Pomógł: 2 razy Wiek: 32 Dołączył: 21 Mar 2007 Posty: 845 Piwa: 16/5 Skąd: Wieluń/Wrocław
Wysłany: 2010-09-12, 09:26 Holandia nie martwi się, że nie ma rządu
Choć w Holandii nie ma rządu od lutego, to jednak tamtejszej gospodarce w ogóle to nie przeszkadza. Ale jeśli w tym roku będą jeszcze jedne wybory, to może je wygrać ksenofob i populista Geert Wilders
Ostatni, centrowy rząd chadeka Jana Petera Balkenendego upadł siedem miesięcy temu z powodu sporu o obecność wojsk holenderskich w Afganistanie. W czerwcu były przedterminowe wybory, w sierpniu Holendrzy wycofali się z Afganistanu, ale nowego rządu jak nie było, tak nie ma.
Holenderska polityka opierała się zawsze na konsensusie między różnymi partiami, często o sprzecznych programach. Formowanie koalicji, zwykle wielopartyjnej, zajmuje średnio 87 dni (w 1977 r. zajęło aż 208 dni!). W tym skomplikowanym układaniu sceny politycznej Holendrzy byli mistrzami świata. Balkenende przewodził czterem różnym rządom i koalicjom - w ostatnim wcieleniu prawicę, czyli chadeków, wspierali socjaldemokraci i protestancka ChristenUnie.
Ale tym razem układanie rządu się nie układa. Do niedawna wydawało się, że nowym premierem będzie przywódca liberałów Mark Rutte, gdyż to jego partia minimalnie wygrała czerwcowe wybory.
Rozmowy między liberałami, chadekami i antymuzułmańską Partią Wolności ksenofoba Geerta Wildersa trwały cztery tygodnie i rozbiły się w miniony piątek. Przeciw układaniu się z populistą, który opowiada, że islam to faszystowska religia, wystąpiło trzech ważnych chadeków. Jeden z nich stwierdził, że jeśli partie reprezentujące 8 mln ludzi nie są w stanie uformować rządu bez Wildersa, na którego głosowało półtora miliona Holendrów, to są strasznie słabe.
Diagnoza gorzka, ale dobra. Choć nadzieje na prawicową koalicję wciąż się tlą, to komentatorzy są ostrożni. - Wilders pogłębił podziały między lewicą i prawicą, utrudniając im dojście do porozumienia - mówi "Gazecie" holenderski politolog Alfred Pijpers.
A Wildersa nie martwi perspektywa bycia w opozycji, bo ma coraz lepsze notowania - gdyby teraz ogłoszono kolejne wybory, jego Partia Wolności z trzeciej partii w parlamencie stałaby się być może pierwszą.
Taki czarny scenariusz jest wciąż możliwy. Po wyborach pierwszą próbę stworzenia rządu podjęli socjaldemokraci, liberałowie oraz demokraci. Rozmowy rozbiły się o sprawę cięć budżetowych i walkę z deficytem. Skoro zarówno centrolewicy, jak i centroprawicy nie udaje się stworzyć rządu, to - jak mówi Pijpers - pozostają tylko dwa scenariusze: rząd bezpartyjnych fachowców z szerokim poparciem różnych partii albo wielka koalicja z udziałem trzech głównych sił, czyli liberałów, chadeków i socjaldemokratów. Kiedy? Analityk śmieje się do słuchawki. - Tego nie wie nikt. Na szczęście Holendrzy nie narzekają na brak rządu, bo niestabilność polityczna nie przekłada się na gospodarkę - mówi.
Chociaż rządu nie ma od siedmiu miesięcy, gospodarka ma się dobrze - PKB w drugim kwartale wzrosło o 2,1 proc., a bezrobocie należy do jednych z najniższych w Europie. Choć dobra administracja i świetnie zarządzane firmy trzymają w karbach gospodarkę, to z powodu braku rządu cierpi wizerunek kraju.
- Holandia zawsze była aktywna w Europie i była dobrym sojusznikiem w NATO, teraz tak nie jest, gdyż zaczęliśmy się za bardzo koncentrować na problemach wewnętrznych - mówi Pijpers. Dziś nie tylko UE martwi się antyimigracyjną retoryką partii z prawej części holenderskiej sceny politycznej, które starają się konkurować z Wildersem o głosy. Dlatego zdaniem analityków Holandii potrzebna jest wielka koalicja, która przywróci zaufanie Europy do Hagi.
Znalazłem jeszcze komentarz do rozważań GW:
Można żyć bez rządu!
Choć w Holandii nie ma rządu od lutego, to jednak tamtejszej gospodarce w ogóle to nie przeszkadza – pisze „Gazeta Wyborcza” w artykule „Holandia nie martwi się, że nie ma rządu”. Jak się można domyśleć, bardziej martwi to samą „Wyborczą”. Flagowy organ salonu zawsze niepokoi się, gdy klasa polityczna gdzieś na świecie nie może sprawnie zająć stołków. Dla politycznie poprawnych środowisk oznacza to niedobory w „funkcjonowaniu demokracji”, co samo w sobie jest dla nich koszmarem. Pogłębianie się tej sytuacji bądź jej powielenie w innych krajach mogłoby utrwalić w społeczeństwie wątpliwość, czy aby na pewno politycy są nam do czegoś potrzebni. Nic więc dziwnego, że gazeta nie rozpisuje się o wspomnianych w nagłówku artykułu korzyściach dla gospodarki – zajmuje jej to tylko 4 linijki na 39 ogółem. Reszta to płacz nad rosnącą popularnością „ksenofobów i populistów” z Partii Wolności, którzy nie chcą pokochać muzułmanów.
Jednak nawet w tych czterech linijkach o gospodarce nie mogli się powstrzymać przed właściwą dla siebie interpretacją. Zaraz po zdaniu: PKB w drugim kwartale wzrosło o 2,1 proc., a bezrobocie należy do jednych z najniższych w Europie. pojawia się: Choć dobra administracja i świetnie zarządzane firmy trzymają w karbach gospodarkę, to z powodu braku rządu cierpi wizerunek kraju. Już czytelnik „Koszernej” wie, jak ma tłumaczyć sukcesy ekonomiczne takim rynkowym uparciuchom jak my. To administracja jest kluczem do sukcesu. Jak jest źle w gospodarce, to znaczy, że firmy są źle zarządzane i urzędnicy kiepscy. Wystarczy posadzić lepszych za biurkami i problem z głowy. Ale przez to niechcący przyznali, że rząd może nadawać się tylko do robienia dobrego wrażenia. Jak go nie ma, to cierpi wizerunek. Pewnie w oczach jedynie słusznych liderów opinii.
Marcin Motylewski
z8352415X.jpg "Geert Wilders, ksenofob, który trzęsie Holandią"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum