Pomógł: 46 razy Wiek: 44 Dołączył: 02 Sie 2006 Posty: 3905 Piwa: 79/18 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-12-07, 20:12 Anegdoty z życia bibliotekarza...
czegoj na interia360.pl napisał:
Cytat:
Na początku pragnę powiadomić, iż napisanie tego artykułu nie ma na celu obśmiania, znieważenia, czy dokuczenia komukolwiek. Piszę, ponieważ moja praca zawodowa do tej pory nie odpowiedziała mi jak reagować w określonych sytuacjach. Liczę na pomoc czytelników. Może Oni powiedzą mi, co robić?
Miejscem sytuacji podanych poniżej jest Biblioteka prywatnej wyższej uczelni turystycznej (nazwa nie jest tu istotna). Osobami biorącymi udział w podanych sytuacjach jestem ja (bibliotekarz) i zwyczajni studenci oraz wykładowcy. Sytuacje, które zostaną przedstawione, zostały podzielone na kilka kategorii, żeby łatwiej je było porównywać.
Wiedza elementarna
Sytuacja 1. Student wchodzi do biblioteki i pyta się o spis książek. Grzecznie odsyłam do katalogu. Po pięciu minutach wraca, trzymając w ręku 5 wyrwanych kartek z katalogu i z uśmiechem na twarzy mówi, chciałbym dostać te 5 pozycji. CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Sytuacja 2. Sobota w bibliotece szkoły wyższej to zazwyczaj dzień najtrudniejszy. Wiadomo, to co studenci dzienni studiują przez pięć dni, student zaoczny powinien zrobić to samo w jeden, góra dwa dni, abstrahując już od liczby studentów dziennych i zaocznych (tych drugich zazwyczaj trzykrotnie więcej). Kolejka około 30 osób.
Przypominam, że jest to biblioteka typowo turystyczna, z księgozbiorem blisko 10 tys. jednostek inwentarzowych, nastawionych na określonego odbiorcę (nasi studenci). W połowie tej kolejki stoi student. Czeka dobre dziesięć minut, żeby dostać się do lady. Za nim kolejnych 15-20 osób. Dochodzi do lady i mówi, poproszę o jakąś książkę o turystyce. CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Praca z komputerem
Sytuacja 1. Student wchodzi do biblioteki trzymając w ręku pendrive'a i zadaje pytanie: czy może z tego wydrukować? Odpowiadam grzecznie, że tak wskazując komputer i wyjaśniam, iż musi przenieść plik, który chce wydrukować do określonego folderu (folder jest udostępniony w sieci, dzięki temu komputer na którym ja pracuje, ma do niego dostęp, a drukarka jest podpięta do mojego komputera).
W tym miejscu dodam, że studenci mają obowiązkowe zajęcia z informatyki na każdym semestrze nauki, liczba jest zależna od toku studiów, roku studiów oraz obranej specjalizacji. Student podchodzi do komputera, wciska guzik od stacji CD-rom i próbuje tam włożyć pendrive. Po kilku nie udanych próbach wrzuca go do środka, chwilę odczekuje i mówi, iż ten komputer nie czyta plików. Patrzę na to z niedowierzaniem i pytam was - CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Sytuacja 2. Student pisze podanie i chce je wydrukować. Procedura się powtarza, jak w poprzedniej sytuacji. Mówię: proszę przenieść plik, który chce Pan wydrukować do określonego folderu. Następuje chwila konsternacji i odpowiedź: przepraszam, ale gdzie jest ten plik? CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Najlepsze – jestem już poważny bo piszę swoją pracę dyplomową
Sytuacja 1. Student przychodzi z wydrukowanym egzemplarzem swojej pracy do biblioteki. Jest świeżo po konsultacjach z promotorem i mówi: dzień dobry, mam już napisaną pracę i prosiłbym, żeby Pan mi pomógł wybrać do niej bibliografię. CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Sytuacja 2. Promotorzy często idą na łatwiznę i podsyłają studentów piszących pracę, żeby sobie obejrzeli prace wcześniej obronione, ot tak dla porównania. Student wypożycza określoną pracę do czytelni i przegląda ja dobre 30 min. Dodam tutaj, że każdy student przystępujący do pisania pracy dyplomowej jest już po dwóch seriach wykładów z metodologii pisania prac oraz bardzo często już po określonej liczbie godzin seminarium.
Po tej 30 minutowej pracy wykonanej w czytelni, student podchodzi do lady i mówi: przepraszam osoba pisząca tę pracę powołuje się kilka razy w przypisach na książkę tamże, czy ja mógłbym ją dostać? I znów się zapytuję CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Na koniec wykładowcy
Sytuacja 1. Przychodzi wykładowca do biblioteki i od drzwi oburzony krzyczy. Słyszałem, że w naszej bibliotece nie ma książki, którą zalecam w literaturze. Wykładowca ma lat dobrze pod pięćdziesiątkę i jego literatura zatrzymała się jakieś 15 lat temu. Sama uczelnia ma 11 lat. Książka była wydana w roku 1980 w nakładzie 1 500 egzemplarzy i nigdy nie wznawiana. CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Sytuacja 2. Wykładowca jest promotorem kilkunastu studentów. Stosuje w swoich przypisach i bibliografii normę zachodnią, w wyniku której często studenci wciągają datę wydania książki do jej tytułu. Powoduje to różne zabawne sytuacje, no ale cóż, tak się nauczył On i to mają stosować Oni.
Kiedy pojawia się w bibliotece delikatnie próbuję mu zwrócić uwagę, iż jest polska norma obowiązująca na przypisy bibliograficzne i zarówno studentom, jak i nam bibliotekarzom będzie łatwiej jeśli zostanie ona zastosowana również w Jego kilkunastu pracach. Abstrahuję tutaj, od tego, że ostatnie kilka lat spędziłem na nauce o normach i przepisach dotyczących sporządzania aparatu pomocniczego w pracach naukowych. Na to słyszę odpowiedź, a raczej pytanie: Jaki ma Pan stopień naukowy? Odpowiadam zgodnie z prawdą – magister. I słyszę słowną ripostę, a ja mam doktorat, więc sprawę uważam za zamkniętą. CO ROBIĆ W TAKIEJ SYTUACJI?
Oczywiście przykładów można było by mnożyć, ale po co? Proszę wszystkich czytelników o wnikliwą analizę podanych sytuacji i ewentualne komentarze, jak wychować siebie, żeby właściwie reagować, oraz jak wychować Ich, by nie dopuszczali do takich sytuacji.
O zbieraniu literatury po napisaniu pracy to słyszałem u siebie na AE... ale PenDrive wkładany do CD to jest jakieś osiągnięcie
A poza tym - to jest właśnie obraz polskich uczelni. I to nie tylko tych prywatnych. masówka i ciągłe obniżanie wymagań i poziomu nauczania MUSZĄ prowadzić do takich sytuacji. Pytanie tylko po co? Dla statystyki?
_________________ Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na pokrzywdzonych przez los...
Ale porażka na całej linii... jak widać z powyższego, nie tylko studenci to idioci
_________________
dawid W trakcie przeprowadzki do Wielunia się gra, się ma
Pomógł: 14 razy Wiek: 44 Dołączył: 27 Sie 2006 Posty: 1173 Piwa: 14/19 Skąd: znienacka
Wysłany: 2007-12-07, 21:21
I tu pojawia sie pytanie.
Po co "pisać"* prace magisterskie i licencjackie?
*70%-80% pracy to przepisane ksiązki, reszta to własne wnioski
Po to piszemy kolokwia i egzaminy, żeby udowodnić swoją wiedzę.
Tak naprawde, to dopiero napisanie pracy doktorskiej, czy profesorskiej jest pracą badawczą.
_________________ Potrzebujesz DSL-a, Neostradę? Call me 502-408-902
Pomógł: 46 razy Wiek: 44 Dołączył: 02 Sie 2006 Posty: 3905 Piwa: 79/18 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-12-08, 00:13
dawid napisał/a:
Tak naprawde, to dopiero napisanie pracy doktorskiej, czy profesorskiej jest pracą badawczą.
Jesteś tego pewien? Znam człowieka który pisał prace doktorskie na zamówienie. Tematyka różna - od przedmiotów ścisłych po humany i medycynę. Taki doktoracik z historii medycyny naprawdę nie jest niczym trudnym Uczelnie dokładnie tak samo jak magistrów produkują doktorów. Bo muszą. Bo inaczej nie spełnią jakiegoś tam kryterium i w rankingach będą gorzej klasyfikowani. Kto zostaje po studiach na doktoracie na uczelni? 10% (chyba przesadziłem - może 5%) fascynatów i reszta średniaków i miernot, którzy nie mogą sobie znaleźć miejsca na rynku pracy, albo traktują doktorat jako "odskocznie", bo dr przed nazwiskiem robi wrażenie. Co może pracy badawczej zaprezentować świeżo upieczony student - średniak?
A potem jak już jesteś doktorem i chcesz piąć się dalej o szczeblach kariery to zaczynasz zaprzęgać do swojego tematu studentów, magistrantów, potem doktorów...
Oczywiście uogólniam, ale każdy kto spędził trochę czasu na uczelni zdaje sobie sprawę z tego jak to wygląda...Niestety dopóty dopóki nauka polska będzie tak a nie inaczej opłacana i dopóty dopóki system będzie tak skonstruowany poziomo nauki będzie się obniżał - nie licząc chlubnych wyjątków...
_________________ Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na pokrzywdzonych przez los...
Pomógł: 17 razy Dołączył: 08 Mar 2006 Posty: 1805 Skąd: okalew/wrocław
Wysłany: 2007-12-08, 00:32
ourson napisał/a:
Taki doktoracik z historii medycyny naprawdę nie jest niczym trudnym
W to jestem wstanie uwierzyć. Jednak nie zdecydowałbym się na zamykanie przewodu doktorskiego z innej dziedziny medycyny (interna, okulistyka, dermatologia, itp.).
Natomiast studenci AE z wrocka otwarcie przyznawali, że napisanie pracy magisterskiej to kwestia przepisania troszku zdań z artykułów i książek.
Pomógł: 46 razy Wiek: 44 Dołączył: 02 Sie 2006 Posty: 3905 Piwa: 79/18 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2007-12-08, 07:39
majk-el, to też nie tak... ten znajomy o którym piszę pisał też doktorat z ginekologii, choć tutaj miał dostarczone wyniki badań i literaturę którą musiał wykorzystać, a wyniki badań "obrobić" statystycznie...
Cytat:
Natomiast studenci AE z wrocka otwarcie przyznawali, że napisanie pracy magisterskiej to kwestia przepisania troszku zdań z artykułów i książek.
A to jest normalne. Myślę że nie tylko na AE we Wrocławiu Choć stamtąd mam informacje z pierwszej ręki
_________________ Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na pokrzywdzonych przez los...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum