Prokuratura w Wieluniu wyjaśni sprawę śmierci dziecka
Prokuratura Rejonowa w Wieluniu wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nienarodzonego dziecka na oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala w Wieluniu.
Śledztwo prokuratury ma wykazać, czy do śmierci doszło w związku z niewłaściwym rozpoznaniem stanu płodu przez osoby sprawujące opiekę medyczną nad ciężarną Renatą S. Kobieta przebywała w szpitalu przez 8 dni.
Ciężarna do wieluńskiego szpitala trafiła 15 września ubiegłego roku w związku z przewidywanym terminem porodu wyznaczonym pierwotnie na 10 września. Ciąża przebiegała w sposób bezproblemowy aż do 22 września. W nocy Renata S. powiadomiła położne o odczuwanych bólach brzucha. Pełniące wtedy dyżur nocny pielęgniarki poleciły kobiecie, by położyła się spać i czekała na rozpoczęcie porodu. Jednak już następnego dnia w godzinach porannych stwierdzono, że płód nie żyje. Tego samego dnia Renata S. urodziła martwego noworodka.
Po przeprowadzeniu sekcji lekarskiej wstępnie jako przyczynę zgonu przyjęto wystąpienie kolizji pępowinowej. Rodzina Renaty S. uważa, że było inaczej. Mąż kobiety, po ochłonięciu z najbardziej dramatycznego momentu w życiu, zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. Śmierć dziecka była dla rodziców szokiem tym bardziej, że zanim Renata S. trafiła do szpitala, czuła się dobrze i nic nie wskazywało na to, że ciąża może być zagrożona.
- Są zarzuty ze strony rodziny Renaty S., co do właściwej opieki lekarzy i dwóch położnych, sprawujących opiekę nad kobietą. Czy w wieluńskim szpitalu doszło do uchybienia w sztuce lekarskiej, pokaże śledztwo. W tej chwili jest ono dopiero w początkowej fazie, więc na razie, nie można tego stwierdzić - wyjaśnia prokurator Piotr Matusiak z Prokuratury Rejonowej w Wieluniu.
Jak udało nam się ustalić, wieluńska prokuratura wszczęła postępowanie 8 grudnia minionego roku. Na razie trudno jednak przesądzić, kiedy się zakończy.
- W ramach prowadzonego postępowania zabezpieczono dokumentację medyczną. Przesłuchiwany jest także personel lekarsko-pielęgniarski - wyjaśnia Józef Mizerski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.
Za nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka położnym i lekarzom z SP ZOZ Wieluń grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Co na to dyrekcja wieluńskiego szpitala?
- Lekarze z oddziału ginekologiczno-położniczego uważają, że ich działanie było prawidłowe. Ocena należy do sądu - mówi Bożena Łaz, dyrektor SP ZOZ Wieluń. - Zawsze, gdy docierają do mnie skargi pacjentów lub uwagi, prowadzę wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Nawet jeśli okaże się, że nie było nieprawidłowości, to i tak wzywam personel i wskazuję, że trzeba mieć nadzór w takich sytuacjach.
Na wniosek dyrekcji sprawa została przekazana do komisji ds. zachorowań i zgonów, która bada wszystkie wątpliwe i trudne przypadki.
W Wieluniu wczoraj był pogrzeb 26 latka, który zmarł na zapalenie trzustki, jak się okazało w szpitalu osoba ta nie miała żadnych zrobionych badań, lekarze tłumaczyli że zasłabł z powodu obfitej libacji , nie doszło do skutku reanimacja pacjenta po stracie przytomności. Powód : ZA KRÓTKI KABEL APARATURY REANIMACYJNEJ.
lekarz prowadzący został niestety TYLKO bardzo mocno pobity. prokuratorem najprawdopodobniej jest osoba z rodziny zmarłego.
Czemu w mediach nie ma żadnej wzmianki o tej tragedii w mordowni ??!! (czyżby próba tuszowania sprawy przed opinia publiczna ??)
dawid W trakcie przeprowadzki do Wielunia się gra, się ma
Pomógł: 14 razy Wiek: 44 Dołączył: 27 Sie 2006 Posty: 1173 Piwa: 14/19 Skąd: znienacka
Wysłany: 2010-03-01, 18:20
wieluniak20 napisał/a:
lekarz prowadzący został niestety TYLKO bardzo mocno pobity.
A kto go pobił?
_________________ Potrzebujesz DSL-a, Neostradę? Call me 502-408-902
Pomógł: 13 razy Dołączył: 26 Sie 2009 Posty: 1171 Skąd: Skąd?
Wysłany: 2010-03-01, 18:46
Taka kara to nie kara. Pobili go, bardzo dobrze, ale siniaki zejdą a on nadal będzie uśmiercał 'przez przypadek'. Powinien zostać pozbawiony możliwości wykonywania zawodu.
Nie mają jak się tłumaczyć to powiedzieli, że był po libacji, a g... prawda. Siedział w domu i nagle poczuł się źle. Zawieźli go do szpitala i leżał bez żadnej aparatury ani badań przez 2 dni. Lekarze nawet nie zapytali się czy już wcześniej miał podobne problemy. Dopiero jak było za późno i rodzice zmarłego wezwali kogokolwiek, żeby lekarze w końcu zareagowali to nawet nie wiedzieli gdzie jest przedłużka od defibrylatora. To co się tam dzieje to jest horror. Niewinny chłopak zmarł zostawiając żonę i nowo narodzone dziecko. Nic tylko uciekać od nich jak najdalej. Ja sam po tej przykrej sytuacji złożyłem zażalenie do NFZ, ale co to da...? Najprawdopodobniej nic...
Macie racje, zlikwidujmy wieluński szpital, po co nam on?
Większe szanse na przeżycie będzie miała osoba, którą z Wielunia trzeba będzie zawieźć do Pajęczna czy Kępna (bo Wieruszów to właściwie przychodnia z oddziałami).
Lekarze - nie bronię ich.
wielunia20, napisz składniej, bo nie łapię kto, kogo, za co pobił? Pacjent lekarza? Lekarz pacjenta? Rodzina pacjenta? Rodzina lekarza? Lekarz rodzinę?
Dyskusja się rozwija, ale nie wiadomo po co?
Prosiłem o konkrety, nie otrzymałem ich.
Czy chory miał uraz (np wypadek samochodowy, uderzenie w brzuch) bądź cierpiał na kamicę żółciową, przedawkował jakieś leki? rafalekjan, to pytanie do Ciebie, z wypowiedzi wyżej wynika, że znasz rodzinę zmarłego.
Pomógł: 13 razy Dołączył: 26 Sie 2009 Posty: 1171 Skąd: Skąd?
Wysłany: 2010-03-02, 19:39
waldex napisał/a:
Czy chory miał uraz (np wypadek samochodowy, uderzenie w brzuch) bądź cierpiał na kamicę żółciową, przedawkował jakieś leki?
Nie. Nie doznał żadnego urazu. Parę lat temu, kiedy był za granicą (bodajże na Syberii) miał podobny atak. Została udzielona mu pomoc, został wypisany ze szpitala i żył dalej. Drugi raz stało się to samo. Tym razem trafił do szpitala Wieluńskiego...
Czy chory miał uraz (np wypadek samochodowy, uderzenie w brzuch) bądź cierpiał na kamicę żółciową, przedawkował jakieś leki?
Nie. Nie doznał żadnego urazu. Parę lat temu, kiedy był za granicą (bodajże na Syberii) miał podobny atak. Została udzielona mu pomoc, został wypisany ze szpitala i żył dalej. Drugi raz stało się to samo. Tym razem trafił do szpitala Wieluńskiego...
Przy zapaleniu trzustki wiele się nie zrobi, leczenie podtrzymujące, ścisła dieta, obserwacja pacjenta, więc parę dni bez ingernecji operacyjnej jest standardem, gdyż najpierw trzeba określić stopień OZT. Dopiero wtedy podejmowana jest decyzja o dalszym leczeniu.
Jak ktoś ma pecha znajdzie się w 5 % przypadków, które mimo leczenia zachowawczego i/lub operacyjnego nie przeżyją.
usprawiedliwiasz lekarzy którzy nawet aparatury ratującej życie nie umieli podłączyć
brawo za brak wyobraźni
Ja powiem od siebie : życzę temu szpitalowi upadku, nikt tak naprawdę nie chce się leczyć w tym szpitalu. Zarząd szpitala i lekarze są nieudolni, a zwłaszcza lekarze, którzy nawet w szpitalu niekryją się żeby łapówki wziąć.
Ostatnio zmieniony przez wieluniak20 2010-03-03, 09:49, w całości zmieniany 1 raz
Jestem ciekaw czy Twoja postawa byłaby taka sama, jeśli dotyczyło by to kogoś z Twoich bliskich.
Pewnych rzeczy nie przeskoczysz, bo chyba musiałbyś posiadać zdolność wskrzeszania. Dobrym przykładem są nowotwory, czasem mimo terapii wg schematów, dającej dobre rezultaty pacjent umiera. Nie zastosujesz u pacjenta z nowotworem rozsianym forsownej terpaii, bo go zabijesz.
Można zrobić coś na szybko, użyć własnej metody, ale wielu lat doświadczeń innych i zasobów wiedzy medycznej nie przebijesz. Jeszcze nie opanowano przywracania do żywych, wiec nie oczekuj cudów. Wsiadasz w samochód i mimo swoicj umiejętności, nie masz żadnej pewności, że dojedziesz do celu, tak samo lekarz zajmujac się pacjentem mimo własnej wiedzy i doświadczenia nie da gwarancji, że wyjdziesz z choroby; w obu przypadkach jest coś takiego jak czynniki losowe, niezależne od nas.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum