. Co taki zapatrzony jesteś w te Stany? I dlaczego twierdzisz, że tam nie ma socjalu? Większość kolorowych żyje z opieki społecznej. Co do studiów, to będziesz płacił za semestr?Prywatna uczelnia? A nie wiesz, że prywatne uczelnie również są dotowane z budżetu? Częściowo, bo częściowo, ale jednak. A może "państwowa"? Pisząc o opłacaniu, może myślisz o zaspakajaniu potrzeb bytowych, a nie płaceniu za semestr?



Stonuj swój język, bo zaczyna znajomo śmierdzieć.


1. W Europie socjal był o czym pisałem na przykładzie Bismarcka i emerytur. Można by jeszcze poszukać przykładów więcej. Ale ciebie i tak nie przekonam, każdy ma swoje racje.

Zatem uwagę odnośnie nauki historii proponuję ci skierować do samego siebie. Znowu źle trafiłeś.

2. Odnośnie prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Ceny o 40zł do ok 200zł/miesięcznie(złota karta, najdroższa opcja) Wystarczy wpisać w google prywatne ubezpieczenie zdrowotne
Jesteś w stanie to sprawdzić? Składka zdrowotna na złodziejski NFZ to koszt w granicach ok 200zł(zależy od zarobków, do tego należy doliczyć jeszcze to co dopłacane jest z budżetu, żeby móc obliczyć realny koszt)

3. W Holandii płacisz ubezpieczenie zdrowotne od 70e miesięcznie gdzie masz większość leków za darmo. A jak nie chorujesz to ci pieniądze firma ubezpieczeniowa zwraca. ok 3/4 składki. Jest kilkanaście firm na rynku które konkurują o klienta, szpitale są państwowe.

Nikogo do więzienia nie łapią, jak ktoś nie ma ubezpieczenia a nie ma z czego zapłacić to mu rozkładają w ratach. (przypadki Polaków którzy nie wykupili ubezpieczenia)

To tak jakby ci OC zwracali cześć składki za to że bezwypadkowa jazda. Z tym że u nas masz po prostu zniżki 40% czy tam więcej.

Odnośnie Holandii znam dobrze temat, bo znajomi tam pracują.

4. Studia? ok 4 tys zł rocznie kosztuje zaoczne prawo. Dziś dowiedziałem się że już jestem na liście, umowa już podpisana. Sam sobie jestem w stanie opłacić studia i życie, a o dobrą robotę większym mieście nietrudno jeśli chce się robić oczywiście. Nie jest to żaden wyczyn, kiedy przyjdzie ci płacić za mieszkanie 500zł(miejsce w pokoju), jedzenie 400-500, studia ok 300-400zl, inne wydatki. Pracują w tygodniu od poniedziałku do soboty w branży handlowej/sprzedaży można zarobić ok 2000zł(duże miasto typu Katowice, Wrocław)

Zresztą nie muszę się tłumaczyć przed tobą, zwłaszcza kiedy w ten sposób piszesz do mnie jakbyś wszystko już wiedział o mnie i oceniał z góry krytycznie.

Będę studiował na państwowej. Gdyby nie zaoczniacy i wieczorowi to by te uczelnie państwowe padły, bo dotacje z budżetu starczają ledwo na wypłatę pensji dla wykładowców. W Krakowskim UEk profesorzy zarabiają ok 1500-2000 zl miesięcznie. Czy to jest normalne?

5. Pisałem o USA na przełomie XIX/XX wieku gdzie pełno ludzi uciekało z Europy/Azji(Chiny) i gdzie jedyny podatek to był od nieruchomości.

Czytaj uważnie proszę.

Podatki płacili głównie bogaci. Zaś przed I WŚ wprowadzono po raz 1wszy podatek dochodowy obejmujący wszystkich i do dziś tak jak napisałeś jest tam socjal i "kolorowi" są głównymi beneficjentami tego.(większość z nich głosowała na Obamę więc ten musi wywiązać się z obietnic i dać im jeszcze więcej)

6. Zanim coś napiszesz, sprawdź w google dokładne informacje a nie opierasz się na jakiś błędnych założeniach. Nie masz racji a i tak próbujesz dowieść swego, tylko po co?
Ceny prywatnych ubezpieczeń, USA XIX wiek, Bismarck - www.google.pl

Odnośnie poprzedniego posta. Biznes dla mnie to odpowiedzialność, samodzielność że jesteś na swoim i nikt ci nie powie "wypad, od jutra nie pracujesz"

Dlaczego generalizujesz?

To że jest pełno szefów/właścicieli firm co patrzą tylko oszukać nie oznacza że wszyscy naokoło to źli ludzie. Chociaż w Polsce prędzej cie szef/sąsiad oszuka niż w krajach zachodnich. Tam jest inna mentalność i inny poziom życia. U nas jeszcze na lokalnym podwórku akceptuje się załatwianie stanowisk na przykładzie tej Energetyki.

Jak miałem ...naście lat to też jeden szef z firmy budowlanej zwlekał z wypłatą kilka tygodni, w innej firmie z kolei musiałem się opominać o wypłatę(jakby to był przywilej). Nie ukrywam że było to wkurzające, na szczęście czasem wystarczy postraszyć telefonem do PiP albo kilkoma znajomymi z siłowni.

emes - 2010-08-01, 17:10

Mateusz napisał/a:


2. Odnośnie prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Ceny o 40zł do ok 200zł/miesięcznie(złota karta, najdroższa opcja) Wystarczy wpisać w google prywatne ubezpieczenie zdrowotne
Jesteś w stanie to sprawdzić? Składka zdrowotna na złodziejski NFZ to koszt w granicach ok 200zł(zależy od zarobków, do tego należy doliczyć jeszcze to co dopłacane jest z budżetu, żeby móc obliczyć realny koszt)



A co ze skomplikowanymi chorobami przewlekłymi ( nowotwory, hemofilia, cukrzyca, padaczka itp. ) ? Co z długotrwałym leczeniem szpitalnym skomplikowanych urazów itp. ? Jakoś nie można się niczego na ten temat doszukać w ofertach prywatnych ubezpieczycieli.

Takie prywatne ubezpieczenie jest dobre do leczenia grypy i chorób wieku dziecięcego, bez powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych urwana ręką, złamany kręgosłup czy też konieczność wykonania operacji serca kończyły by się rachunkiem na milion złotych albo śmiercią niewypłacalnego delikwenta.

Dobrze, zlikwidujmy ZUS, KRUS, NFZ i jeszcze innych "złodziei" naszych składek, pytanie tylko ile procent społeczeństwa ubezpieczy się prywatnie - wątpię, że więcej niż 10%, ludzka mentalność postawi na swoim: "a może nie zachoruje i nic mi się nie stanie a 200 złotych w kieszeni mam".

Bez dużej liczby pieniędzy w obiegu systemu zdrowotnego za skomplikowane i drogie leczenia trzeba by płacić w 100% z własnej kieszeni, nie twierdze, że jest dobrze tak jak jest, lekarzy i tak trzeba opłacać łapówkami ale czym jest poziom tych opłat (łapówek) w porównaniu do realnych kosztów skomplikowanych zabiegów operacyjnych ?

Zaletą powszechnego systemu zdrowotnego a tym samym płacenia składek przez wszystkich jest właśnie jego powszechność, nikt nikomu ( nierzadko nawet nieubezpieczonemu ) nie odmówi przyjęcia na oddział ortopedyczny po wypadku komunikacyjnym, nikt nikogo nie zostawi na ulicy na pewną śmierć bo nie ma złotej karty prywatnych świadczeń - najlepszy dowód, że tak po prostu musi być to rozpoczęta niedawno w USA reforma systemu zdrowotnego, całkowita prywatność systemu to dla słabych i biednych wyrok życia w męczarni i bólu lub śmierci.

Mateusz - 2010-08-01, 22:13

emes

W Holandii masz obowiązek się ubezpieczyć tak samo jak w Polsce z OC. Każdy musiałby się ubezpieczyć. Wymyślasz tylko problem ;)

Odnośnie ubezpieczeń prywatnych weź sobie poszukaj w google. Za 200zł miesięcznie mam złotą kartę telewizor, 1 osobowy pokój i inne "luksusy" o których mogę pomarzyć. A pieniądze które ludzie płacą na bezpłatną służbę zdrowia są znacznie większe(składka nfz + z budżetu)

Za 40zł miesięcznie mógłbym liczyć na lepszą opiekę niż przez NFZ, który tylko marnuje pieniądze i nawet ich nie zwraca.







Cytat:
Zaletą powszechnego systemu zdrowotnego a tym samym płacenia składek przez wszystkich jest właśnie jego powszechność, nikt nikomu ( nierzadko nawet nieubezpieczonemu ) nie odmówi przyjęcia na oddział ortopedyczny po wypadku komunikacyjnym, nikt nikogo nie zostawi na ulicy na pewną śmierć bo nie ma złotej karty prywatnych świadczeń - najlepszy dowód, że tak po prostu musi być to rozpoczęta niedawno w USA reforma systemu zdrowotnego, całkowita prywatność systemu to dla słabych i biednych wyrok życia w męczarni i bólu lub śmierci.


:D

Chyba czekanie pół roku albo i dłużej za poważnym zabiegiem w kolejce(o normalnych już nie wspominam), jeśli nie umrę czekając na niego. O dawaniu łapówek nie wspominając i o tym jaki to profesjonalista mnie będzie operował? Bo na zachód już sporo dobrych lekarzy wyjechało a wieluński szpital może być całkiem dobrym przykładem, jeśli poczytasz opinie forumowiczów.

Obama i USA? To ma być dowód? Ludzie w USA mają go dość, jedyną grupą osób która na tym skorzysta to mieszkańcy slumsów którym nie chce się robić i oprócz zasiłków dla bezrobotnych dostawaliby wkrótce niemal wszystko za darmo(tzn za pieniądze pochodzące od osób, króre pracują)

Ten prezydent potrafi tylko szastać pieniędzmi z budżetu zaspokajając potrzeby bankierów, związków zawodowych z GM oraz rozrastającej się biurokracji. Na razie chyba bije rekord w zadłużaniu kraju, który niegdyś był kojarzony z bogactwem i pracowitością.

stanmarc - 2010-08-01, 22:24

A może wprowadzić by w ubezpieczeniach zdrowotnych i emerytalnych coś na kształt samochodego OC. Czyli masz się ubezpieczyć obywatelu ale wybór ubezpieczyciela należy do Ciebie. Warunki ubezpieczenia oczywiście regulowała by ustawa podobnie jak w przypadku samochodowego OC. Wolny rynek to dobry regulator. Należało by tylko szczegółowo określić w ustawie zakres ubezpieczenia i coś w rodzaju Funduszu dla spornych przypadków tak aby w razie odmowy refundacji leczenia osoba chora nie umierała czekając na zakończenie procesu sądowego (polecam tutaj książkę Grishama "Zaklinacz deszczu" która obrazuje amerykański rynek ubezpieczeń)

emes napisał/a:
Bez dużej liczby pieniędzy w obiegu systemu zdrowotnego za skomplikowane i drogie leczenia trzeba by płacić w 100% z własnej kieszeni


Rzecz w tym, że już obecnie trzeba płacić pomimo obowiązkowego ubezpieczenia i to chyba najbardzie mierźwi ludzi, że muszą płacić podówjnie. Czasami muszą patrzeć na cierpienie lub śmierć bliskiej osoby bo procedury NFZ nie przewidują refundacji leczenia danej choroby. Albo też bliscy muszą prosić o pomoc różnego rodzaju fundację czy osoby prywatne podczas zbiórek.

emes - 2010-08-02, 16:21

Mateusz napisał/a:
emes

W Holandii masz obowiązek się ubezpieczyć tak samo jak w Polsce z OC. Każdy musiałby się ubezpieczyć. Wymyślasz tylko problem ;)


Rozumiem, że piszesz o obowiązkowym ale całkowicie prywatnym systemie ubezpieczeń zdrowotnych ? Jak zatem wyliczyć ludziom stawki ? Od wysokości zarobków czy od stanu zdrowia ? Przecież chyba każdy zasługuje na jednakowy poziom opieki bez względu na zasobność portfela i stan zdrowotny prawda ? Niestety ale w prywatnym systemie faworyzowany jest bogaty i do tego z niezbyt długą historią chorób.

Mateusz napisał/a:

Odnośnie ubezpieczeń prywatnych weź sobie poszukaj w google. Za 200zł miesięcznie mam złotą kartę telewizor, 1 osobowy pokój i inne "luksusy" o których mogę pomarzyć. A pieniądze które ludzie płacą na bezpłatną służbę zdrowia są znacznie większe(składka nfz + z budżetu)

Za 40zł miesięcznie mógłbym liczyć na lepszą opiekę niż przez NFZ, który tylko marnuje pieniądze i nawet ich nie zwraca.


A poszukałem sobie, poza możliwością wizyt u niezliczonej liczby specjalistów i pewnym pakietem podstawowych badań/zabiegów oraz refundacją pobytu w szpitalu ( nie mylić z całą procedurą leczenia, której leżenie w łóżku jest tylko częścią ) do ca. 150 pln/dziennie, a także leków ( do określonej kwoty ) i kilku innych mniej znaczących pozycji takie ubezpieczenia nie oferują nic więcej, gdybyś w tym tak przez siebie hołubionym prywatnym systemie ubezpieczeń zdrowotnych przy składce ca. 200 pln/miesięcznie miał sobie zrobić przeszczep serca, chemioterapię lub też jakikolwiek inny zabieg grubszego kalibru wylądował byś w kostnicy albo z rachunkiem na milion złotych - żaden prywatny ubezpieczyciel nie pokryje horrendalnych kosztów tego typu leczenia bo on musi przede wszystkim zarobić, sposoby jakich imały się amerykańskie ubezpieczalnie w celu utrudnienia odbycia leczenia pełnoprawnie ubezpieczonemu klientowi stawiają dęba włos na głowie ( tutaj polecam dokument "Sicko" Micheala Moore'a z 2007 roku).

To fakt, za 40 pln/miesięcznie być może zaoferują Ci lepszą "opiekę", każdy będzie się uśmiechał, nigdzie nie będziesz musiał czekać, dostaniesz fajny pokój z TV ale co to ma wspólnego z leczeniem skoro gdy jak już się okaże, że jego koszt przekroczy dziesiątki jeśli nie setki tysięcy złotych to Tobie w wyrafinowany sposób wmówi się, że jesteś zdrowy, nafaszeruje tanim placebo i wypuści do domu żebyś sobie spokojnie umarł i nie stwarzał niepotrzebnych kosztów...

Mateusz napisał/a:

:D

Chyba czekanie pół roku albo i dłużej za poważnym zabiegiem w kolejce(o normalnych już nie wspominam), jeśli nie umrę czekając na niego.


Owszem, w prywatnym systemie na diagnozę i przyjęcie przez specjalistę raczej długo czekać nie będziesz, ale powtarzam, za 200 pln/miesięcznie nikt nie zrobi Ci: przeszczepu, chemioterapii, amputacji itp. itd. - za takie zabiegi ( przynajmniej w USA ) płaci się horrendalne pieniądze pomimo posiadania ubezpieczenia ( pomijam ubezpieczenia o wartości tysięcy dolarów miesięcznie, fakt, wtedy zrobią wszystko włącznie z "przeszczepówką" i neurochirurgią żebyś jeszcze pożył bo jak płacisz takie kwoty to w końcu się spłacisz)

Mateusz napisał/a:

O dawaniu łapówek nie wspominając i o tym jaki to profesjonalista mnie będzie operował? Bo na zachód już sporo dobrych lekarzy wyjechało a wieluński szpital może być całkiem dobrym przykładem, jeśli poczytasz opinie forumowiczów.


A ja słyszałem, że to do Polski zjeżdżają się leczyć i to jeszcze bezczelnie na swoje krajowe ubezpieczenia nie zostawiając w Polsce ani grosza ( nawet łapówki hehe ).

Zresztą, lepiej chyba dać 10 tys. pln łapówki niż zapłacić 40 tys. ubezpieczalni za ten sam zabieg- tak czy inaczej płacisz, tyle, że w przypadku skomplikowanego i kosztownego leczenia prywatna ubezpieczalnia i tak wychodzi drożej .

Mateusz napisał/a:
Obama i USA? To ma być dowód? Ludzie w USA mają go dość, jedyną grupą osób która na tym skorzysta to mieszkańcy slumsów którym nie chce się robić i oprócz zasiłków dla bezrobotnych dostawaliby wkrótce niemal wszystko za darmo(tzn za pieniądze pochodzące od osób, króre pracują)

Ten prezydent potrafi tylko szastać pieniędzmi z budżetu zaspokajając potrzeby bankierów, związków zawodowych z GM oraz rozrastającej się biurokracji. Na razie chyba bije rekord w zadłużaniu kraju, który niegdyś był kojarzony z bogactwem i pracowitością.


W 2006 roku ponad 40 milionów amerykanów nie posiadało jakiegokolwiek ubezpieczenia zdrowotnego i nie mów mi, że te 40 milinów to sam lumpenproletariat i menele,
to byli również zwykli porządni ludzie, których z różnych względów na takie ubezpieczenie nie było stać a którzy nierzadko umierali z bardzo prozaicznych powodów i tylko dlatego, że nikt nie chciał ich przyjąć do szpitala...

Co do reszty to nie wnikam, jak się w przeszłości sprowadziło do siebie pół afryki i całą resztę trzeciego świata w celu przeprowadzenia brutalnego wyzysku siły roboczej to się teraz za to płaci socjalem.

krytyczny - 2010-08-02, 20:50

Na temat ubezpieczenia odpowiedział ci bardzo wyczerpująco emes. A co do twoich studiów na państwowej uczelni, to te symboliczne pieniądze które płacisz w żaden sposób nie przekładają się na koszty twojego kształcenia. Skoro jesteś takim orędownikiem systemu edukacji w Zachodniej Europie, to może napisz ile za semestr zapłaciłbyś w tej mitycznej Holandii? Zasuwałbyś w fabryce, rodzice zadłużyliby się na kilkadziesiąt lat, a i ty spłacałbyś swoją edukację jeszcze kilkanaście lat po ukończeniu uczelni. Druga sprawa, że takie sobie zaoczne studiowanie prawa to raczej w Polsce hobby, bo roboty w tym fachu nie dostaniesz nigdy i to z różnych przyczyn. Ale co wymagać za takie pieniądze.
red - 2010-08-02, 22:31

krytyczny napisał/a:
Druga sprawa, że takie sobie zaoczne studiowanie prawa to raczej w Polsce hobby, bo roboty w tym fachu nie dostaniesz nigdy i to z różnych przyczyn. Ale co wymagać za takie pieniądze.

A dlaczego nie dostanie roboty? Z jakich przyczyn? Osobiście znam kilka osób po zaocznym prawie które studiowały zaocznie a teraz pracują w branży i nieźle sobie radzą. Ale co tam fakty - krytyczny i tak wie lepiej co jest dla wszystkich dobre...

emes - 2010-08-02, 22:55

Studiować może sobie w sposób jaki chce, nie wiem, być może coś się zmieniło, ale jakiś czas temu uświadamiano mnie, że aby zaistnieć w tzw. prawniczym światku trzeba mieć dobre koligacje rodzinne czy choćby towarzyskie z osobami w tymże światku dobrze zakorzenionymi...
red - 2010-08-02, 23:20

emes, to było dawno temu, kiedy egzamin był korporacyjny a nie państwowy. Nikt nie mówi że jest łatwo, że komuś z koligacjami nie jest łatwiej, ale do odważnych świat należy...
Ale to nie temat na tego typu dyskusje...

cynik - 2010-08-04, 22:27

krytyczny napisał/a:
Ale musisz sobie uświadomić, że jesteś głównym beneficjentem tego ustroju. Pewnie z racji wieku pobierasz jeszcze nauki na koszt podatników. Pewnie ubiegasz się, lub dostałeś jakieś stypendium na koszt podatników. Korzystasz z bezpłatnej opieki medycznej i zniżek na podróże PKP. Mieszkasz w jakimś bloku, który należy do jakiejś spółdzielni (dawniej socjalistycznej) Gdyby nie rozrzutność tego państwa, na które tak narzekasz pewnie od dwunastego roku życia zapychałbyś w jakiejś fabryce albo na roli przy oporządzaniu zwierząt.

1. Tak się składa, że im mniej rozrzutne państwo, tym dalej zaszło.
2. Między korzystaniem z systemu a chęcią jego zmiany nie ma sprzeczności.
3. Pojedź na wieś i zapytaj, od jakiego wieku dzieci pomagają dorosłym w gospodarstwie. I
nikogo to nie dziwi, nikt na to nie narzeka, każdy wie, że praca to coś normalnego, coś, co
towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Tam by Cię dopiero wyśmiali, jakbyś im
opowiedział, że dzieci powinny się tylko bawić, a nie pracować. I wcale rolnicy nie mówią
tego z miłości do kapitalizmu - tak po prostu zawsze było, od wieków, zanim jeszcze
sformułowano prawa ekonomii. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Bez pracy nie ma
kołaczy. Te porzekadła są starsze niż kapitalizm.

A skoro w rolnictwie jest to normalne, to dlaczego miałoby być nienormalne w innych
sektorach gospodarki? To dzisiaj jest nienormalnie, bo młodzi wykształceni ludzie, dzięki
wysokim kosztom pracy rozrzutnego państwa nie mogą znaleźć pracy. Mój fryzjer chętnie
zatrudniłby 2 dodatkowe osoby, gdyby tylko było go stać. W XIX wieku nawet 12-latek bez
doświadczenia miał robotę, bo wysoki wzrost gospodarczy "wysysał" jego rodzinę ze wsi do
miasta. Dzisiaj musisz się prosić, a pracodawca przebiera, wybiera... "podobno szuka pan kogoś na wakacje" "a kasę fiskalnego umie pan obsługiwać?" "nie, ale skoro zdałem na studia, to chyba przyswojenie jej obsługi nie zajmie mi więcej niż jeden dzień?" "eeee, to ja mam pana uczyć?" Wiesz, ile ja takich dialogów zaliczyłem? A ile się kiedyś musiałem naprosić, żeby facet pozwolił mi w wakacje pracować w warsztacie produkującym worki foliowe. Nawet nie masz pojęcia, jak zazdroszczę tym "wyzyskiwanym" 12-latkom... M.in. dlatego tak tęsknimy z Mateuszem za kapitalizmem. Którego w Polsce jeszcze długo nie będzie, chyba że szczęśliwym zbiegiem okoliczności skutki kryzysu, który nadciągnie niedługo (związany z bankructwem systemu emerytalnego) poprowadzi nas we właściwym kierunku.

krytyczny napisał/a:
A jakiś pożal się Boże "biznesmen"- wybitny przedstawiciel nowej warstwy społecznej w obronie której tak gorliwie występujesz płaciłby ci tyle, że starczyłoby ci na tanie wino i żarcie z dyskontowego sklepiku.

Po pierwsze, płaciłby więcej, bo płaca w kapitalizmie nie jest obłożona żadnymi składkami.
Zamiat 1000 zł dostawałby np. 2000 zł. Konkurencja by go zmusiła do wyższej płacy. Chyba, że to byłby kiepski pracownik, o którym miałby prawo przypuszczać, że konkurencja go nie podkupi. To jest pierwszy powód, dla którego Mateusza (i każdego z nas) stać byłoby na znacznie więcej... włącznie z prywatnymi wizytami lekarskimi, zwłaszcza że... i tu pojawia się drugi powód - w prawdziwym kapitalizmie towary nie są obłożone żadnymi podatkami. Przy okazji planowanej podwyżki VAT mówili w TV, że 70% ceny chleba to transport. Wyobraź sobie, że benzyna kosztuje 1 zł, chleb 40 gr, reszta cen spada w takim samym stopniu. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak łatwo zaoszczędziłbyś na tak drogą polisę, że mógłbyś sobie wstawić bajpasy, gdzie i kiedy byś tylko chciał... Rynek szybko by się zorientował, że ludzie mają wystarczająco dużą siłę nabywczą, że wprowadzenie czegoś takiego na rynek stałoby się opłacalne. Dzisiaj nie jest, bo ci, których stać na to i tak mogą za to zapłacić prywatnie...

krytyczny napisał/a:
W nosie miałbyś sytuację budżetową państwa i dylematy ministerstwa skarbu oraz finansów.

Nie byłoby powodu, żeby się nią zajmować, bo by jej nie było.

krytyczny napisał/a:
Jeśli przyszłoby ci zapłacić za zapisanie polopiryny i "osłuchanie" przez felczera 100 zł, to zmieniłbyś zdanie nt płatnej i bezpłatnej.

To bym poszedł do tego, który zrobi to za 40 zł. A tamten musiałby albo szybko obniżyć cenę, albo poszedłby z torbami. Bo więcej zarobi na 5 biednych po 40 zł niż na jednym zamożnym za 100 zł. Tu naprawdę nie trzeba dużej matematyki. Gdyby ten Twój "felczer" nie musiał wypisywać tyle papieru, ile każe mu "bezpłatny" system, czas jaki poświęca pacjentowi podczas wizyty, byłby tańszy. Byłaby przestrzeń do obniżki.

Najdroższa wizyta u lekarza, jaką zapłaciłem, to było 70 zł, ale to był specjalista, a nie
Twój felczer od polopiryny. Było warto, bo standard obsługi był wprost niewyobrażalnie
wysoki. Wiem, bo miałem porównanie - byłem wcześniej w publicznym szpitalu - też u
laryngologa, który mimo braku pacjentów, ważnego skierowania i kilku wolnych godzin do końca okresu przyjęć (!!!) nie chciał mnie przyjąć, bo u niego można się zapisać tylko o 8.00 (!). Prywatny nie robił takich wygłupów. Nie będę tu opisywał wszystkich różnic, nie czas i miejsce...

krytyczny napisał/a:
System jest rzeczywiście chory, bo byle palant po zakichanej medycynie musi dostać 10 tys. miesięcznie.

Jakbyś nie wiedział, to w szpitalu pracują jeszcze inni lekarze poza ordynatorami i
dyrektorem... Zapytaj się, ile zarabia taki zaraz po studiach...

krytyczny napisał/a:
W większości to źle wykształceni, głupi i chciwi ludzie.

Taki sam procent jak w innych zawodach. Czyżby jakaś trauma?

emes napisał/a:
A co ze skomplikowanymi chorobami przewlekłymi ( nowotwory, hemofilia, cukrzyca, padaczka itp. ) ?

A jak jest dzisiaj? Przypomnij sobie, jakie są problemy z refundacją leczenia nowotworów, zwłaszcza bardziej niekonwencjonalnych terapii, z refundacją leków na rzadkie choroby. Dlaczego WOŚP czy Fundacja Polsat mają tylu klientów? Pomyśl, ile kasy ludzie by im dawali, gdyby więcej zarabiali i towary były tańsze (pisałem o tym wcześniej). I byłoby więcej na leczenie...

emes napisał/a:
nikt nikomu ( nierzadko nawet nieubezpieczonemu ) nie odmówi przyjęcia na oddział ortopedyczny po wypadku komunikacyjnym, nikt nikogo nie zostawi na ulicy na pewną śmierć

Na ulicy nie, za to masz wożenie od szpitala do szpitala, bo tu limit przekroczony, tam rentgen wysiadł. Słyszałeś o tym staruszku, co wczoraj zmarł od takiego wożenia?

[ Dodano: 2010-08-04, 23:49 ]
emes napisał/a:
W 2006 roku ponad 40 milionów amerykanów nie posiadało jakiegokolwiek ubezpieczenia zdrowotnego i nie mów mi, że te 40 milinów to sam lumpenproletariat i menele, to byli również zwykli porządni ludzie, których z różnych względów na takie ubezpieczenie nie było stać .

Po prostu mieli inne priorytety. Ktoś będzie żył o chlebie i wodzie, żeby zapłacić składkę, ktoś nie może się obejść bez picia codziennie coli i poświęci na to swoją składkę. A palacze, których zastanawiająco dużo jest wśród biedniejszej części społeczeństwa? Przemnóż sobie koszt paczki przez 30 dni w miesiącu i wyobraź sobie, ile można dzięki rezygnacji z palenia zaoszczędzić. Przecież to jest 200-300 zł dodatkowo w miesiącu. I masz swoją składkę zdrowotną. Ale ten palacz nie rzuci palenia i będzie narzekał, że nie stać go na to i na to itd. Czy można racjonalnie to wytłumaczyć? Nie można, ale to jest JEGO WYBÓR i jego sprawa. A nie jakaś "bieda". No, chyba że udowodnisz, że papieros jest tak podstawową potrzebą, jak jedzenie, picie i sen.

Ja przez 3 lata nie płaciłem ubezpieczenia na studiach. Myślisz, że nie było mnie stać, żeby zapłacić raptem 50 zł raz na rok? Przymierałem głodem, spałem pod mostem? Skądże, ale uznałem, że skoro na wyższych latach nie ma wuefu, a ja prowadzę spokojniutki tryb życia, bez żadnych szaleństw, mało jeżdżę w wakacje itd., to zamiast sponsorować firmy ubezpieczeniowe, wydam to na własne zachcianki. Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka, bo każdy jest inny, jeden jest bardziej skłonny do ryzyka (albo lekkomyślny, zależy jak na to spojrzeć - to kwestia w dużym stopniu względna i każdy musi to sam rozważyć), inny mniej, jeden wybierze to, drugi tamto, ale wszyscy oni korzystają z PRAWA DO WYBORU. Na tym to polega. Nie oczekuj, że każdy wybierze to samo, bo każdy jest inny. Ale Ty wolisz nazwać biedą każdą finansową decyzję, która nie pasuje do decyzji uznanych przez Ciebie za ważniejsze.

emes napisał/a:
a którzy nierzadko umierali z bardzo prozaicznych powodów i tylko dlatego, że nikt nie chciał ich przyjąć do szpitala...

Ach, ci paskudni chciwi lekarze. A Ty lubisz pracować za darmo? BTW, jakbyś się poczuł, gdybyś musiał zapłacić za chleb w sklepie, a reszta klientów dostała go za darmo? I jeszcze Twoja kasa służyła sfinansowaniu tamtego darmowego chleba... Czy to jest sprawiedliwe?

krytyczny napisał/a:
Zasuwałbyś w fabryce, rodzice zadłużyliby się na kilkadziesiąt lat, a i ty spłacałbyś swoją edukację jeszcze kilkanaście lat po ukończeniu uczelni.

Nie wnikam, socjalizm podraża wiele kosztów, bo wszystko jest opodatkowane. W czasach "wilczego kapitalizmu" Lincoln zdobył zawód prawnika pracując w barze. I jakoś mu te zarobki na to wystarczyły. Niczego nie spłacał latami, bogatej rodziny też chyba nie miał, skoro musiał kelnerować w knajpie (w Twoim języku - cierpiał "brutalny wyzysk":-)

krytyczny - 2010-08-07, 00:05

Bardzo rzeczowa wypowiedź, ale... Dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy. Praca nieletnich- skoro w rolnictwie to normalne i normalne było to w kopalniach w XIX wiecznej Anglii, to czemu nie zagonić nastoletnich obiboków do fabryk i hut. Najlepiej na 14 godzinne zmiany. Przecież bez pracy nie ma kołaczy. Dalej... Pracodawca wybiera i przebiera, nie ma ochoty uczyć cię obsługi kasy fiskalnej, bo lepiej znaleźć kogoś obeznanego z tym ustrojstwem. I to wg ciebie jest jakiś symptom "socjalizmu"? Wg mnie to czysty kapitalizm. Nie jesteś chłopie potrzebny, więc przekwalifikuj się, albo poszukaj roboty gdzie indziej. Gdzie usłyszałeś tezę, że kapitalizm każdemu zapewni pracę? Skąd u ciebie przekonanie, że praca w kapitalizmie nie jest obłożona żadnymi składkami? Skąd przekonanie, że zarobiłbyś więcej? Skąd przekonanie, że konkurencja zapłaciłaby ci więcej? Konkurencja może co najwyżej wymusić cięcia płac, bo to największe źródło oszczędności u naszych "biznesmenów". Zresztą wybacz chłopie, ale przytaczasz zupełnie niedorzeczne argumenty i nie chce mi się na nie odpowiadać. Wskaż mi proszę tę krainę "wiecznej szczęśliwości", gdzie zarobki są wysokie, bezrobocia nie ma, a prywatna służba zdrowia zapewnia ci usługi na najwyższym poziomie. Gdzie korporacje pracownicze nie drenują bezwstydnie kieszeni potencjalnych klientów i gdzie pracodawca nie chce "złupić" pracownika. Taka jest niestety ludzka natura. Aby temu zapobiegać potrzebne jest PAŃSTWO, które będzie regulować takie kwestie. Radzę przypomnieć sobie co oznacza hasło "XIX wieczny kapitalizm wolnorynkowy".
cynik - 2010-08-13, 20:35

krytyczny napisał/a:
Bardzo rzeczowa wypowiedź, ale... Dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy. Praca nieletnich- skoro w rolnictwie to normalne i normalne było to w kopalniach w XIX wiecznej Anglii, to czemu nie zagonić nastoletnich obiboków do fabryk i hut. Najlepiej na 14 godzinne zmiany.

Zagonić?:-)
1) przymus pracy występuje w totalitarnym socjalizmie, kapitalizm opiera się na dobrowolności
2) umieram z ciekawości, jak byś to zrobił, skoro nawet ci, co chcą pracować, nie mogą doświadczyć tego zaszczytu
3) polecam "Kapitalizm do lat osiemnastu" Karla Hessa. Ciężko dostać, ale pokazuje, że zarabianie na siebie już w młodym wieku rozwija bardziej niż niejedna zabawa. I wcale nie ma to nic wspólnego z hutami i fabrykami:-) teraz mamy inną epokę, mam nadzieję, że pamiętasz czym się charakteryzuje społeczeństwo postprzemysłowe, tudzież informacyjne...

Ponieważ nie sądzę, żebyś dotarł do książki Hessa, więc żebyś chociaż w części pozbył się swoich mocno nieaktualnych obrazków z XIX w. o biednych dzieciaczkach harujących przy taśmie całymi dniami, obejrzyj film "Pierwszy milion" (od czasu do czasu puszcza go jakaś stacja TV) i zwróć uwagę, jak jego bohaterowie zarabiali w dzieciństwie (i sprawiało im to frajdę!) i to w czasach PRL...

krytyczny napisał/a:
Przecież bez pracy nie ma kołaczy. Dalej... Pracodawca wybiera i przebiera, nie ma ochoty uczyć cię obsługi kasy fiskalnej, bo lepiej znaleźć kogoś obeznanego z tym ustrojstwem. I to wg ciebie jest jakiś symptom "socjalizmu"?

Nie bezpośrednio, lecz poprzez wysokie bezrobocie, które taką sytuację "przebierania" pracodawcy stwarza, a wysokie bezrobocie jest skutkiem takich cech socjalizmu, jak wysokie pozapłacowe koszty pracy (obowiązkowe składki), płaca minimalna, utrudnienia biurokratyczne przy tworzeniu firm, koncesje, licencje, zezwolenia, wysokie podatki.

krytyczny napisał/a:
Wg mnie to czysty kapitalizm. Nie jesteś chłopie potrzebny, więc przekwalifikuj się, albo poszukaj roboty gdzie indziej. Gdzie usłyszałeś tezę, że kapitalizm każdemu zapewni pracę?

Nigdzie. Nie pisałem, że zapewni. Kapitalizm stwarza większe możliwości, bo obecny rynek pracy to głównie rynek pracodawcy ze względu na wyższe bezrobocie (tzn. jego pozycja jest w praktyce uprzywilejowana). W kapitalizmie bezrobocie jest niskie, bo podatki są niskie, firmę zakłada się w 10 minut, nie ma koncesji, licencji i zezwoleń, nie ma płacy minimalnej, bo państwu nic do tego, na jaką zapłatę umówiły się dobrowolnie dwie dorosłe osoby. To wszystko powoduje, że pracę zdecydowanie łatwiej znaleźć, bo miejsca pracy powstają jak grzyby po deszczu. Możliwość zaistnienia cytowanego dialogu znacznie spada.

krytyczny napisał/a:
Skąd u ciebie przekonanie, że praca w kapitalizmie nie jest obłożona żadnymi składkami?

Bo są sprzeczne z takimi jego cechami jak niskie opodatkowanie i dobrowolność umów (w tym sensie, że państwo wpływa na warunki umowy, jaką zawierają ze sobą dwie strony i ogranicza jej swobodę wprowadzając element przymusu - składki).

krytyczny napisał/a:
Skąd przekonanie, że zarobiłbyś więcej? Skąd przekonanie, że konkurencja zapłaciłaby ci więcej?

Nie wiem, czy akurat mnie:-) pisałem o generalnej zasadzie.

krytyczny napisał/a:
Konkurencja może co najwyżej wymusić cięcia płac, bo to największe źródło oszczędności u naszych "biznesmenów".

Przy konkurowaniu o względy konsumenta - tak, ale ja pisałem o konkurowaniu o pracownika. Chyba nie powiesz, że jak firma obniża płace, to przyciąga tym nowych pracowników?:-) Czy zaprzeczysz, że firma, który nie musi płacić tylu składek, ma większe możliwości finansowego manewru? Jak ma, to ma większe możliwości zapłacić więcej. To, na ile z takiej możliwości korzysta, to jej sprawa, ale w każdej chwili musi się liczyć z tym, że konkurencja może podkupić jej pracowników. No i sama może w ten sposób atakakować konkurencję. Więc nie może na tym za bardzo oszczędzać.

krytyczny napisał/a:
Zresztą wybacz chłopie, ale przytaczasz zupełnie niedorzeczne argumenty i nie chce mi się na nie odpowiadać.

No to się zdecyduj. Początkowo pisałeś o "rzeczowej wypowiedzi":-) Nawet "bardzo rzeczowej":-)

krytyczny napisał/a:
Wskaż mi proszę tę krainę "wiecznej szczęśliwości", gdzie zarobki są wysokie, bezrobocia nie ma, a prywatna służba zdrowia zapewnia ci usługi na najwyższym poziomie.

Co to znaczy "na najwyższym"? Zapewnia na wyższym niż państwowa i co do tego chyba akurat nie będziemy się kłócić. Kapitalizm nie jest rajem, jest lepszy niż socjalizm, ale na tle tego, co widzimy za oknami to i tak b. duży skok.

Bezrobocie jest zawsze. W doskonale wolnym rynku mamy bezrobocie fluktuacyjne, zwykle na poziomie 3%, nazywanym fizjologicznym poziomem bezrobocia (ludzie, którzy właśnie zmieniają pracę - wtedy każdy, choćby przez minutę jest bezrobotny, oczywiście tej "minuty" nie należy rozumieć dosłownie, to tylko po to, żeby pokazać, że w systemie naturalnym nie jest możliwe skasowanie bezrobocia), w socjalizmie totalitarnym - bezrobocie ukryte.

krytyczny napisał/a:
Gdzie korporacje pracownicze nie drenują bezwstydnie kieszeni potencjalnych klientów i gdzie pracodawca nie chce "złupić" pracownika. Taka jest niestety ludzka natura. Aby temu zapobiegać potrzebne jest PAŃSTWO, które będzie regulować takie kwestie.

Przecież to właśnie państwo wprowadziło korporacje! W zasadach wolnego rynku nic takiego nie ma. A jakie są skutki korporacji, to już wiesz. Regulacje państwowe prowadzą do uprzywilejowania jednej grupy kosztem reszty. Tak jest z licencjami i zezwoleniami, kodeksem pracy, płacą minimalną, korporacjami.

Jest to sprzeczne z wolnym rynkiem, na którym wszyscy mają równe szanse. Jedni chcą kupić tanio (towar, czyjąś pracę), drudzy sprzedać drogo. Taka jest ludzka natura. I jeśli nie dojdą do kompromisu, to żadna ze stron nie odniesie korzyści. Każdy dba najlepiej o własny interes, więc jeśli państwo w to ingeruje, a przynosi to złe skutki, to znaczy, że niekontrolowany egoizm przynosi w efekcie dobro. Pewnie jesteś zaszokowany, chociaż to stara prawda obiektywizmu (odłam klasycznego liberalizmu stworzony przez Ayn Rand). Piekarz piecze dobry chleb nie dlatego, że jest altruistą, albo nas lubi (nie może lubić kogoś, kogo nie zna), ale z chęci zysku - chce, żeby to jego chleb został kupiony. Wolny rynek, na którym własny interes (zysk) jest decydującym kryterium postępowania, zaprzęga ludzką chciwość do czynienia dobra. I jest najsprawiedliwszy, bo zysk jest bardziej obiektywny niż kryteria polityczne, a do takich należy zaliczyć ograniczenie rynku decyzjami państwa.

krytyczny napisał/a:
Radzę przypomnieć sobie co oznacza hasło "XIX wieczny kapitalizm wolnorynkowy".

Proszę bardzo, przypomniałem sobie: http://prawica.net/node/1188
I co dalej?

ilin - 2010-08-14, 10:25

cynik napisał/a:
Nie bezpośrednio, lecz poprzez wysokie bezrobocie, które taką sytuację "przebierania" pracodawcy stwarza, a wysokie bezrobocie jest skutkiem takich cech socjalizmu, jak wysokie pozapłacowe koszty pracy (obowiązkowe składki), płaca minimalna, utrudnienia biurokratyczne przy tworzeniu firm, koncesje, licencje, zezwolenia, wysokie podatki.


Jakiego socjalizmu.
Raczej urzędasów siedzących w Brukseli myślących tylko co tu robić aby nic nie robić i utrudniać życie normalnym ludziom.

cynik napisał/a:
Przecież to właśnie państwo wprowadziło korporacje!


To raczej korporacje podporządkowały (kupiły) sobie polityków aby chodzili im na pasku.

cynik - 2010-08-14, 13:30

ilin napisał/a:
Raczej urzędasów siedzących w Brukseli myślących tylko co tu robić aby nic nie robić i utrudniać życie normalnym ludziom.

To jest właśnie socjalizm (nie licząc innych jego cech).

ilin napisał/a:
To raczej korporacje podporządkowały (kupiły) sobie polityków aby chodzili im na pasku.

Owszem, ale to nie umniejsza winy polityków. To do nich należy decyzja. Ktoś im kazał brać w łapę? Słyszałem już o takich przepisach w zakresie zwalczania korupcji, które odstępują od karania tych, co dają, ale nigdzie nie wybiela się tych, co biorą.

INKUB - 2010-08-17, 08:26

Fajnie się czyta spór socjalisty z kapitalistą w oparciu o pseudonaukowe wywody. Martwi mnie wiara w cudowność XIXw. ustroju opisana przez kogoś kto żył dobre sto lat później. Podobną wartość ma moja opowieść o Chrystusie. Dzieli nas dwa tysiące lat. To, że im dalej od danego wydarzenia tym lepsza jego ocena wynika z I i II prawa Yerkesa-Watsona, a co też błysnę wiedzą z podręcznika:) Nie mam złotych zębów, które by mi lsniły więc słowem to uczynię. Panowie mniej syntetycznych ksiązek a więcej tzw życia. Generalnie mam w czterech literach jaki system obowiązuje w moim państwie, byle to tzw. PAŃSTWO nie utrudniało mi wykonywania tego co robię. Prowadzę własną działalność gospodarczą więc pewnie jestem kapitalistą jakby nazwał mnie cynik i powiem szczerze przeklinam dzień w którym sie na to zdecydowałem. Czemu? Prosze poprowadzic własną firmę wtedy pogadamy. I to nie system jest problemem, czy to oparty na zasadach kapitalizmu, czy socjalizmu, tylko ludzie, którzy go tworzą i się na niego składają. Nawet jeżeli wchodząc w ten system pała się chęcią jego zmiany, szybko dochodzi się do wniosku, że jego zmiana nie leży w interesie tego, który wdrapie się na cudzy grzbiet. Tak jest ten swiat ułożony, że kazdy ma swojego Janka, który na niego haruje w pocie czoła. Ja tez kiedys byłem dla kogos Jankiem, ale nie pasowała mi ta rola i teraz mam swoich pod sobą. Ale tak naprawdę tez nim ciągle jestem, bo z mojego stadka Janków zyski czerpie urzędas jeden z drugim a w literaturze o tych biurokratach mówi się tak ładnie PAŃSTWO. I zapewniam was, że większości tych urzędników nie leży fakt zmiany ustroju, czy zasad funkcjonowania, bo do dobrego jak i do złego człowiek szybko sie przyzwyczaja. Urzędnicy, adwokaci, lekarze - nikomu nie zalezy na zmianie status quo, bo najlepszy system to piramida, a nie sześcian. Mrówki na dole elita u góry. Im szersza podstawa tym wyżej się można wspiąć. I słusznie ktoś zauważył, że przeszkodą jest ludzka natura. Pojawiła się kwestia pracy dzieci w oparciu o przykład rolnictwa. Swietny pomysł, jeżeli jest to rolnictwo, bo to zajęcia na swiezym powietrzu, rozwijaja tężyznę fizyczną, hartują ducha, samo zdrowie. Ale nie wyobrażam sobie 12 latka na linii produkcyjnej w fabryce np. telewizorów. 120 dB hałasu, kiepskie światło, pył, parujące plastiki i powiedzmy 6 godzin wtykania wtyczki celem sprawdzenia poprawności działania urządzenia. Oprócz TV ten małolat wyprodukował by sobie wadę wzroku, skoliozę kręgosłupa, głuchotę i astmę. Ten co rzucił tym przykładem o pracy dzieci chyba nie ma dzieci albo od razu starym się urodził, bo argumentacja była owszem zgodna z zasadami logiki, ale pozbawiona zdrowego rozsądku. Aczkolwiek ja jako kapitalista nie miałbym nic przeciwko temu by móc wykorzystywać cudze dzieci w charakterze wołków do pracy. Mało jedzą, wolniej się męczą, mniejsze potrzeby, wiedza o tzw. zyciu tez jeszcze skąpa więc podatne na manipulację. Szybciej kupiłbym sobie jeszcze droższe i wypasione autko. Sorry, ale jak czytałem te dywagacje to krew mnie zalewała. Z drugiej strony co widać na forum nie brakuje chętnych do rozbudowanych dyskusji. Tylko, ze od gadania chleb nie wyrośnie piekarzowi i rów pod łącza telekomunikacyjne czy internetowe sam się nie wykopie, a u mnie w sklepie towar na półki sie nie wniesie. Więc panowie miło było, trzymajcie się idę pracować.:)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group