Wysłany: 2006-04-24, 10:58 Obiadek i list blondynki :) ha ha ha
List blondynki do syna:
Piszę do Ciebie tych parę linijek, żebyś wiedział, że do Ciebie piszę.
Jak ten list dostaniesz, to znaczy, że do Ciebie doszedł. Jak go nie
dostaniesz, to mi daj znać, to go wyślę jeszcze raz. Piszę do Ciebie
wolno, bo wiem, że nie potrafisz szybko czytać. Niedawno tata
przeczytał w jakiejś gazecie, że najwięcej wypadków się zdarza kilometr od domu, więc przeprowadziliśmy się trochę dalej. Mieszkamy teraz w fajnej chałupce.Jest tu pralka, choć nie jestem pewna, czy się nie zepsuła. Wczoraj wrzuciłam do niej pranie, pociągnęłam za sznurek i pranie gdzieś wsiąkło. Ale przecież się z powodu tego nie powieszę... Pogoda nie jest najgorsza. W zeszłym tygodniu padało tylko dwa razy. Za pierwszym razem trzy dni, a za drugim cztery. Co do kurtki, którą chciałeś. Wujek Piotr powiedział, że jak Ci ją poślę z guzikami, to będzie dużo kosztować, bo guziki są ciężkie. Dlatego oderwałam guziki i włożyłam do kieszeni. Tata dostał pracę. Jest dumny jak paw, bo ma pod sobą jakieś pięćset osób. Wysiewa trawę na cmentarzu. Twoja siostra, Julka, która wyszła za mąż, w końcu urodziła. Nie znamy jeszcze płci, więc Ci nie powiem, czy jesteś wujkiem czy ciotką. Jak to będzie dziewczynka, Twoja siostra chce ją nazwać po mnie. Ale to będzie dziwne - mówić na swoją córkę "mama". Gorzej jest z Twoim bratem, Jankiem. Zamknął samochód i zostawił w środku kluczyki. Musiał iść do domu po drugi komplet, żeby nas wyciągnąć ze środka. Jak się będziesz widział z Gosią, pozdrów ją ode mnie, a jeśli nie, to jej nic nie mów.
Twoja mamusia Dusia
PS. Chciałam Ci włożyć do listu parę złotych, ale już zakleiłam...
Potrafiąca gotować kobieta to skarb w domu. Natomiast ucząca się gotować blondynka, to gorzej niż wojna...
PONIEDZIAŁEK: Lubię gotować dla Ziutka. Dziś robiłam ciasto i w przepisie powiedzieli, żeby ubić osobno pianę z 12 jajek. Sąsiedzi to mili ludzie i pożyczyli mi kilka miseczek.
WTOREK: Na kolację Ziutek chciał sałatkę owocową bez niczego, więc byłam bez niczego. Jaka była niespodzianka, kiedy Ziutek przyszedł z kolegą!
ŚRODA: Dziś był ryż. W przepisie podali, żeby opłukać starannie przed gotowaniem. Wydawało mi się to głupie, ale się wykąpałam. Nie wiem czemu ryż wcale nie był od tego lepszy.
CZWARTEK: Ziutek znów poprosił o sałatkę. W przepisie podali, żeby przygotować składniki i położyć na zielonej sałacie na godzinę przed podaniem. Ziutek bardzo się zdziwił, dlaczego leżę na grządce w ogrodzie.
PIĄTEK: Znalazłam łatwy przepis na ciastka. Kazali włożyć składniki do miski i odstawić na godzinę. Chyba coś pokręcili, bo kiedy po godzinie wróciłam, wszystko było tak jak zostawiłam.
SOBOTA: Ziutek kupił kurczaka i prosił, żeby coś z nim zrobić i ładnie przybrać. I jest kłopot, bo nie mam takich małych ubranek. Dlaczego Ziutek liczy do dziesięciu?
NIEDZIELA: Rodzina Ziutka przychodziła na obiad i on chciał, żeby była pieczeń. W lodówce miałam tylko hamburgera, więc włożyłam go do piekarnika i nastawiłam na "pieczeń". Byłam bardzo rozczarowana, kiedy to co wyjęłam nadal było hamburgerem.
Dobranoc, kochany pamiętniku. W przyszłym tygodniu spróbuję się dowiedzieć, dlaczego Ziutek mówi o moich obiadach "karmageddon".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum