Wieluń - forum, informacje, ogłoszenia

Praca / Edukacja - Kryzys finansowy a może wkrótce gospodarczy?

Mateusz - 2008-10-10, 19:46
Temat postu: Kryzys finansowy a może wkrótce gospodarczy?
Dick Armey: "Ameryka traci rozsądek"
Cytat:


Jeśli na fali paniki przeforsowane zostanie kolejne ogromne zwiększenie roli państwa i zakres jego kontroli nad amerykańską gospodarką, a potem na prezydenta zostanie wybrany Barack Obama, który moim zdaniem jest po prostu romantycznym egalitarystą, wtedy będzie można mówić o groźbie rzeczywistego, długotrwałego spadku pozycji i siły Ameryki.




Rz: Za ustawą o wykupie złych aktywów opowiadał się prezydent, sekretarz skarbu, prezes Rezerwy Federalnej, przywództwo obu partii w Kongresie, a także obaj kandydaci na prezydenta. A mimo to ogromna część społeczeństwa, powiedziała: nie! Czy nie jest to oznaka choroby amerykańskiej demokracji? Czy to nie ona znajduje się w największym kryzysie?

Dick Armey: Nie wydaje mi się. Demokracja polega na tym, że w ostatecznym rozrachunku przeważa wola narodu. Moim zdaniem najbardziej reprezentatywną instytucją w tym kraju jest – zgodnie zresztą z nazwą – Izba Reprezentantów USA. Krótkie, dwuletnie kadencje zmuszają zasiadających w niej polityków do tego, by być w nieustannym, bliskim kontakcie z wyborcami, słuchać ich opinii. Nie mają luksusu stabilnej, pewnej posady, która izoluje od społeczeństwa. Muszą słuchać, co mówią prawdziwi, normalni ludzie, a ci ludzie mówią im: to zła ustawa, nie powinniśmy jej przyjmować. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której siły demokracji reprezentatywnej działają przeciwko spanikowanemu establishmentowi, próbując okiełznać jego działania.

Uważa więc pan, że ostrzeżenia tego establishmentu są grubo przesadzone, że Ameryce nie groziłby bez tej ustawy gospodarczy krach?

Nie ma nic bardziej przesadnego niż pełne czarnych, posępnych wizji przepowiednie i prognozy polityków, próbujących poszerzyć swą bazę polityczną. Gdy w poniedziałek rynek poleciał ostro w dół, wielu zwolenników ustawy mówiło: „I co, widzicie? Już się zaczyna!”. Ale już we wtorek giełda poszła w górę i większość z nich nie pisnęła słowa. To, co się dzieje, nie jest żadną katastrofą i nie grozi, wbrew temu co mówią niektórzy, katastrofą. To raczej poważna niedogodność dla bardzo wielu bogatych ludzi.

Czyli tak naprawdę nie ma się czego obawiać, wystarczy zostawić sprawy własnemu biegowi i rynek znajdzie sam wyjście z sytuacji?

Oczywiście, że tak. Gdy się przyjrzeć okresowi ostatnich kilkunastu lat w Ameryce, to widać wyraźnie, że był to czas nadmuchanych cen nieruchomości. Powodem były nieodpowiedzialne praktyki kredytowe. Rynek tego w końcu nie wytrzymał i doszło do korekty – nieruchomości osiągnęły wreszcie rzeczywistą wartość rynkową. To było nienormalne, że dom wart 300 tysięcy dolarów, sprzedawany był za 350 albo i więcej. Normalne jest to, że ceny spadły z powrotem do realnego poziomu. To nie katastrofa.

Kto według pana ponosi odpowiedzialność za ten kryzys?

Moim zdaniem nieskrępowany niczym rynek, rynek sam w sobie, nigdy nie doprowadziłby do aż tak wielkiego galimatiasu. Mamy raczej do czynienia z następstwem długich lat błędnej polityki. Głęboko wierzę w to, że każda zła praktyka gospodarcza, jaka pojawia się w sektorze prywatnym, wykluwa się w sektorze państwowym. Prywatny biznes zwyczajnie ją przejmuje. W tym przypadku wszystko zaczęło się od sponsorowania przedsiębiorstw przez państwo – mam na myśli Fannie Mae i Freddie Mac [powszechnie stosowane nazwy dwóch notowanych na giełdzie, ale sponsorowanych przez rząd przedsiębiorstw finansowych zajmujących się kredytami hipotecznymi, ich gwarantowaniem i wtórnym rynkiem – przyp. red.].

Wynaturzenie rynku osiągnęło zenit wraz z narzuceniem przez władze wymogów prawnych dla kredytodawców. Chodzi o dwa przepisy, które w dłuższej perspektywie ujawniły ogromną moc niszczycielską. Pierwszy to tak zwana ustawa o reinwestycji w społeczność lokalną, która nakazuje bankom, by 30 procent ich portfolio stanowiły kredyty subprime. Czy może pan sobie wyobrazić sytuację, w której banki z własnej, nieprzymuszonej woli dają pożyczki ludziom, których podejrzewają o to, że nie będą w stanie ich spłacić? Raczej nie. Tymczasem zmusza ich do tego prawo!

Drugi zgubny przepis to nakaz wyceny aktywów banku zgodnie z ich ceną rynkową. Wymóg ten sprawia, że w sytuacji takiej jak obecna, gdy pęka bańka rynkowa, nawet zdrowe, silne firmy mogą wyglądać na papierze jak całkowici bankruci. To właśnie stąd biorą się gwałtowne upadki renomowanych przedsiębiorstw, jakich całą serię ostatnio widzieliśmy. Wystarczy naprawić błędne przepisy, skorygować chorą politykę rządową, a rynek sam znajdzie drogę do poprawy. I cały ten kryzys nie będzie wcale wyglądał tak strasznie, jak niektórzy to przedstawiają.

Nie wydaje się panu, że wielu zwykłych Amerykanów, którzy tak głośno obwiniają dziś klasę polityczną, także ponosi część winy. W końcu to oni brali te kredyty hipoteczne, od których wszystko się zaczęło...

Oczywiście, właśnie od nich należałoby zacząć: od ludzi, którzy pożyczali ogromne pieniądze, mimo że zdawali sobie sprawę, iż nie powinni zostać zakwalifikowani do kredytu i że nie będą w stanie spłacić go w przyszłości. Następni w kolejce są ci, którzy pożyczali tego rodzaju ludziom. Ustalenie z dużą dozą prawdopodobieństwa, kto może, a kto nie może sobie pozwolić na pożyczenie określonej kwoty pieniędzy, nie jest wcale aż takie trudne. To nie jest fizyka kwantowa, to dla bankierów chleb z masłem, tym się w końcu zajmują na co dzień.

Kolejni winni to Freddie Mac i Fannie Mae, którzy mówili bankom: nic się nie przejmujcie, rozdawajcie te złe kredyty, my i tak zdejmiemy wam ten problem z głowy. Odkupimy je od was, powiążemy w paczki i sprzedamy jako obligacje, papiery wartościowe podparte wierzytelnościami hipotecznymi. I tu spotykamy następnego winnego – agencje ratingowe, których zadaniem jest ocena jakości kredytów objętych daną obligacją. Agencje te nie wywiązywały się z zadania, dostarczały złych informacji firmom inwestycyjnym, które skupowały te złe papiery. To był cały łańcuch złych decyzji, który był wynikiem powszechnego przekonania, że nic nikomu nie grozi, że możemy pozwolić sobie na wszystko, bo rząd i tak nas wyratuje. I to jest źródło całego zła. Nie lubię hazardu, nie gram w pokera, bo po pierwsze nie za bardzo potrafię, a po drugie wiem, że to ryzykowna zabawa. Ale jeśli powiesz mi, że podatnicy pokryją każdą moją stratę, każdą moją stawkę w grze, to czemu nie, chętnie zagram, a nawet postawię wszystko, mając w ręku parę dziesiątek.

Uważa pan zatem, że źródłem całego zła było zachowanie państwa...

Nie ulega to najmniejszej wątpliwości. Mamy do czynienia z przypadkiem państwa, które przestało się samo kontrolować, które zapomniało o własnych ograniczeniach. Państwo nie może zabezpieczać każdej błędnej praktyki gospodarczej przed jej złymi konsekwencjami. Tymczasem ostatnio w Ameryce rozpowszechniło się przekonanie, że właściwie nie ma nic złego w tym, by państwo zapewniało nam sukces większy od tego, jaki wynikałby z naszych własnych zasług. A także, by chroniło nas przed stratami, jakie ponieśliśmy w wyniku własnej głupoty lub nieostrożności. Rola rządu nie na tym powinna polegać. Rolą państwa jest jedynie pilnowanie, by respektowane były reguły gry.

Rozmawiamy po przyjęciu poprawionego projektu ustawy ratunkowej przez Senat, ale przed głosowaniem w Izbie Reprezentantów. Czym to się pana zdaniem skończy?

Sam jestem ciekaw. Przede wszystkim należy jednak pamiętać, że z punktu widzenia historii naszego parlamentu i wypracowanych przez lata reguł współpracy między jego izbami jest czymś niezwykle dziwnym podejmowanie przez Senat inicjatywy ustawodawczej w kwestii związanej z podatkami. Zdaniem wielu osób, moim także, nie jest to zgodne z naszą konstytucją. Wielu członków komisji ds. fiskalnych w Izbie Reprezentantów, do których wpłynie z Senatu ten projekt, poczuje się w obowiązku go odrzucić już choćby dlatego, że taka procedura jest niezgodna z konstytucją.

Mamy więc przywództwo Kongresu (obu izb, obu partii), które nie respektuje przyjętych reguł, mamy administrację, której nie chcą słuchać nawet urzędnicy państwowi należący do tej samej partii, i mamy procedurę, która dla wielu członków Kongresu jest nie do przyjęcia.

Wspomniał pan o administracji Busha. Domyślam się, że jej rządy były dla pana rozczarowaniem?

Rolą Partii Republikańskiej w amerykańskiej polityce powinno być moim zdaniem reprezentowanie tego, co nazwałbym małorządowym konserwatyzmem. Demokraci są za rozrostem państwa, za tym, by rząd wszystkim rządził i wszystko kontrolował. Są naiwni, patrzą na socjalistyczne w swej naturze rozwiązania z romantycznym optymizmem. Zadaniem Partii Republikańskiej powinno być pilnowanie kraju przed tego rodzaju zapędami. Widziałem już w życiu paru prezydentów, którzy mnie albo miło zaskoczyli, albo gorzko rozczarowali i w tej drugiej kategorii George W. Bush bije wszystkich o głowę. Tradycyjni republikanie zawiedli się na nim ogromnie.

Głównie z jakiego powodu?

Konserwatyści wychodzą z założenia, że rząd podejmuje działanie tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne. Robi tylko to, co jest właściwe i niezbędne. Tymczasem co było jedną z pierwszych decyzji George’a W. Busha po objęciu urzędu? Stworzenie ogromnego, kosztownego programu edukacyjnego. Wielu z nas uważa także, że wojna w Iraku nie była potrzebna. Z pewnością nie było potrzebne kosz-towne rozszerzenie programu opieki lekarskiej Medicare, tak by obejmował leki na receptę. No i teraz to – gigantyczna góra pieniędzy na wykupienie Wall Street z opresji. Jestem przekonany, że Ronald Reagan walczyłby przeciw temu projektowi z całych sił.

Popierałby dyscyplinę fiskalną, która zresztą była jednym z głównych założeń stworzonego przez pana i przez Newta Gingricha „Kontraktu z Ameryką”?

Zdecydowanie tak.

Myśli pan dziś o czasach „Kontraktu" z rozrzewnieniem?

Często powtarzam, że za mojego życia Partia Republikańska miała trzy momenty prawdziwej wielkości. Pierwszy w 1964 roku za Barry Goldwatera, który zasłynął słowami: „Ekstremizm w obronie wolności jest cnotą”. Drugi to prezydentura Reagana. I trzeci to „kontrakt z Ameryką”. Przez jakieś pięć lat udawało się błyszczeć naprawdę wielką jasnością. Mieliśmy pełne prawo być dumni z tego, kim byliśmy i co robiliśmy. Ale wkrótce po odejściu z Kongresu Gingricha i moim, republikanie na Kapitolu odwrócili się od tego, co osiągnęliśmy, i poszli w innym kierunku.

Tymczasem dziś przyszłość amerykańskiego ruchu konserwatywnego nie wygląda zbyt różowo.

Zobaczymy, czym to wszystko się zakończy. Jeśli się okaże, że prezydent Bush, sekretarz Paulson, Nancy Pelosi, Harry Reid i cała reszta odniosą sukces i przepchną tę ustawę i jeśli za parę tygodni Obama zostanie wybrany na prezydenta, to rzeczywiście, przyszłość będzie się rysować w dość ciemnych barwach. Przynajmniej dla ludzi takich jak ja, którzy kochają wolność. Najważniejsza będzie wtedy odpowiedź na pytanie: czy Ameryka nie zatraciła umiejętności powrotu do własnych korzeni i odbicia się od dna? Kiedyś mój znajomy z Tajwanu powiedział mi: Amerykanie mają jeden problem – nie rozumieją, jakim tak naprawdę złem jest komunizm. To prawda. I ponieważ Amerykanie nie rozumieją tego tak dobrze, jak na przykład Polacy, mają skłonność do romantycznego patrzenia na zbawienną rolę państwa, na jego zdolność zarządzania i kontrolowania gospodarki. Wydaje mi się, że dziś w Polsce i innych krajach waszego regionu ludzie mają większy apetyt na wolność niż tu, w Ameryce.

Niektórzy komentatorzy, szczególnie w Europie Zachodniej, mówią wręcz o początku procesu upadku amerykańskiej potęgi. Mówią, że ten kryzys to pierwsza istotna oznaka tego procesu.

Wiele zależy od tego, czym zakończy się obecne przesilenie. Jeśli na fali paniki przeforsowane zostanie kolejne ogromne zwiększenie roli państwa i zakres jego kontroli nad amerykańską gospodarką, a potem na prezydenta zostanie wybrany Barack Obama, który moim zdaniem jest po prostu romantycznym egalitarystą, wtedy będzie można mówić o groźbie rzeczywistego, długotrwałego spadku pozycji i siły Ameryki. Relatywnie rzecz biorąc, potęga Ameryki tak czy owak nie jest już taka, jak kiedyś, bo inne kraje urosły bardzo w siłę. Ale dzieje się tak również dlatego, że w wielu tych krajach – na przykład w Szwecji – ludzie się opamiętali, zaczęli bardziej realistycznie myśleć o roli państwa. Gdy oni się opamiętują, Amerykanie zaczynają tracić zdrowy rozsądek. Ale fundamenty gospodarcze Ameryki wciąż są silne i jeśli rząd ich nie osłabi, to ci w Europie, którzy liczą na nasz rychły upadek, mogą się go nie doczekać.

Widzi pan na horyzoncie kogoś, jakiegoś przywódcę, który będzie w stanie wydźwignąć konserwatystów z dołka?

Dziś nikogo takiego nie widzę, ale warto pamiętać, że jeszcze w początkach 1994 roku większość ludzi uważała Newta Gingricha i Dicka Armeya za parę skrajnie prawicowych dziwaków. A tymczasem niedługo potem udało nam się przeprowadzić prawdziwą rewolucję.

Co pan sądzi o zjawisku pod tytułem „Sarah Palin”?

Myślę, że to bardzo ciekawe zjawisko. Palin stała się obiektem niesamowicie agresywnej napaści ze strony liberałów. Oni zawsze gwałtownie atakują, gdy są przestraszeni, widać więc wyraźnie, jak bardzo się jej boją, że stanowi dla nich poważne zagrożenie. Z jednego prostego powodu: ona ma rzadką umiejętność mówienia do zwykłych ludzi w całej Ameryce. Ale nie wiem, czy to ona może stanąć na czele konserwatystów, czy ktoś inny. Bo są i inni, są w tym kraju ludzie pokroju Reagana, wystarczająco zdolni, silni i młodzi, by w przyszłości objąć przywództwo. Na przykład gubernator Karoliny Południowej Mark Sanford. Wierzę głęboko, że najlepsze dni wolności w Ameryce są dopiero przed nami.


http://www.rp.pl/artykul/...i_rozsadek.html

Islandia kolejną ofiarą kryzysu
Cytat:


Kraj, który jest bliski bankructwa. Szwecja i Wielka Brytania ratują finanse największego banku
Reykyawik nocą
źródło: AFP
Reykyawik nocą
Gorsze prognozy dla Islandii. Gospodarka Islandii jest w coraz trudniejszej sytuacji. Inflacja rośnie, wzrost PKB spowolni, stopy procentowe są wysokie.
źródło: Rzeczpospolita
Gorsze prognozy dla Islandii. Gospodarka Islandii jest w coraz trudniejszej sytuacji. Inflacja rośnie, wzrost PKB spowolni, stopy procentowe są wysokie.
+zobacz więcej

* Islandzcy psychiatrzy w pogotowiu
* Niższe stopy na ratunek
* Stoi giełda w Reykjaviku

Wczoraj Szwecja udzieliła 720 mln dolarów pożyczki największemu bankowi tego niewielkiego kraju (Kaupthing), a Wielka Brytania zadeklarowała, że pokrywa swoimi gwarancjami depozyty swoich obywateli złożone w internetowym banku Icesave, internetowej części drugiego co do wielkości banku islandzkiego – Landsbanki.

Rząd brytyjski zapowiedział dodatkowo podjęcie kroków prawnych wobec władz Islandii, by doprowadzić do wypłaty zablokowanych we wtorek środków na kontach Icesave.

Od początku tygodnia wiadomości z Islandii potwierdzają ogromną skalę globalnego kryzysu finansowego wynikającego z inwestycji lokalnych banków w amerykańskie papiery związane z rynkiem kredytów hipotecznych. Od początku tygodnia doszło już do przejęcia przez państwo drugiego co do wielkości banku oraz związania kursu tamtejszej korony z euro, ponieważ wartość islandzkiej waluty dramatycznie spadała. Islandia poprosiła także Rosję o pożyczkę w wysokości 4 mld euro. Premier Geir Haarde powiedział, że światowy kryzys finansowy może doprowadzić do pojawienia się groźby bankructwa tego skandynawskiego kraju.

Co by to oznaczało?– Bankructwo kraju oznacza zaprzestanie spłaty długu publicznego – wyjaśnia Łukasz Tarnawa, ekonomista PKO BP. Oznacza to, że teoretycznie najbardziej bezpieczne papiery wartościowe, czyli obligacje emitowane przez rząd, stają się bezwartościowe.

– Do tej pory taka sytuacja dotykała kraje wschodzące, a nie rozwinięte – mówi ekonomista PKO BP. W takiej sytuacji Skarb Państwa ma problemy m.in. ze znalezieniem chętnych do kupna emitowanych obligacji. – Prowadzi to także do redefinicji bezpieczeństwa obligacji skarbowych jako instrumentu finansowego i przyczynia się do wzrostu premii za ryzyko. W efekcie pożyczanie staje się droższe – wyjaśnia Tarnawa. Jego zdaniem sytuacja w Islandii jest na tyle poważna, że być może będzie potrzebna interwencja międzynarodowych instytucji, takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, które przygotowałyby plan pomocy dla tego kraju. Wczoraj nie wykluczył tego islandzki premier, a w tym kraju przebywa delegacja funduszu. W przeszłości MFW pomagał np. Turcji i Argentynie.

Gospodarka Islandii przeżywała okres prawdziwego prosperity od połowy lat 90., kiedy jej rynek finansowy został zderegulowany, a banki rozpoczęły zagraniczną ekspansję.W efekcie ich zobowiązania osiągnęły zawrotną kwotę 100 miliardów dolarów, wielokrotnie przekraczając wartość produktu narodowego tego kraju, który wynosi 14 mld dolarów.

http://www.rp.pl/artykul/5,202255.html

Cóż... U nas sytuacja podobna jak w Islandii. Tam Bank Centralny rozdawał kredyty na "lipne inwestycje" i bańka pękła u nas banki rozdają kredyty na mury zamiast na maszyny.

Budownictwo mieszkalne na kredyt, lobby budowlane też da się we znaki. Jeszcze Pan Kaczyński straszy ludzi i kryzys rzeczywiście się pojawi. Banki zawieszą wypłaty, zażądają zwrotów, ludzie nie będą mieli z czego spłacać, zaczną sprzedawać mieszkania...

Historia lubi się powtarzać...

Dziś rozmawiałem z Holendrem, który pytał się mnie czy u was kryzysu jeszcze nie ma, bo u nich Fortis padł. Tu na zachodzie media już tak ujadają że nawet przeciętni zjadacze chleba mówią o kryzysie finansowym.

Administrator - 2008-10-10, 23:07

Mateusz nie strasz, żaden polski bank nie inwestował dużych pieniędzy w USA. Z tego co słyszałem to największa zainwestowana kwota nie przekracza 1% zysku tego banku w poprzednim roku. A to właśnie robiły islandzkie banki.

Owszem kryzys może się zdarzyć, ale wywołają go te idiotyczne newsy , wiadomości o panice w USA które ciągle słyszymy w radio i TV. Przejdź się do banku to zobaczysz o czym mówię. Wszystkie babcie wypłacają kasę i chowają gotówkę do skarpetek. Głupota ludzi nie zna granic.

Mam nadzieję, że część osób zachowa zdrowy rozsądek, bo przy wypłacie ogromnej ilości depozytów w krótkim czasie każdy bank może stracić płynność, nawet w okresie wielkiej hossy.

Mylisz się pisząc, że polskie banki rozdają kredyty i porównujesz je do Islandii i USA. Banki islandzkie inwestowały w USA i stąd wziął się ich problem. W USA dawano kredyty wszystkim, a że od dłuższego czasu nieruchomości lecą tam w dół to wiele osób postanowiło, że nie będą spłacać bo im się to nie opłaca - lepiej stracić dom. W Polsce, w porównaniu do innych krajów otrzymanie kredytu hipotecznego jest bardzo trudne. A zastanawiałeś się gdzie byś mieszkał gdyby nie mieszkania na kredyt? Myślę że 90% było, jest i będzie budowane za pieniądze z banków.

natash - 2008-10-11, 08:59

Administrator napisał/a:
W USA dawano kredyty wszystkim, a że od dłuższego czasu nieruchomości lecą tam w dół to wiele osób postanowiło, że nie będą spłacać bo im się to nie opłaca - lepiej stracić dom. W Polsce, w porównaniu do innych krajów otrzymanie kredytu hipotecznego jest bardzo trudne


W USA zabezpieczeniem kredytu hipotecznego jest tylko nieruchomość więc to oczywiste że z czasem bardziej opłacało się stracić dom niż go dalej spłacać :) W Polsce odpowiada się za kredyt całym majątkiem więc nie jest tak łatwo zrezygnować z płacenia.

miko 005 - 2008-10-11, 09:31

Administrator napisał/a:
Myślę że 90% było, jest i będzie budowane za pieniądze z banków.

Masz rację, ale zaczyna stawać produkcja, a jak ona zwolni to wiadomo co za sobą pociągnie, bezrobocie. Już dziś na naszym podwórku daje się zauważyć tenże zastój, choćby dwa największe zakłady WIELTON i ZUGiL. Coraz częściej mówi się o zwolnieniach, bo faktycznie nie ma co robić, w ZUGiL-u już zaczęto redukować zarobki do minimum.
A tak jak piszecie, ludzie kredyty zaciągnęli a spłacać może nie być z czego i problemu jak jeszcze nie ma, tak jutro może się okazać że jest i to duży.
Co do banków, nie ma się co czarować, żyły jak „pączki w maśle” za coraz to większe odsetki zadłużonego społeczeństwa. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to rozdawano te kredyty na prawo i lewo nie bacząc na wypłacalność klienteli, przecież państwo (rząd), jakby co to pomoże. W polsce taka tendencja też ma miejsce.
Administrator napisał/a:
Przejdź się do banku to zobaczysz o czym mówię. Wszystkie babcie wypłacają kasę i chowają gotówkę do skarpetek. Głupota ludzi nie zna granic.

Dlaczego obrażasz proste babcie? One nie muszą się na tym znać, wystarczy że po swojemu wyciągają proste wnioski z tego co usłyszą. A słyszy się dużo, przede wszystkim zamętu, pewnie czas pokaże ile w tym zamęcie prawdy, a ile politycznego bełkotu.
Administrator napisał/a:
Mam nadzieję, że część osób zachowa zdrowy rozsądek, bo przy wypłacie ogromnej ilości depozytów w krótkim czasie każdy bank może stracić płynność, nawet w okresie wielkiej hossy.

1000 Euro, taka jest suma wypłaty zagwarantowana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny;
Cytat:
Jeśli kwota depozytów* nie przekracza równowartości w złotych 1.000 euro, to jest gwarantowana w całości.
Jeżeli wartość depozytów jest wyższa niż równowartość w złotych 1.000 euro, to wówczas kwota o równowartości 1.000 euro gwarantowana jest w 100%, zaś pozostała kwota depozytów, powyżej równowartości 1.000 euro, do równowartości 22.500 euro, gwarantowana jest w 90 %.

A to na dzień dzisiejszy daje nam kwotę 3550zł. Trochę śmieszna suma, nie uważasz? Jak ja w takiej sytuacji mam zaufać bankom, gdy ich gwarancja jest prawie że śmieszna?

Z ostatniej chwili, tak na marginesie braku zaufania społeczeństwa do instytucji bankowych,
Cytat:
Kryzys zaufania udzielił się instytucjom finansowym, które nie chcą sobie nawzajem pożyczać pieniędzy. "Gazeta Wyborcza" pisze, że bankowcy liczą teraz na interwencję Narodowego Banku Polskiego.
Rząd uspokaja, że fundamenty polskiego sektora finansowego i całej gospodarki są stabilne i bezpieczne. Według "Gazety Wyborczej " banków to nie przekonuje i nie chcą pożyczać sobie nawzajem pieniędzy.
Zdaniem dziennika, paradoks sytuacji polega na tym, że w polskim sektorze finansowym nie brakuje pieniędzy. Dwie największe instytucje - Pekao i PKO BP - mają zdecydowanie więcej depozytów w porównaniu z wartością udzielonych kredytów. Nie chcą jednak pożyczać pieniędzy innym bankom, obawiając się o zwrot pożyczek.

A dziwimy się starszym ludziom, i reszcie szarej społeczności :shock:

Zygmunt Stary - 2008-10-11, 15:00

Cytat:
Kto by pomyślał, że do tego dojdzie? A jednak doszło. Największa, to znaczy może nie największa, bo podobno największa to indyjska, ale pomijając indyjską, to największa demokracja na świecie zastanawia się za pośrednictwem swoich przedstawicieli, czy ograbić suwerenów w tak zwanym majestacie prawa, to znaczy – za parawanem stworzonych przez przedstawicieli ludu pracującego miast i wsi pozorów legalności, zmusić ich do złożenia się na pokrycie strat pralni fałszywych pieniędzy zwanych „instytucjami finansowymi”, spowodowanych lekkomyślnością kilku chciwych grandziarzy. Od razu widać, że ta cała demokracja, wszystko jedno – największa, czy nie – to po prostu kupa g... Nawiasem mówiąc, wszystko przewidział nieżyjący już ekonomista amerykański Murray Rothbard, twierdząc, iż współczesne państwo, mniejsza o to – demokratyczne, czy nie – jest najgroźniejszą organizacją przestępczą. Oczywiście każde państwo, chociaż w tym konkretnym przypadku mówię oczywiście o Stanach Zjednoczonych, gdzie tamtejszy Kongres zupełnie serio rozważa, czy ograbić obywateli na kwotę 700 mld dolarów.

Mechanizm obecnego „kryzysu” był następujący: kiedy już grandziarstwo postanowiło uwolnić się od standardu złota, żeby nawet żadne pozory nie zmuszały go (tzn. grandziarstwa) do stawiania granic chciwości w rabowaniu obywateli poddanych przez demokratyczne państwo wyzyskowi z ich strony za pomocą „prawa” o „prawnym środku płatniczym” - w obiegu pojawił się tak zwany „pieniądz fiducjarny”, czyli papierowy Scheiss, podczas gdy pieniądz prawdziwy („lepszy”) w postaci złota, grandziarstwo pochowało sobie po piwnicach. I jeśli grandziarze potrzebowali coś sobie kupić, to wypłukiwali złoto z powietrza, produkując fałszywe banknoty. Tych fałszywych pieniędzy przybywało znacznie szybciej, niż innych towarów, więc nic dziwnego, że z roku na rok pogarszały się proporcje wymiany między papierowym Scheissem, a towarami, co uczenie nazywa się inflacją, a potocznie – wzrostem cen towarów. Produkowany Scheiss trzeba było wpompować w obieg gospodarczy, toteż grandziarze, jeden przez drugiego, starali się wtrynić obywatelom „kredyt” – żeby nie tylko wyprać sobie fałszywe pieniądze, ale jeszcze zyskać darmowego niewolnika, który już do końca życia będzie na grandziarzy pracował, a z którego po śmierci zrobią jeszcze pachnące mydełka. No a teraz nadmuchana pod wszelką wytrzymałość bańka mydlana pękła i zapanowała nerwowa atmosfera, jaka często pojawia się po zakończeniu biesiady przypadkowego towarzystwa, kiedy to pojawia się kelner z rachunkiem. Ktoś za te „darmowe” zakupy finansowane złotem wypłukanym z powietrza musi teraz zapłacić – i co się okazuje? Że tęgie głowy grandziarskie nie widzą innego rozwiązania, jak to z czasów Hammurabiego – kiedy to za wszystko płacili niewolnicy. A to ci dopiero siurpryza, a to ci obciach? To po co te wszystkie doktoraty i habilitacje z ekonomii, po co te nadymania rozmaitych genialnych Grynszpanów Alanów, kiedy, jeśli już przyjdzie co do czego – nie ma innego wyjścia, jak po staremu złupić skórę z niewolników? Ach, ileż racji miał Stefan Kisielewski, gdy mówił, że ekonomia polega na tym, żeby tanio kupić a drogo sprzedać, a co ponadto – od złego jest!

Ameryka wkroczyła w ważny etap swojej historii. Jeśli zgodzi się na plan grandziarza Paulsona, to znaczy – jeśli obywatele USA pozwolą się obrabować na 700 mld dolarów, żeby kilku grandziarzom zapewnić miękkie lądowanie, zapominając o przysłowiu, że „Pan Bóg stworzył ludzi wolnymi, ale dopiero pułkownik Colt uczynił ich równymi” i grandziarzy nie poślą do wszystkich diabłów [...], to prawdopodobnie będą mieli u siebie komunizm. Komunizm bowiem w gruncie rzeczy polega na upaństwowieniu gospodarki, zaś terror bywa tylko zjawiskiem ubocznym, a zresztą – jak powiadał Machiavelli, okrucieństwo i terror trzeba stosować ostrożnie i tylko w miarę potrzeby.[...]
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=521

Ciekawe...?

Administrator - 2008-10-11, 16:50

miko 005 napisał/a:

Dlaczego obrażasz proste babcie? One nie muszą się na tym znać, wystarczy że po swojemu wyciągają proste wnioski z tego co usłyszą. A słyszy się dużo, przede wszystkim zamętu, pewnie czas pokaże ile w tym zamęcie prawdy, a ile politycznego bełkotu.


Nadal nie zrozumiałeś, że jeśli kilkadziesiąt % depozytów zostanie wypłaconych w krótkim czasie to żaden bank temu nie podoła. Jeśli dojdzie do bankructwa któregoś z banków w Polsce to wyłącznie z winy klientów, a konkretnie ich paniki.


miko 005 napisał/a:

1000 Euro, taka jest suma wypłaty zagwarantowana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny;
Jeśli kwota depozytów* nie przekracza równowartości w złotych 1.000 euro, to jest gwarantowana w całości.
Jeżeli wartość depozytów jest wyższa niż równowartość w złotych 1.000 euro, to wówczas kwota o równowartości 1.000 euro gwarantowana jest w 100%, zaś pozostała kwota depozytów, powyżej równowartości 1.000 euro, do równowartości 22.500 euro, gwarantowana jest w 90 %.
A to na dzień dzisiejszy daje nam kwotę 3550zł. Trochę śmieszna suma, nie uważasz? Jak ja w takiej sytuacji mam zaufać bankom, gdy ich gwarancja jest prawie że śmieszna?


Przeczytaj uważnie to co napisałeś. Jeśli mam na lokacie 100,000 zł to w przypadku upadku banku dostanę od BFG ponad 90,000zł a nie jak napisałeś 3,550zł.

ourson - 2008-10-11, 17:28

Administrator, obawiam się że dostaniesz tylko 72340,18 zł (wg kursu z dn. 10-10-2008) Powyżej 22500 € depozyty nie są w żaden sposób gwarantowane... Oczywiście jeśli wystarczy majątku z masy upadłościowej to dostaniesz nawet 100%.
Mateusz - 2008-10-11, 17:43

Zygmunt Stary

Michałkiewicz już nie jest na bieżąco z informacjami, teraz ma być nie 700mld ale 1bln $

Administrator
Straszę, bo może nas spotkać to samo co Islandię...
Co do budownictwa.... Wiele ludzi zamiast budować jak mądry gospodarz stodoły i obory, to najpierw buduje wystawny dom, często na kredyt.... - Głupota rodem z czasów Gierka '70

Co do Islandii to głównym powodem są idiotyczne rządowe inwestycje w huty, których nie podjąłby się żaden prywatny inwestor, choć ci byli wykonawcami jedynie a nie właścicielami wybudowanych hut aluminium. Oczywiście wszystko na kredyt.

Dla mnie wartość to ma tylko ziemia i złoto.

Oczywiście jestem optymistą, w życiu człowieka są zwykle 2 kryzysy gospodarcze i nieco więcej finansowych. A najlepszą okazją na szybkie wzbogacenie jest kryzys, czego przykładem jest np. Warren Buffet.

Czekać aż bańka napędzana przez kredyty i lobby budowlane pęknie i kupować tanie mieszkania pod wynajem oczywiście. :wink:

Administrator - 2008-10-11, 18:30

Mateusz napisał/a:

Straszę, bo może nas spotkać to samo co Islandię...
Co do budownictwa.... Wiele ludzi zamiast budować jak mądry gospodarz stodoły i obory, to najpierw buduje wystawny dom, często na kredyt.... - Głupota rodem z czasów Gierka '70


Zobaczymy za co kupisz własne mieszkanie/dom.

O przyczynach problemów Islandii możesz poczytać tutaj:
http://gospodarka.gazeta....e_w_pieklo.html

Zazwyczaj wartość ma dla Ciebie to co jest na topie - przypomniał mi się wątek z monetami :mrgreen: .


Ourson oczywiście masz rację - źle policzyłem, jednak nadal jest to kwota która kolosalnie różni się od 3550. Poza tym zawsze można rozbić oszczędności na kilka osób z najbliższej rodziny.

Gregg Sparrow - 2008-10-11, 18:50

Mateusz, jeszcze niedawno przekonywałeś jak to łatwo jest zdobyć pieniądze, zarabiac i inwestować w giełdę itp. żeby mieć więcej (nie chce mi się szukać tych postów ale chyba wiesz o co mi chodzi). Ciekawe co powiesz teraz... mamy krach i gdzie by się podziały te twoje zainwestowane pieniądze??? Teraz piszesz o kupowaniu tanich mieszkań.
Kiedyś mówiłem ci że życie zweryfikuje twoje poglądy i widze że to juz się dzieje. :D
Mam nadzieję że będziesz miał pieniądze na kupowanie tych tanich mieszkań. Pożyjemy... zobaczymy.

yampress - 2008-10-12, 10:17

giełda - jedni sie bogaca, inni biednieją poprzez spekulacje ...

a Wielton ciągle w dół

miko 005 - 2008-10-12, 10:21

Administrator, próbujesz wcisnąć mi jakiś dziwny tok rozumowania;
Administrator napisał/a:
Przeczytaj uważnie to co napisałeś. Jeśli mam na lokacie 100,000 zł to w przypadku upadku banku dostanę od BFG ponad 90,000zł a nie jak napisałeś 3,550zł.

Ja mówiłem o 100%-wym odzyskaniu własnych oszczędności, czyli w momencie jak będziesz miał nie więcej na lokacie jak owe 3550zł. Mnie nie interesuje ile chcesz oddać za „frajer” bankom, skoro uważasz że 10000zł jest odpowiednią kwotą, to już Twoja sprawa. Ja na taki luksus nie mogę sobie pozwolić, dlatego;
Administrator napisał/a:
Nadal nie zrozumiałeś, że jeśli kilkadziesiąt % depozytów zostanie wypłaconych w krótkim czasie to żaden bank temu nie podoła. Jeśli dojdzie do bankructwa któregoś z banków w Polsce to wyłącznie z winy klientów, a konkretnie ich paniki.

Zrozumiałem i to bardo dobrze, ale to jest problem banków, nie mój. Bank w żadnej mierze nie troszczy się ani o mnie, ani pewnie o Ciebie (no, chyba że jesteś pracownikiem któregoś z nich ;) ), to dlaczego ja mam być tym filarem podtrzymującym je. Ale skoro Ty chcesz, proszę bardzo, ani ja, ani owe starsze babcie nie mają nic przeciwko temu, w przeciwieństwie do Twoich planów co do czyichś oszczędności życia.

Zygmunt Stary - 2008-10-12, 10:24

Cytat:
[...]Jeśli Biały Dom ma tak wielkie serce, to zamiast rabować biednych i dawać bogaczom, mógł pomóc niewypłacalnym posiadaczom nieruchomości i podarować im pieniądze na spłatę hipoteki – tak jak daruje firmom finansowym. W ten sposób ci ostatni uratowaliby swe domy, a banki otrzymały swoje pieniądze. Rozwiązanie równie szkodliwe, ale znacznie bardziej „ludzkie”.
[...]
http://biznes.onet.pl/15,1512118,prasa.html


Istnieje pewien rodzaj socjalizmu, tak krytykowany przez zwolenników "czystego" kapitalizmu, który wypływa z naturalnej solidarności między ludźmi. Powoduje go pragnienie zapewnienie tu i teraz pewnego minimum godnej egzystencji, nawet kosztem mniejszej ekspansji gospodarczej. Tę linię prezentował od początku PiS.
Natomiast PO,PSL i SLD w praktyce prezentują mentalność rozbójnika, który zabiera słabszym i daje silniejszym w imię swoich niejasnych racji.
Mają rację Ci, którzy twierdzą , że cały polski parlament to socjaliści.
Jestem zwolennikiem jednej z tych opcji, a więc jestem jednym z nich.

Administrator - 2008-10-12, 10:46

Miko005 tam gdzie jest zysk musi być także pewne ryzyko. Trzymając pieniądze na lokacie otrzymujesz odsetki, dzięki czemu Twoje oszczędności nie tracą na wartości. Owszem zyski nie są wielkie ale i ryzyko jest minimalne. Jeżeli chcesz mieć 100% pewność że zachowasz całość swoich oszczędności to trzymaj pieniądze w skarpecie. Musisz być jednak świadomy, że za 5-10 lat siła nabywcza tych pieniędzy w skarpecie będzie znacznie niższa niż dzisiaj.

Oczywiście możesz być ignorantem i nie przejmować się losem banków, ale tym samym ignorujesz sens całego systemu bankowego. Jak on działa? Ty wpłacasz pieniądze na konto oszczędnościowe,Twoje dzieci za te same pieniądze, które otrzymają z banku kupują sobie mieszkanie. Cześć płaconych przez nich odsetek z tego kredytu wraca do Ciebie co miesiąc jako oprocentowanie lokaty, inna część trafi do Ciebie za kilkadziesiąt/naście lat kiedy będziesz otrzymywał emeryturę (bo banki to także fundusze emerytalne), a jutro kupisz sobie za "udzielony przez sklep" (tak naprawdę bank) telewizor na kredyt "0%".

Zdajesz sobie sprawę że większość wieluńskich (i nie tylko) firm posiada kredyty obrotowe i inwestycyjne w bankach? Wyobraź sobie co się stanie jeśli wierzyciele tych banków zażądają natychmiastowego ich zwrotu? Pracownicy tych firm następnego dnia zostaną na bruku.

Pamiętaj tylko, że jeśli ten system sie zawali, to tymi pieniążkami ze skarpety będzie można sobie co najwyżej ścianę wytapetować. Na upadku banku stracimy właśnie Ja i Ty a nie banki, bo właścicielami banków jesteśmy właśnie my wszyscy. Dlaczego? Bo chcąc czy też nie chcąc inwestujesz w ten banki poprzez giełdę (lokaty,fundusze, itd). Wiesz ile banków wchodzi w skład WIG20 czyli indeksu giełdowego 20 największych spółek notowanych na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych? Na przykład: PKO BP, PEKAO SA, BREBANK, GETIN BANK, BZWBK..

Zygmunt Stary napisał/a:

Natomiast PO,PSL i SLD w praktyce prezentują mentalność rozbójnika, który zabiera słabszym i daje silniejszym w imię swoich niejasnych racji.


Zygmunt a jakiś konkret na poparcie tej tezy? CO obecny rząd zabrał słabszym i dał silniejszym?

Mateusz - 2008-10-12, 10:48

Administrator napisał/a:
Mateusz napisał/a:

Straszę, bo może nas spotkać to samo co Islandię...
Co do budownictwa.... Wiele ludzi zamiast budować jak mądry gospodarz stodoły i obory, to najpierw buduje wystawny dom, często na kredyt.... - Głupota rodem z czasów Gierka '70


Zobaczymy za co kupisz własne mieszkanie/dom.

O przyczynach problemów Islandii możesz poczytać tutaj:
http://gospodarka.gazeta....e_w_pieklo.html

Zazwyczaj wartość ma dla Ciebie to co jest na topie - przypomniał mi się wątek z monetami :mrgreen: .


Ourson oczywiście masz rację - źle policzyłem, jednak nadal jest to kwota która kolosalnie różni się od 3550. Poza tym zawsze można rozbić oszczędności na kilka osób z najbliższej rodziny.



Nie obraź się ale Gazety Wybiórczej to mi nie cytuj :p Te bzdury już znam, że się gospodarka "przegrzała" - Raczej mózg się przegrzał autorowi tego ścierwa.

Co do monet, dowiedziałem się o nich półtora roku temu, a jakiś czas później na forum rozpoczęła się dyskusja.

Mateusz! Licz się troszkę ze słowami! Staraj się o odpowiedniejszy dobor słów.
glizda

Administrator - 2008-10-12, 10:55

Mateusz napisał/a:

Nie obraź się ale Gazety Wybiórczej to mi nie cytuj :p Te bzdury już znam, że się gospodarka "przegrzała" - Raczej mózg się przegrzał autorowi tego ścierwa.


A skąd czerpiesz swoją wiedzę? Z ministerstwa finansów Islandii czy może jesteś członkiem zarządu któregoś z banków islandzkich?

I zapamiętaj sobie, że wszelkie rady mądrych maklerów, dziennikarzy zajmujących się ekonomią, analityków można pokazywać dzieciom jako zamiennik dobranocki . Jeżeli już o czymś mówi się głośno, lub można o tym przeczytać w internecie lub prasie, to na inwestowanie w tym kierunku jest już zdecydowanie za późno. To jest już tylko sposób na łapanie leszczy.

Mateusz - 2008-10-12, 18:32

Gregg
O tych mieszkaniach to tylko luźna gadka z mojej strony o kupowaniu. Popatrz w historię i zobaczysz ile było wzrostów i spadków.

Mówisz mi o weryfikacji mojego życia...

Lubię krytykę bo zawsze daje do myślenia. Siedzę obecnie za granicą(w trakcie matur pracowałem w Koronie a zaraz po tym wyjechałem). Zrezygnowałem ze studiów w październiku, pomimo że dostałem się na AE Wrocław i to nie na rezerwie.

Gregg Sparrow - 2008-10-12, 18:43

Mateusz, jeszcze niedawno przekonywałes jak to dobrze jest odkładac sobie po 200pln co miesiąc i ile mozna na tym zarobić, o kupowaniu monet, o inwestowaniu na giełdzie, o inwestowaniu w fundusze itd... (nie mam zamiaru szukac twoich postów ale każdy kto śledzi forum wie że tak było). Teraz okazało sie że tak cię przycisło że w wakacje pracowałes w Koronie za "marne" grosze, tylko po to żeby wyjechać z kraju. To że dostałeś się na studia nie świadczy zupełnie o niczym... Jeżeli chodzi o prace za granicą zobaczymy co zwojujesz i za ile wrócisz. Mam wrażenie że masz głowę nabitą ideałami wyjętymi z kapelusza.
Odpowiesz na pytanie? Dlaczego wyjechałeś z kraju, który dał ci taaaakie możliwości na starcie???

Mateusz - 2008-10-12, 21:08

gregg

Odkładam kasę tak jak na forum pisałem. Ale nie te 200zł miesięcznie tylko więcej, stosując dywersyfikację("żeby nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka")
Mimo że mam straty na TFI to i tak wrzuciłem jeszcze trochę, bo kupuje się na spadkach. Nie przejmuje się zbytnio tym co się dzieje na giełdach, ponieważ jestem inwestorem/kapitalistą konserwatywnym - Systematyczne inwestowanie, długoterminowe beż żadnych gwałtownych ruchów, kierując się logiką a nie emocjami. Wiem że odkładając dziennie 6zł przy średnio prosperującej giełdzie po 15 latach mogę osiągnąć kwotę 1mln zł, bo inny ludzie w Polsce też to osiągnęli.

Wyznaczony cel - przed 30stką mieć nieskończoną majętność (tzn. żeby moje aktywa - fundusze, monety, ziemia itd. przynosiły mi zysk miesięczny wystarczający na normalne życie) a dodatkowo jeszcze praca, najlepiej nie na etacie.

Co do pracy w Koronie... W trakcie matur(3tyg) i tak już niczego do głowy nie włożyłbym. a zwiedzanie ogródków piwnych w Wieluniu cały dzień nie należy do najbardziej ambitnych zajęć.(wątroba nie byłaby zadowolona) Więc nawet taka niewielka kwota 5,5zł/h zdołała Mateusza wyciągnąć z domu pomimo sprzeciwu rodziców.
A patrząc z perspektywy czasu, dzięki Koronie mam obrzydzenie do pracy na etacie, która jest w przeciwieństwie do biznesu strasznie obciążona podatkami 0k 80% wg centrum Adama Smitha, a po 2-gie poznałem kilku ciekawych ludzi więc nie mam dziś czego żałować.

Pytasz się dlaczego wyjechałem? Jestem młody, nic mnie tu już nie trzyma(wcześniej miałem powód - kobieta). Za granicą mogę kilkakrotnie więcej pieniędzy zarobić a mając dostęp do kompa, inwestować, czytać blogi gospodarcze, e-booki(a mam ich trochę) zamiast siedzieć przed tv, oczywiście na rozrywkę jest też czas.

A co do studiów masz rację, ponoć nie są nic warte, ale chyba nie będę rezygnował zw na możliwości jakie daje bycie studentem(AIP, kredyt studencki, życie - szukanie żony poznawanie przyjaciół)

Mateusz - 2008-10-12, 21:19

Administrator

Wiem co masz na myśli, makler jest najgorszym doradcą. Wcale nie czytam żadnych poradników inwestycyjnych zw na to co już powiedziałeś. Jednakże Gazetę Wybiórczą i Der Dziennik odkładam na regał z dobranockami ;) - głównie mam na myśli gospodarkę.

Co do inwestowania, wtedy kiedy się mówi o czymś głósno, to masz 100% rację... - Szukanie leszczy

Najlepiej jednak w takim momencie zając pozycję krótką - short. Niestety na wielu giełdach już wprowadzono pewne ograniczenia.

Mateusz - 2008-10-12, 21:20

Skąd tą wiedzę czerpię... To ci podam na PW albo w linkach w moim podpisie.


Mateusz stosuj edycje postów zamiast nabijac sobie licznik postów i powodować, że wątek staje się mało przejrzysty.
red

mateuszkowalski - 2008-10-12, 22:21

Mateusz napisał/a:
Skąd tą wiedzę czerpię... To ci podam na PW albo w linkach w moim podpisie.


Z tego co wiem to nie masz abonamentu ani na merytorium.pl, ani do pełnej wersji cneb.pl, a przecież sprzedaż obu została wstrzymany ponad miesiąc temu i szybko nie zostanie wznowiona, a już na pewno nie po starej cenie...

Co do bloga Kamila to tam nie ma zbyt wiele informacji...

Mises.pl nie znam, ale czytałem książkę Gene Callahan "Ekonomia dla normalnych ludzi - wprowadzenie do szkoły Austriackiej", więc pewnie można tam znaleźć coś ciekawego...

W inwestowanie zbytnio nie siedzę, ale na dwagrosze.blogspot.com pewnie znajdzie się trochę ciekawej wiedzy.


Jestem ciekaw kiedy odczujesz po kieszeni, że trzymanie się mocno jednych przekonań boli. ;) Co z tego, że Ty działasz logicznie, gdy 99% ludzi będzie działało emocjonalnie i Twoje akcje w poniedziałek spadną o X% (XX%?). Ja bym sprzedał wszystko, a kupił ponownie, gdy sytuacja zacznie się wygrzebywać z dołka, do którego właśnie zaczęła wpadać. Pamiętaj, że na spadkach także można zarobić. ;)

basteks - 2008-10-13, 17:59

odkładając 6 zł dziennie nie dojdzie sie do miliona - no chyba żę 6 w totolotka

zresztą uwzględniając 4-5 % inflację za 15 lat dzisiejszy milion będzie wart około 300 000

6 zł dziennie daje około 2000 rocznie czyli samych zainwestowanych kwot będzie po 15 latach 30 000. Chcąc mieć milion trzeba to 33 krotnie pomnożyć - czyli mieć roczny zwrot z kapitału na poziomie kilkudziesięciu procent - stosując dywersyfikację (np. lokaty , obligacje - gdzie stopy są kilku procentowe - musimy mieć zwrot z giełdy ponad 150 % procent - a proszę pamiętać, że da to zaledwie 1500 zł w pierwszym roku).

Pamiętajmy też o prowizjach - np. w wielu biurach maklerskich pełny dostęp do danych to około 100 zł miesięcznie - więc żeby zarobić inwestując 2000 zł - trzeba zarabiać 60% rocznie z tej inwestycji. A gdzie prowizje od zakupu i sprzedaży, które sięgają 2 % przy tak małych kwotach ??

Nie wspomnę o podatku Belki ....

Mateusz - 2008-10-13, 19:04

basteks napisał/a:
odkładając 6 zł dziennie nie dojdzie sie do miliona - no chyba żę 6 w totolotka

zresztą uwzględniając 4-5 % inflację za 15 lat dzisiejszy milion będzie wart około 300 000

6 zł dziennie daje około 2000 rocznie czyli samych zainwestowanych kwot będzie po 15 latach 30 000. Chcąc mieć milion trzeba to 33 krotnie pomnożyć - czyli mieć roczny zwrot z kapitału na poziomie kilkudziesięciu procent - stosując dywersyfikację (np. lokaty , obligacje - gdzie stopy są kilku procentowe - musimy mieć zwrot z giełdy ponad 150 % procent - a proszę pamiętać, że da to zaledwie 1500 zł w pierwszym roku).

Pamiętajmy też o prowizjach - np. w wielu biurach maklerskich pełny dostęp do danych to około 100 zł miesięcznie - więc żeby zarobić inwestując 2000 zł - trzeba zarabiać 60% rocznie z tej inwestycji. A gdzie prowizje od zakupu i sprzedaży, które sięgają 2 % przy tak małych kwotach ??

Nie wspomnę o podatku Belki ....


% SKŁADANY MA SIŁĘ...
http://dwagrosze.blogspot...nwestora-2.html

Odkładam 180zł miesięcznie przez 15 lat średnie oprocentowanie roczne 35%. Procent doliczany co miesiąc.
Jest kwota ok. 1mln zl

Administrator - 2008-10-13, 22:40

Mateusz a skąd wiedzę czerpie JKM jak nie z gazet?
Poza tym nie potrafię tego Pana traktować poważnie:

Oto jego twórczość:
Cytat:

Jak widzę tolerancyjnego socjalistę z ludzką twarzą – to mam ochotę wymierzyć solidnego kopa w środek tej twarzy.

Gdyby w '39 co drugi Żyd miał broń, nie było by Holokaustu.

Jestem przeciwny aborcji, bo jak pokazuje życie, wyskrobano nie tych, co trzeba.

Pańską deklaracją Praw Człowieka to ja się podcieram co drugi dzień!

Społeczeństwo polskie jest otumanione propagandą faszystowską, że tylko państwo powinno mieć monopol na broń. Żeby nas potem powybierać jak ryby z saka.

basteks - 2008-10-14, 07:31

Cytat:
Odkładam 180zł miesięcznie przez 15 lat średnie oprocentowanie roczne 35%. Procent doliczany co miesiąc.


Na papierze to może i wychodzi, ale w rzeczywistości...

Spójrz na ostatni rok - gdzie taki zwrot inwestycji na poziomie 35% ??

miko 005 - 2008-10-14, 10:18

Cytat:
Do 175 tys. zł będziesz miał jak w banku. Rząd ustalił, że z okładem podwoi gwarancje naszych lokat - do 50 tys. euro. Już za kilkanaście dni. A Narodowy Bank Polski chce zachęcić banki do udzielania kredytów - pisze "Gazeta Wyborcza".

Wczoraj wieczorem rząd ustalił, że każda lokata w banku będzie miała 100-procentową gwarancję do 50 tys. euro (przy obecnym kursie - 175 tys. zł). A jeśli jest to wspólne konto z małżonkiem lub małżonką - do 100 tys. euro.

Jak zauważa gazeta, dla oszczędzających oznacza to dużą zmianę na plus. Dziś gwarancja nie dość, że jest ponaddwukrotnie niższa - tylko do równowartości 22,5 tys. euro - to jeszcze obejmuje zaledwie 90 proc. pieniędzy na koncie. Podwyższone limity gwarancji mają obowiązywać do końca 2009 r.

Źródło - Onet.pl

O, i to jest bardzo ważna wiadomość, która powinna trochę ostudzić społeczeństwo, nie będę ukrywał że mnie też w dużym stopniu cieszą takie wieści :smile: .

Byłem właśnie dzisiaj w pewnym banku na naszym terenie, i porozmawiałem sobie w międzyczasie z panią, która mnie obsługiwała. Zadałem pytanie o kryzys i o sprawę wycofywania lokat bankowych, i co się okazało. Z tym kryzysem to tak pół na pół, coś tam w trawie piszczy, ale nie na tyle żeby mocno panikować (zresztą powyższy cytat już powinien rozwiać wszelkie wątpliwości), a co do lokat, to, i tu zwrócę się do Administratora ;) , bo to On przekonywał że to babcie wycofują swoje oszczędności :P . Wcale tak nie było, według relacji owej obsługującej mnie pani, właśnie że jak już, to ludzie w mniej więcej naszym wieku pozbywali się lokat w bankach, a przynajmniej w ich banku taką tendencję zauważono. Ale teraz już powinno być wszystko OK. :!: :!: I na powrót można lokować swoje oszczędności, niech procentują :mrgreen: .

mareks - 2008-10-14, 11:00

Tylko jakoś nikt nie mówi ile % jest gwarantowane bo napewno nie 100.
Osobiście przeżyłem upadek BS w Wieluniu.Tam była gwarancja BGŻ.Zwrócili mi ale ile czasu trzeba było się nachodzić i interweniować -mała głowa.

Administrator - 2008-10-14, 11:11

Przecież pisze jasno 100% do wysokości 50,000 EUR. Obecnie jest 90% do wartości 22,500 EUR. Gwarantem jest Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
mareks - 2008-10-14, 11:44

Możesz podać gdzie jest napisane.
Administrator - 2008-10-14, 11:50

Obecnie jest tak:
http://www.bfg.pl/u235/navi/27900

A ma być tak
http://wiadomosci.onet.pl...,1,1,,item.html

mateuszkowalski - 2008-10-14, 11:55

Przyczyny krachu na giełdzie. :P


red - 2008-10-14, 19:34

mareks napisał/a:
Możesz podać gdzie jest napisane.

Dla niedowiarków:

Cytat:
Rząd proponuje gwarancje dla depozytów bankowych

Dzisiejsze posiedzenie Rady Ministrów dotyczyło sytuacji na światowych rynkach finansowych. Rząd omówił ustalenia podjęte 7 października br. przez Radę ECOFIN i przyjął projekt autopoprawki do projektu ustawy o zmianie ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym oraz o zmianie innych ustaw, a także wyda rozporządzenie w sprawie określenia górnej granicy środków gwarantowanych przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Z proponowanych przepisów wynika, że depozyty bankowe do równowartości 50 tys. euro (ok. 175 tys. zł) będą gwarantowane w stu procentach do końca 2009 r.

Źródło:
http://www.premier.gov.pl/s.php?id=2622




Mateusz, tak jak pisze basteks przy procencie składanym i oszczędzaniu długoterminowym:
- weż pod uwagę opłaty związane z zarządzaniem rachunkiem,
- uwzględnij podatek Belki,
-znajdź taką inwestycję, która gwarantuje rentowaność na poziomie 35% rocznie w długim okresie czasu.

Oczywiście pochwalam oszczędzanie, zwłaszcza przy pomocy procenta składanego, ale Twoje wyliczenia są zbyt optymistyczne.

Mateusz - 2008-10-15, 18:30

Administrator

Złote cytaty, czytam jego felietony i w pełni się zgadzam z tym co zacytowałeś, bo socjalistę to kopnąłbym w tę ludzką twarz np. Kaczyńskiego.

basteks

Ja byłbym zadowolony po tych 15 latach nawet obmacując w rękach 300 tys zł. Po 2-gie pytasz się gdzie taki zwrot ?? Np. http://www.finanseosobiste.pl/content/view/971/33/

Zawsze możesz mieć fundusz aktywnej alokacji i jak jest hossa wrzucasz w akcje a jak bessa to na obligacje(nie polecam ale dla przykładu)

Co do opłat, czytałem kilka razy umowę i było bodajże 0,x %a co do podatku Belki...
Zawsze możesz mieć TFI na polisie ubezp. a podatek nie wiadomo czy 15 lat wytrwa....

Red
Tak jak napisałem basteksowi, dla mnie uczucie "obmacywania" 300tys po 15 latach i 180zł/miesięcznie wyrzeczeń jest bezcenne. Tylko te 300 tys a nie ten milion.

Zawsze można się bawić na giełdzie w pozycje long i short i wychodzić na + ale płacić maklerom nie zamierzam... Na razie
Wole grać wirtualną kasą na onet.pl

red - 2008-10-15, 19:53

Mateusz, zobacz sobie wyniki "swoich" funduszy w tym roku. W czasie bessy też tracą tak więc posługiwanie sie stopa zwrotu z okresu hossy to spore nadużycie. Oczywiście w długim okresie czasu wyjdzie się na pewo na plus, ale jestem przekonany, że 35% to spory optymizm. Chociaż oczywiście doceniam i pochwalam Twoją chęc do inwestowania - zawsze to lepiej dla Twojej przyszłości jak zamiast palić paczke papierosów dziennie odłożysz tą kase na fundusz czy jakąś lokate.
basteks - 2008-10-15, 21:37

Mateusz - zdecyduj się. Chcesz zarabiać na giełdzie, ale nie będziesz bo szkoda prowizji.

Problem jest taki z hossą i bessą - że nigdy nie wiadomo kiedy jedna i druga się zaczyna, a to są najważniejsze momenty. Zasada jest prosta sprzedać na górce i kupić w dołku - tyle że nie da się tego przewidzieć - wczoraj np. wydawało sie, że już odbicie jest a dzisiaj znów w dół i to sporo.

Mateusz - 2008-10-16, 19:00

basteks

Idzie trochę przewidzieć na podstawie historii... Bessa zżera ok. 40-50% tego co wypracowała hossa. Wiem, bo widziałem wiele wskaźników z kilkudziesięciu giełd na świecie, jest wiele zależności.

Administrator - 2008-10-16, 20:46

Mateusz napisał/a:
Bessa zżera ok. 40-50% tego co wypracowała hossa. Wiem, bo widziałem wiele wskaźników z kilkudziesięciu giełd na świecie, jest wiele zależności.


Poważnie? Równie dobrze może być tak, że to hossa zwraca 40-50% bessy.

Poniżej wykres Nikkei z ostatnich 20 lat

ourson - 2008-10-16, 22:06

Zawsze mnie zastanawiały analizy giełdy typu" "linia wsparcia przebiega na poziomie xxx - czy WIG 20 (albo jakikolwiek inny wskaźnik) odbije się czy też przebije ją - wtedy następną linię wsparcia mamy na yyy" - doskonale rozumiem , że są matematycy, statystycy i prognostycy którzy próbują znaleźć zależności na giełdzie - ale to mniej więcej tak samo jak twierdzenie, że skoro w rzucie monetą 10 razy pod rząd rzuciliśmy reszkę to prawdopodobieństwo że w następnym rzucie będzie orzeł jest większe niż 0,5... Próba zawracania kijem Wisły... Wg mnie giełda to w większości przypadków hazard... oczywiście jeśli mówimy o "graniu" na giełdzie...

Jeśli zaś chodzi o kryzys - jeśli ktoś świadomie pozwala na tworzenie "złych długów" - i jest to zarówno rząd jak i instytucje finansowe (szeroko rozumiane) to nie powinien się dziwić, że kiedyś to musi wyjść na wierzch. Szkoda tylko że za błędy rządzących muszą zapłacić zwykli obywatele USA.

W Polsce na razie podniesiono gwarancje - co oznacza albo niższe zyski z lokat (w końcu ubezpieczenie kosztuje) albo jakieś dopłąty ze skarbu państwa (co jest rozwiązaniem jeszcze gorszym). Tak czy owak gospodarka przeżyje zapewne mniejszy lub większy kryzys. Szkoda tylko, że kolejne rządy po raz kolejny nie wykorzystały dość dobrej sytuacji gospodarczej na zrobienie porządków w finansach publicznych. Teraz ciąć wydatki będzie znacznie trudniej...

A tak nb. - ciekawe czy PO zdecyduje się na wcześniejsze wybory czy będzie ryzykować utratę popularności z powodu kryzysu... ?

Administrator - 2008-10-16, 22:26

ourson napisał/a:
Wg mnie giełda to w większości przypadków hazard... oczywiście jeśli mówimy o "graniu" na giełdzie...


Hazard jest bardzie przewidywalny :D Weźmy na przykład chyba najprostszą grę p.t. Blackjack czyli potocznie mówiąc "oczko" lub "21". Jest masa strategii i systemów gry. Każdą decyzję można podjąć na podstawie zawsze sprawdzalnych wyliczeń matematycznych. Przykładowo gdy gracz używa strategii krupiera (zawsze dobiera karty do 17 punktów i nie dobiera więcej kart gdy ma 17 punktów lub więcej) przewaga kasyna wynosi równo 5.48%. Stosując never bust która polega na tym, że gracz nie dobiera kart, gdy ma więcej niż 11 punktów przewagę kasyna to 3.91%. Stosując tzw. strategie podstawową (zbyt skomplikowana by wytłumaczyć nawet w kilku zdaniach) można ograniczyć przewagę kasyna do 0,5 %.

ourson - 2008-10-16, 22:29

Administrator, fakt :-)

Ale za to pytanie - w kasynie wygrany jest tylko jeden - a na giełdzie? ;-)

siwy_ - 2008-10-17, 15:58

Dzisiaj giełda znowu fatalnie...
red napisał/a:
Chociaż oczywiście doceniam i pochwalam Twoją chęc do inwestowania - zawsze to lepiej dla Twojej przyszłości jak zamiast palić paczke papierosów dziennie odłożysz tą kase na fundusz czy jakąś lokate.
Ja też. Zawsze za to Mateusza lubiłem :wink:
ourson - 2008-10-18, 18:56

Jak mnie to zaczyna wkurzać - oskarżanie o obecny kryzys wolnego rynku, liberalizmu a nawet politykę Reagana i Thatcher... Przecież głównym winowajcą obecnego kryzysu jest właśnie ingerencja państwa w gospodarkę a nie wolny rynek.
Mateusz - 2008-10-20, 19:31

Trzeba znaleźć winnego, żeby móc na nim wieszać psy i wmówić ludowi, że wolny rynek to piekielne zło odpowiedzialne za wasze niskie zarobki :D

Administrator

Co do zależności bessy i hossy - Opierałem się tylko na giełdach europejskich.

ryba - 2008-10-27, 20:35

Cytat:
Jak mnie to zaczyna wkurzać - oskarżanie o obecny kryzys wolnego rynku, liberalizmu a nawet politykę Reagana i Thatcher... Przecież głównym winowajcą obecnego kryzysu jest właśnie ingerencja państwa w gospodarkę a nie wolny rynek.


Cytat:

Trzeba znaleźć winnego, żeby móc na nim wieszać psy i wmówić ludowi, że wolny rynek to piekielne zło odpowiedzialne za wasze niskie zarobki :D


To właśnie tacy ludzie jak wy wmawiają ludowi bałamuctwa, ludzie, którzy nie potrafią przyznać, że model ekonomii, w który wierzyli (i nadal wierzą) skompromitował się, doprowadzając gospodarkę światową do gigantycznego kryzysu, za który ów lud zapłaci słoną cenę.

Zastanawia mnie co musiałoby się wydarzyć, aby ludzie waszego pokroju zrewidowali poglądy. Skoro nawet tak dramatyczna i spektakularna klęska systemu myślenia, który reprezentujecie, a której jesteśmy od kilku tygodni świadkami, nie popchnęła was do krytycznego spojrzenia na neoliberalne dogmaty.
A warto by było to uczynić, bo wcale prawdopodobne że po tym kryzysie finansowym znajdziecie się ze swoimi poglądami w głębokiej defensywie i awangardzie myśli ekonomicznej.

Oskarżanie wyłącznie państwa o spowodowanie kryzysu w obliczu faktów, jakie znamy, to klasyczna propaganda. W jej przepchnięciu pomaga stawianie pomiędzy wolnym rynkiem a państwem ostrej granicy, tak jakby jedyną możliwością państwa było działanie przeciw rynkowi, a nie na przykład ułatwianie mu życia, co właśnie w USA miało miejsce.
U podstaw kryzysu legł pewien rodzaj myślenia o wolnym rynku, który cechował tak samo bankierów jak i państwowego regulatora. Przecież działalność Fed była podporządkowana właśnie rekinom z Wall Street, którzy bez takich uregulowań, jakie im fundowano, nie mogliby przeprowadzać swoich ryzykownych i nieodpowiedzialnych operacji, które w końcu doprowadziły do katastrofy. Obwinianie państwa jest więc w tym kontekście szczytem hipokryzji, ale także świadomym zabiegiem, mającym na celu zdjęcie winy z bankierów z Wall Street, którzy co prawda byli chciwi, ale nic to, chciwość jest przecież ok. Kur...sko daleko od ok.

Większość komentatorów nie wini za kryzys, drogi Oursonie, wolnego rynku, ale pewną ortodoksyjną odmianę myślenia o wolnym rynku, który niepodzielnie panował przez ostatnie dziesięciolecia. Jest to rynkowy fundamentalizm, który cechuje się przede wszystkim ślepą (powtarzam - ślepą) wiarą (powtarzam - wiarą) w wolny rynek, domaganiem się maksymalnego jego zderegulowania i ograniczeniem działań do minimum. Utożsamianie tak pojętego rynku z jedyną możliwą wizją jego działania jest kolejną cechą propagandy, którą obecnie uprawiają ludzie tacy jak Balcerowicz, Gwiazdowski, czy nasz dzielny forumowy ekonomista Mateusz.

Jeśli tak pojmuje się wolny rynek, to nie dziwią potem sytuacje, w których każdy kto próbuje podważyć te fundamentalistyczne dogmaty, jest momentalnie ustawiany w pozycji zwolennika socjalizmu. Tak jakby między skrajnie zderegulowanym wolnym rynkiem a socjalizmem nie było rozwiązań pośrednich. Jest to kolejny mechanizm propagandowy, bo o wiele łatwiej zwalcza się socjalistów, aniżeli inaczej myślących zwolenników wolnego rynku.

A tacy myślący inaczej istnieją. Wystarczy tylko sobie uświadomić, że jeśli nawet wolny rynek jest warunkiem koniecznym istnienia współczesnych społeczeństw, to nie jest on warunkiem wystarczającym.

ourson - 2008-10-27, 21:23

ryba, głównym winowajcą kryzysu w USA a co za tym idzie kryzysu finansowego na całym świecie jest rząd USA. Dlaczego? Ano dlatego, że postanowił ingerować w wolnorynkowe mechanizmy i (w dużym skrócie) stworzył agencje Fannie Mae i Freddie Mac które będąc firmami prywatnymi działały jako agencje rządowe i korzystając z gwarancji państwa poręczały kredyty hipoteczne udzielane obywatelom amerykańskim.
Dlaczego rządom na tym zależało? Bo pobudzało to wzrost gospodarczy, pozwalało Amerykanom spełnić marzenie o własnym domu itp. itd.
Wszystko było w miarę dobrze dopóki rozsądek trzymał górę. Problem nastąpił gdy znacznie "rozluźniono" politykę poręczania kredytów i kredyty otrzymywały osoby które w normalnych warunkach nie mogłyby nawet marzyć o kredycie. To z kolei spowodowało boom na rynku nieruchomości. Bańka spekulacyjna rosła i rosła. Aż pękła. I winą nie jest brak dostatecznej kontroli nad bankami. Winą jest ingerencja państwa w poręczanie tych kredytów. Gdyby bowiem Państwo nie utworzyło Fannie Mae i Freddie Mac to z pewnością setki tysięcy Amerykanów nie miałby w tej chwili nowego, większego domu. Ale nie mielbyśmy również do czynienia z tym kryzysem.

Zaznaczam z góry, że powyższe mechanizmy są przedstawione absolutnie skrótowo i stosowane nazewnictwo niekoniecznie jest właściwe. Jednak chodziło mi o to żeby przedstawić pewien mechanizm działania systemu... Każdy kto ma ochotę poczytać na ten temat znajdzie w sieci mnóstwo artykułów opisujących szczegółowo całe te procesy.

Ach.. Balcerowicz żadnym liberałem nie jest co dobitnie udowadniał podczas kolejnych swoich pobytów w Min Finansów :evil:

Oczywiście że między "czystym" wolnym rynkiem a socjalizmem jest wiele innych odcieni. Problem polega na tym, że rządzący dla realizacji własnych krótkookresowych celów potrafią zrobić wiele złego w długim okresie. A wycofać się z korzystnych dla społeczeństwa zapisów jest baaardzo trudno w demokracji. Dlatego też nikt nie odważył się na powstrzymanie szaleństwa kredytowego - mimo iż już na samym początku w USA nazwano je kredytami podwyższonego ryzyka i znacząca część ekonomistów zdawała sobie sprawę z tego czym to się może skończyć... ale dopóki wszystko rosło to się wszystkim podobało a realistów traktowano jak idiotów i nie dopuszczano do głosu...

Administrator - 2008-10-28, 22:18

ryba napisał/a:

To właśnie tacy ludzie jak wy wmawiają ludowi bałamuctwa, ludzie, którzy nie potrafią przyznać, że model ekonomii, w który wierzyli (i nadal wierzą) skompromitował się, doprowadzając gospodarkę światową do gigantycznego kryzysu, za który ów lud zapłaci słoną cenę.


Ryba cóż się takiego konkretnie stało? Napisz proszę jak dotknął Cię osobiście ten gigantyczny kryzys. Jaką cenę za niego płacisz. Wg mnie jest wręcz odwrotnie, świat całkiem dobrze sobie poradził. Porozmawiaj z kimś kto mieszka w USA czy odczuł na własnej skórze ten kryzys. Za dużo oglądasz TV.

ryba - 2008-10-29, 17:11

Ourson, tak oczywiście można argumentować, ale mnie ten typ rozumowania nie przekonuje, bo tak samo można argumentować, że nie byłoby spalin, gdyby nie samochody. Sens tego jest taki: tak samo jak nikomu nie zależy na likwidowaniu samochodów, tak nikt nie narzekał i nie domagał się zburzenia systemu stworzonego przed rząd amerykański, którego zasadniczym celem było budzenie popytu i napędzanie nadmiernej konsumpcji. A nikt nie narzekał z tego powodu, bo dawało to możliwość spekulowania i w efekcie generowania gigantycznych zysków. Zatem wina leży po wszystkich stronach, a u jej podstaw leży jeden typ myślenia, który starałem się zdefiniować w poprzednim poście.
Dlatego zwalanie odpowiedzialności wyłącznie na decyzje rządu jest, jak już wspomniałem, po pierwsze rodzajem hipokryzji, po drugie ma zrehabilitować ludzi świata finansów, tak jakby ludzie ci byli nieodpowiedzialnymi dziećmi, które nie potrafiły ocenić ryzyka używania zabawek, która dało im państwo. Ja zakładam, że nie byli oni dziećmi, więc nie widzę powodu, aby ich nie obwiniać.

Adminstratorze, świat rzeczywiście bardzo dobrze sobie poradził, przy użyciu udzielanych przez rządy ogromnych zastrzyków finansowych dla zagrożonych bankructwami banków. A z czyich podatków pochodzą te pieniądze? Ufoludków? Nie oszukujmy się, kryzys finansowy ma, bądź będzie miał realne odbicie w gospodarce, a co za tym idzie na sytuacji konkretnych obywateli. Przykład? Czkawka funduszy emerytalnych, inwestycyjnych, czy też zaostrzanie kryteriów przy próbie uzyskania kredytu. Poza tym czeka nas najpewniej spowolnienie wzrostu gospodarczego (tu, w Polsce!), a to odczuje praktycznie każdy z nas.

ourson - 2008-10-29, 17:56

ryba, kto miał sie domagać zburzenia systemu? Banki które na tym zarabiały? Gdyby rząd nie stworzył systemu to by nie zarabiały ale też nikt nie domagał się stworzenia takiego systemu. To rząd był inicjatorem Fannie Mae i Freddie Mac, chcąc pobudzić popyt i co sam zauważyłeś nadmierną konsumpcję. Jeśli do tego dołożymy odejście od standardu złota stworzono syste4m w którym zdecydowanie zbyt dużo dzieje się na kredyt. I to nawet względnie funkcjonowało do momentu kiedy rząd nie postanowił jeszcze bardziej przypodobać się wyborcom. Bo fundusze subprime powstały właśnie z powodu nacisków Białego Domu aby obniżyć kryteria przyznawania kredytów. Czy ktoś o zdrowych zmysłach pożyczyłby osobie z najniższą pensją pracującą od miesiąca 100 tys złotych? Nie? No to dzięki gwarancjom rządowym pożyczano. To spowodowało gwałtowny wzrost cen nieruchomości bo nienaturalnie zwiększyło popyt. Gdyby nie decyzja rządu banki nie udzielałyby tych kredytów i problemu by nie było. Oczywiście można powiedzieć że banki pomimo tych gwarancji również mogły ich nie udzielać... ale to już myślenie życzeniowe raczej...
Ja nie rehabilituję ludzi świata finansów. Ja tylko próbuję wykazać że sam wolny rynek w niczym, ale to w niczym nie zawinił. Obecny kryzys jest jedynie rezultatem ingerencji państwa w ten mechanizm i niczym innym. A ludzie są tylko ludźmi... Więc skoro ktoś gwarantuje ci dobry interes to Ty z niego korzystasz (oczywiście zyskami dzielisz się z gwarantem :P )

Administrator - 2008-10-30, 11:50

ryba napisał/a:

Adminstratorze, świat rzeczywiście bardzo dobrze sobie poradził, przy użyciu udzielanych przez rządy ogromnych zastrzyków finansowych dla zagrożonych bankructwami banków. A z czyich podatków pochodzą te pieniądze? Ufoludków? Nie oszukujmy się, kryzys finansowy ma, bądź będzie miał realne odbicie w gospodarce, a co za tym idzie na sytuacji konkretnych obywateli. Przykład? Czkawka funduszy emerytalnych, inwestycyjnych, czy też zaostrzanie kryteriów przy próbie uzyskania kredytu. Poza tym czeka nas najpewniej spowolnienie wzrostu gospodarczego (tu, w Polsce!), a to odczuje praktycznie każdy z nas.


Jakich zastrzyków? Czy polski rząd cokolwiek podarował któremukolwiek z banków? Jakie znaczenie dla wartości Twoich oszczędności na OFE ma chwilowy spadek na giełdach? Żaden. Takie wahnięcia w skali 20-30 lat są bez znaczenia. Naprawdę myślałeś że wzrosty na GPW będą trwały nieprzerwanie przez kilkadziesiąt lat?

ryba - 2008-11-03, 13:13

Ourson, a to nie jest czasem tak, że kryzys spowodowały nazbyt ryzykowne operacje instrumentami stworzonymi na bazie tychże kredytów? Przecież to nie państwo spekulowało, a ci, którzy postanowili na tym wszystkim zarobić potężną kasę. Źle ocenili ryzyko, więc wina leży po ich stronie. Nikt ich nie kontrolował, więc tu także należy szukać przyczyn.

Admin, argumentowałeś, że ŚWIAT sobie poradził z kryzysem, więc odpowiedziałem, w jaki sposób sobie poradził, a ty ripostujesz, że w Polsce nie było interwencji. Świat jest ciut większy niż Polska, tak przynajmniej wynika z mapy.

ourson - 2008-11-03, 14:21

ryba, oczywiście że problem leży w instrumentach tworzonych na bazie tych kredytów. Problem w tym że instrumenty te były tworzone przez Fannie Mae i Freddie Mac ściśle powiązane z rządem i ich tworzenie miało na celu zwiększenie akcji kredytowej na rynku kredytów hipotecznych. Od początku był to zamiar administracji państwowej. Gdyby nie to, że rząd chciał sztucznie pobudzić popyt i postanowił gwarantować część niewypłacalnych kredytobiorców problemu by nie było.
miko 005 - 2008-11-17, 11:16

Cytat:
Do 175 tys. zł będziesz miał jak w banku. Rząd ustalił, że z okładem podwoi gwarancje naszych lokat - do 50 tys. euro. Już za kilkanaście dni. A Narodowy Bank Polski chce zachęcić banki do udzielania kredytów - pisze "Gazeta Wyborcza".

Wczoraj wieczorem rząd ustalił, że każda lokata w banku będzie miała 100-procentową gwarancję do 50 tys. euro (przy obecnym kursie - 175 tys. zł). A jeśli jest to wspólne konto z małżonkiem lub małżonką - do 100 tys. euro.

Jak zauważa gazeta, dla oszczędzających oznacza to dużą zmianę na plus. Dziś gwarancja nie dość, że jest ponad dwukrotnie niższa - tylko do równowartości 22,5 tys. euro - to jeszcze obejmuje zaledwie 90 proc. pieniędzy na koncie. Podwyższone limity gwarancji mają obowiązywać do końca 2009 r.


I były powody do uspokojenia nastrojów społeczeństwa. Lokaty mogły procentować, banki być w miarę pewne że klienci nie będą na hura wycofywać swych pieniędzy. Jednym słowem wszyscy mieliśmy spać spokojnie, niestety za sprawą naszego pana prezydenta, w dalszym ciągu nic się nie zmieniło i dalej stoimy w miejscu;

Cytat:
Prezydent nie podpisał ustawy chroniącej depozyty
Już trzy tygodnie na biurku prezydenta Lecha Kaczyńskiego leży i czeka na podpis ustawa, która ma podnieść gwarancje naszych lokat w bankach - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dzięki nowemu prawu Bankowy Fundusz Gwarancyjny (w razie potrzeby wspomagany z budżetu państwa) zapewni, że w razie kłopotów banku klienci dostaną wszystkie swoje lokaty do wysokości 50 tys. euro (niecałe 190 tys. zł). Dziś gwarancje są o połowę mniejsze i obejmują tylko 90% pieniędzy na lokatach - wyjaśnia dziennik.
- Nie będę tutaj czynił kłopotów - obiecywał prezydent już 24 października, dzień po uchwaleniu ustawy przez parlament. Ale mamy już połowę listopada i nic. Gdy w czwartek "Gazeta Wyborcza" zapytała biuro prasowe Kancelarii Prezydenta, czy wiadomo, kiedy prezydent podpisze ustawę, otrzymała jedynie odpowiedź, że "termin upływa 24 listopada".

Czy to oznacza, że Lech Kaczyński zamierza czekać z podwyższeniem gwarancji dla naszych depozytów aż do ostatniego dnia? Po co? Sprawa jest poważna. Nasze banki są w dobrej sytuacji, bezpieczne, ale i tak trzeba chuchać na zimne - uważa gazeta.

Według niej, tylko pełne gwarancje BFG i rządu dla depozytów wykluczają ryzyko, że ludzie - z powodu jakiejś byle plotki - zaczną wycofywać pieniądze z któregoś z banków. Taki kryzys zaufania do banków i lokat jest bardzo mało prawdopodobny, ale strzeżonego...

Źródło – wirtualnapolska

Nie wiem co jest z tym człowiekiem (prezydentem), ale tak; na arenie międzynarodowej musimy się za Niego wstydzić, a w kraju obawiamy się co też zrobi, albo czego nie zrobi, żeby obywatelom żyło się dobrze. Chyba podpiszę się pod słowami Lecha Wałęsy, który jasno skwitował jakiego to mamy obecnie prezydenta.

mareks - 2008-11-17, 13:40

Jak powszechnie wiadomo nasz Sejm cechuje wielka ilość bubli prawnych dlatego też przed podpisem ustawa musi być dokładnie sprawdzona by jej nie zakwestionował TK BO WTEDY USTAWĘ TRZEBA OPRACOWYWAĆ OD NOWA a to pochłonie bardzo dużo czasu.
siwy_ - 2008-11-17, 14:34

mareks napisał/a:
bubli prawnych
Gdzie w tak prostej korekcie ustawy może wkraść się bubel?
BTW nawet jak rzeczywiście tak dokładnie sprawdza tę ustawę, to może by się łaskawie pospieszył, bo sprawa jest naprawdę pilna. Przecież jest urzędnikiem państwowym, za to mu płacą. Przez 3 tyg. nie jest w stanie całe grono ekspertów prezydenckich sprawdzić, czy ustawa jest wadliwa? Wolne żarty...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group