Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Humor - Możliwe tylko w POLSCE

Jaro - 2005-08-06, 11:25
Temat postu: Możliwe tylko w POLSCE
Najpierw malowali drogi, potem kładli asfalt.

"Dziennik Zachodni": Robotnicy pracujący na remontowanej trasie z Pietrowic do Kietrza pomalowali nowe linie na drodze. Po kilku dniach położono tam asfalt.



"Takiej głupoty dawno nie widziałem" - powiedział gazecie mieszkaniec ul. Raciborskiej w Pietrowicach Wielkich, pan Stefan. "Jak tak się u nas drogi buduje, to wiem, czemu nie ma w Polsce autostrad" - dodał.

Pan Stefan przecierał oczy ze zdumienia patrząc, jak kładą nowy asfalt na dopiero co pomalowaną drogę. "Kilka dni wcześniej w pocie czoła zasuwali z liniami. To przecież kupa roboty" - podkreślił.

Jak podaje "Dziennik Zachodni", w czoło pukał się także zaskoczony wójt Pietrowic Wielkich Andrzej Wawrzynek. "Robotnicy z jednej strony pomalowali ul. Raciborską w stronę Raciborza, a także kilkusetmetrowy odcinek 3 Maja w stronę Kietrza i Głubczyc. A więc ok. kilometra i 700 metrów. Sporo roboty poszło na marne. Starałem się wyjaśnić tę sprawę i usłyszałem, że firma się zagalopowała. Ktoś żartował, że maszynę zapomnieli wyłączyć" - powiedział dziennikowi.

Nikogo nie denerwuje sam remont, bo okoliczni mieszkańcy od lat domagali się załatania dziurawej jak sito nawierzchni. Ale chcą wiedzieć, kto teraz zapłaci za marnotrawstwo - informuje gazeta.

Przetarg na odmalowanie oznaczeń poziomych na drogach wojewódzkich w regionie wygrała firma G. z Rybnika. I właśnie ją za powstałe zamieszanie obarcza winą dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Raciborzu Jerzy Szydłowski - czytamy w dzienniku.

"To zwykła nierzetelność. Dokładnie im wskazaliśmy, gdzie mają malować, a gdzie nie. Ale byli chyba nadgorliwi" - podkreślił Szydłowski. "Z pewnością obetniemy firmie część wynagrodzenia. Nie zapłacimy przecież za coś, czego nie zleciliśmy" - dodał.

Wyjaśnił, że kontrakt z firmą opiewa na kilkadziesiąt tysięcy złotych, ale m.in. po tej wpadce będzie dążył do zerwania umowy z wykonawcą. "Lista zarzutów jest dłuższa. Kłopoty pojawiły się także w innych miejscach" - wyjaśnił dyrektor PZD. Zapewnił, że firma już nic nie robi na drogach. "Podziękowaliśmy na razie za współpracę. Poszukamy kogoś innego" - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu".

Szef rybnickiej firmy wykonującej oznaczenia, Piotr Kachel, był zaskoczony atakiem Powiatowego Zarządu Dróg z Raciborza. Zapewnił, że skoro jego pracownicy zawinili, wszelkie koszty bierze na siebie jego firma. Dodał, że wykonuje ona podobne usługi na całym Śląsku. "I żadnych skarg do tej pory nie było" - zapewnił gazetę.

Źródło: onet.pl


:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: Nie no, rewelacja :!:

Ferbik - 2005-08-06, 11:28

Czytalem wczesniej. Jaro to norma, ze tak robia w naszym kraju... a jak bylo z ul. Kaliska ?? Najpierw polozyli funkel nowke nawierzchnie a za chwile ryli, bo kladli kanalizacje... i takie przyklady w samym Wieluniu mozna by bylo mnozyc...
ywis - 2005-08-06, 11:57

No i marnie wydawane pieniądze :D
Marta - 2005-08-07, 17:23

Dać im wódki :D (robotnikom) Może wtedy będą wiedzieli co robią, widocznie na trzeźwo nie potrafią :twisted:
Ferbik - 2005-08-07, 19:11

MaRtUsIcAaA, jeszcze wiecej wodki dla robotnikow ?? LOL :lol:
ywis - 2005-08-07, 19:14

Ferbik, Ona dobrze gada, polać jej. Im więcej wódki tym lepiej pracują, tylko gorzej z wykończeniem jeśli przyjdzie do oddania :twisted:
Marta - 2005-08-07, 19:41

:lol: No właśnie ywis :lol:
ywis - 2005-08-07, 20:43

Ja osobiście gdybym stawiał swój własny dom (może kiedyś), to tacy robotnicy byli by przezemnie nie mile widziani ;)
Ferbik - 2005-08-07, 21:03

Byleby nie pili w pracy
ywis - 2005-08-07, 21:12

Właśnie o tym mówię ;) nie chciałbym, aby mój dom po kilku latach zaczął pękać... :evil:
Jaro - 2005-09-20, 07:42
Temat postu: Śmigłowcem po pijanego!
Łódzką izbę wytrzeźwień opuścił w poniedziałek rano niecodzienny pacjent. 40-letniego Tomasza K. przewieziono tam ... helikopterem ! - pisze "Express Ilustrowany".

Z rozbitym nosem, w slipach i koszulce "bokserce", zupełnie nieprzytomny leżał nieopodal swojego domu. Zaopiekowali się nim sąsiedzi. Czterdziestolatek nie dawał oznak życia, więc ludzie wezwali karetkę. Lekarze zwrócili uwagę na podejrzaną ciecz, którą pijany trzymał w plastikowej butelce. W obawie, że napił się trującego metanolu, wezwali ratunkowy helikopter.

- Mężczyzna był zupełnie nieprzytomny. Znajdował się w stanie głębokiego upojenia. Podczas lotu został intubowany i przetransportowany do Zgierza, mówi "Expressowi Ilustrowanemu" Robert Gałęzkowski z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że ma 6,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu ("podręcznikowa" dawka śmiertelna to 4 promile).

Koszt jednego lotu śmigłowca to ok. 2 tys. złotych. Łódź ma do dyspozycji tylko jedną latającą karetkę. Helikopter był zajęty transportowaniem Tomasza K. przez 41 minut. - pisze "Express Ilustrowany".

(PAP)


Bo to ciężki wypadek przecież był... 8)

ywis - 2005-09-20, 09:48

J_a_r_o_ napisał/a:
6,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu ("podręcznikowa" dawka śmiertelna to 4 promile)


A jednak okazuje się, że można więcej :twisted:
Chłop miał zdrowie, nie ma co ;)

Daro - 2005-09-20, 16:15

no takie cos jest mozliwe tylko i wylacznie w poslce
MAR-COM - 2005-09-20, 21:28

ywis napisał/a:
J_a_r_o_ napisał/a:
6,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu ("podręcznikowa" dawka śmiertelna to 4 promile)


A jednak okazuje się, że można więcej :twisted:
Chłop miał zdrowie, nie ma co ;)


Dawka śmiertelna - nie dotyczy Polaków i Rosjan ;) - oni mogą więcej .

Jaro - 2005-10-08, 08:00
Temat postu: Policja ma kłopot z alkomatami
Umieściłem ten news tutaj, choć z prawdziwym humorem ta sytuacja nie ma nic wspólnego, lecz pokazuje kolejny przykład kulawego prawa i kosztów, które my wszyscy musimy przez to ponosić, przeczytajcie sami...



Jeśli nie uda zmienić się przepisów, policja będzie musiała wyrzucić do kosza warte kilka milionów zł urządzenia do badania trzeźwości. W piątek policja przegrała o to sprawę w sądzie

Chodzi o mniej więcej 1,5 tys. tzw. alkotesterów angielskiej firmy Lion, które policja kupiła na przetargu pod koniec lat 90. - Wówczas korzystaliśmy z nich zgodnie z obowiązującymi przepisami - podkreśla rzeczniczka policji Alicja Hytrek.

Ale dwa lata temu zmieniły się przepisy. Obecnie alkomaty muszą mieć legalizację z Głównego Urzędu Miar. Policja chciała dostać legalizację na część starszych urządzeń, ale GUM odmówił zajęcia się sprawą. Tłumaczył, że trzeba było to zrobić przed zmianą przepisów. Jednak w tamtym okresie prawo było tak skonstruowane, że urządzenia firmy Lion nie spełniały ówczesnych norm. - Nasze alkotesty są jednymi z najlepszych na świecie. Ale nie w Polsce. Problem jest nie w urządzeniach, ale pokrętnym prawie - twierdzi Janusz Kolanko, przedstawiciel Liona w Polsce.

Po odmownej decyzji urzędu policja skierowała sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ale przegrała.

- To nie policja przegrała, ale całe społeczeństwo. Warte kilka milionów złotych urządzenia muszą leżeć w magazynie, zamiast służyć do walki z pijanymi kierowcami - mówi oficer policji.

Policja może odwołać się od wyroku. W kuluarach sądu prawnicy komendy i GUM-u wspominali również o zamiarach jeszcze jednej zmiany przepisów.

Źródło: gazeta.pl

Archdevil - 2005-10-08, 11:30

Żałosna kompromitacja... Inaczej tego nazwać nie potrafię :/
Jaro - 2005-10-20, 06:54
Temat postu: Z więzienia do policji
KOLEJNA CIKAWA HISTORIA Z POGRANICZA tragedii i dobrego humoru, przeczytajcie sami:


Z więzienia do policji


Naczelny Sąd Administracyjny nakazał przywrócić wydalonego ze służby policjanta Jarosława M., który pomagał bandytom w napadach na bank w Golczewie i Międzyzdrojach, za co został skazany na 3 lata więzienia.


- Policjanci są zbulwersowani wyrokiem sądu - pisze "Kurier Szczeciński".

Jarosław M. z komisariatu w Międzyzdrojach trafił za kratki 15 czerwca 2002 roku. Był związany z grupą, która na koncie ma m.in. skoki na banki w Golczewie i Międzyzdrojach, napad na posterunek policji, próbę wymuszenia, kradzieże samochodów, podłożenie bomby pod auto, rozprowadzanie narkotyków i nielegalne posiadanie broni.

Starszy posterunkowy Jarosław M., za pomoc otrzymał od bandytów 5600 zł. Sąd skazał policjanta na 3 lata więzienia, a ówczesny komendant powiatowy policji w Kamieniu Pomorskim decyzją z 23 lipca 2002 roku wydalił go ze służby. Jarosław M. odwołał się od tej decyzji. 12 maja tego roku NSA nakazał przyjąć Jarosława M. w szeregi policji! W uzasadnieniu stwierdził m.in., że przepisy dyscyplinarne w policji nie były konstytucyjne.

- Wyrok się uprawomocnił. Wkrótce będą podjęte decyzje o trybie postępowania w tej sprawie - powiedział komendant powiatowy policji w Kamieniu Pomorskim Zbigniew Podgórski.

Jarosław M. wyszedł z więzienia 6 września. Kilka dni temu napisał o gotowości rozpoczęcia służby. Policja musi przyjąć przestępcę do pracy. Potem może go zwolnić, bo... był karany. A koszty 6 miesięcznej odprawy zapłacą podatnicy - informuje "Kurier Szczeciński".

Źródło: interia.pl

Dominika - 2005-10-22, 23:17

Nie wiem czy mozliwe tylko w Polsce, ale... niedaleko mojej uczelni na przednia szybe autka (całkiem fajnego) przewrócił się pojemnik PCK. Nie mialam aparatu przy sobie, ale zdjecie wyszłoby naprawde niezłe. :lol:
Jaro - 2005-10-27, 09:34
Temat postu: Zastój na drodze
Remont ulicy Marynarskiej w Warszawie powoduje gigantyczne utrudnienia w ruchu. Prace posuwają się w wolnym tempie m.in. dlatego, że robotnikom brakuje zapału do ich wykonywania. Jakie sposoby mają budowlańcy drogowi na obijanie się?

Ulicą Marynarską każdego dnia przejeżdżają dziesiątki tysięcy samochodów. Utrudnienia w ruchu powodują, że kierowcy godzinami stoją w korkach.

- To tragedia. Ktoś powinien za to odpowiedzieć. Przecież tu powinny być prowadzone roboty 24 godziny na dobę – mówią zniecierpliwieni kierowcy.

Niestety, nocą ani w weekendy robotników na Marynarskiej nie można spotkać. W dni robocze zazwyczaj przychodzą na miejsce po 7, a wychodzą przed 17. W godzinach pracy, zamiast wykonywać swoje obowiązki, palą papierosy, obijają się, sięgają po alkohol.

Jeden z pracowników innej dużej warszawskiej inwestycji opowiedział dziennikarzom UWAGI! o sposobach, aby jak najmniej pracować.

- Na początku chciałem być ambitny. Zauważyłem, że to nie ma sensu, bo większość osób szukała miejsca, żeby gdzieś się schować, odpocząć, zapalić szluga. Najczęściej bywało tak, że jak ktoś palił, to już nikt się nie mógł do niego przyczepić. Dziennie niektórzy palili po kilka paczek papierosów. Jeżeli to zsumować, wychodziło nawet po kilka godzin stania w miejscu i nic nie robienia. Każdego dnia pili, tylko tak się umieli umiejętnie chować, że nikt tego nie widział – opowiada robotnik.

Słowa te potwierdziła ekspedientka w pobliskim sklepie.

- Przychodzą partiami, jedni kupują samo piwo, inni wino i od czasu do czasu wódkę – mówi ekspedientka.

Łatwym do zaobserwowania zajęciem robotników jest spoglądanie w głęboki wykop, w którym nic się nie dzieje.

Prace na ul. Marynarskiej miały zakończyć się do 5 sierpnia. Teraz wykonawca robót, których zleceniodawcą jest Miasto, chciałby je zamknąć do końca roku, ale jest to mało realne. Mimo takiego opóźnienia przedstawiciel firmy uważa, że roboty posuwają się szybko.

- Tempo nie jest małe. Zważywszy na to, kiedy dostaliśmy plany, to tempo pracy jest imponujące. Gdyby tam nikt nie pracował, nie byłoby tych wszystkich rzeczy, które już zostały zrobione - stwierdziła Aneta Sabina Awtoniuk, rzecznik firmy MPRD.

Dlaczego Miasto nie zobowiąże firmy do wykonywania prac zgodnie z umową?

- W świetle prawa budowlanego, robimy wszystko. Są to kolejne wpisy do dziennika budowy i listy wyrażające niezadowolenie z postępu prac – wyjaśnia Urszula Nelken, rzecznik ZDM w Warszawie.

Prace budowlane zazwyczaj postępują szybciej, gdy zleceniodawcą inwestycji nie jest Miasto, a prywatna firma. Fragment ul. Górczewskiej został zmodernizowany błyskawicznie. Za drogi dojazdowe i tunel płaciło powstające tam centrum handlowe. Dalszy odcinek nie został zmodernizowany do dziś.

Źródło: onet.pl

Jaro - 2005-12-01, 11:04

Drzewo na drodze...
Jaro - 2006-01-07, 01:57

n/c
MAR-COM - 2006-01-07, 13:17


Jaro - 2006-03-16, 21:21
Temat postu: Poseł nielegalnie pobierał prąd?
Dostarczająca na Śląsku energię elektryczną firma Vatenfall złożyła na policji zawiadomienie o kradzieży prądu przez śląskiego posła Krzysztofa Szygę (niezrzeszony).
Od zeszłego roku miał on nie płacić za prąd. Poseł zapewnił, że żadnych zaległości nie ma, a sprawa skończy się w sądzie.


Jak nieoficjalnie dowiedziała się w czwartek PAP ze źródeł w policji, przypadek kradzieży prądu zgłosili w środę elektrycy firmy będącej podwykonawcą Vatenfalla. Uprawniony do kontroli instalacji elektryk stwierdził, że mimo braku licznika, do mieszkania posła Szygi płynie prąd. Policjanci, po oględzinach instalacji, przyjęli zawiadomienie o przestępstwie.

Według ustaleń policjantów, plomba zabezpieczająca dopływ prądu do instalacji po zdjęciu licznika została zerwana. W miejsce licznika zostało wykonane tzw. sztywne połączenie z instalacją w mieszkaniu posła.

W oświadczeniu przesłanym PAP w czwartek, Krzysztof Szyga napisał, że licznik został zdjęty przez pracowników Vattenfalla "w związku z bałaganem panującym w firmie" oraz, że o fakcie jego demontażu nie został powiadomiony.

"W czasie zdejmowanie tego licznika nie zablokowano mi przepływu prądu do domu (...) Jednocześnie, mimo że nie miałem owego licznika, nic o tym nie wiedząc, płaciłem na prąd kwotę wynikającą z dwumiesięcznych rat. W związku z tym do dnia dzisiejszego, przy średnim zużyciu energii, mam nadpłatę w stosunku do firmy Vattenfall" - napisał poseł.

Krzysztof Szyga dodał, że zamierza o przestępstwie kradzieży licznika zawiadomić prokuraturę, a swoich praw będzie dochodził w sądzie. W rozmowie z PAP potwierdził, że dysponuje wszystkimi rachunkami wpłat za energię elektryczną, w żadnym momencie nie zalegał też ani nie zalega z płatnościami na rzecz Vatenfalla.

Rzecznik firmy Vatenfall, Łukasz Zimnoch, powiedział zaś w czwartek PAP, że licznik mierzący ilość prądu dostarczanego do mieszkania posła Szygi, został zdjęty w maju ubiegłego roku z powodu zaległości w opłatach za energię. Zdemontowanie licznika oznaczało zerwanie umowy na dostawy prądu. Od tego czasu jego pobór był nielegalny, a poseł po raz ostatni regulował zapłatę za energię elektryczną na jesieni ubiegłego roku.

"Do klienta wysyłaliśmy standardowe druki i informacje, aby uregulował należności - część z nich została uregulowana, jednak po raz ostatni na jesieni ubiegłego roku. Po zdjęciu licznika nie została też podpisana nowa umowa na dostawę energii. Wspólna kontrola policji i naszych służb wykryła w środę nielegalny je pobór" - zaznaczył Zimnoch.

Źródło: onet.pl



120000 pln diety poselskiej na m-c i jeszcze prąd kraść, nic dodać, nic ująć...

Lesiu - 2006-03-19, 00:14

Polak potrafi :D już pewnie sie nie jeden przekonał :) Mc Gaywer wysiada :twisted:
Jaro - 2006-06-20, 12:43
Temat postu: Pijana ciężarówka
To nie jest związane z humorem, wręcz przeciwnie, budzi raczej kontrowersje.
Postanowiłem jednak zamieścić to tutaj, ponieważ ukazuje to kolejny paradoks w naszym wspaniałym kraju, przeczytajcie sami...



Wrocławska prokuratura wystąpiła z wnioskiem o aresztowanie mężczyzny, który został zatrzymany za jazdę po pijanemu. Kierowca miał ponad 3 promile alkoholu we krwi i pędził autostradą A4 z prędkością 115 kilometrów na godzinę.


Ciężarówka prowadzona przez 34-letniego kierowcę jechała pasem awaryjnym na autostradzie. Samochód co chwilę zjeżdżał też na pobocze. Za tirem ciągnął się tuman kurzu.

Funkcjonariuszom udało się zatrzymać ciężarówkę. Chcieli wyjaśnić, dlaczego kierowca jechał niedozwolonym pasem. Okazało się, że mężczyzna nie był w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie. Za jazdę pod wpływem alkoholu grozi do dwóch lat więzienia.

Źródło: interia.pl


Jak najbardziej jestem ZA tymczasowym aresztowaniem takiego człowieka, a następnie za karą pozbawienia wolności, za narażenie życia innych członków ruchu, w tym spowodowania katastrofy komunikacyjnej :!:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group