Polskie firmy z zadowoleniem przyjęły wprowadzone w czerwcu ograniczenia na import tekstyliów z Chin; jednak ograniczenia mogą uderzyć w firmy produkujące odzież w Chinach, które nie zdążyły się przygotować na tę sytuację - wynika z informacji izb gospodarczych. Nie ma natomiast sygnałów o zaleganiu chińskich towarów w polskich portach.
10 czerwca br. Unia Europejska i Chiny podpisały porozumienie o ograniczeniu importu wyrobów tekstylnych do krajów UE do końca 2007 roku, w celu ochrony rynku UE przed nadmiernym importem. Import takich towarów jak m.in. swetry, spodnie, biustonosze, przędza lniana i bluzki, nie może wzrastać więcej niż 8-12,5 proc. rocznie. Obserwacji podlega również import obuwia, który też może zostać ograniczony.
Restrykcje te objęły również rynek polski. Według danych Ministerstwa Gospodarki i Pracy, w I kwartale 2005 r. import tekstyliów z Chin wzrósł o 42 proc., zaś ogólna wartość importu zwiększyła się o 40 proc. Resort określił ten wzrost jako "niepokojąco wysoki". Już w ub.r. ujemne saldo w handlu z Chinami osiągnęło 3,5 mld USD, przy wzroście importu do 41 proc.
"Spotykamy się z dwojakiego rodzaju reakcjami firm na ograniczenie importu. Pierwsze to takie, które z entuzjazmem przyjęły ograniczenia. Jednak część firm - które zleciły produkcję w Chinach - reaguje negatywnie" - powiedział PAP prezes Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) Andrzej Arendarski. Według niego, aby w pełni podsumować skutki ograniczeń, potrzeba jeszcze dwóch-trzech miesięcy, na razie KIG odbiera pojedyncze sygnały.
"Jako Izba popieramy producentów z UE, w tym z Polski, bo to po prostu nierzetelna konkurencja, przy nieporównywalnych warunkach" - dodał.
Wymienił, że producenci z Chin nie ponoszą szeregu kosztów, które obciążają krajowych wytwórców, jak nakłady na ochronę środowiska i godziwe zarobki pracowników. "Jeśli się uwzględni te koszty, ceny chińskich towarów nie będą tak drastycznie odbiegały od cen u nas" - zaznaczył. Zaś dopóki warunki produkcji nie będą porównywalne, KIG będzie podtrzymywać swoje poparcie dla limitowania importu.
Według danych Polsko-Chińskiej Izby Gospodarczej z Sopotu, bluzka importowana z Chin kosztuje nawet jedną czwartą tego, co bluzka wyprodukowana w Polsce. "Dlatego ograniczenia importu uderzyły przede wszystkim w firmy importujące odzież, które będą musiały wrócić do krajowej produkcji" - powiedział PAP Rajmund Żelewski z Izby. Izba nie ma jednak dokładnych danych na ten temat.
Dodał, że Izba nie ma dotychczas sygnałów o zaleganiu w polskich portach tekstyliów z Chin, po przekroczeniu limitów importu. Podobne problemy zna jedynie z mediów, które informowały niedawno, że tekstylia zalegają w europejskich portach.
Żelewski poinformował, że Izba Polsko-Chińska Izba Gospodarcza zrzesza ponad 100 przedsiębiorstw, w tym kilka odzieżowych; pozostałe zajmują się różnymi dziedzinami, od produkcji słodyczy do przemysłu ciężkiego. "Współpraca układa się pomyślnie, firmy nie zgłaszają żadnych problemów" - zaznaczył.
Według niego, z zapytań kierowanych do Izby wynika, że wciąż rośnie zainteresowanie importem z tego kraju szerokiej gamy produktów, jak m.in. produkty spożywcze, wysokie technologie, a także tekstylia. Kilka firm chce też przenieść do Chin produkcję sanitariatów.
Również przedstawiciele największych polskich firm odzieżowych, które zleciły produkcję w Chinach, twierdzą, że ograniczenia ich nie dotkną, ponieważ w porę przeniosły zagrożoną produkcję do innych krajów.
"Redan ma silnie zdywersyfikowaną produkcję, produkujemy w Indiach, Turcji, Polsce, jak też Chinach. Do ograniczeń zdążyliśmy się przygotować wcześniej. Tę część produkcji, które mogła być narażona na restrykcje portowe, zaczęliśmy przenosić do innych miejsc na świecie" - powiedział PAP wiceprezes firmy Redan, Bogusz Kruszyński.
Według danych GUS, w 2004 r. ogólny import z Chin wzrósł o 41 proc., osiągając 4,6 mld USD, a eksport do Chin wzrósł o 120 proc., osiągając 556 mln USD. Nasz ujemny bilans handlowy wzrósł w 2004 roku o 33 proc., do 3,5 mld USD. W I kwartale 2005 r. obroty z Chinami wyniosły 1,3 mld USD, w tym eksport 133 mln USD (wzrost o 14 proc.), a import 1,2 mld USD (wzrost o 40 proc.).
Według danych Ministerstwa Gospodarki z I kwartału 2005 r., do Chin eksportujemy głównie wyroby z metali nieszlachetnych, produkty przemysłu chemicznego, urządzenia mechaniczne i elektryczne, jak części do silników, aparatura nadawczą dla radiofonii i telewizji oraz statki towarowe.
W imporcie największą wartość mają urządzenia mechaniczne i elektryczne, jak komputery i elementy komputerów, armatura, łożyska, transformatory, urządzenia grzewcze, aparatura telefoniczna, mikrofony, słuchawki, aparatura wideo, żarówki i reflektory; produkty tekstylne (w tym dwie trzecie to wyroby odzieżowe); wyroby różne (głównie meble i zabawki), wyroby stalowe (narzędzia, okucia, wyroby z aluminium) oraz obuwie.
(PAP)
Tak więc jak w tytule topicu czyli - Chińskiej tandecie mówimy "nie"
Jeśli już, to obciążyć chinoli takimi samymi kosztami jak naszych wytwórców handlowych, czyli właśnie nakładami na ochronę środowiska, podatkami itp.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum