Wysłany: 2008-10-10, 19:46 Kryzys finansowy a może wkrótce gospodarczy?
Dick Armey: "Ameryka traci rozsądek"
Cytat:
Jeśli na fali paniki przeforsowane zostanie kolejne ogromne zwiększenie roli państwa i zakres jego kontroli nad amerykańską gospodarką, a potem na prezydenta zostanie wybrany Barack Obama, który moim zdaniem jest po prostu romantycznym egalitarystą, wtedy będzie można mówić o groźbie rzeczywistego, długotrwałego spadku pozycji i siły Ameryki.
Rz: Za ustawą o wykupie złych aktywów opowiadał się prezydent, sekretarz skarbu, prezes Rezerwy Federalnej, przywództwo obu partii w Kongresie, a także obaj kandydaci na prezydenta. A mimo to ogromna część społeczeństwa, powiedziała: nie! Czy nie jest to oznaka choroby amerykańskiej demokracji? Czy to nie ona znajduje się w największym kryzysie?
Dick Armey: Nie wydaje mi się. Demokracja polega na tym, że w ostatecznym rozrachunku przeważa wola narodu. Moim zdaniem najbardziej reprezentatywną instytucją w tym kraju jest – zgodnie zresztą z nazwą – Izba Reprezentantów USA. Krótkie, dwuletnie kadencje zmuszają zasiadających w niej polityków do tego, by być w nieustannym, bliskim kontakcie z wyborcami, słuchać ich opinii. Nie mają luksusu stabilnej, pewnej posady, która izoluje od społeczeństwa. Muszą słuchać, co mówią prawdziwi, normalni ludzie, a ci ludzie mówią im: to zła ustawa, nie powinniśmy jej przyjmować. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której siły demokracji reprezentatywnej działają przeciwko spanikowanemu establishmentowi, próbując okiełznać jego działania.
Uważa więc pan, że ostrzeżenia tego establishmentu są grubo przesadzone, że Ameryce nie groziłby bez tej ustawy gospodarczy krach?
Nie ma nic bardziej przesadnego niż pełne czarnych, posępnych wizji przepowiednie i prognozy polityków, próbujących poszerzyć swą bazę polityczną. Gdy w poniedziałek rynek poleciał ostro w dół, wielu zwolenników ustawy mówiło: „I co, widzicie? Już się zaczyna!”. Ale już we wtorek giełda poszła w górę i większość z nich nie pisnęła słowa. To, co się dzieje, nie jest żadną katastrofą i nie grozi, wbrew temu co mówią niektórzy, katastrofą. To raczej poważna niedogodność dla bardzo wielu bogatych ludzi.
Czyli tak naprawdę nie ma się czego obawiać, wystarczy zostawić sprawy własnemu biegowi i rynek znajdzie sam wyjście z sytuacji?
Oczywiście, że tak. Gdy się przyjrzeć okresowi ostatnich kilkunastu lat w Ameryce, to widać wyraźnie, że był to czas nadmuchanych cen nieruchomości. Powodem były nieodpowiedzialne praktyki kredytowe. Rynek tego w końcu nie wytrzymał i doszło do korekty – nieruchomości osiągnęły wreszcie rzeczywistą wartość rynkową. To było nienormalne, że dom wart 300 tysięcy dolarów, sprzedawany był za 350 albo i więcej. Normalne jest to, że ceny spadły z powrotem do realnego poziomu. To nie katastrofa.
Kto według pana ponosi odpowiedzialność za ten kryzys?
Moim zdaniem nieskrępowany niczym rynek, rynek sam w sobie, nigdy nie doprowadziłby do aż tak wielkiego galimatiasu. Mamy raczej do czynienia z następstwem długich lat błędnej polityki. Głęboko wierzę w to, że każda zła praktyka gospodarcza, jaka pojawia się w sektorze prywatnym, wykluwa się w sektorze państwowym. Prywatny biznes zwyczajnie ją przejmuje. W tym przypadku wszystko zaczęło się od sponsorowania przedsiębiorstw przez państwo – mam na myśli Fannie Mae i Freddie Mac [powszechnie stosowane nazwy dwóch notowanych na giełdzie, ale sponsorowanych przez rząd przedsiębiorstw finansowych zajmujących się kredytami hipotecznymi, ich gwarantowaniem i wtórnym rynkiem – przyp. red.].
Wynaturzenie rynku osiągnęło zenit wraz z narzuceniem przez władze wymogów prawnych dla kredytodawców. Chodzi o dwa przepisy, które w dłuższej perspektywie ujawniły ogromną moc niszczycielską. Pierwszy to tak zwana ustawa o reinwestycji w społeczność lokalną, która nakazuje bankom, by 30 procent ich portfolio stanowiły kredyty subprime. Czy może pan sobie wyobrazić sytuację, w której banki z własnej, nieprzymuszonej woli dają pożyczki ludziom, których podejrzewają o to, że nie będą w stanie ich spłacić? Raczej nie. Tymczasem zmusza ich do tego prawo!
Drugi zgubny przepis to nakaz wyceny aktywów banku zgodnie z ich ceną rynkową. Wymóg ten sprawia, że w sytuacji takiej jak obecna, gdy pęka bańka rynkowa, nawet zdrowe, silne firmy mogą wyglądać na papierze jak całkowici bankruci. To właśnie stąd biorą się gwałtowne upadki renomowanych przedsiębiorstw, jakich całą serię ostatnio widzieliśmy. Wystarczy naprawić błędne przepisy, skorygować chorą politykę rządową, a rynek sam znajdzie drogę do poprawy. I cały ten kryzys nie będzie wcale wyglądał tak strasznie, jak niektórzy to przedstawiają.
Nie wydaje się panu, że wielu zwykłych Amerykanów, którzy tak głośno obwiniają dziś klasę polityczną, także ponosi część winy. W końcu to oni brali te kredyty hipoteczne, od których wszystko się zaczęło...
Oczywiście, właśnie od nich należałoby zacząć: od ludzi, którzy pożyczali ogromne pieniądze, mimo że zdawali sobie sprawę, iż nie powinni zostać zakwalifikowani do kredytu i że nie będą w stanie spłacić go w przyszłości. Następni w kolejce są ci, którzy pożyczali tego rodzaju ludziom. Ustalenie z dużą dozą prawdopodobieństwa, kto może, a kto nie może sobie pozwolić na pożyczenie określonej kwoty pieniędzy, nie jest wcale aż takie trudne. To nie jest fizyka kwantowa, to dla bankierów chleb z masłem, tym się w końcu zajmują na co dzień.
Kolejni winni to Freddie Mac i Fannie Mae, którzy mówili bankom: nic się nie przejmujcie, rozdawajcie te złe kredyty, my i tak zdejmiemy wam ten problem z głowy. Odkupimy je od was, powiążemy w paczki i sprzedamy jako obligacje, papiery wartościowe podparte wierzytelnościami hipotecznymi. I tu spotykamy następnego winnego – agencje ratingowe, których zadaniem jest ocena jakości kredytów objętych daną obligacją. Agencje te nie wywiązywały się z zadania, dostarczały złych informacji firmom inwestycyjnym, które skupowały te złe papiery. To był cały łańcuch złych decyzji, który był wynikiem powszechnego przekonania, że nic nikomu nie grozi, że możemy pozwolić sobie na wszystko, bo rząd i tak nas wyratuje. I to jest źródło całego zła. Nie lubię hazardu, nie gram w pokera, bo po pierwsze nie za bardzo potrafię, a po drugie wiem, że to ryzykowna zabawa. Ale jeśli powiesz mi, że podatnicy pokryją każdą moją stratę, każdą moją stawkę w grze, to czemu nie, chętnie zagram, a nawet postawię wszystko, mając w ręku parę dziesiątek.
Uważa pan zatem, że źródłem całego zła było zachowanie państwa...
Nie ulega to najmniejszej wątpliwości. Mamy do czynienia z przypadkiem państwa, które przestało się samo kontrolować, które zapomniało o własnych ograniczeniach. Państwo nie może zabezpieczać każdej błędnej praktyki gospodarczej przed jej złymi konsekwencjami. Tymczasem ostatnio w Ameryce rozpowszechniło się przekonanie, że właściwie nie ma nic złego w tym, by państwo zapewniało nam sukces większy od tego, jaki wynikałby z naszych własnych zasług. A także, by chroniło nas przed stratami, jakie ponieśliśmy w wyniku własnej głupoty lub nieostrożności. Rola rządu nie na tym powinna polegać. Rolą państwa jest jedynie pilnowanie, by respektowane były reguły gry.
Rozmawiamy po przyjęciu poprawionego projektu ustawy ratunkowej przez Senat, ale przed głosowaniem w Izbie Reprezentantów. Czym to się pana zdaniem skończy?
Sam jestem ciekaw. Przede wszystkim należy jednak pamiętać, że z punktu widzenia historii naszego parlamentu i wypracowanych przez lata reguł współpracy między jego izbami jest czymś niezwykle dziwnym podejmowanie przez Senat inicjatywy ustawodawczej w kwestii związanej z podatkami. Zdaniem wielu osób, moim także, nie jest to zgodne z naszą konstytucją. Wielu członków komisji ds. fiskalnych w Izbie Reprezentantów, do których wpłynie z Senatu ten projekt, poczuje się w obowiązku go odrzucić już choćby dlatego, że taka procedura jest niezgodna z konstytucją.
Mamy więc przywództwo Kongresu (obu izb, obu partii), które nie respektuje przyjętych reguł, mamy administrację, której nie chcą słuchać nawet urzędnicy państwowi należący do tej samej partii, i mamy procedurę, która dla wielu członków Kongresu jest nie do przyjęcia.
Wspomniał pan o administracji Busha. Domyślam się, że jej rządy były dla pana rozczarowaniem?
Rolą Partii Republikańskiej w amerykańskiej polityce powinno być moim zdaniem reprezentowanie tego, co nazwałbym małorządowym konserwatyzmem. Demokraci są za rozrostem państwa, za tym, by rząd wszystkim rządził i wszystko kontrolował. Są naiwni, patrzą na socjalistyczne w swej naturze rozwiązania z romantycznym optymizmem. Zadaniem Partii Republikańskiej powinno być pilnowanie kraju przed tego rodzaju zapędami. Widziałem już w życiu paru prezydentów, którzy mnie albo miło zaskoczyli, albo gorzko rozczarowali i w tej drugiej kategorii George W. Bush bije wszystkich o głowę. Tradycyjni republikanie zawiedli się na nim ogromnie.
Głównie z jakiego powodu?
Konserwatyści wychodzą z założenia, że rząd podejmuje działanie tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne. Robi tylko to, co jest właściwe i niezbędne. Tymczasem co było jedną z pierwszych decyzji George’a W. Busha po objęciu urzędu? Stworzenie ogromnego, kosztownego programu edukacyjnego. Wielu z nas uważa także, że wojna w Iraku nie była potrzebna. Z pewnością nie było potrzebne kosz-towne rozszerzenie programu opieki lekarskiej Medicare, tak by obejmował leki na receptę. No i teraz to – gigantyczna góra pieniędzy na wykupienie Wall Street z opresji. Jestem przekonany, że Ronald Reagan walczyłby przeciw temu projektowi z całych sił.
Popierałby dyscyplinę fiskalną, która zresztą była jednym z głównych założeń stworzonego przez pana i przez Newta Gingricha „Kontraktu z Ameryką”?
Zdecydowanie tak.
Myśli pan dziś o czasach „Kontraktu" z rozrzewnieniem?
Często powtarzam, że za mojego życia Partia Republikańska miała trzy momenty prawdziwej wielkości. Pierwszy w 1964 roku za Barry Goldwatera, który zasłynął słowami: „Ekstremizm w obronie wolności jest cnotą”. Drugi to prezydentura Reagana. I trzeci to „kontrakt z Ameryką”. Przez jakieś pięć lat udawało się błyszczeć naprawdę wielką jasnością. Mieliśmy pełne prawo być dumni z tego, kim byliśmy i co robiliśmy. Ale wkrótce po odejściu z Kongresu Gingricha i moim, republikanie na Kapitolu odwrócili się od tego, co osiągnęliśmy, i poszli w innym kierunku.
Tymczasem dziś przyszłość amerykańskiego ruchu konserwatywnego nie wygląda zbyt różowo.
Zobaczymy, czym to wszystko się zakończy. Jeśli się okaże, że prezydent Bush, sekretarz Paulson, Nancy Pelosi, Harry Reid i cała reszta odniosą sukces i przepchną tę ustawę i jeśli za parę tygodni Obama zostanie wybrany na prezydenta, to rzeczywiście, przyszłość będzie się rysować w dość ciemnych barwach. Przynajmniej dla ludzi takich jak ja, którzy kochają wolność. Najważniejsza będzie wtedy odpowiedź na pytanie: czy Ameryka nie zatraciła umiejętności powrotu do własnych korzeni i odbicia się od dna? Kiedyś mój znajomy z Tajwanu powiedział mi: Amerykanie mają jeden problem – nie rozumieją, jakim tak naprawdę złem jest komunizm. To prawda. I ponieważ Amerykanie nie rozumieją tego tak dobrze, jak na przykład Polacy, mają skłonność do romantycznego patrzenia na zbawienną rolę państwa, na jego zdolność zarządzania i kontrolowania gospodarki. Wydaje mi się, że dziś w Polsce i innych krajach waszego regionu ludzie mają większy apetyt na wolność niż tu, w Ameryce.
Niektórzy komentatorzy, szczególnie w Europie Zachodniej, mówią wręcz o początku procesu upadku amerykańskiej potęgi. Mówią, że ten kryzys to pierwsza istotna oznaka tego procesu.
Wiele zależy od tego, czym zakończy się obecne przesilenie. Jeśli na fali paniki przeforsowane zostanie kolejne ogromne zwiększenie roli państwa i zakres jego kontroli nad amerykańską gospodarką, a potem na prezydenta zostanie wybrany Barack Obama, który moim zdaniem jest po prostu romantycznym egalitarystą, wtedy będzie można mówić o groźbie rzeczywistego, długotrwałego spadku pozycji i siły Ameryki. Relatywnie rzecz biorąc, potęga Ameryki tak czy owak nie jest już taka, jak kiedyś, bo inne kraje urosły bardzo w siłę. Ale dzieje się tak również dlatego, że w wielu tych krajach – na przykład w Szwecji – ludzie się opamiętali, zaczęli bardziej realistycznie myśleć o roli państwa. Gdy oni się opamiętują, Amerykanie zaczynają tracić zdrowy rozsądek. Ale fundamenty gospodarcze Ameryki wciąż są silne i jeśli rząd ich nie osłabi, to ci w Europie, którzy liczą na nasz rychły upadek, mogą się go nie doczekać.
Widzi pan na horyzoncie kogoś, jakiegoś przywódcę, który będzie w stanie wydźwignąć konserwatystów z dołka?
Dziś nikogo takiego nie widzę, ale warto pamiętać, że jeszcze w początkach 1994 roku większość ludzi uważała Newta Gingricha i Dicka Armeya za parę skrajnie prawicowych dziwaków. A tymczasem niedługo potem udało nam się przeprowadzić prawdziwą rewolucję.
Co pan sądzi o zjawisku pod tytułem „Sarah Palin”?
Myślę, że to bardzo ciekawe zjawisko. Palin stała się obiektem niesamowicie agresywnej napaści ze strony liberałów. Oni zawsze gwałtownie atakują, gdy są przestraszeni, widać więc wyraźnie, jak bardzo się jej boją, że stanowi dla nich poważne zagrożenie. Z jednego prostego powodu: ona ma rzadką umiejętność mówienia do zwykłych ludzi w całej Ameryce. Ale nie wiem, czy to ona może stanąć na czele konserwatystów, czy ktoś inny. Bo są i inni, są w tym kraju ludzie pokroju Reagana, wystarczająco zdolni, silni i młodzi, by w przyszłości objąć przywództwo. Na przykład gubernator Karoliny Południowej Mark Sanford. Wierzę głęboko, że najlepsze dni wolności w Ameryce są dopiero przed nami.
Kraj, który jest bliski bankructwa. Szwecja i Wielka Brytania ratują finanse największego banku
Reykyawik nocą
źródło: AFP
Reykyawik nocą
Gorsze prognozy dla Islandii. Gospodarka Islandii jest w coraz trudniejszej sytuacji. Inflacja rośnie, wzrost PKB spowolni, stopy procentowe są wysokie.
źródło: Rzeczpospolita
Gorsze prognozy dla Islandii. Gospodarka Islandii jest w coraz trudniejszej sytuacji. Inflacja rośnie, wzrost PKB spowolni, stopy procentowe są wysokie.
+zobacz więcej
* Islandzcy psychiatrzy w pogotowiu
* Niższe stopy na ratunek
* Stoi giełda w Reykjaviku
Wczoraj Szwecja udzieliła 720 mln dolarów pożyczki największemu bankowi tego niewielkiego kraju (Kaupthing), a Wielka Brytania zadeklarowała, że pokrywa swoimi gwarancjami depozyty swoich obywateli złożone w internetowym banku Icesave, internetowej części drugiego co do wielkości banku islandzkiego – Landsbanki.
Rząd brytyjski zapowiedział dodatkowo podjęcie kroków prawnych wobec władz Islandii, by doprowadzić do wypłaty zablokowanych we wtorek środków na kontach Icesave.
Od początku tygodnia wiadomości z Islandii potwierdzają ogromną skalę globalnego kryzysu finansowego wynikającego z inwestycji lokalnych banków w amerykańskie papiery związane z rynkiem kredytów hipotecznych. Od początku tygodnia doszło już do przejęcia przez państwo drugiego co do wielkości banku oraz związania kursu tamtejszej korony z euro, ponieważ wartość islandzkiej waluty dramatycznie spadała. Islandia poprosiła także Rosję o pożyczkę w wysokości 4 mld euro. Premier Geir Haarde powiedział, że światowy kryzys finansowy może doprowadzić do pojawienia się groźby bankructwa tego skandynawskiego kraju.
Co by to oznaczało?– Bankructwo kraju oznacza zaprzestanie spłaty długu publicznego – wyjaśnia Łukasz Tarnawa, ekonomista PKO BP. Oznacza to, że teoretycznie najbardziej bezpieczne papiery wartościowe, czyli obligacje emitowane przez rząd, stają się bezwartościowe.
– Do tej pory taka sytuacja dotykała kraje wschodzące, a nie rozwinięte – mówi ekonomista PKO BP. W takiej sytuacji Skarb Państwa ma problemy m.in. ze znalezieniem chętnych do kupna emitowanych obligacji. – Prowadzi to także do redefinicji bezpieczeństwa obligacji skarbowych jako instrumentu finansowego i przyczynia się do wzrostu premii za ryzyko. W efekcie pożyczanie staje się droższe – wyjaśnia Tarnawa. Jego zdaniem sytuacja w Islandii jest na tyle poważna, że być może będzie potrzebna interwencja międzynarodowych instytucji, takich jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, które przygotowałyby plan pomocy dla tego kraju. Wczoraj nie wykluczył tego islandzki premier, a w tym kraju przebywa delegacja funduszu. W przeszłości MFW pomagał np. Turcji i Argentynie.
Gospodarka Islandii przeżywała okres prawdziwego prosperity od połowy lat 90., kiedy jej rynek finansowy został zderegulowany, a banki rozpoczęły zagraniczną ekspansję.W efekcie ich zobowiązania osiągnęły zawrotną kwotę 100 miliardów dolarów, wielokrotnie przekraczając wartość produktu narodowego tego kraju, który wynosi 14 mld dolarów.
Cóż... U nas sytuacja podobna jak w Islandii. Tam Bank Centralny rozdawał kredyty na "lipne inwestycje" i bańka pękła u nas banki rozdają kredyty na mury zamiast na maszyny.
Budownictwo mieszkalne na kredyt, lobby budowlane też da się we znaki. Jeszcze Pan Kaczyński straszy ludzi i kryzys rzeczywiście się pojawi. Banki zawieszą wypłaty, zażądają zwrotów, ludzie nie będą mieli z czego spłacać, zaczną sprzedawać mieszkania...
Historia lubi się powtarzać...
Dziś rozmawiałem z Holendrem, który pytał się mnie czy u was kryzysu jeszcze nie ma, bo u nich Fortis padł. Tu na zachodzie media już tak ujadają że nawet przeciętni zjadacze chleba mówią o kryzysie finansowym.
Pomógł: 59 razy Dołączył: 12 Sie 2005 Posty: 3155 Otrzymał 7 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2008-10-10, 23:07
Mateusz nie strasz, żaden polski bank nie inwestował dużych pieniędzy w USA. Z tego co słyszałem to największa zainwestowana kwota nie przekracza 1% zysku tego banku w poprzednim roku. A to właśnie robiły islandzkie banki.
Owszem kryzys może się zdarzyć, ale wywołają go te idiotyczne newsy , wiadomości o panice w USA które ciągle słyszymy w radio i TV. Przejdź się do banku to zobaczysz o czym mówię. Wszystkie babcie wypłacają kasę i chowają gotówkę do skarpetek. Głupota ludzi nie zna granic.
Mam nadzieję, że część osób zachowa zdrowy rozsądek, bo przy wypłacie ogromnej ilości depozytów w krótkim czasie każdy bank może stracić płynność, nawet w okresie wielkiej hossy.
Mylisz się pisząc, że polskie banki rozdają kredyty i porównujesz je do Islandii i USA. Banki islandzkie inwestowały w USA i stąd wziął się ich problem. W USA dawano kredyty wszystkim, a że od dłuższego czasu nieruchomości lecą tam w dół to wiele osób postanowiło, że nie będą spłacać bo im się to nie opłaca - lepiej stracić dom. W Polsce, w porównaniu do innych krajów otrzymanie kredytu hipotecznego jest bardzo trudne. A zastanawiałeś się gdzie byś mieszkał gdyby nie mieszkania na kredyt? Myślę że 90% było, jest i będzie budowane za pieniądze z banków.
W USA dawano kredyty wszystkim, a że od dłuższego czasu nieruchomości lecą tam w dół to wiele osób postanowiło, że nie będą spłacać bo im się to nie opłaca - lepiej stracić dom. W Polsce, w porównaniu do innych krajów otrzymanie kredytu hipotecznego jest bardzo trudne
W USA zabezpieczeniem kredytu hipotecznego jest tylko nieruchomość więc to oczywiste że z czasem bardziej opłacało się stracić dom niż go dalej spłacać W Polsce odpowiada się za kredyt całym majątkiem więc nie jest tak łatwo zrezygnować z płacenia.
_________________ "All this chaos in heads of quarter intelligentsia comes from that science
is really not for everybody."
[Hugo Steinhaus "Memories and Notes"]
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2008-10-11, 09:31
Administrator napisał/a:
Myślę że 90% było, jest i będzie budowane za pieniądze z banków.
Masz rację, ale zaczyna stawać produkcja, a jak ona zwolni to wiadomo co za sobą pociągnie, bezrobocie. Już dziś na naszym podwórku daje się zauważyć tenże zastój, choćby dwa największe zakłady WIELTON i ZUGiL. Coraz częściej mówi się o zwolnieniach, bo faktycznie nie ma co robić, w ZUGiL-u już zaczęto redukować zarobki do minimum.
A tak jak piszecie, ludzie kredyty zaciągnęli a spłacać może nie być z czego i problemu jak jeszcze nie ma, tak jutro może się okazać że jest i to duży.
Co do banków, nie ma się co czarować, żyły jak „pączki w maśle” za coraz to większe odsetki zadłużonego społeczeństwa. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to rozdawano te kredyty na prawo i lewo nie bacząc na wypłacalność klienteli, przecież państwo (rząd), jakby co to pomoże. W polsce taka tendencja też ma miejsce.
Administrator napisał/a:
Przejdź się do banku to zobaczysz o czym mówię. Wszystkie babcie wypłacają kasę i chowają gotówkę do skarpetek. Głupota ludzi nie zna granic.
Dlaczego obrażasz proste babcie? One nie muszą się na tym znać, wystarczy że po swojemu wyciągają proste wnioski z tego co usłyszą. A słyszy się dużo, przede wszystkim zamętu, pewnie czas pokaże ile w tym zamęcie prawdy, a ile politycznego bełkotu.
Administrator napisał/a:
Mam nadzieję, że część osób zachowa zdrowy rozsądek, bo przy wypłacie ogromnej ilości depozytów w krótkim czasie każdy bank może stracić płynność, nawet w okresie wielkiej hossy.
1000 Euro, taka jest suma wypłaty zagwarantowana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny;
Cytat:
Jeśli kwota depozytów* nie przekracza równowartości w złotych 1.000 euro, to jest gwarantowana w całości.
Jeżeli wartość depozytów jest wyższa niż równowartość w złotych 1.000 euro, to wówczas kwota o równowartości 1.000 euro gwarantowana jest w 100%, zaś pozostała kwota depozytów, powyżej równowartości 1.000 euro, do równowartości 22.500 euro, gwarantowana jest w 90 %.
A to na dzień dzisiejszy daje nam kwotę 3550zł. Trochę śmieszna suma, nie uważasz? Jak ja w takiej sytuacji mam zaufać bankom, gdy ich gwarancja jest prawie że śmieszna?
Z ostatniej chwili, tak na marginesie braku zaufania społeczeństwa do instytucji bankowych,
Cytat:
Kryzys zaufania udzielił się instytucjom finansowym, które nie chcą sobie nawzajem pożyczać pieniędzy. "Gazeta Wyborcza" pisze, że bankowcy liczą teraz na interwencję Narodowego Banku Polskiego.
Rząd uspokaja, że fundamenty polskiego sektora finansowego i całej gospodarki są stabilne i bezpieczne. Według "Gazety Wyborczej " banków to nie przekonuje i nie chcą pożyczać sobie nawzajem pieniędzy.
Zdaniem dziennika, paradoks sytuacji polega na tym, że w polskim sektorze finansowym nie brakuje pieniędzy. Dwie największe instytucje - Pekao i PKO BP - mają zdecydowanie więcej depozytów w porównaniu z wartością udzielonych kredytów. Nie chcą jednak pożyczać pieniędzy innym bankom, obawiając się o zwrot pożyczek.
A dziwimy się starszym ludziom, i reszcie szarej społeczności
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
Kto by pomyślał, że do tego dojdzie? A jednak doszło. Największa, to znaczy może nie największa, bo podobno największa to indyjska, ale pomijając indyjską, to największa demokracja na świecie zastanawia się za pośrednictwem swoich przedstawicieli, czy ograbić suwerenów w tak zwanym majestacie prawa, to znaczy – za parawanem stworzonych przez przedstawicieli ludu pracującego miast i wsi pozorów legalności, zmusić ich do złożenia się na pokrycie strat pralni fałszywych pieniędzy zwanych „instytucjami finansowymi”, spowodowanych lekkomyślnością kilku chciwych grandziarzy. Od razu widać, że ta cała demokracja, wszystko jedno – największa, czy nie – to po prostu kupa g... Nawiasem mówiąc, wszystko przewidział nieżyjący już ekonomista amerykański Murray Rothbard, twierdząc, iż współczesne państwo, mniejsza o to – demokratyczne, czy nie – jest najgroźniejszą organizacją przestępczą. Oczywiście każde państwo, chociaż w tym konkretnym przypadku mówię oczywiście o Stanach Zjednoczonych, gdzie tamtejszy Kongres zupełnie serio rozważa, czy ograbić obywateli na kwotę 700 mld dolarów.
Mechanizm obecnego „kryzysu” był następujący: kiedy już grandziarstwo postanowiło uwolnić się od standardu złota, żeby nawet żadne pozory nie zmuszały go (tzn. grandziarstwa) do stawiania granic chciwości w rabowaniu obywateli poddanych przez demokratyczne państwo wyzyskowi z ich strony za pomocą „prawa” o „prawnym środku płatniczym” - w obiegu pojawił się tak zwany „pieniądz fiducjarny”, czyli papierowy Scheiss, podczas gdy pieniądz prawdziwy („lepszy”) w postaci złota, grandziarstwo pochowało sobie po piwnicach. I jeśli grandziarze potrzebowali coś sobie kupić, to wypłukiwali złoto z powietrza, produkując fałszywe banknoty. Tych fałszywych pieniędzy przybywało znacznie szybciej, niż innych towarów, więc nic dziwnego, że z roku na rok pogarszały się proporcje wymiany między papierowym Scheissem, a towarami, co uczenie nazywa się inflacją, a potocznie – wzrostem cen towarów. Produkowany Scheiss trzeba było wpompować w obieg gospodarczy, toteż grandziarze, jeden przez drugiego, starali się wtrynić obywatelom „kredyt” – żeby nie tylko wyprać sobie fałszywe pieniądze, ale jeszcze zyskać darmowego niewolnika, który już do końca życia będzie na grandziarzy pracował, a z którego po śmierci zrobią jeszcze pachnące mydełka. No a teraz nadmuchana pod wszelką wytrzymałość bańka mydlana pękła i zapanowała nerwowa atmosfera, jaka często pojawia się po zakończeniu biesiady przypadkowego towarzystwa, kiedy to pojawia się kelner z rachunkiem. Ktoś za te „darmowe” zakupy finansowane złotem wypłukanym z powietrza musi teraz zapłacić – i co się okazuje? Że tęgie głowy grandziarskie nie widzą innego rozwiązania, jak to z czasów Hammurabiego – kiedy to za wszystko płacili niewolnicy. A to ci dopiero siurpryza, a to ci obciach? To po co te wszystkie doktoraty i habilitacje z ekonomii, po co te nadymania rozmaitych genialnych Grynszpanów Alanów, kiedy, jeśli już przyjdzie co do czego – nie ma innego wyjścia, jak po staremu złupić skórę z niewolników? Ach, ileż racji miał Stefan Kisielewski, gdy mówił, że ekonomia polega na tym, żeby tanio kupić a drogo sprzedać, a co ponadto – od złego jest!
Ameryka wkroczyła w ważny etap swojej historii. Jeśli zgodzi się na plan grandziarza Paulsona, to znaczy – jeśli obywatele USA pozwolą się obrabować na 700 mld dolarów, żeby kilku grandziarzom zapewnić miękkie lądowanie, zapominając o przysłowiu, że „Pan Bóg stworzył ludzi wolnymi, ale dopiero pułkownik Colt uczynił ich równymi” i grandziarzy nie poślą do wszystkich diabłów [...], to prawdopodobnie będą mieli u siebie komunizm. Komunizm bowiem w gruncie rzeczy polega na upaństwowieniu gospodarki, zaś terror bywa tylko zjawiskiem ubocznym, a zresztą – jak powiadał Machiavelli, okrucieństwo i terror trzeba stosować ostrożnie i tylko w miarę potrzeby.[...]
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=521
Pomógł: 59 razy Dołączył: 12 Sie 2005 Posty: 3155 Otrzymał 7 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2008-10-11, 16:50
miko 005 napisał/a:
Dlaczego obrażasz proste babcie? One nie muszą się na tym znać, wystarczy że po swojemu wyciągają proste wnioski z tego co usłyszą. A słyszy się dużo, przede wszystkim zamętu, pewnie czas pokaże ile w tym zamęcie prawdy, a ile politycznego bełkotu.
Nadal nie zrozumiałeś, że jeśli kilkadziesiąt % depozytów zostanie wypłaconych w krótkim czasie to żaden bank temu nie podoła. Jeśli dojdzie do bankructwa któregoś z banków w Polsce to wyłącznie z winy klientów, a konkretnie ich paniki.
miko 005 napisał/a:
1000 Euro, taka jest suma wypłaty zagwarantowana przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny;
Jeśli kwota depozytów* nie przekracza równowartości w złotych 1.000 euro, to jest gwarantowana w całości.
Jeżeli wartość depozytów jest wyższa niż równowartość w złotych 1.000 euro, to wówczas kwota o równowartości 1.000 euro gwarantowana jest w 100%, zaś pozostała kwota depozytów, powyżej równowartości 1.000 euro, do równowartości 22.500 euro, gwarantowana jest w 90 %.
A to na dzień dzisiejszy daje nam kwotę 3550zł. Trochę śmieszna suma, nie uważasz? Jak ja w takiej sytuacji mam zaufać bankom, gdy ich gwarancja jest prawie że śmieszna?
Przeczytaj uważnie to co napisałeś. Jeśli mam na lokacie 100,000 zł to w przypadku upadku banku dostanę od BFG ponad 90,000zł a nie jak napisałeś 3,550zł.
Pomógł: 46 razy Wiek: 44 Dołączył: 02 Sie 2006 Posty: 3905 Piwa: 79/18 Skąd: Wieluń
Wysłany: 2008-10-11, 17:28
Administrator, obawiam się że dostaniesz tylko 72340,18 zł (wg kursu z dn. 10-10-2008) Powyżej 22500 € depozyty nie są w żaden sposób gwarantowane... Oczywiście jeśli wystarczy majątku z masy upadłościowej to dostaniesz nawet 100%.
_________________ Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na pokrzywdzonych przez los...
Michałkiewicz już nie jest na bieżąco z informacjami, teraz ma być nie 700mld ale 1bln $
Administrator
Straszę, bo może nas spotkać to samo co Islandię...
Co do budownictwa.... Wiele ludzi zamiast budować jak mądry gospodarz stodoły i obory, to najpierw buduje wystawny dom, często na kredyt.... - Głupota rodem z czasów Gierka '70
Co do Islandii to głównym powodem są idiotyczne rządowe inwestycje w huty, których nie podjąłby się żaden prywatny inwestor, choć ci byli wykonawcami jedynie a nie właścicielami wybudowanych hut aluminium. Oczywiście wszystko na kredyt.
Dla mnie wartość to ma tylko ziemia i złoto.
Oczywiście jestem optymistą, w życiu człowieka są zwykle 2 kryzysy gospodarcze i nieco więcej finansowych. A najlepszą okazją na szybkie wzbogacenie jest kryzys, czego przykładem jest np. Warren Buffet.
Czekać aż bańka napędzana przez kredyty i lobby budowlane pęknie i kupować tanie mieszkania pod wynajem oczywiście.
Pomógł: 59 razy Dołączył: 12 Sie 2005 Posty: 3155 Otrzymał 7 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2008-10-11, 18:30
Mateusz napisał/a:
Straszę, bo może nas spotkać to samo co Islandię...
Co do budownictwa.... Wiele ludzi zamiast budować jak mądry gospodarz stodoły i obory, to najpierw buduje wystawny dom, często na kredyt.... - Głupota rodem z czasów Gierka '70
Zazwyczaj wartość ma dla Ciebie to co jest na topie - przypomniał mi się wątek z monetami .
Ourson oczywiście masz rację - źle policzyłem, jednak nadal jest to kwota która kolosalnie różni się od 3550. Poza tym zawsze można rozbić oszczędności na kilka osób z najbliższej rodziny.
Gregg Sparrow [Usunięty]
Wysłany: 2008-10-11, 18:50
Mateusz, jeszcze niedawno przekonywałeś jak to łatwo jest zdobyć pieniądze, zarabiac i inwestować w giełdę itp. żeby mieć więcej (nie chce mi się szukać tych postów ale chyba wiesz o co mi chodzi). Ciekawe co powiesz teraz... mamy krach i gdzie by się podziały te twoje zainwestowane pieniądze??? Teraz piszesz o kupowaniu tanich mieszkań.
Kiedyś mówiłem ci że życie zweryfikuje twoje poglądy i widze że to juz się dzieje.
Mam nadzieję że będziesz miał pieniądze na kupowanie tych tanich mieszkań. Pożyjemy... zobaczymy.
Pomógł: 42 razy Wiek: 58 Dołączył: 04 Mar 2006 Posty: 4309 Piwa: 76/53 Skąd: wieluń
Wysłany: 2008-10-12, 10:21
Administrator, próbujesz wcisnąć mi jakiś dziwny tok rozumowania;
Administrator napisał/a:
Przeczytaj uważnie to co napisałeś. Jeśli mam na lokacie 100,000 zł to w przypadku upadku banku dostanę od BFG ponad 90,000zł a nie jak napisałeś 3,550zł.
Ja mówiłem o 100%-wym odzyskaniu własnych oszczędności, czyli w momencie jak będziesz miał nie więcej na lokacie jak owe 3550zł. Mnie nie interesuje ile chcesz oddać za „frajer” bankom, skoro uważasz że 10000zł jest odpowiednią kwotą, to już Twoja sprawa. Ja na taki luksus nie mogę sobie pozwolić, dlatego;
Administrator napisał/a:
Nadal nie zrozumiałeś, że jeśli kilkadziesiąt % depozytów zostanie wypłaconych w krótkim czasie to żaden bank temu nie podoła. Jeśli dojdzie do bankructwa któregoś z banków w Polsce to wyłącznie z winy klientów, a konkretnie ich paniki.
Zrozumiałem i to bardo dobrze, ale to jest problem banków, nie mój. Bank w żadnej mierze nie troszczy się ani o mnie, ani pewnie o Ciebie (no, chyba że jesteś pracownikiem któregoś z nich ), to dlaczego ja mam być tym filarem podtrzymującym je. Ale skoro Ty chcesz, proszę bardzo, ani ja, ani owe starsze babcie nie mają nic przeciwko temu, w przeciwieństwie do Twoich planów co do czyichś oszczędności życia.
_________________ Im dłużej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
[...]Jeśli Biały Dom ma tak wielkie serce, to zamiast rabować biednych i dawać bogaczom, mógł pomóc niewypłacalnym posiadaczom nieruchomości i podarować im pieniądze na spłatę hipoteki – tak jak daruje firmom finansowym. W ten sposób ci ostatni uratowaliby swe domy, a banki otrzymały swoje pieniądze. Rozwiązanie równie szkodliwe, ale znacznie bardziej „ludzkie”.
[...]
http://biznes.onet.pl/15,1512118,prasa.html
Istnieje pewien rodzaj socjalizmu, tak krytykowany przez zwolenników "czystego" kapitalizmu, który wypływa z naturalnej solidarności między ludźmi. Powoduje go pragnienie zapewnienie tu i teraz pewnego minimum godnej egzystencji, nawet kosztem mniejszej ekspansji gospodarczej. Tę linię prezentował od początku PiS.
Natomiast PO,PSL i SLD w praktyce prezentują mentalność rozbójnika, który zabiera słabszym i daje silniejszym w imię swoich niejasnych racji.
Mają rację Ci, którzy twierdzą , że cały polski parlament to socjaliści.
Jestem zwolennikiem jednej z tych opcji, a więc jestem jednym z nich.
Pomógł: 59 razy Dołączył: 12 Sie 2005 Posty: 3155 Otrzymał 7 piw(a) Skąd: Wieluń
Wysłany: 2008-10-12, 10:46
Miko005 tam gdzie jest zysk musi być także pewne ryzyko. Trzymając pieniądze na lokacie otrzymujesz odsetki, dzięki czemu Twoje oszczędności nie tracą na wartości. Owszem zyski nie są wielkie ale i ryzyko jest minimalne. Jeżeli chcesz mieć 100% pewność że zachowasz całość swoich oszczędności to trzymaj pieniądze w skarpecie. Musisz być jednak świadomy, że za 5-10 lat siła nabywcza tych pieniędzy w skarpecie będzie znacznie niższa niż dzisiaj.
Oczywiście możesz być ignorantem i nie przejmować się losem banków, ale tym samym ignorujesz sens całego systemu bankowego. Jak on działa? Ty wpłacasz pieniądze na konto oszczędnościowe,Twoje dzieci za te same pieniądze, które otrzymają z banku kupują sobie mieszkanie. Cześć płaconych przez nich odsetek z tego kredytu wraca do Ciebie co miesiąc jako oprocentowanie lokaty, inna część trafi do Ciebie za kilkadziesiąt/naście lat kiedy będziesz otrzymywał emeryturę (bo banki to także fundusze emerytalne), a jutro kupisz sobie za "udzielony przez sklep" (tak naprawdę bank) telewizor na kredyt "0%".
Zdajesz sobie sprawę że większość wieluńskich (i nie tylko) firm posiada kredyty obrotowe i inwestycyjne w bankach? Wyobraź sobie co się stanie jeśli wierzyciele tych banków zażądają natychmiastowego ich zwrotu? Pracownicy tych firm następnego dnia zostaną na bruku.
Pamiętaj tylko, że jeśli ten system sie zawali, to tymi pieniążkami ze skarpety będzie można sobie co najwyżej ścianę wytapetować. Na upadku banku stracimy właśnie Ja i Ty a nie banki, bo właścicielami banków jesteśmy właśnie my wszyscy. Dlaczego? Bo chcąc czy też nie chcąc inwestujesz w ten banki poprzez giełdę (lokaty,fundusze, itd). Wiesz ile banków wchodzi w skład WIG20 czyli indeksu giełdowego 20 największych spółek notowanych na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych? Na przykład: PKO BP, PEKAO SA, BREBANK, GETIN BANK, BZWBK..
Zygmunt Stary napisał/a:
Natomiast PO,PSL i SLD w praktyce prezentują mentalność rozbójnika, który zabiera słabszym i daje silniejszym w imię swoich niejasnych racji.
Zygmunt a jakiś konkret na poparcie tej tezy? CO obecny rząd zabrał słabszym i dał silniejszym?
Straszę, bo może nas spotkać to samo co Islandię...
Co do budownictwa.... Wiele ludzi zamiast budować jak mądry gospodarz stodoły i obory, to najpierw buduje wystawny dom, często na kredyt.... - Głupota rodem z czasów Gierka '70
Zazwyczaj wartość ma dla Ciebie to co jest na topie - przypomniał mi się wątek z monetami .
Ourson oczywiście masz rację - źle policzyłem, jednak nadal jest to kwota która kolosalnie różni się od 3550. Poza tym zawsze można rozbić oszczędności na kilka osób z najbliższej rodziny.
Nie obraź się ale Gazety Wybiórczej to mi nie cytuj Te bzdury już znam, że się gospodarka "przegrzała" - Raczej mózg się przegrzał autorowi tego ścierwa.
Co do monet, dowiedziałem się o nich półtora roku temu, a jakiś czas później na forum rozpoczęła się dyskusja.
Mateusz! Licz się troszkę ze słowami! Staraj się o odpowiedniejszy dobor słów.
glizda
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum