Udowodnienie związku między chorobami nowotworowymi a obecnością śladowych ilości trucizn w środowisku okazuje się – wbrew pozorom – bardzo trudnym zadaniem.
Kiedy Mike Gallo dwa lata temu dowiedział się, że ma raka, chłoniaka z komórek B, przyjaciele i krewni oświadczyli, że wiedzą, jak się go nabawił. Ich zdaniem z całą pewnością spowodowała go dioksyna, nad którą przez trzydzieści lat pracował w laboratorium. Nawet Agencja Ochrony Środowiska uznaje dioksyny za prawdopodobny czynnik rakotwórczy u ludzi.
Jednak dr Michael A. Gallo – dyrektor Ośrodka Doskonalenia w Państwowym Instytucie Nauk Zdrowia Środowiskowego Akademii Medycznej w New Brunswick (stan Nowy Jork) – powiedział swym pełnym najlepszych intencji doradcom, iż ma na ten temat inne zdanie.
„Wyjaśniłem im, że wiem jaki jest poziom dioksyn w mojej krwi” – mówi dr Gallo. Zbadał to, gdy pracował nad tym związkiem chemicznym. Jego zawartość jest u niego tak niska, że niemożliwe, aby wywołała nowotwór.
„Ludzie rozumują w ten sposób: jeśli masz raka, to coś musiało go spowodować” – dodaje Gallo. On sam i inni naukowcy przyznają, że może jest w tym źdźbło prawdy. Jednak udowodnienie związku między chorobą a śladowymi ilościami trucizn w środowisku czy nawet w miejscu pracy okazuje się nader trudnym zadaniem. W badaniu tej kwestii nastąpił ostatnio pewien postęp, ale odpowiedzi, które zdaniem wielu naukowców muszą istnieć, wciąż pozostają nieznane. (...)
Jednak badacze nie dają za wygraną. Szukając wyjaśnień uciekają się do różnych metod. Próbują znaleźć wiarogodne sposoby określania wpływów środowiska i stwierdzić, czy może ono zwiększać ryzyko zachorowania. Analizują ogromny wachlarz czynników, od których może zależeć oddziaływanie danego związku chemicznego na konkretnego człowieka. Badają też statystyki dotyczące raka, by sprawdzić, czy dane nie wskazują na środowiskową przyczynę nowotworu. (...)
Niektórzy, na przykład Aaron Blair, epidemiolog w Państwowym Instytucie Raka, dostrzegają oznaki przemawiające za tym, że substancje zanieczyszczające środowisko, takie jak pestycydy czy spaliny w powietrzu, mogą przyczyniać się do powstawania choroby nowotworowej. Zdaniem dr. Blaira analiza tych czynników stanowi ogromny problem, bo trzeba określić, kto i kiedy był wystawiony na działanie różnych substancji. Ustalenie tego jest bardzo trudne.
Blair i jego współpracownicy postanowili więc zawęzić badania i skupili się na grupie osób, które nie tylko mają regularny kontakt z pestycydami, mogącymi zwiększać ryzyko wystąpienia raka, ale także prowadzą dokładny rejestr tych kontaktów. To rolnicy.
Badanie, prowadzone przy współpracy Instytutu Raka, Państwowego Instytutu Nauk Zdrowia Środowiskowego oraz Agencji Ochrony Środowiska, rozpoczęło się w 1993 r. i objęło niemal wszystkich rolników i ich żony w stanach Iowa i Północna Karolina – 55 tys. mężczyzn i 35 tys. kobiet. Uczeni pytali ich, jakie pestycydy stosują, kiedy i w jakich ilościach. Zbierali też informacje o innych czynnikach zwiększających ryzyko raka, takich jak palenie. Potem sprawdzili w archiwum, którzy z badanych zachorowali na nowotwór i jakiego rodzaju.
Naukowcy odkryli kilka zależności, ale nie jest to na razie nic definitywnego. „Na tym etapie powiedziałbym, że to interesujące tropy” –twierdzi dr Blair. (...) Należy do nich na przykład nieco wyższa zachorowalność na raka płuc i białaczkę wśród rolników, którzy używali owadobójczego diazynonu, oraz wzrost zachorowań na raka prostaty u osób stosujących do odkażania gleby bromometan.
Choć badanie wykazało, iż niektóre związki chemiczne zwiększyły zachorowalność, nie jest jasne, jakie ma to znaczenie dla całej populacji, zwykle narażonej na znacznie niższe ich dawki. Nie wiadomo też, czy należy zakazać stosowania owych substancji. (...)
Gerald N. Wogan, chemik z Massachusetts Institute of Technology, zainteresował się substancjami zanieczyszczającymi środowisko i ich wpływem na zdrowie, gdy zaczął badać działanie aflatoksyny, wytwarzanej przez pleśń na orzeszkach ziemnych. Toksyna ta powodowała raka u szczurów i – jak wykazał m.in. dr Wogan – także raka wątroby u ludzi.
Wogan przebadał w Szanghaju mężczyzn spożywających żywność, która zawierała duże dawki tego toksycznego związku chemicznego. Ryzyko raka wątroby wzrastało u nich czterokrotnie. Inny czynnik, infekcja wątroby wywołana żółtaczką typu B, zwiększał niebezpieczeństwo raka siedmiokrotnie. Wtedy uczony odkrył coś zdumiewającego. Ryzyko zachorowania na raka wątroby u osób, które spełniały oba te kryteria: jadły potrawy zawierające aflatoksynę i były zarażone żółtaczką typu B, wzrastało aż 70-krotnie. (...)
Dalsze badania nad mechanizmem powstawania raka doprowadziły go do odkrycia, że im uważniej analizujemy substancje zanieczyszczające środowisko, tym bardziej złożone i indywidualne okazują się biochemiczne drogi prowadzące do tej choroby.(...) „Gdybyśmy potrafili dokładnie określić czynniki czy nawyki żywnościowe, które za to odpowiadają, i ustalić ich wpływ na ludzi, umielibyśmy zapobiegać nowotworom” –stwierdza dr Wogan.
Tymczasem on i jego koledzy pocieszają się statystykami. Nie wskazują one na „epidemię raka”: zachorowalność spada od 50 lat, jeśli nie liczyć nowotworów związanych z używaniem tytoniu – mówi prof. Richard Peto, epidemiolog i biostatystyk w Uniwersytecie Oxfordzkim. Pozorny wzrost liczby zachorowań na raka piersi i prostaty spowodowany jest po prostu upowszechnieniem badań.(…)
Pomógł: 12 razy Dołączył: 15 Lis 2005 Posty: 883 Piwa: 12/4 Skąd: Planeta Ziemia
Wysłany: 2005-12-21, 21:31 Re: Co wywołuje raka?
. Pozorny wzrost liczby zachorowań na raka piersi i prostaty spowodowany jest po prostu upowszechnieniem badań.(…)
I właśnie to ostatnie zdanie jest wytłumaczeniem, dlaczego obecnie tyle słyszymy na temat różnych chorób. To nie zwiększona zachorowalność, ale dostęp do informacji i badań profilaktycznych powduje, że pozornie więcej chorujemu lub staliśmy się mniej odporni.
Ma to również związek przyczynowy z tak powszechną reklamą lekarstw, co przekłada się na pieniądze. Ot kapitalizm.
Pomógł: 12 razy Dołączył: 15 Lis 2005 Posty: 883 Piwa: 12/4 Skąd: Planeta Ziemia
Wysłany: 2005-12-25, 14:11
Jaro, wiara nie ma nic do rzeczy. Stwierdziłem tylko fakty. Rozwój medycyny i techniki spowodował, że więcej się mówi o zdrowiu. Dawniej prócz badań "małoobrazkowych", tak powszechnych jeszce kilkanaście lat temu, nie było innych. Nie oznacza to, że ludzie nie chorowali, tylko o tym się nie mówiło. Nie było telewizji i dostępu do masowej informacji.
Tak więc mamy teraz pozorny "wysyp" przeróżnych chorób. Do tego liczne reklamy lekarstw niejako potwierdzają u niektórych przekonanie, że żyjemy w czasach o większej zachorowalności.
Mam rodzinę typowo lekarską i to co piszą w tym artykule potwierdza się w życiu.
Zachorowania na raka wzrosły ostatnimi laty z pojawieniem się w żywności i otoczeniu coraz to większej liczby substancji rakotwórczych, czego efektem są właśnie wyniki badań, stwierdzające dużo większą zachorowalność na raka, niż kilka czy kilkanaście lat temu.
BTW. Kiedyś nie ładowali tyle chemi w żywność co teraz, a efektem są właśnie różne choroby w tym właśnie i nowotwory.
"Leczenie nowotworów będzie refundowane"
Wszystkie leki stosowane w przypadkach rzadkich nowotworów będą refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia - zapowiedział minister zdrowia Zbigniew Religa.
To reakcja ministra na dzisiejsze doniesienia "Rzeczpospolitej". Napisała ona, że NFZ przestał płacić za leczenie chorych na rzadkie nowotwory.
Według gazety, problem dotyczy przede wszystkim leków onkologicznych stosowanych u dzieci, jednego z leków używanych do leczenia raka jąder i takich nowotworów, jak chłoniaki czy mięsaki.
Podczas spotkania z dziennikarzami minister zdrowia podkreślił, że problem ten już został rozwiązany. Resort zdrowia zwrócił uwagę, że nie może brakować funduszy na refundację leków, ratujących życie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum