Pomógł: 18 razy Wiek: 33 Dołączył: 25 Maj 2007 Posty: 1578 Otrzymał 8 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2010-09-10, 20:12
Nie jest tak źle moim zdaniem z pracą Mój kolega skończył w tym roku LO, zarejestrował się w Urzędzie Pracy i przez wakacje pracował w 2 firmach na różnych stanowiskach. Ale że praca mu nie odpowiadała, to rezygnował z każdej po kilku - kilkunastu dniach i teraz wysłali go do takiej, która mu odpowiada w jeszcze innej firmie Więc nikt nie jest skazany na pracę w handlu, jeżeli nie ma na takową ochoty
_________________ I'd agree with you, but then we'd both be wrong
Spooky napisał/a:
Nie jest tak źle moim zdaniem z pracą
Dopóki jej nie zaczniesz szukać.
Święte słowa Dominika..
Spooky porozmawiamy jak to Ty będziesz szukał pracy, a nie kolega i wtedy zobaczymy kto miał rację
Swoją drogą kolega nie pracował czasem na budowie, skoro nie w handlu? Trochę ciężko mi sobie wyobrazić, żeby pracował np. w jakimś biurze i zwalniał się po kilku dniach. Chyba że były to dni 'próbne'
Pomógł: 18 razy Wiek: 33 Dołączył: 25 Maj 2007 Posty: 1578 Otrzymał 8 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2010-09-11, 15:39
Marta napisał/a:
Swoją drogą kolega nie pracował czasem na budowie, skoro nie w handlu? Trochę ciężko mi sobie wyobrazić, żeby pracował np. w jakimś biurze i zwalniał się po kilku dniach. Chyba że były to dni 'próbne'
Pracował w dwóch pizzeriach, w jednej jako dostawca pizzy, a w drugiej również jako dostawca pizzy, ale oprócz tego miał kilka innych obowiązków. Nie pasowało mu to, że ciągle go poganiali i mówili że wszystko robi zbyt wolno (generalnie że mało przerw, dużo roboty, a jak wracał z wywozu i nie było kolejnych to musiał brać się za inne obowiązki). Więc teraz znalazł pracę biurową, gdzie siedzi przed komputerem I od razu na wstępie usłyszał od swojej przełożonej, że w tej pracy "ile zrobisz tyle zrobisz, nikt Cię tu nie będzie poganiał" Więc zdaje się, że to jest właśnie to czego szukał Można? Można!
_________________ I'd agree with you, but then we'd both be wrong
Osobiście mam to szczęście, że robię to, co jest zgodne z moim wykształceniem i zainteresowaniami i nie odczuwam jakiejś specjalnej presji, ani "nagonki" ze strony szefostwa, ale nieraz naprawdę irytuje mnie atmosfera w firmie
Jest sobie zespół ludzi- równorzędne stanowiska, podobne kompetencje i zarobki. "Oficjalnie" każdy do każdego się uśmiecha, wymienia uprzejmości, ale tak naprawdę tylko czeka się na jakiś błąd współpracownika i zwyczajnie cieszy się, że komuś nie udało się czegoś zrealizować, choć niepowodzenie jednego wcale nie przynosi jakiś wymiernych korzyści drugiemu.
No cóż, nie można mieć wszystkiego zdążyłem się już przyzwyczaić, w końcu nie pracuje od wczoraj Po prostu trzeba mieś świadomość, że w razie "wpadki", nie ma co liczyć na jakąś "solidarność", czy pomoc, wsparcie "niby kolegi/koleżanki", każdy dba tylko i wyłącznie o swój tyłek Pamiętajcie o tym
I dopóki się jest na utrzymaniu rodziców i można pozwolić sobie na czasowe bezrobocie i wybrzydzanie. Ale jak się jest na swoim to czasami jednak trzeba brać to co jest.
_________________ Chcialbym byc pewniakiem jak ty
Ale wole miec zlote serce
OK. Jak pisał miko - dyskusja jest wskazana.
Zatem co mają do rzeczy niskie w odczuciu niektórych zarobki pracowników marketów do tego czy ktoś jest na garnuszku rodziców czy nie.
Wynagrodzenia powinien regulować wolny rynek. Pracodawca płaci tyle za pracę na ile określa jej wartość. Jeśli zapłaci za mało to nie znajdzie chętnych. Jeśli za dużo to sam pozbawi siebie zarobku lub nawet rozłoży własną firmę a to byłoby nielogiczne. Trzeba zrozumieć, że podstawowym zadaniem prowadzenia firmy jest cel zarobkowy (tak nawet definiują to przepisy) a nie dawanie zatrudnienia ludziom. Oczywiście pracownik jest zazwyczaj bardzo ważnym elementem firmy i nie można pomijać jego roli ani umniejszać wartości, ale w dużej mierze od niego samego zależy gdzie i za ile będzie pracować.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-09-13, 17:09
red napisał/a:
Zatem co mają do rzeczy niskie w odczuciu niektórych zarobki pracowników marketów do tego czy ktoś jest na garnuszku rodziców czy nie.
Oczywiście żadne, ale jeśli nie ma się "noża na gardle" tak jak np. młodzian, czy panienka, będąca jeszcze pod skrzydłami rodziców, to te 1000-1200 zł. wydają się być w ich odczuciu jałmużną.
Ta sama kwota, jest też oczywiście jałmużną dla tych co się już wyrwali spod tych skrzydeł. Tyle tylko, że tutaj już nie ma pola manewru, mama z tatą nie dadzą na utrzymanie następnej pełnej rodziny, a żyć trzeba
red napisał/a:
Pracodawca płaci tyle za pracę na ile określa jej wartość. Jeśli zapłaci za mało to nie znajdzie chętnych. Jeśli za dużo to sam pozbawi siebie zarobku lub nawet rozłoży własną firmę a to byłoby nielogiczne.
Chciało by się rzec, święte słowa tylko że ciśnie mi się na usta jedno ale ... Ani jedni, ani drudzy, od zarania dziejów nie mogą znaleźć tego wypośrodkowanego zarobku, czy wypośrodkowanej płacy
Dlatego konflikt na tym tle; był, jest, i bezsprzecznie będzie dalej Po prostu, trzeba się do tego przyzwyczaić i żyć z tym. A jak nadarza się jakakolwiek okazja, to czerpać z niej, jak z rogu obfitości
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
miko 005, ale czy fakt, że ktoś ma większe potrzeby niż możliwości ich realizacji, ma być wystarczającym powodem do zapłaty za jego pracę większej kwoty, niż wynika to z regulacji wolnorynkowych?
Przerysowując to trochę tak, jakbyś poszedł do salonu i kupił nowego Poloneza (wiem że już nie produkują) i zapłacił za niego 100 tys zł, bo uznałbyś, że firma Polonez jest w potrzebie i wymaga większego wsparcia finansowego aniżeli jest warta.
Nauczmy się szanować pieniądze nie tylko własne, ale i cudze.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2010-09-14, 16:39
red napisał/a:
Przerysowując to trochę tak, jakbyś poszedł do salonu i kupił nowego Poloneza (wiem że już nie produkują) i zapłacił za niego 100 tys zł, bo uznałbyś, że firma Polonez jest w potrzebie i wymaga większego wsparcia finansowego aniżeli jest warta.
Szczerze powiem, że nie wiem jak odnieść się do tego przykładu Co on ma wspólnego z wolnym rynkiem, o którym tyle piszesz?
Ale niech będzie o wolnym rynku OK.
red napisał/a:
miko 005, ale czy fakt, że ktoś ma większe potrzeby niż możliwości ich realizacji, ma być wystarczającym powodem do zapłaty za jego pracę większej kwoty, niż wynika to z regulacji wolnorynkowych?
Celowo wytłuściłem "niż możliwości ich realizacji", bo te słowa będą kluczowe.
Osiedlowy sklepik, gdzie w dobie supermarketów, faktycznie nie dzieje się w nim najlepiej. Nie ma klienteli, a co za tym idzie nie ma właściciel tego sklepu zbyt wielkich korzyści (mimo że jakoś tam funkcjonuje ). Pracująca tam osoba, przychodzi do tego sklepiku na 8 - 10 godzin. Ustaliliśmy już, że obrót jest niewielki, więc logicznym jest, że pani tam pracująca zbyt wielkiego wysiłku w wykonywaną pracę nie włożyła, prawda?
Duży market, biorąc nawet nasz wieluński przykład, ruch w tych marketach jest spory, a porównując go do tych osiedlowych sklepików, to nawet ogromny . Tam też pracują ludzie, którzy spędzają w tej pracy po 8 - 10 godzin. Z tą tylko różnicą, że "nie deformują łokciami" blatów sklepowych, a ciężko zasuwają (pomińmy teraz wątek marsowych min u tych ludzi ). W każdym razie pracują o wiele więcej niż te osoby w malutkich sklepikach. A jednak coś łączy tych ludzi, co?
Ta sama kwota końcowa na pasku wynagrodzenia. Dlaczego tak się dzieje? Właściciel małego sklepiku, ledwo wiążący koniec z końcem, płaci tyle samo co właściciele potężnych sieci handlowych. Odpowiedź jest prosta, drobny biznesmen musi zapłacić "najmniejszą krajową", choć robi to ze łzami w oczach, a wielcy płacą tę samą sumę, z uśmiechem na twarzy, bo taką mamy niestety regulację wolnorynkową.
Ale przy odrobinie dobrej woli można by było zrobić tak, żeby wilk był syty i owca cała. Wymyślić nową regulację, która nakazywała by przeznaczać na pensje pracowników konkretny procent od zysków. Co o tym myślisz? (pytanie nie tylko do red`a )
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Pomógł: 46 razy Wiek: 44 Dołączył: 02 Sie 2006 Posty: 3905 Piwa: 79/18 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2010-09-14, 16:56
miko 005 napisał/a:
Wymyślić nową regulację, która nakazywała by przeznaczać na pensje pracowników konkretny procent od zysków. Co o tym myślisz?
OK. Przyjmijmy zatem, że mały osiedlowy sklepik przyniósł w pierwszym roku 50 tys zysku w drugim 70 tys a w trzecim, kryzysowym 10tys zysku rocznie (obok powstał duży market, a do tego ogólny kryzys gospodarczy spowodował znaczący spadek obrotów). Ile w każdym roku powinien wg Ciebie dostać pracownik?
_________________ Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na pokrzywdzonych przez los...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum