Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-07-30, 17:13 Ekspedientka to też człowiek
Ten problem był już poruszany, ale z mentalnością maniaka lubię do niego powracać , może dlatego że sam kiedyś pracowałem w jednym z pierwszych w Wieluniu marketów, i coś niecoś na ten temat wiem
Artykuł trochę przydługawy ale czyta się go dosyć dobrze, więc wklejam całość.
Cytat:
Zakładaj pampersa i do roboty
Klient najpierw pomylił przyciski i zważył kilka marchwi w cenie egzotycznych owoców, a potem rozwścieczony wydzierał się na cały sklep i wyzywał kasjerkę od najgorszych, że niby to ona policzyła mu za dużo. Kobiecie łzy stanęły w oczach, ale z przyklejonym uśmiechem musiała znieść obelgę. Inaczej straciłaby pracę.
W czasie głębokiej komuny, kiedy sklepowe półki świeciły z reguły pustką, to wyniosłe ekspedientki miały władzę nad klientami. To one rozdawały karty, kontrolowały sytuację i z wyższością traktowały każdego, kto przekroczył próg sklepu. Dziś sytuacja odwróciła się o 180 stopni, a w handlu obowiązuje slogan "klient nasz pan". Przez wielu rozumiany zbyt dosłownie, bowiem ze świeczką można szukać pracownika supermarketu, który nie usłyszał od klienta jakiegoś cierpkiego słowa.
Standardem stały się zaczepki w stylu "chcesz tu jeszcze pracować czy mam zawołać kierownika". Na nie jednak dają się jeszcze nabierać tylko młodzi pracownicy. Także przestrogi rodziców na głos wypowiadane do dzieci w kolejce do kasy, że jak "nie będziesz się uczył, to skończysz jak ta pani, na kasie w markecie" nie robią już na nikim większego wrażenia. Przejadły się. Podobnie jak wyzwiska od leni, obiboków i nierobów.
Ciśnienie pracownikom marketów skacze dopiero wtedy, kiedy klient podnosi głos, zaczyna ubliżać, nazywać kasjera złodziejem, bo rachunek niespodziewanie skoczył o kilka złotych w górę. Naprawdę gorąco robi się wtedy, kiedy w ruch idzie najcięższy kaliber, czyli wulgarne uwagi, wyzwiska, kpiny i zwykłe mieszanie z błotem. Bo klient nabiera wiatru w żagle, kiedy ekspedient pokornie milczy, gryząc się w język. Jego bierna postawa dodaje tylko agresorowi wigoru.
- Dziś to klient odczuwa przewagę nad sprzedawcą. Ma pieniądze, może przebierać w towarach, na wolnym rynku handlowcy muszą walczyć o niego. Klient dominuje nad pracownikiem sklepu. Między innymi dlatego slogan "klient nasz pan" przestał być w dzisiejszych czasach tylko sloganem, a stał się rzeczywistością - tłumaczy profesor Zbigniew Bokszański, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego.
Jak brutalna to rzeczywistość na własnej skórze przekonała się Anna, ekspedientka w jednym z łódzkich supermarketów. Zbliża się do pięćdziesiątki, za sklepową ladą stoi od kilku lat, odkąd jej zakład splajtował, a ona na rynku pracy stała się outsiderem. Praca w markecie, choć za psie pieniądze, była dla kobiety zbawieniem. Pełen etat pozwala jej doczołgać się do upragnionej emerytury.
- Zdawałam sobie sprawę, że będzie ciężko, bo nikt nie da mi pieniędzy za ładne oczy. Ale nie przypuszczałam, że klienci będą mnie traktować jak człowieka gorszej kategorii - mówi kobieta.
Wszystkich przebiła starsza pani. Zadbana, dobrze po sześćdziesiątce, elegancka. Stała klientka, co to starym zwyczajem puszcza oko do sprzedawcy, żeby dostać ładniejszy kawałek mięsa. Tego dnia starsza pani jednak długo nie mogła zdecydować, co chce kupić. Anna cierpliwie pokazywała jej każdą porcję mięsa, doradzała, ale starsza pani wciąż wybrzydzała, wciąż kręciła nosem. Tymczasem na drugim końcu długiej lady ustawił się już ogonek klientów, tym razem po wędlinę. Ich również Anna musiała obsłużyć.
- Byłam sama na popołudniowej zmianie. Opiekowałam się dwoma stanowiskami. Widziałam, że kolejka po wędliny rośnie, a starsza pani jeszcze nie wybrała. Przeprosiłam i powiedziałam, że za chwilę wrócę, tylko obsłużę tamtych klientów, a ona w tym czasie niech zdecyduje, co chce kupić. Wtedy się zaczęło - wspomina jeden z najgorszych dni w swoim życiu łodzianka.
Klientka wybuchła. "Masz tu stać, dopóki czegoś nie kupię, masz mi służyć tak długo, jak będę chciała. Masz być moją służącą, bo ja tu zostawiam pieniądze" - wykrzyczała kobieta od razu przechodząc na "ty". Annę zamurowało. Ledwo minęło kilka chwil, kiedy uderzyli klienci z ogonka po wędliny. Ktoś krzyknął, żeby Anna się "ruszyła, bo on nie ma czasu stać tu całe wieki".
- Chciało mi się płakać. Poczułam się jak niewolnik, jak jakiś śmieć - opowiada kobieta.
Jan Bartoszewski, sekretarz stowarzyszenia "Sieciowi" skupiającego byłych pracowników sklepów wielkopowierzchniowych rozwiewa resztki wątpliwości. Jego zdaniem takie sytuacje to codzienność w marketach.
- Wiem, co mówię, byłem kierownikiem działu kas w Kauflandzie. Nieraz usłyszałem, że jestem złodziejem i oszustem - wspomina swoją pracę w markecie Bartoszewski.
"Ty k..., chciałaś mnie oszukać"
Najbardziej jednak Bartoszewskiemu zapadł w pamięci klient, który zbeształ z błotem jedną z kasjerek. Poszło o marchewki. Mężczyzna zapakował je do siatki i zważył na stoisku z warzywami. Pomylił jednak przyciski i marchew policzył w cenie egzotycznych owoców, kilka razy droższych. Kiedy przyszło do płacenia - eksplodował.
- Krzyczał na cały sklep, że kasjerka próbowała go oszukać, wyzywał ją od k..., od najgorszych, od złodziejek. Ciężko było go uspokoić - mówi Bartoszewski.
Co ciekawe sekretarz "Sieciowych" broni klientów, a winę za ich zachowanie przerzuca na dyrektorów sklepów. Bartoszewski oskarża szefów marketów o prowokowanie klientów w gazetkach reklamowych. Jego zdaniem często trafiają tam produkty, których na sklepie jest tylko kilka sztuk. Rozchodzą się w mgnieniu oka i ci klienci, którzy nie skorzystają z okazji, dostają furii i wyżywają się na Bogu ducha winnych pracownikach sklepu. Bo akurat są pod ręką.
Profesor Zbigniew Bokszański, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, ma inną teorię na iskrzenie między klientami a sprzedawcami w marketach.
- Klienci w dużych sklepach nabierają większej pewności siebie, w tym złym słowa tego znaczeniu, niż np. w małym sklepiku osiedlowym. Sprzedawca w markecie jest anonimowy, jest w pewnym sensie automatem do kasowania cen produktów. Łatwiej go można obrazić, nie ponosząc żadnych konsekwencji. W sklepie osiedlowym najczęściej sprzedaje jakaś, dajmy na to pani Halinka, którą znamy od lat. Ją trudniej obrazić - uważa profesor Bokszański.
Dla kasjerów i ekspedientek z marketów to słabe pocieszenie. Tym bardziej, że etykieta obowiązująca pracowników sieciowych sklepów obliguje ich do zaciskania zębów, kiedy klient wylewa na nich wiadro pomyj. Kasjer i sprzedawca zawsze musi być uśmiechnięty, nie może okazywać złych emocji, zdenerwowania. Legenda głosi, że dyrektorzy niektórych sieci obserwują zachowanie swoich pracowników na monitoringu i karzą ich, jeśli ci nieelegancko zachowają się wobec klienteli sklepu. Bez względu na okoliczności. Ci, co najbardziej "stawiają się" agresywnym klientom, tracą nawet posady.
Być może z obawy o utratę pracy pracownicy marketów zamiast walczyć o swoją godność, piszą desperackie listy do dziennikarzy, w którym żalą się na traktowanie przez klientów. Ostatnio taki dramatyczny list trafił do "Gazety Lubuskiej". Jego lektura może powalić na kolana.
"Jak ci się chce lać, to sobie włóż pampersa"
Jego autorem jest anonimowy kasjer jednego z supermarketów w Zielonej Górze. W liście opisał jeden wieczór swojej pracy. I obnażył chamskie oblicze klientów.
Dramat rozegrał się w sobotę, przed godziną 22, tuż przed zamknięciem sklepu. Kolejki przy kasach zawijały aż po regały, kiedy nasz kasjer dostał polecenie zamknięcia swojej kasy.
"Wszystko szło pięknie do momentu, kiedy kolejka zaczęła się kurczyć. Nagle, jak z pod ziemi, znaleźli się klienci, którzy mieli na celu jedną rzecz - wkręcić się w kolejkę, żeby być jak najszybciej obsłużeni. Nie mam nic przeciwko osobom niepełnosprawnym lub kobietom z małymi dziećmi czy kobietom w ciąży. Jednak ci, którzy mają parcie na szkło, ponieważ chcą się napić piwa, to już nie na nasze nerwy. Oczywiście odmawiam każdemu, kto ustawia się dodatkowo w kolejce, która jest już zamknięta, ale jakich rzeczy się nasłuchamy, to już poezja" - czytamy w liście kasjera.
Poezja to reakcja klienta, który nerwowo zareagował na zamknięcie kasy. - Popier... ch..., jak ci się chcę lać, to sobie włóż pampersa - usłyszał kasjer, który poskarżył się mediom. Twierdzi, że nie pierwszy raz został poniżony w pracy. Znów musiał przełknąć gorzką pigułkę.
Alfred Bujara, przewodniczący krajowej sekcji pracowników handlu NSZZ "Solidarność", nie ma powodów, żeby nie wierzyć w list zdesperowanego kasjera z Zielonej Góry. Bujara przyznaje, że coraz częściej do związku pukają pracownicy marketów, którzy mają dość złego traktowania przez klientów.
- Mamy ciężki orzech do zgryzienia, ale musimy coś zrobić, bo takich przypadków jest coraz więcej. Dlaczego? Spada jakość usług oferowanych przez markety, pracuje w nich o połowę mniej osób niż jeszcze kilka lat temu. Klient dostrzega różnicę w jakości. Nie szuka dyrektora sklepu, szefa całego koncernu, tylko wylewa swoją frustrację na pierwszą napotkaną osobę z brzegu czyli ekspedienta lub kasjera - mówi nam Alfred Bujara.
Sam był świadkiem, jak młoda kasjerka zbesztana przez klienta wybuchła płaczem. Wilgotne oczy po pracy ma jednak nie tylko ona.
Autor: Maciej Stańczyk
Źródło - Onet.pl
A może jest ktoś, kto pracuje po drugiej stronie taśmy i kasy, i chciałby odnieść się do tego artykułu? Chętnie poczytamy.
Ogólna dyskusja, wskazana .
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Ze względu na to ,że temat jest mi bliski powiem krótko
NIC DODAĆ , NIC UJĄĆ.
Dobrze , że nie wszyscy klienci zachowują się w ten sposób.Nawet w marketach są klienci , którzy potrafią zachować się z klasą nawet w problematycznych sytuacjach .
Pomogła: 18 razy Wiek: 36 Dołączyła: 03 Lut 2006 Posty: 1016 Otrzymał 3 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2010-07-30, 18:52
nusia napisał/a:
Ze względu na to ,że temat jest mi bliski powiem krótko
NIC DODAĆ , NIC UJĄĆ.
Dobrze , że nie wszyscy klienci zachowują się w ten sposób.Nawet w marketach są klienci , którzy potrafią zachować się z klasą nawet w problematycznych sytuacjach .
Dokładnie. Również i mnie zdarzali się klienci, którzy przyszli chyba tam tylko po to, aby na kimś rozładować swoją złość. Na szczęście ja spotkałam się w większości z klientami, którzy byli wyrozumiali i pomocni.
_________________ W naturze człowieka leży rozsądne myślenie i nierozsądne działanie.
Pomógł: 18 razy Wiek: 33 Dołączył: 25 Maj 2007 Posty: 1578 Otrzymał 8 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2010-07-30, 19:59
Zauważcie też, że klient płaci i ma prawo oczekiwać wysokiej jakości obsługi. Ja jeżeli robię zakupy w sklepie oczekuję, że obsługa będzie zawsze miła i pomocna, a jeżeli tak nie jest, to zawsze mogę iść do innego sklepu lub powiedzieć obsłudze co myślę o ich zachowaniu. W końcu dzięki temu że ja tam kupuję, oni dostają pensje. Tak jest w kapitalizmie, że to firma ma się starać o klienta, a nie na odwrót. Moim zdaniem osoby które chcą pracować jako ekspedient lub ekspedientka powinny wiedzieć co ich czeka, i jeżeli uważają, że nie podołają takiej pracy, to po prostu powinny z niej zrezygnować i poszukać innej. Takie jest moje zdanie.
Inna sprawa, to osoby które przychodzą do sklepu tylko po to żeby wyładować swoją złość, używają wulgaryzmów, mówią do obsługi na "ty". Tych osób nie bronię, ale całej reszty - owszem. Ale takich osób jest bardzo mało, sam nigdy nie spotkałem się na żywo w sklepie z taką sytuacją, żeby klient bez powodu wszczynał kłótnię.
_________________ I'd agree with you, but then we'd both be wrong
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-07-31, 12:35
Spooky napisał/a:
Ja jeżeli robię zakupy w sklepie oczekuję, że obsługa będzie zawsze miła i pomocna,
Zgadzam się, ale każdy kij ma dwa końce. Ekspedientka oczekuje od klienta również pewnej powiedzmy ... "odwzajemnionej atmosfery". Trudno jest bowiem być miłym w stosunku do kogoś kto "warczy".
Cytat:
Moim zdaniem osoby które chcą pracować jako ekspedient lub ekspedientka powinny wiedzieć co ich czeka, i jeżeli uważają, że nie podołają takiej pracy, to po prostu powinny z niej zrezygnować i poszukać innej.
A tutaj to się nie zgodzę Co masz na myśli, "ekspedient lub ekspedientka powinny wiedzieć co ich czeka" Bo jeśli ryzyko owego właśnie "szczekania i warczenia" ze strony klienta, to masz złe podejście do zagadnienia. I tylko czekać aż ktoś z obsługi sklepowej wpadnie na pomysł wytoczenia sprawy cywilnej, takiemu właśnie "szczekaczowi" za np. obrazę osobistą.
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Pomógł: 18 razy Wiek: 33 Dołączył: 25 Maj 2007 Posty: 1578 Otrzymał 8 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2010-07-31, 20:02
miko 005 napisał/a:
Zgadzam się, ale każdy kij ma dwa końce. Ekspedientka oczekuje od klienta również pewnej powiedzmy ... "odwzajemnionej atmosfery". Trudno jest bowiem być miłym w stosunku do kogoś kto "warczy".
Praca ekspedientki polega również na tym, że musi być miła w stosunku do kogoś kto "warczy". Nie każdy klient wyprowadzony z jakiegoś powodu z równowagi potrafi zapanować nad swoimi emocjami, a ekspedientka nad swoimi musi. Oprócz tego, musi kulturalnie tonować sytuację i wszystko grzecznie wytłumaczyć klientowi. Inaczej klient pójdzie do innego sklepu. To nie klient ma dbać o ekspedientkę, tylko ekspedientka o klienta. Taka praca.
miko 005 napisał/a:
A tutaj to się nie zgodzę Co masz na myśli, "ekspedient lub ekspedientka powinny wiedzieć co ich czeka" Bo jeśli ryzyko owego właśnie "szczekania i warczenia" ze strony klienta, to masz złe podejście do zagadnienia. I tylko czekać aż ktoś z obsługi sklepowej wpadnie na pomysł wytoczenia sprawy cywilnej, takiemu właśnie "szczekaczowi" za np. obrazę osobistą.
Napisałem już na ten temat powyżej. Osoba pracująca w sklepie musi mieć świadomość, że pracuje w kontakcie z klientem i musi umieć kulturalnie i grzecznie rozwiązywać wszelkie konflikty i niejasności, musi zawsze panować nad swoimi emocjami i być miła. Jeśli np. osoba nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami, moim zdaniem nie nadaje się do pracy jako ekspedientka.
_________________ I'd agree with you, but then we'd both be wrong
Pomogła: 9 razy Wiek: 34 Dołączyła: 23 Cze 2007 Posty: 846 Skąd: z gabinetu Gendo
Wysłany: 2010-08-01, 23:37
o stary, jak pracowałam swego czasu w KFC na Bielanach Wrocławskich <jak ktoś nie wie to drugie co druchu KFC w Polsce> tam to się dopiero działo. Zmiany na kasach są straszne, wiem, że to nie market, ale dalej się jest w jakiś sposob ekspedientką i ma się kontakt z klientem.
Często naprawde klienci przychodza tylko by sie wyzyć, obrażają, drą się marudzą. Bo kolejka za długa, często masakra.
Najbardziej rozbawil mnie koleś ktory pyskował, że tyle ludzi a tak mało kas otwartych.
Ciekawostka, kasy były otwarte wszystkie czyli 7 jeśli się nie myle, plus kasowaliśmy zamowienia też na kasie rezerwowej z DriveTRu. Owszem ludzi było co nie miara, ale w sumie rzadko kiedy tam tak nie było.
Są czesto klienci, wyrozumiali, ktorzy poczekają na dosmażenie kury czy coś tam, ale pojawiają się naprawdę straszni faceci, którzy cię wyzywają, klną, pyskują a ty co? musisz siedzieć cicho. (słowo wymoderowano), ale nic nie zrobisz, najgorsze jest to, że często jeden taki Ci popsuje caluteńki dzień. Pod koniec mojej "kariery" tam miałam już to gdzieś i nie ukrywam, że potrafiłam nieraz doprowadzić klienta do porządku.
Bo nie moją winą jest, że skonczyly się miejsca parkingowe, że coś nam się zwyczajnie już skonczyło przy naporze ludzi, gdzie od godziny 12 do 22 stoi ciągle koło 50 jak i nie 100 osób przed kasami.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-09-08, 11:06
Ekspedientka to też człowiek - dlatego będzie walczyła o swój lepszy byt
Cytat:
Kasjerzy z marketów zapowiadają strajk
Nadchodzą trudne dni dla klientów super-i hipermarketów. Jeśli w ogóle będą mogli zrobić zakupy, to utkną w gigantycznych kolejkach.
To dlatego, że kasjerzy mają dość warunków, w jakich muszą pracować. Od 22 września grożą pikietami i strajkiem włoskim, co oznacza, że każdą czynność będą wykonywać niezwykle starannie i bardzo długo. Stoi za nimi murem NSZZ Solidarność.
Pracownicy marketów domagają się m.in. wyższych pensji i stałych umów. Protestują też przeciwko tak poniżającym praktykom, jak słynna czerwona kropka, na której musieli stać i czekać na zgodę przełożonego za każdym razem, gdy chcieli iść do toalety.
- Jak długo można pracować za tysiąc złotych na rękę? Jak długo można być zmuszaną do nadgodzin i znoszenia złych humorów szefa - retorycznie pyta pani Ania z Łodzi, kasjerka z 7-letnim stażem. - Od lat słyszymy obietnice, że nasze pensje wzrosną, że będzie nam się lepiej pracowało. Tylko że są to puste słowa. Pensje nie rosną, w przeciwieństwie do kosztów życia: opłat, cen żywności, artykułów przemysłowych.
Pani Ania jest tak zdesperowana, że zastanawia się nad udziałem w pikiecie, którą Solidarność chce zorganizować 22 września w centrum Warszawy. Planuje wziąć dzień urlopu lub poprosić o dzień wolny na opiekę nad dzieckiem. Uważa, że bez radykalnych działań nie ma szans na poprawę warunków pracy.
Pani Katarzyna, kasjerka w dużym markecie, gotowa jest przystąpić do strajku włoskiego choćby zaraz. - Wiem, że klienci będą wściekli, bo w soboty spędzą w kolejkach nawet trzy godziny. Trudno. Nam w dusznych, ciasnych kasach też nie jest lekko. Klient wychodzi i robi grilla z rodziną, a my tkwimy przy kasach i głowy nam puchną od narzekań klientów i muzyki z radiowęzła. W dodatku ciągle nie mam etatu, tylko angaż z agencji pracy tymczasowej. Ta ciągła niepewność mnie dobija - mówi pani Katarzyna.
Kasjerkom wtóruje Alfred Bujara, szef sekcji handlowej Solidarności. - Warunki pracy i płace w handlu się pogarszają - zauważa Bujara. - Kasjerzy zarabiają 1000 - 1200 zł. To stanowczo za mało. Dla pracowników ważne są też stałe umowy o pracę, ale dla części załogi są nieosiągalne. Od lat mówi się o poprawie warunków pracy w handlu, tymczasem rozmowy z przedstawicielami sieci są często pozorowane, nie przynoszą żadnych rozwiązań. Szefowie sklepów oddają nam do dyspozycji pomieszczenie, żebyśmy mogli rozmawiać z pracownikami, ale jest ono usytuowane w takim miejscu, że doskonale widać, kto się wybiera na takie spotkanie. To skutecznie odstrasza. Związkowcy liczyli na negocjacje z przedstawicielami koncernu Metro AG, właścicielem m.in. Reala, Media Markt, Saturna oraz spotkanie z przedstawicielami Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), która zrzesza duże sieci sklepów. Wiadomo już, że do tych rozmów nie dojdzie.
- Prowadzimy rozmowy i negocjacje ze związkowcami na stałych zasadach - zapewnia Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik Reala. - Co roku w naszej sieci jest ustalany ramowy plan podwyżek, po negocjacjach ustaliliśmy wzrost pensji o trzy procent. Okazało się, że jest to zbyt wysoka kwota i zaproponowaliśmy 2,5-procentową podwyżkę. To jednak nie spodobało się związkowcom i nie udało się podpisać ogólnopolskiego porozumienia.
Szefowie POHiD-u wydali komunikat, w którym podkreślają, że nie są upoważnieni przez swoich członków do prowadzenia rozmów ze związkowcami i nie zamierzają się z nimi spotykać. Przedstawiciele organizacji podkreślają także, że nie zajmują się kwestiami związków zawodowych w marketach.
Co czeka nas 22 września? Jak twierdzi Alfred Bujara, na 99 proc. w Warszawie odbędzie się pikieta.
- Zdaję sobie sprawę, że całkowite odstąpienie od pracy może być niemożliwe ze względu na strach przed utratą pracy, dlatego najprawdopodobniej będzie to strajk włoski. Nic nie jest jeszcze przesądzone - dodaje Alfred Bujara. Nie wszyscy przedstawiciele sieci czują się jednak adresatami protestu. Michał Sikora, rzecznik Tesco, podkreśla, że w tej sieci pracownicy dostają stałe umowy po trzech miesiącach pracy, firma nie przeprowadza redukcji zatrudnienia. - Wręcz przeciwnie, w tym roku zatrudnimy około czterech tysięcy osób w całym kraju - podkreśla Sikora. - Spośród 27 tysięcy pracowników, 2 tysiące to członkowie Solidarności.
W dniu pikiety kasjerów mają zastąpić osoby z agencji pracy tymczasowej. Wystarczy, że na tydzień przed akcją szefowie marketów zwrócą się do agencji, by te przygotowały zastępstwo.
Źródło - Dziennik Łódki
Szczerze powiem, jestem zaskoczony tym, że w końcu ktoś staje w obronie pracowników handlu (szkoda, że na razie tego wielkiego). Nareszcie NSZZ SOLIDARNOŚĆ popiera nie tylko; górników, stoczniowców, kolejarzy itd., ale bierze pod swoje skrzydła również ludzi zatrudnionych w sferze handlowej.
Osobiście uważam, że ludzie ci (kasjerki, ekspedientki, pracownicy sklepowi) muszą borykać się z dwoma zjawiskami nacisku, tym wewnętrznym (szefostwo), i tym zewnętrznym (klienci). Zatem zawód, jak naprawdę mało który, podwójnego ryzyka. Praca za 1000 - 1200 zł, pewnie nie do końca to ryzyko w dostateczny sposób wynagradza.
No i jestem ciekawy jak postąpią pracownicy naszych wieluńskich marketów, a jest ich sporo, tych typowo spożywczych jak i o innym asortymencie. W końcu mają niepowtarzalną okazję powalczyć o swoje
Znam od podszewki charakter tej pracy, więc popieram w 100% jakąkolwiek formę protestu.
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Po pierwsze to nie tylko kasjerki i kasjerzy pracują za 1000-1200 zł miesięcznie.
Po drugie - jak niby rząd może wpłynąć na prywatnych właścicieli żeby komuś podnieśli pensje? Chyba tylko zwiększając minimalne wynagrodzenie.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-09-09, 12:51
red napisał/a:
Po pierwsze to nie tylko kasjerki i kasjerzy pracują za 1000-1200 zł miesięcznie.
red, wiesz co mówisz przecież to między innymi i Ty ludziom płacisz, prawda
red napisał/a:
Po drugie - jak niby rząd może wpłynąć na prywatnych właścicieli żeby komuś podnieśli pensje?
Przecież nie ma mowy o nacisku na sfery rządowe, tylko na korporacje handlowe. A że rozmowy z nimi, to jak gadanie z mułem (nie tym rzecznym ), to inna sprawa.
Powalczyć zawsze można, nawet z resortem prywatnym, przecież to w końcu nie Bogowie, prawda?
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
red, wiesz co mówisz przecież to między innymi i Ty ludziom płacisz, prawda
Pewnie że płacę (chociaż formalnie nie ja). Ile to już właściciela i pracowników sprawa. Ktoś przecież musi zatrudniać pracowników a płaci się im tyle na ile wycenia ich pracę rynek.
Znam całe mnóstwo wartościowych i wykształconych ludzi, którzy pracują za 1000-1200 zł miesięcznie i wcale nie są kasjerkami lub pracownikami gastronomii.
miko 005 napisał/a:
Powalczyć zawsze można, nawet z resortem prywatnym, przecież to w końcu nie Bogowie, prawda?
Każdy ma swoje racje - pracodawca chce zarobić tak samo jak pracownik. A wysokośc wynagrodzenia reguluje rynek.
Pomogła: 12 razy Wiek: 44 Dołączyła: 18 Maj 2010 Posty: 699 Piwa: 16/34 Skąd: Osjaków/Wydrzyn
Wysłany: 2010-09-09, 18:55
Spooky napisał/a:
Zauważcie też, że klient płaci i ma prawo oczekiwać wysokiej jakości obsługi. Ja jeżeli robię zakupy w sklepie oczekuję, że obsługa będzie zawsze miła i pomocna, a jeżeli tak nie jest, to zawsze mogę iść do innego sklepu lub powiedzieć obsłudze co myślę o ich zachowaniu. W końcu dzięki temu że ja tam kupuję, oni dostają pensje. Tak jest w kapitalizmie, że to firma ma się starać o klienta, a nie na odwrót. Moim zdaniem osoby które chcą pracować jako ekspedient lub ekspedientka powinny wiedzieć co ich czeka, i jeżeli uważają, że nie podołają takiej pracy, to po prostu powinny z niej zrezygnować i poszukać innej. Takie jest moje zdanie.
Inna sprawa, to osoby które przychodzą do sklepu tylko po to żeby wyładować swoją złość, używają wulgaryzmów, mówią do obsługi na "ty". Tych osób nie bronię, ale całej reszty - owszem. Ale takich osób jest bardzo mało, sam nigdy nie spotkałem się na żywo w sklepie z taką sytuacją, żeby klient bez powodu wszczynał kłótnię.
Spooky , podoba mi się Twoje podejście do tego tematu.Doskonale wiesz czego oczekuje klient, więc chciałabym Cie zatrudnić na stanowisko kasjer-sprzedawca. Co Ty na to???
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-09-09, 20:38
Spooky napisał/a:
Jeśli zaoferujesz dobre warunki, to czemu nie
Jakie warunki? Takie jak wszyscy; 1000 zł netto plus niezapomniane wrażenia i doświadczenia nabyte podczas pracy z anonimowymi klientami. No i musisz pamiętać, że żebyś zarobił ów 1000 zł, to musisz "lizać" buciki tychże klientów, żebyś ich nie daj Boże czymś niestosownym nie uraził. Bo jak zmienią sobie sklep, to Ty pójdziesz na bruk
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum