Pomógł: 10 razy Wiek: 43 Dołączył: 21 Lip 2005 Posty: 1397 Otrzymał 5 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-07-06, 09:30 Radni PO pobili policjantów
To wiadomość sprzed paru dni szeroko komentowana w prasie. A jak było naprawdę? Może ten wywiad nieco naświetli, ja jestem w szoku:
http://www.pardon.pl/arty...aw_jak_sin_city
Cytat:
Wrocław to wspaniałe miasto z uwielbianym przez media prezydentem. Ostatnio jednak o mieście zrobiło się głośno po tym, jak o pobicie policjantów zostali oskarżeni szef klubu radnych wrocławskiej PO Marek Ignor oraz były radny tej partii Paweł K. Łukasz Medeksza rozmawia z drugim z nich. Z wywiadu wyłania się obraz Wrocławia rodem z komiksu (i filmu) "Sin City", ze zdemoralizowaną policją, podejrzanym prokuratorem i masą niepotrzebnej przemocy.
Tego dnia chrzcił Pan swoją córkę Helenę.
- I po raz pierwszy w życiu przyjąłem komunię. Mszę prowadził ks. Stanisław Orzechowski – „Orzech” [znany we Wrocławiu duszpasterz świata pracy, w latach 80. wielki przyjaciel opozycji antykomunistycznej – Ł.M.]. Nie były to zwykłe chrzciny. „Orzech” zrobił z nich naprawdę duże, ważne wydarzenie. W swoim stylu podkreślał, że Helena – matka Konstantyna Wielkiego – odnalazła drzewce Krzyża, a inna ochrzciła Ruś Kijowską.
Po chrzcinach była impreza dla krewnych i znajomych. To na nią wpadła policja. Kto zaczął awanturę?
- W tym samym budynku, tuż obok restauracji, w której siedzieliśmy, jest fitness club. Jeden z kolegów pomylił ubikacje. Zamiast pójść do toalety w restauracji, poszedł do tej w klubie. Oburzyło to panią pracującą w fitnessie. „Dziadek, wypad stąd, bo policję wezwę, jesteś pijany” – powiedziała mu. Mówiła na „ty” do pana, który ma 56 lat! Więc ja go odciągnąłem i zwróciłem pani uwagę, że jej forma wypowiadania się nie jest właściwa. Wówczas i mnie postraszyła policją. No to ja ją też postraszyłem. Ale nie w taki sposób jak napisali policjanci, czyli: „Ty (słowo wymoderowano), urwę ci głowę”. Powiedziałem jej tylko „ty suko policyjna” czy coś takiego. Potem inny z kolegów przeprosił ją dając jej kwiaty i dostał od niej nawet karnet do klubu.
Wydawało się, że jest po problemie.
- Ale ona i tak zadzwoniła po swoich chłopaczków z policji, nie informując o tym szefa ochrony z firmy Impel, który siedzi ze cztery metry od niej.
Tam była ochrona?
- Tak – cały ten budynek, w którym znajduje się restauracja i ów fitness club jest chroniony przez Impel. Szef ochrony obiektu zeznał potem, że policja nie skonsultowała z nim swojej interwencji. Tak więc złamała własne procedury. Zresztą takie wjeżdżanie do jakiegoś lokalu w ciemno zawsze jest ryzykowne, bo nigdy nie wiadomo, kto jest w środku. Może gangsterzy? Poza tym, jeśli już, policjanci powinni wjeżdżać w dwudziestu, a nie w trzech.
Pani z fitnessu wezwała policjantów, a oni wjechali Wam na imprezę do restauracji?
- W dodatku nie wylegitymowali się, nie pokazali blach, odmówili podania nazwy swojej jednostki. Pytającą o to menedżerkę lokalu potraktowali gazem. Nie wiedzieliśmy, kim oni są.
Jak byli ubrani?
- Na czarno. To byli funkcjonariusze prewencji. Ale ja też mogę ubrać się na czarno i wjechać komendantowi policji na chrzciny. Zobaczymy jak zareaguje.
Ile czasu minęło od incydentu z panią z fitness do interwencji policji?
- Trzy godziny dwadzieścia minut. Incydent był przed godz. 15.00, a oni weszli o 18.10. Wcześniej czekali aż wyjdą znaczniejsi goście mojej imprezy – w tym jeden poseł.
Celowo czekali aż wyjdą tacy goście?
- Z późniejszych informacji od ludzi wiem, że radiowóz stał pod lokalem na godzinę przed akcją.
Co się działo, gdy wpadli?
- Pani z fitnessu wskazała im mnie. Zachowałem się potulnie, bo przecież na imprezie były dzieci. Nagle moja starsza córka krzyknęła „tata!”. Odwróciłem się w jej stronę, co policjanci uznali za niesubordynację i wykręcili mi ręce od tyłu. Wyrwałem się. Wszystko to działo się w wąskim przejściu. Zrobił się total. Dobiegł Marek Ignor [do czasu awantury szef klubu radnych PO we wrocławskiej radzie miejskiej – Ł.M.]. Trzymał ręce w górze, próbował łagodzić sytuację jako radny. W tym momencie jeden z policjantów walnął mnie w pysk – to był ten obecny „święty”, który leży w szpitalu z zabandażowaną głową i wszystkie telewizje pokazują go jako pobitego przez nas. Zagazowali nas. No i doszło do mordobicia. A dokładnie – do przepychanki.
Ignor bił ich?
- Nie! W ramach obrony koniecznej rozepchał ich klatą. Oni twierdzą, że zbił ich plastikowym wieszakiem, ja tego nie widziałem, bo zagazowany leżałem twarzą do ziemi.
Bił ich gdy już leżeli?
- Powtarzam, nie widziałem tego, natomiast z późniejszego zachowania rzekomo poszkodowanych wnoszę, że mieli się całkiem nieźle i nie mieli połamanych kręgosłupów.
A kto kopał ich w twarz?
- To absolutna bzdura. Nikt ich nie kopał.
Co się stało policjantowi, który leży poraniony w szpitalu?
- Ma rozciętą głowę. Nie wierzę, by miał poważniejsze obrażenia. Ale całe to zajście było w wąskim przejściu, tam są granitowe schody, więc wszystko mogło się zdarzyć. Policjant mógł się przewrócić, walnąć głową o jakąś krawędź. Tyle że z ich strony to była napaść, a z naszej – obrona konieczna. Zadziałali tak nieprofesjonalnie, tak durnowato, że wyglądało to na wszystko, tylko nie na akcję policji. Ja w ogóle nie zadałem żadnego ciosu, bo nie miałem okazji. A Ignor, zwyczajnie, klatą ich porozpychał, jak w młodszych klasach podstawówki.
Byliście pijani?
- Marek Ignor miał raptem jeden promil. Więc nie był bojowy dlatego, że był pijany, ale dlatego, że prali mu kolegę. Gdyby mi nie pomógł, to wywlekliby mnie na ulicę, spuściliby łomot i oskarżyli jak zwykle o czynną napaść na funkcjonariusza. Może kazaliby mi klęknąć przed panią z fitnessu? Ignor uratował mi skórę i zapewne wolność.
O co tak naprawdę – Pana zdaniem – chodziło tym policjantom?
- Być może popisywali się przed panią z fitnessu. Konwojem dowodził facet, na którego mówię „Loczek”, niegdyś funkcjonariusz III Wydziału Służby Bezpieczeństwa. Zauważyłem w prokuraturze, że jest z tą panią w wielkiej zażyłości. Nie tylko on. Bo także szef zmiany w komisariacie Stare Miasto, taki gruby, obejmował się z tą panią, otwarcie ją całował na korytarzu prokuratury, przy dziesięciu świadkach. Uczciwie, nic nie skrywając.
Przy Was tak się całowali?
- Przy nas! Nie jest to żadna tajemnica. Bo jeśli całują się przy mnie, otwarcie, to ja mam prawo o tym mówić.
Kim jest ów „Loczek”?
- Mówię tak na niego, bo ma siwy lok. To facet około pięćdziesiątki. Świetnie pamiętam go z lat 80., gdy był w SB. Teraz był dowódcą naszego konwoju. Jest cień szansy, że go z kimś podobnym mylę, ale naprawdę znikomy. Ma charakterystyczne oczy psychopaty. Pytałem dwudziestoparoletnich policjantów czy wiedzą, że ich dowódca był w SB. Powiedzieli, że nie wiedzą. Zresztą nie wiedzieli nawet w pierwszej chwili, o jakim skrócie mówię, może o Służbie Bożej? W trakcie późniejszej konfrontacji z panią z fitnessu przeprosiłem ją, pocałowałem w rękę, powiedziałem, że to moja wina, biorę to na siebie. Ona zapewniła, że mi wybacza. Ale skargi nie wycofała, bo poczuła na sobie ciężki wzrok pana „Loczka”.
Kiedy była ta konfrontacja?
- We wtorek. Dwa dni po zajściu. Ciekawe, że policjanci, którzy mnie zatrzymywali też zeznali korzystnie dla mnie. Mówili, że ich w lokalu w ogóle nie rugałem, zacząłem się wywnętrzniać dopiero w nysce, skuty ciasno „do mięsa” z tyłu, gdy na zakrętach szorowałem gębą po podłodze. Oświadczyli też, a nie musieli, że ich nie zwalniałem z policji. To ma duże znaczenie, bo rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej mówił mediom, że ja byłem strasznie agresywny jeszcze w lokalu. A to nieprawda. Zresztą gdy mnie skuwali, to glut mi wypadł z zagazowanego nosa na buta jednego z policjantów, co oni skrzętnie wykorzystali do oskarżenia mnie o okrutne oplucie policyjnej świętości.
Ile ma Pan zarzutów?
- Siedem.
Wróćmy jeszcze do akcji w lokalu. Co się stało, gdy Marek Ignor – jak Pan mówi – rozepchnął interweniujących policjantów?
- Wówczas jego dziewczyna krzyknęła do niego, a on był już zagazowany pieprzem; wtedy posadził ją przed sobą na inkryminowanym krześle, przedmiocie zbrodni i ona krzyczała, że go dzielnego Janosika nie wyda. Stąd wziął się później zarzut, że walczył krzesłem. On się nim, nic już nie widzący, zasłaniał.
A policjanci?
- Podczas akcji i po niej chodzili po lokalu. Bluzgali na nas bardzo barwnie, np. „kuj mojego (słowo wymoderowano), a ja ci pomogę z twoim”. Dopiero później okazali się „zabici” przez nas na śmierć. Świrują moim zdaniem po to, żeby dostać medale i pieniądze z ubezpieczenia. Choć jeden z nich faktycznie miał rozciętą głowę w wyniku tej awantury i był zalany krwią, bo walnął o coś łbem. Ale żaden z nas mu tego nie zrobił.
Był jeszcze trzeci zatrzymany uczestnik imprezy.
- Jan L., ksywka adwokat. Grubo po zajściu zainteresował się, czemu nas zatrzymują. Cytuję notatkę policyjną: „Chwiejnym krokiem podszedł elegancki mężczyzna w średnim wieku, od którego czuć było woń alkoholu”. Pokazał policjantom legitymację adwokacką z buraka i zapytał ich, dokąd nas wiozą. Ci odpowiedzieli: „No to pan sprawdzi”, wzięli go za szmaty i wrzucili do radiowozu. Zebrał się tłum okolicznych mieszkańców i ryczał na nich: „(słowo wymoderowano)”, „(słowo wymoderowano)”, „gestapo”. Pod koniec akcji były tam już cztery radiowozy, a może i pięć.
Kiedy puściły Panu nerwy?
- W radiowozie. Dałem upust swojej niechęci. Zresztą policjanci też nie pozostali mi dłużni. Ja krzyczałem: „(słowo wymoderowano)”, a oni: „(słowo wymoderowano), (słowo wymoderowano) cię na komendzie”. Adresowali to do mnie, a ja swoje słowa adresowałem ogólnie, w powietrze, bo nic nie widziałem. Leżałem twarzą do ziemi. Ręce miałem skute z tyłu. Szybko jechali, więc obijałem się twarzą o wszystko wokół. Zresztą skuli mnie do krwi.
I tak dojechaliście na komisariat.
- A tam już pełne pandemonium.
Który to był komisariat?
- Wrocław Stare Miasto, przy ul. Trzemeskiej. Nic nie widziałem, ale słyszałem teksty typu: „(słowo wymoderowano) cię, (słowo wymoderowano)”, „Ty morderco”, „Jackiewiczu”.
Dlaczego akurat „Jackiewiczu”? [Dawid Jackiewicz to wrocławski poseł PiS, szef sejmowej komisji samorządu terytorialnego; niedawno śmiertelnie pobił człowieka, który wcześniej zaatakował mu żonę i dziecko – Ł.M.].
- No właśnie to mnie zszokowało. Policjant krzyczy do mnie: „(słowo wymoderowano) cię, ty morderco”. Więc pytam go: „Jaki morderco, panie kolego?”. Okazało się, że pomylił mnie z Dawidem Jackiewiczem. Tam są takie nastroje. Policjanci nienawidzą władzy. I nie rozróżniają między Jackiewiczem, mną, PiS czy PO. Uważają, że „elyta jest skorumpowana”. Więc gdy „elyta” jest pod butem i nie widzi na oczy, to ją skopią. Kolejny przykład. Pobierali mi krew. Siłą, wbrew mojej woli, bo uważam, że nie powinni tego robić, skoro zatrzymali mnie na chrzcinach, a nie za kierownicą. Wciąż miałem ręce skute z tyłu. Pociągnęli mnie za nie do góry, tak że byłem wypięty. I w tym właśnie momencie jeden z nich rzucił hasło: „No to który pierwszy wali go w dupę, panowie?”. Inny policjant prowadził mnie po schodach skutego na przesłuchanie w taki sposób, że walił moją głową po kaloryferze. Mówił przy tym: „(słowo wymoderowano) cię, (słowo wymoderowano)”. Pamiętam gębę tego policjanta. Znajdę go i we właściwym czasie oskarżę.
Katownia.
- Czegoś takiego nie pamiętam od wczesnych lat 80. Nawet pod koniec komuny już tak nie było.
Został Pan pobity na tym komisariacie?
- Tak. Ale gdy później wróciłem z przesłuchania na komendzie wojewódzkiej, to podlizywali mi się. Właśnie zmienił się komendant wojewódzki i nie wiedzieli, co teraz będzie.
Bili Pana bezinteresownie? Czy chcieli wymusić jakieś zeznania?
- Nie wiedzieli, kim dokładnie jestem. Uważali mnie za przedstawiciela nie lubianej władzy, to tłukli mnie po ryju.
Z tego wynika, że Dawid Jackiewicz też by od nich dostał.
- Jest posłem, więc chroni go immunitet. Ale jeśli byłby radnym-bezradnym, to by go pobili.
Ciekawi mnie ta zmiana nastawienia policjantów. Wpierw Was bili, potem byli dla Was mili. Co się stało?
- Powiedziałem im, że jak się komendant zmieni, to dostaną w skórę za swoje skandaliczne zachowanie. Jeden z nich spytał czy faktycznie komendant się zmieni. „Nie wiem, ale może się zmienić” – odpowiedziałem. Na co on zaczął zapewniać: „Panie Pawle, to nie ja, to kolega” i takie tam.
No i komendant wojewódzki faktycznie się zmienił.
- A policjanci zaczęli się podlizywać. Na wszelki wypadek, bo nie wiedzieli, jak sprawy się potoczą.
Ile czasu spędził Pan na policji i w areszcie?
- Od godz. 18.00 w niedzielę do godz. 17.00 w czwartek.
Cały ten czas na komisariacie przy ul. Trzemeskiej?
- Wpierw przy Trzemeskiej, potem w dołku na komendzie wojewódzkiej, a na koniec w areszcie śledczym na Świebodzkiej. Tam staliśmy się idolami osadzonych, bo poszła fama, że pobiliśmy policjantów. Zawdzięczamy to oświadczeniom rzecznika prasowego komendy wojewódzkiej, który mówił o nas takie rzeczy mediom.
Czy Pana zdaniem cała ta akcja ma jakieś drugie dno?
- Tego nie wiem. Ale ciekawy jest wątek mojego adwokata z poprzedniej sprawy. Od kilkunastu miesięcy siedzi w areszcie pod zarzutem płatnej protekcji. Zeznał przeciw niemu skruszony gangster. Adwokat miał rzekomo przekazać mafijną łapówkę sędziemu i prokuratorowi. Tyle że dziś tylko on siedzi. Ów sędzia i prokurator nie siedzą.
Dlaczego?
- Może dlatego, że mój adwokat jest cięty na szefa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Janusza Jarocha. Ciągle mówił, że syn Jarocha był dealerem, ale śledztwo w jego sprawie zostało ukręcone w 1998 r. na polecenie ojca, który kazał policjantom spalić sto działek narkotyku. I że sam prokurator Jaroch to zły człowiek.
Kiedy tak mówił? W jakich okolicznościach?
- Półtora roku temu. Krzyczał na imprezach, pisał listy otwarte. Wielki bohater anty-Jarochowy. No i dostał w skórę.
Pan mu pomagał, prawda?
- Tak. Pomagałem mu jako przyjacielowi, gdy już siedział. Prokurator Jaroch zapewne świetnie o tym wiedział.
Uważa Pan, że ta sprawa ma związek z Pana zatrzymaniem?
- Nie mam bladego pojęcia. Ciekawą postacią jest dla mnie ten „Loczek”, jak się wydaje ubek z trzeciego wydziału SB. Komu on służy? Może nikomu?
No właśnie.
- A może chodzi o tę dziewuszkę z fitness clubu? Nie wiem. Spekuluję.
Czy w którymkolwiek momencie miał Pan wrażenie, że sprawa ma tło polityczne?
- Nie.
Dorobił się Pan image’u zabijaki. Wszak już wcześniej został Pan skazany za jazdę po pijanemu i próbę przekupienia policjantów.
- Jest mi to obojętne. Parę lat temu byłem osobą publiczną i mogłem płakać, że nie zrobię już kariery politycznej. Dziś nie dbam o to.
Czy tamten wyrok może mieć znaczenie w postępowaniu prokuratury i sądu w tej najnowszej sprawie?
- Jeżeli nie będzie chamskich nacisków politycznych, to powinni mnie uniewinnić. Jestem ofiarą, a nie sprawcą.
Co dokładnie czeka Pana w tej sprawie?
- W najbliższych dniach sąd ma odnieść się do zażalenia prokuratury na wypuszczenie nas za kaucją. A potem czeka nas proces. Niech się dzieje wola Boża.
Jakiego nastawienia spodziewa się Pan po prokuraturze?
- Żeby zabić. Odwiesić mi poprzedni wyrok, wsadzić do więzienia.
Szykuje się Pan na więzienie?
- Nie wierzę w to. Ale domyślam się, że taka jest intencja prokuratury.
W jakiej części poprzedni Pana wyrok miałby zostać odwieszony?
- Wtedy zostałem skazany m.in. za próbę przekupienia policjanta. Teraz mam zarzut czynnej napaści na policjanta. To pokrewne zarzuty. I właśnie korzystając z tego pokrewieństwa mogą mi odwiesić wyrok.
Wiem, że ma Pan pretensje do wrocławskich dziennikarzy o to, jak relacjonowali sprawę interwencji policji na chrzcinach Pańskiej córki.
- Ze strony większości mediów był to prawdziwy pokaz głupoty, niekompetencji, jedzenia z ręki organom, a przede wszystkim przerażającego lenistwa umysłowego. Przykład policyjnego dziennikarstwa. „Fakt” napisał tekst, który w połowie był wersją policji, a w połowie bredniami typowymi dla gazet Axela Springera: że niby „upodliliśmy się”, „nie ma świętości dla nich, bo to chrzciny” itp. Z dwudziestu kilku zdań tylko jedno było prawdziwe – że były to chrzciny mojej córki Helenki. Napisaliśmy sprostowanie do „Faktu”. Podobne brednie przez trzy dni powtarzał wykształciuchowski TVN, co bardzo zaszkodziło mi w firmie, w której dominuje typ inteligencki. W dodatku mówiąc o mnie z imienia i nazwiska, a ja jestem przecież osobą prywatną i sobie tego nie życzę.
Nie chce Pan występować pod nazwiskiem?
- Ależ skąd! Jestem „PKŻ”. Od dwóch lat jestem osobą prywatną.
A inne media?
- Dość porządnie pisało „Słowo Polskie Gazeta Wrocławska”. Dziwnie „Gazeta Wyborcza”, która podawała dwie kompletnie wykluczające się wersje zdarzenia jako równorzędne i de facto równouprawnione.. Bardzo porządnie zachowały się TVP 3 i „Rzeczpospolita”. Skandalicznie „Dziennik”, ale to też Axel Springer. Większość mediów podawała wersję policji jako świętą. Po prostu niektórzy dziennikarze jedzą policji z ręki, co jest – delikatnie mówiąc – przesadą. Nie weryfikują informacji uzyskanych z tego źródła. Np. tej, że z restauracji poszliśmy do fitness clubu szukać wódki. Przecież ze świetnej knajpy, gdzie w karcie dominują wina po 200 zł, nie idzie się gdzieś na zewnątrz po wódkę! Tak to może sobie wyobrażać jedynie rzecznik policji.
Będziecie jakoś reagować na te relacje mediów?
- Wysłaliśmy sprostowanie do „Faktu” oraz oświadczenie do wszystkich mediów. Nigdzie się nie ukazało. W żadnej postaci. I pewnie nie ukaże się. Z „Faktem” pójdziemy do sądu. Za ich artykuł oraz za tytuł – „Radny, który chciał zabić”. Bo to już jest kryminał. Za coś takiego należy się wysokie odszkodowanie. Kilkaset tysięcy złotych.
Pomógł: 4 razy Wiek: 34 Dołączył: 05 Maj 2007 Posty: 743 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-07-06, 15:16
Jeśli to wszystko prawda, co gada ten facet, to by duże jaja były. Szczerze, to wątpię, że koleś nie kręci. W końcu to on jest oskarżony o pobicie, więc się jakoś musi bronić.
Pomógł: 10 razy Wiek: 43 Dołączył: 21 Lip 2005 Posty: 1397 Otrzymał 5 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-07-06, 15:25
siwy_ napisał/a:
Jeśli to wszystko prawda, co gada ten facet, to by duże jaja były. Szczerze, to wątpię, że koleś nie kręci. W końcu to on jest oskarżony o pobicie, więc się jakoś musi bronić.
Na pewno trochę przebarwia, ale twierdzi, że policjanci nawet zeznali na jego korzyść więc będzie łatwo to zweryfikować.
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Maj 2007 Posty: 230 Skąd: z lasu
Wysłany: 2007-07-11, 18:39
Cytat:
- W dodatku nie wylegitymowali się, nie pokazali blach, odmówili podania nazwy swojej jednostki. Pytającą o to menedżerkę lokalu potraktowali gazem. Nie wiedzieliśmy, kim oni są.
Jak byli ubrani?
- Na czarno. To byli funkcjonariusze prewencji. Ale ja też mogę ubrać się na czarno i wjechać komendantowi policji na chrzciny. Zobaczymy jak zareaguje.
Nie wierzę w tego typu mocno naciągane brednie... Swoją drogą to dobrze, że panowie nie trafili do aresztu, bo za atak na funkcjonariusza policji z użyciem niebezpiecznego narzędzia zazwyczaj stosuje się areszt! Ha, ludzie nawet odsiadywali wyroki jedynie za znieważenie słowne policjantów!
Czasy uprzywilejowanej kasty już jakiś czas temu się skończyły i panowie chyba o tym zapomnieli...
_________________ Chcesz być lepiej doinformowany? Przeczytaj sobie o KŁAMCACH
Pomógł: 10 razy Wiek: 43 Dołączył: 21 Lip 2005 Posty: 1397 Otrzymał 5 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-07-11, 19:03
Dementi: politycy politykami, ale Policja to też uprzywilejowana kasta i nawet z Wielunia potrafię podać przykłady z własnego doświadczenia jak potraią wykorzystywać pozycję i jak potrafią spitolić koncertowo najbardziej prymitywną akcję. Dlatego wstrzymuję się od jednoznacznego komentarza czy to brednie czy nie, bo wszysko jest możliwe ...
_________________ Art. 146, ust. 1: "Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną
Rzeczypospolitej Polskiej."
Art. 133, ust. 3: "Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki
zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem."
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Maj 2007 Posty: 230 Skąd: z lasu
Wysłany: 2007-07-11, 19:27
Tomek napisał/a:
Dementi: politycy politykami, ale Policja to też uprzywilejowana kasta (...)
I tu muszę się z Tobą Tomek zgodzić. Jednak odnośnie tego przypadku to szczerze wątpię w taki przebieg wydarzeń, bo w lokalu jest zbyt dużo świadków. Niektórzy policjanci potrafią nieuczciwie postąpić gdy jest im trudno coś udowodnić (exemplum: gdy świadkowie są chuliganami - przez co są "mało wiarygodni" lub gdy ich w ogóle nie ma). Jednak tutaj świadków było dużo i nie ma żadnego powodu abym miał wierzyć zatrzymanym! Prawda jest taka, że gdy się jest spokojnym to bardzo rzadko ma się z policją styczność.
_________________ Chcesz być lepiej doinformowany? Przeczytaj sobie o KŁAMCACH
Pomógł: 10 razy Wiek: 43 Dołączył: 21 Lip 2005 Posty: 1397 Otrzymał 5 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-07-11, 20:34
Tak, ale jak już napisałem będzie łatwo to zweryfikować, zresztą zobacz sam, oni twierdzą, że świadkowie zeznali na ich korzyść, polcjanci również, będzie bardzo łatwo to zweryfikować.
_________________ Art. 146, ust. 1: "Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną
Rzeczypospolitej Polskiej."
Art. 133, ust. 3: "Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki
zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum