Wysłany: 2012-02-05, 23:47 Łotewskie leszccze i nie tylko
Na przełomie stycznia i lutego tego roku wraz synem i kolegą wędkarzem z Białegostoku przebywaliśmy na Łotwie, nad przepięknym, 250 ha jeziorem, właściwie taflą lodu, udostępnioną przez mojego znajomego - właściciela. Na lodzie wystawiono kilka „domków” z krawędziaków obitych folią, stanowiących osłonę od wiatru, przygotowanych na zbliżające się w lutym zawody. Korzystaliśmy z tego dobrodziejstwa, co przy 20-25 - ciu minusach w dzień miało niebagatelne znaczenie. Dodam, że jezioro od 20 lat nie widziało chamskiej, siatkowej gospodarki rybackiej, jest zadbane, zarybiane, dzikie i czyste. O stanie ichtiofauny przekonaliśmy się latem ubiegłego roku, ale to osobna bajka. Fakt, że wówczas mój ośmioletni syn nie miał problemu ze złowieniem ponad półkilogramowych okoni czy ponadwymiarowych szczupaków mówi sam za siebie.
Zimowe łowienie leszczy, płoci czy okoni to pewien rytuał i solidna praca przygotowawcza. Wspomniane „domki” , ustawione są nad zgrupowaniami leszczy. Sporo zajmuje wiercenie podwójnych otworów („lornetek”), opierzchniowanie ich i osłonięcie przed zamarzaniem, tak by następnego dnia nie powtarzać tej roboty. Następnie nęcenie. Zanętę – gotowany owies z dodatkiem zanęty i jokersa przyciąga się w 15 litrowym kotle na saniach. Następnie wokół każdego domku trzeba wywiercić kolejnych 6-8 dziur i postawić samołówki na szczupaka(metoda tam dozwolona i na szczęście pozyskiwaniem żywca zajmuje się miejscowy Łatgalczyk), który idzie za zanęconym białorybem, skutecznie go odstrasza, a nam dwukrotnie porwał zestawy. Na te samołówki padają sztuki takie od 1 do 3,5 kg.
Leszcze i duże płocie siedzą na 11-12 metrach. Łowiliśmy głównie na podlodówki typu „bałałajka” i rzadziej na normalne wędeczki z kołowrotkiem. W obu przypadkach kiwok, żyłka 14-16, mormyszka z ochotką i pinkiem. Mimo trudnych warunków – solidny wyż, minusy dochodzące w nocy do minus 36, udało nam się złowić kilkadziesiąt leszczy i „podlieszczykow”, okonie, drobne płotki. Wyczuwalna obecność drapieżników w łowisku powodowała zamieranie brań do końca i tak krótszego niż w Polsce o godzinę dnia. Pierwszego i drugiego dnia pobytu, kiedy było jeszcze ciepło, to znaczy w dzień było minus 16-19 stopni łotewscy koledzy złowili leszcze takie ok. 2,5 kg.
Cała ta przygoda to nie tyko ryby: wspaniali miejscowi ludzie, dziewicza przyroda, cisza mącona jedynie porannym „gulganiem” wygrzewających się w porannym słońcu cietrzewi, ślady rysich łap na ponowie, wędzone minogi i ucha na obiad, codzienny, wieczorny pobyt w ruskiej bani – to cały koloryt naszej wyprawy. Postaram się za parę dni zamieścić krótkie filmiki. Generalnie sprzęt foto w tych warunkach zawodził: albo zaparował, albo zamarzał, albo jedno i drugie…
W sprżęt zaopatrzył nas sklep "Wędkarski Raj" z Łodzi i sklep podlodowego mistrza Polski Piotra Nysztala z Dywid pod Olsztynem.
Pozdrawiam
G.Kociołek
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum