Wysłany: 2007-12-28, 21:19 Liczba osób, które zmieniły OFE wzrosła do 383 tys. w 2007 r
Cytat:
Warszawa, 28.12.2007 (ISB) - Decyzję o zmianie otwartego funduszu emerytalnego (OFE) podjęło w tym roku 383 tys. osób, co pozwoliło pobić rekord z 2002 roku, kiedy fundusz zmieniło 345 tys. osób. W mijającym roku transferowym przemieszczaniu się uczestników pomiędzy funduszami towarzyszył rekordowy transfer na łączną kwotę 4.207 mln zł, co oznacza 47-proc. wzrost wobec danych z 2006 roku, podały Analizy Online, firma monitorująca rynek funduszy emerytalnych u inwestycyjnych.
Dla porównania w 2005 i 2006 roku swój fundusz emerytalny zmieniło odpowiednio 322.648 i 329.097 uczestników, co wskazuje na lekki, lecz systematycznie utrzymujący się trend wzrostowy.
Poza zwiększającą się liczbą uczestników, wpływ na wzrost transferowanych środków mają również wypracowane przez zarządzających zyski oraz comiesięczna akumulacja składki przekazywanej z ZUS do OFE.
W roku 2007 dodatnie saldo transferowe odnotowało jedynie 5 otwartych funduszy emerytalnych. Największą aktywność na tzw. wtórnym rynku uczestników, wyrażoną wartością pozyskiwanych tą drogą aktywów osiągnął ING NNP OFE, który pozyskał ponad
334 mln zł, powiększając swoje aktywa o 1%.
Drugą pozycję pod względem wartości salda przepływów transferowych zajmuje AXA OFE.
W latach 2005-06 przychodzący uczestnicy "przynosili" ze sobą do tego funduszu ponad 400 mln zł. Po raz kolejny o połowę spadł również wpływ transferów na wartość aktywów AXA OFE.
Na szczególną uwagę zasługuje sukcesywny przyrost salda transferowego w Generali OFE. W ciągu 3 lat fundusz pozyskał na rynku wtórnym blisko 430 mln zł, powiększając aktywa średnio o 4,2% rocznie.
Najgorzej wypadł natomiast AEGON OFE z saldem transferowym na poziomie minus 244 mln zł, co wpłynęło na spadek jego aktywów aż o 9%.
Wśród funduszy, które systematycznie w okresie ostatnich kilku lat wykazują ujemne saldo znajdziemy 5 funduszy.
Najgorzej wypadają dane dla AIG OFE, które z roku na rok oddaje konkurentom coraz więcej środków zgromadzonych na kontach odchodzących uczestników. Z tego tytułu, w tym roku aktywa tego funduszu spadły już o 2,4%. Nieco lepiej na tym tle wypadają OFE Polsat, OFE Pocztylion oraz OFE Skarbiec- Emerytura, w przypadku których mimo ujemnych sald widać pozytywną tendencję. (ISB)
Pomógł: 22 razy Wiek: 38 Dołączył: 03 Maj 2006 Posty: 2051 Piwa: 9/14 Skąd: Chotów
Wysłany: 2007-12-28, 22:56
Mateusz napisał/a:
Ja tam już sobie odkładam Ale to na III filarze, gdzie są solidne zyski...
Ja bym Ci radził zainwestować kasę w Fundusze Inwestycyjne a nie bawić się w III filar w tym momencie... Kasę z III filaru dostaniesz dopiero w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, z FI cieszyć będziesz się mógł wcześniej...
Sam III filar to jest coś pięknego, ale dla tych, którzy mają takie dochody, że miesięczna składka w wysokości od 200zł do nawet 1000zł nie jest dla nich obciążeniem, mają natomiast problem z wydawaniem kasy, którą posiadają i nie potrafią utrzymać jej np. na koncie, na cięższe czasy...
Tu musze sie zgodzić z bobem. III filar wcale nie jest taki fajny. Troche pracowałam w funduszach emerytalnych i miałam kontakt z III filarem. Wolałabym zbierać tą kasę np. na koncie a potem je gdzieś zainwestować np. w obligacje albo dla bardziej odwaznych - w akcje. Poza tym na III filar mogą sobie pozwolić ludzie, którzy maja wysokie dochody, bo na pewno ktoś kto zarabia najnizszą krająwą nie bedzie się w to bawił.
_________________ Nic nie jest tak silne jak delikatność; nic tak delikatne jak prawdziwa siła...
Ja tam już sobie odkładam Ale to na III filarze, gdzie są solidne zyski...
Ja bym Ci radził zainwestować kasę w Fundusze Inwestycyjne a nie bawić się w III filar w tym momencie... Kasę z III filaru dostaniesz dopiero w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego, z FI cieszyć będziesz się mógł wcześniej...
Sam III filar to jest coś pięknego, ale dla tych, którzy mają takie dochody, że miesięczna składka w wysokości od 200zł do nawet 1000zł nie jest dla nich obciążeniem, mają natomiast problem z wydawaniem kasy, którą posiadają i nie potrafią utrzymać jej np. na koncie, na cięższe czasy...
Pomyliłem się
Miałem na myśli fundusz inwestycyjny dokładnie fundusz aktywnej alokacji(spekulacyjny)
Skoro jesteś obeznany w tym temacie, to pewnie wiesz jakie są dochody na tym . Np. CU czy Arka miały od lipca 2006 do lipca 2007 zarobiły ok. 80%, a gdyby pominąć niewielkie spadki to byłoby koło 100%
Oczywiście są jeszcze lepsze sposoby inwestowania niż giełda i wcale tu nie mówię o nieruchomościach(zwłaszcza działkach rolnych i tych co się da przekształcić w działkę budowlaną). Ale to nie miejsce żeby o tym pisać...
AnnBlue
Obligacje to są do pudy, choć jak RPP podniesie stopy to będzie nieco lepiej.
Pomógł: 22 razy Wiek: 38 Dołączył: 03 Maj 2006 Posty: 2051 Piwa: 9/14 Skąd: Chotów
Wysłany: 2007-12-29, 20:14
Mateusz napisał/a:
Pomyliłem się
Tak myślałem...
Z III filarem dodatkowo jest taki problem, że ludzie, którzy niby go sprzedają, bardzo często sprzedają polisy na życie albo do życia A ludzie czasem się na to łapią... podobne procedury, miesięczne wpłaty, a 75% idzie na ubezpieczenie a nawet więcej a tylko mały procent jest inwestowany...
Mateusz napisał/a:
Skoro jesteś obeznany w tym temacie, to pewnie wiesz jakie są dochody na tym .
Mam kumpla, który gra na giełdzie i troche mnie podszkolił... Pamiętaj tylko, że każdy kij ma dwa końce: fundusze stabilnego wzrostu przynoszą mniejsze zyski, ale i ryzyko strat jest mniejsze, na agresywnych możesz dużo zarobić, ale możesz też więcej stracić... Wybór zostawiam zainteresowanym... Tylko pięknie, ładnie jak się ludzie znają na tym, a jak ktoś się nie zna, zostawia to profesjonalistom... Dlatego fajne rzeczy dla laików to coś takiego jak wspomniana wyżej przeze mnie np Skandia...
Mateusz napisał/a:
zwłaszcza działkach rolnych i tych co się da przekształcić w działkę budowlaną
Fajny temat, proponuje założyć nowy wątek... Chociaż nie jest to tak kolorowe jakby się wydawało... Problem stanowi m. in. renta planistyczna My od przyszłego roku kosimy nawet 5 lat do tyłu
Najlepszy sposób jest inny... ale zostawię go dla siebie
Słuchaj jak ja mam fundusz aktywnej alokacji, to jak jest dobra sytuacja na giełdzie to lokuje wszystko w akcje. A jak nie to w obligacje... Taki fundusz dla spekulantów.
Są jeszcze inne formy, np. slepy portfel, surowce. Ale to temat rzeka Sam sie tym interesuje i z tym wiąże przyszłość.
Pomógł: 59 razy Dołączył: 12 Sie 2005 Posty: 3155 Otrzymał 7 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-12-29, 23:45
Mateusz napisał/a:
Miałem na myśli fundusz inwestycyjny dokładnie fundusz aktywnej alokacji(spekulacyjny)
Skoro jesteś obeznany w tym temacie, to pewnie wiesz jakie są dochody na tym . Np. CU czy Arka miały od lipca 2006 do lipca 2007 zarobiły ok. 80%, a gdyby pominąć niewielkie spadki to byłoby koło 100%
Widziałeś co się dzieje na GPW od pół roku? Powiedz lepiej ile masz % w przedziale 29.XII.2006 - 29.XII.2007 - 10-15% ?
Czasy zysków na poziomie 100% inwestycji w skali roku już się skończyły. Nie wiem po co wciskasz ludziom że na funduszach mogą dzisiaj zarobić majątek w krótkim czasie.
Przecież giełda to nie lokata, że masz wykres ciągnący się ciągle w górę aż to 5%
Zawsze będą spadki i wzrosty... A w styczniu będą na pewno wzrosty, a później sytuacja taka jak w USA.
Czas zysków rzeczywiście sie skończył w tym roku. Ale są przecież jeszcze rynki wschodzące gdzie masz zyski na poziomie 70% po uwzględnieniu wielu spadków.
Właściwie nikt Ci nie karze inwestować w fundusze polskich akcji. Ostatnio Chiny utworzyły taki ogromny fundusz tylko nie pamiętam nazwy...
Pomógł: 59 razy Dołączył: 12 Sie 2005 Posty: 3155 Otrzymał 7 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2008-01-01, 19:13
Mateusz napisał/a:
Przecież giełda to nie lokata, że masz wykres ciągnący się ciągle w górę aż to 5%
Zawsze będą spadki i wzrosty... A w styczniu będą na pewno wzrosty, a później sytuacja taka jak w USA.
Tylko się uśmiechnę , do usłyszenia w lutym
Mateusz napisał/a:
Czas zysków rzeczywiście sie skończył w tym roku. Ale są przecież jeszcze rynki wschodzące gdzie masz zyski na poziomie 70% po uwzględnieniu wielu spadków.
Właściwie nikt Ci nie karze inwestować w fundusze polskich akcji. Ostatnio Chiny utworzyły taki ogromny fundusz tylko nie pamiętam nazwy...
No to ile wg Ciebie wynosi stopa zwrotu z ING FIO Chin i Indii w okresie I.2007-XII.2007 ?
Uwzględnij spadek wartość USD.
Zresztą nie będę Cię męczył - stopa zwrotu ING FIO Chin i Indii - 28%
Spadek wartości USD w stosunku do PLN - 20%
Dokładnie tak jak pisze Administrator - fundusz inwestycyjne ostatnio nie są juz tak atrakcyjne jak jeszcze kilka lat temu i zyski na poziomie 80 - 100 % rocznie mozna wsadzic między bajki. Od ponad pół roku fundusze agresywne notuja poważne straty, ale taka inwestycja nie jest krótkoterminowa więc trzeba sie uzbroić w cierpliwość.
A co do rynku chińskiego - fachowcy twierdzą że jest interesujący ale... bardzo ryzykowny.
Powodzenia
Dziwne
Ja mam TFI otwarty od 24 stycznia i 5% zysku z CU, KAHA, NB, ARKA,
Nie jestem jakimś prorokiem - różne opinie czytałem, więc tak sobie tylko gdybałem że w styczniu będa wzrosty.
Choć FED obnizył stopy w styczniu
Pewne jest to że skoro akcje spadły do poziomu z 2006 roku to w tak jak zwykle nadrobią kilkukrotnie straty... Ja tam inwestuje na 6 lat, tak żebym po studiach miał kapitał żeby myśleć już o poważniejszych rzeczach - dom, rodzina Więc takie spadki mnie jakoś nie martwią.
Ostatnio w Rzeczpospolitej był artykuł o giełdzie amerykańskiej - 5 i pół kryzysu
W porównaniu z poprzednimi krachami to, co teraz dzieje się na nowojorskiej giełdzie, prezentuje się dość niewinnie. Zwłaszcza że przez większość poprzedniego roku inwestorzy odnosili bezczelnie wysokie zyski
źródło: Corbis
źródło: Rzeczpospolita
+zobacz więcej
Poniedziałek 21 stycznia dołączył do listy Black Mondays (poprzednie czarne poniedziałki to: 28 października 1929 r. i 19 października 1987 r.). To, że giełda nowojorska była tego dnia zamknięta, nie uspokoiło rynków światowych. W Londynie odnotowano największy jednodniowy nominalny spadek indeksu FTSE (o 323,5 pkt, tj. o 5,5 proc.). Indeksy giełd azjatyckich zmniejszyły się o 15 proc., a europejskie odnotowały największe spadki od czasów ataku na World Trade Center. We wtorek było już trochę lepiej, giełdy światowe pozytywnie zareagowały na propozycję George’a W. Busha przekazania 145 mld dol. na powstrzymanie spadków na Wall Street i – zwłaszcza – na największą (o 0,75 pkt proc.) od 23 lat obniżkę stóp Rezerwy Federalnej. Giełda nowojorska tego optymizmu jednak nie podzieliła i wtorek zakończył się na niej dalszym (o 1,06 proc.) spadkiem indeksu Dow Jones. W tej sytuacji w świecie finansowym zaroiło się od proroków katastrofy: George Soros zapowiada najpoważniejszy od czasu II wojny kryzys gospodarczy, a Jacques Attali idzie jeszcze dalej, twierdząc, że obecna sytuacja do złudzenia przypomina rok 1929 i czas wielkiego kryzysu.
To, czy wielki kryzys się powtórzy, będziemy wiedzieć za pięć lat. Wszystkie wcześniejsze odpowiedzi są jedynie uzewnętrznieniem indywidualnych przeczuć ich autorów i za naukowe podstawy mają szklaną kulę i czarnego kota. Osobiście jednak, w kolejnym losowaniu totolotka zmierzającym do ustalenia kursów akcji w przyszłości, nie postawiłbym wielkich pieniędzy na wariant porównywalnego do lat 30. spadku kursów (w ciągu trzech lat o 90 proc.). A ponieważ nic tak nie przywraca wiary w dobrą przyszłość jak wspominanie złej przeszłości, postanowiłem przypomnieć – w kolejności chronologicznej - pięć największych dotychczasowych kryzysów.
I. Kryzys otwarcia
NYSE (New York Stock Exchange) największa giełda świata powstała 17 maja 1792 roku. I choć przeżywała różne chwile (paniki giełdowe 1819 i 1837 roku, czarny piątek 24 września 1869 roku czy Der Krach – 9 maja 1873 r.), to mierzyć skalę kryzysów możemy dopiero od roku 1896. W tym roku bowiem panowie Charles Dow i Edward Jones opracowali indeks najważniejszych akcji – Dow Jones Industrial Average (DJIA). Po raz pierwszy wyliczono go 26 maja 1896 roku, ustalając jego poziom na 40,94 pkt.
Nie był to jednak dobry moment dla gospodarki amerykańskiej i giełdy. W toczonym sporze o organizację rynku pieniężnego (pieniądz złoty, srebrny czy papierowy), coraz wyraźniej zwyciężali zwolennicy złotego standardu. Powodowało to wzrost cen złota, deflację innych cen i spadek kursów akcji. DJIA systematycznie obniżał swój poziom. 29 czerwca zmniejszył się o 6,3 proc., a 8 lipca doszedł do najniższego kursu zamknięcia w historii giełdy – 28,66. Oznaczało to ubytek w ciągu sześciu tygodni o 30 proc. Ciekawą kwestią jest to, czy sam fakt, że inwestorzy giełdowi „mieli termometr” w postaci indeksu pokazującego czarno na białym rozmiar spadku, nie powiększał gorączki.
II. Kryzys wojenny
Po boomie giełdowym drugiej połowy 1912 roku, kiedy Dow Jones ponownie przybliżył się do granicy 100 pkt (pierwszy raz osiągnął ją 12 stycznia 1906 r.), giełda nowojorska przeszła korektę i w pierwszej połowie 1914 roku DJIA ustabilizował się na poziom 80 pkt. Pogorszenie nastąpiło w lipcu tego roku i między 8 a 29 lipca Dow Jones obniżył się z 81,8 do 76,7 pkt, a następnego dnia spadł do o blisko 7 proc. (do 71,4 pkt). W reakcji na taki obrót rzeczy i wśród obaw, że nadciągająca wojna w Europie spowoduje odpływ złota ze Stanów Zjednoczonych, postanowiono czasowo zawiesić funkcjonowanie giełdy. Nie wiadomo, czy był to dobry pomysł, bo po ponownym otwarciu 12 grudnia nastąpiło gwałtowne odreagowanie. Kursy wszystkich akcji poleciały na łeb na szyję, a DJIA zanotował największy procentowo (24,4) jednodniowy spadek w całej historii nowojorskiej giełdy. Wojna zaś sprawiła, że korekta giełdowa trwała długo, bo do poziomu 70 pkt Dow Jones powrócił dopiero w czerwcu 1915 r.
III. Wielki kryzys
To, co się działo na giełdach w latach 1926 – 1929, można określić tylko jednym słowem: szaleństwo. Kursy akcji w tym czasie uległy podwojeniu, co oznacza, że roczne tempo ich wzrostu wynosiło 26 proc. Gdyby takie tempo utrzymane zostało bez przerwy do chwili obecnej, Dow Jones wynosiłby ponad 16 milionów punktów (ściślej – 16 776 888,48 – podaję tę astronomiczną liczbę tylko po to, aby uzmysłowić, że było to absolutnie niemożliwe). Taka hossa musiała wcześniej czy później przerodzić się w krach. I marginalne znaczenie ma tutaj spór, czy wielki kryzys spowodowany został zduszeniem popytu (jak chcieli ekonomiści ze szkoły keynesowskiej), czy raczej przegrzaniem koniunktury i niemożliwością sprostania tak szybko rosnącemu popytowi przez podaż.
Nie wdając się w ten spór, przedstawmy tutaj pokrótce przebieg kryzysu giełdowego. Wybuchł z całą siłą w czarny poniedziałek 28 października 1929 r., kiedy DJIA spadł z 301,22 do 260,64, tj. o 12,82 proc. Spadki w istocie zaczęły się jednak prawie dwa miesiące wcześniej, bo najwyższy poziom w swojej historii Dow Jones osiągnął 3 września 1929 r. (było to 381,17 pkt, czyli do czarnego poniedziałku utracił już 21,3 proc.). Tendencja spadkowa trwała ponad trzy lata. Wprawdzie dno kryzysu przypadło na 8 lipca 1932 r., kiedy to DJIA wyniósł 41,22 (10,7 proc. wartości z początku września 1929 r.), ale i później trzykrotnie nerwy inwestorów wystawione były na ciężkie próby. Najpierw 12 sierpnia 1932 r., kiedy po chwilowym odbiciu, w ciągu jednego dnia DJIA spadł z 68,9 do 63,1 pkt (o 8,4 proc. – siódmy co do wielkości dzienny spadek na giełdzie), a potem 20 i 21 lipca 1933 r. (pierwszego dnia spadek z 103,58 do 96,26, tj. o 7,1 proc., a następnego dnia do 88,71 – 7,8 proc.). Spadki zakończyły się na początku kwietnia 1934 r., a 31 marca DJIA „złapał dno” na poziomie 55,4 pkt. Tak naprawdę jednak wielki kryzys na giełdzie zakończył się ostatecznie 11 listopada 1954 r. Dopiero wtedy, po ponad 25 latach, przemysłowy Dow Jones osiągnął poziom z początków września 1929 r.
IV. Czarny łabędź roku 1987
Po pobiciu przez Dow Jones 25 sierpnia ówczesnego rekordu wszech czasów (2246,7 pkt) w połowie października 1987 roku sytuacja na nowojorskiej giełdzie uległa dość gwałtownemu odwróceniu. W środę, 14 października, DJIA spadł o 95,5 pkt, następnego dnia o kolejne 58, a w piątek dołożył do tego dalsze 108,4 pkt. I kiedy większość komentatorów spodziewała się, że to już koniec korekty, nastąpił czarny poniedziałek. 19 października 1987 roku Dow Jones spadł o 508 pkt (do 1738,79, tj. o 22,6 proc.) i był to największy nominalny spadek w historii nowojorskiej giełdy. W sumie od wspomnianego szczytu, przez trzy i pół tygodnia, indeks utracił 22,6 proc. ze swojej wartości. Podobnie rzecz wyglądała na innych wielkich giełdach, na których w drugiej połowie października indeksy obniżyły się od 20 do blisko 50 proc.
Jeśli ekonomista finansowy chce coś opublikować, a nie ma żadnego pomysłu, śmiało może napisać pracę o przyczynach załamania giełd światowych w październiku 1987 r. I to mimo że do tej pory powstało już wiele teorii na ten temat. Wedle nich przyczynami krachu 19 października (kolejny czarny poniedziałek) były: masowe używanie do handlu akcjami programów komputerowych, w których opcja „sprzedawaj” uruchamiała się przy podobnych inicjalnych spadkach giełdy, próby zacieśnienia polityki monetarnej dla zmniejszenia inflacji, monetarne negocjacje międzynarodowe (G7 i „porozumienie z Luwru” – w którym USA, Japonia i RFN zobowiązały się do utrzymywania stabilnych kursów walut), zaostrzenie sytuacji politycznej (tego dnia dwa amerykańskie okręty ostrzelały irańską platformę naftową w Zatoce Perskiej). Oczywiście dołożyć do tego należy czynniki psychologiczne i przewartościowanie akcji. Niejako syntezą tych wszystkich koncepcji jest „teoria czarnego łabędzia”, wedle której kryzysy giełdowe są wprawdzie równie rzadkie jak czarne łabędzie, ale – podobnie jak czarne łabędzie – czasem się pojawiają.
Ze wszystkich tych czynników warto jeszcze na chwilę zatrzymać się przy przewartościowaniu akcji. Ostatniego dnia 1986 r. Dow Jones wyniósł 1896 pkt, a 25 sierpnia 1987 r. 2722 pkt, wzrósł zatem w ciągu niecałych ośmiu miesięcy o blisko 44 proc. W przeliczeniu rocznym dawałoby to 73 proc. (wyliczenia – ile wynosiłby DJIA dzisiaj, gdyby utrzymała się taka dynamika, czytelnikom już oszczędzę), czyli znacznie więcej – choć w krótszym okresie – niż w szalonej końcówce lat 20. Znowu zatem życie potwierdziło, że takiego tempa nie da się utrzymać w dłuższym okresie i czarny łabędź kiedyś musi przyfrunąć.
Co ciekawe, czarny poniedziałek 19 października nie miał negatywnych konsekwencji dla giełdy w perspektywie średnioterminowej. Już następnego dnia po czarnym poniedziałku nastąpił gwałtowny wzrost (o 122,4 pkt, tj. o prawie 6 proc.), cały rok 1987 NYSE (oraz inne giełdy światowe) zakończyła na plusie, a kursy akcji galopowały dalej, odnotowując w okresie maj 1985 – lipiec 1989 kolejne podwojenie (średnie roczne tempo 19 proc., niewiele mniej niż przed wielkim kryzysem).
V. Kryzys World Trade Center
W tym przypadku przyczyny załamania nowojorskiej giełdy są oczywiste. Jak zapewne pamiętamy, po terrorystycznym ataku nowej generacji wszyscy obawiali się o przyszłość świata. Po zniszczeniu World Trade Center na tydzień wstrzymano funkcjonowanie giełdy, co nieco uspokoiło czarne nastroje. Mimo tego, w poniedziałek 17 września, kiedy giełdę ponownie otwarto, Dow Jones spadł o ponad 7 proc. (do 8920,7 pkt). Spadki trwały jeszcze przez cztery dni i 21 września indeks sięgnął dna na poziomie 8235,8 pkt. W sumie zatem od zamachu stracił 14,3 proc. Za to ożywienie, które potem nastąpiło, trwało praktycznie nieprzerwanie do maja następnego roku.
VI. Obecne kryzysu pół
W porównaniu z poprzednimi krachami to, co aktualnie dzieje się na nowojorskiej giełdzie, prezentuje się dość niewinnie. Dow Jones ześlizguje się od 26 grudnia w dół dość systematycznie (na 16 sesji 14 zakończył spadkiem), ale pojedyncze spadki były dość umiarkowane, co sprawiło, że do 22 stycznia zmniejszył się „tylko” o 11,7 proc. Inwestorów dręczy jednak pytanie, czy to już koniec, czy też giełdę czeka kolejny czarny dzień.
Ich troska o wartość zainwestowanego kapitału nabierze jednak trochę innego sensu, jeżeli w analizie cofniemy się nieco wstecz. Przez cały ubiegły rok giełda rwała do góry i 9 września DJIA ustanowił swój aktualny rekord – 14164,5 pkt. Jest to prawie o 1700 pkt więcej niż podczas pierwszego ubiegłorocznego notowania. Oznacza to, że przez dziewięć miesięcy gracze giełdowi zarobili 13,5 proc. (także cały rok zamknęli na plusie i to sporym, bo ponad 6-proc.). A jeśli chce się uzyskiwać takie bezczelnie wysokie zyski, to – nawet abstrahując od zawirowań makroekonomicznych (a zwłaszcza dwóch kolosalnych amerykańskich bliźniaczych deficytów) – trzeba liczyć się z tym, że kiedyś nastąpi korekta. A może i czarny dzień. Może będzie to znowu poniedziałek, a może piątek. Jedno jest pewne. Nie będzie to sobota ani niedziela. Wtedy giełdy są nieczynne. I wtedy na pewno nic nie tracimy i dzięki temu mamy jeszcze z czego żyć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum