Pozdrawiam dzisiejszą ekipę, nawet sporo dziś was jechało, z daleka rozpoznałem forumowe koszulki ja niestety musiałem dziś jechać do łodzi, mój trening rozpoczął się znacznie później niż wasz, może w końcu uda nam się wspólnie gdzieś wyskoczyć, do następnego pa
Szczerze? Obudziłem się sporo przed budzikiem, nie miałem co ze sobą zrobić, więc szlifowałem trasę. Za okno spojrzałem tylko po to, żeby się upewnić, czy już na pewno niedziela. Około godziny 7 zadzwonił do mnie Ryngolec z informacją, że odpuszcza dziś, ponieważ u niego... leje. No cóż... spojrzałem jeszcze raz za okno. Widok nie napawał optymizmem, jednak po krótkiej chwili stwierdziłem, że w Wieluniu nie pada, a wieje nie od, tylko do Ryngolca Koza kazał się obudzić, bo też miał ochotę jechać. Niestety, nie dał się obudzić. W międzyczasie telefony od Mrówka, Kitora i Krzysia, czy aby na pewno, bo jakto to tak pojedziemy z parasolami w ręcach. Łukasz nie dzwonił, bo wiedział, że ja się nie wycofuję. Nie tak łatwo. Jak za wcześnie wstałem, tak nie mogłem się pozbierać ze wszystkim, żeby wyrobić się na obiecane 10 po ósmej na giewoncie, ale dałem radę. Dotarłem co prawda ostatni, ale jako pewniak.
Pomarudziliśmy chwilę w siąpiącym deszczu na innych niedotarłszywszych, a pociąg zajechał niezapowiedzianie. Może przytkał się megafon? Nie wiadomo. Policja do tej pory bada tę sprawę.
Wg prognoz do godziny 11 leje. Obowiązkowo. Wszystkie zdjęcia poniżej, to jawna mistyfikacja i co tylko. Kępno. 9:07. Ruszamy. Powłączali endomondo i poszli. Albo pojechali, jak mieli czym.
Wyjazd z Kępna. Pierwszy dowód na to, że nasza gmina ma się wstydzić za nasze "ścieżki rowerowe". Poza tym cały czas leje.
Leje i leje wg prognoz. Jedziemy mimo wszystko.
Jako, że w przerwie między padaniem a ulewą znaleźliśmy pożywienie, czas na czereśniaków.
Czereśniacy przy drzewie numer 8. Nie ma tam już po co jechać, wszystko opędzlowaliśmy. Teraz to już nie jest czerwony szlak, tylko szlak suchej pestki.
Po pokonaniu małych, błotnistych, leśnych kompleksów, wyjechaliśmy na asfalt w stronę Wieruszowa. Wiatr od samego Kępna cały czas w plecy. Dziękuję.
Żeby nie było, jest i Wieruszów.
A jak i Wieruszów, to i stary poczciwy model do sklejania w skali 1:1.
Posklejaliśmy i pojechaliśmy dalej. Kolejna gmina, z której moglibyśmy brać przykład odnośnie ścieżek rowerowych.
Ruszyliśmy z Wieruszowa w stronę Galewic, przecięliśmy S8 w budowie, zastanawiając się nawet przez chwilę, czy właśnie nie pojechać tędy. Jednak rozsądek nad rzucającymi się stróżami z budek wziął górę.
Zatem daligo na Galewice. Herzlich wilkommen in Galewice district!
Tu też mają ścieżki rowerowe! Można? Można!
A teraz... uwaga! Straż w kaskach. Ochotnicza Straż Pożarła w kaskach. No wiadomym jest, że w kaskach, ale dlaczego tak ostentacyjnie o tym informować? Niestety nie znaleźliśmy już nigdzie dalej po drodze Ochotniczej Straży Pożarnej w Mundurach. Ale my też w kaskach. Podwójnie nawet. W ka-ka-kaskach.
W Kaskach sklep, podpytanie o drogę pewnego jegomościa.
Ów jegomość o jeden zakręt, albo nawet dwa nam trochę źle podpowiedział. Nieświadomi tego - jedziemy.
Zjechaliśmy wg wskazówek w odpowiednią wg wskazówek drogę.
Coś się te wskazówki pokrzywiły z leksza, bo z leksza się droga skończyła na opuszczonym domostwie. Zuruck!
Druga droga wg opisu - w którą notabene skręciliśmy - okazała się podobna w skutkach, ale miała boczny odpływ i tak dojechaliśmy do asfaltu.
Dojechaliśmy przez Zdzierczyznę, Borki, Ryś, do Wyglądaczy.
Tu czekała na nas mała niespodziewajka, bo okazało się, że nasza romantyczna droga polna w stronę Swobody przerodziła się w...
Wwwwwww....
... w budowaną właśnie S8. Ten widok zaskoczył nie tylko mnie. No to jedziemy. Uciekliśmy dwóm stróżom, jednego rozjechaliśmy a kolejnego wzięliśmy jako zakładnika. Widok ogromu budowy robi naprawdę piorunujące wrażenie.
Skończyła się prawie S8, więc czas zjechać na jakąś podrzędną uliczynę. Z lekka pogubieni dobrze kombinowaliśmy, tylko, że nie na Swobodę a na Lututów.
Koniec języka za przewodnika oraz mapa z XVI wieku pomogły nam zawrócić te 300 straconych metrów i udać się w poprawnym kierunku.
Z asfaltu na Kłoniczki i nasz ulubiony las.
Zrobiłem obiecany chłopakom postój przy wódopoju. W tle zbiornik i największy forumowy otwieracz do kręgli.
Tu jako ciekawostkę dodam, że komarzyce chciały z nas wyciągnąć ostatnie krople krwi, więc czas na mały odczyn i ruchy orbitalne.
Po minięciu Leniszek stwierdziłem, że pora troszkę wyciągnąć trasę, żeby nie było, że torami prawie wracaliśmy. Czas więc na Emanuelinę, Działy, trochę szlakowanie trasy wężem, bo drogi zaczynały kończyć się na posesjach i już prawie Gromadzice.
Wiatr zrobił się boczny, wiadomo. Minęliśmy Gromadzice i już praktycznie Staw.
Ostatni pitstop w Stawie na banany i inne różne takie.
Droga ze Stawu też nie jest prosta do Wielunia. Wiedzie przez Bieniądzice.
I Cukrownię.
Na Fabrycznej jeszcze parę scen do filmu, który to film Saxon opublikuje na dniach, bo film też będzie z tej relacji.
Dzięki ludzie za dziś! Oby więcej takich fajnych rajdów!
Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sie 2006 Posty: 3747 Piwa: 39/17 Skąd: z Wielunia
Wysłany: 2013-06-30, 18:53
Hit dnia
w kakakasku.jpg
Plik ściągnięto 44 raz(y) 78,49 KB
_________________ "Przed skorzystaniem z forum zapoznaj się z treścią regulaminu dołączonego do niego bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każdy post niewłaściwie napisany lub zrozumiany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu."
Dzisiaj trasa bardzo szablonowa, ale za to z paroma miłymi i niemiłymi akcentami.
Dziś bardziej opisowo, niż fotograficznie, bo mi się trochę tego uzbierało. Ale od początku. Poumawiany z paroma osobnikami różnych płci i nastawiony jak najbardziej pozytywnie na wieczorne pedałowanie poszedłem na zakupy do Kaufa. Wychodząc zobaczyłem, że stoi parę rowerków, obciążonych sakwami i przy nich pewna pani. Podszedłem, z ciekawości zapytałem: gdzie, po co, dokąd i w ogóle. Dowiedziałem się, że dwa dni z Opola, po co? Bo lubią, gdzie? Nie zaplanowane do końca, czyli przed siebie, czyli tak, jak ja lubię. Na żywioł. Zamieniliśmy parę zdań, zostawiłem namiary na siebie, podpowiedziałem odnośnie trasy i udałem się do dom. Za 15 minut telefon od towarzysza podróży mojej rozmówczyni sprzed parunastu minut. W trakcie rozmowy okazało się, że kolega ma duży problem z tylną oponą i chciałby kupić jakąś w naszym mieście. Było przed godziną 18, więc jedynie wchodziły dobre relacje i znajomości. Dzwonię zatem do znajomej, która ma sklep rowerowy, po czym słyszę, że nie da rady, bo ona dopiero do domu weszła, że nie będzie uczyć klientów takich zakupów, bo ma sklep przy domu. Przykro mi się zrobiło strasznie, bo zostawiłem tam sporo grosza i wiem, że już niestety nie będę tam kupował. Wystarczyło być człowiekiem, skoro podobno podziela się tę samą pasję, czyli rower. Nie będę zdradzał, który to sklep, bo nie mam zamiaru nikomu robić reklamy nawet w sposób antyreklamy. Wtajemniczeni wiedzą, lub się domyślą. Ja nie jestem nachalny, nie potrzebowałem dla siebie, bo mam taki kaprys, tylko chciałem pomóc ludziom w trasie. Zadzwoniłem więc dalej, do Roberta Majchrowskiego. Przytrzymał mi ludzi na hurtowni, wskoczyłem na rower, zabrałem klienta i ciśniemy. Zajechaliśmy już po zamknięciu, wybrał sobie oponkę (stara faktycznie zaczynała się z "lekka" rozchodzić), wyregulowaliśmy i pojechaliśmy. Dzięki Robercie i panie Janku! www.majchrowski-rowery.com.pl - chamska reklama, ale od serca, bo jakby ktoś potrzebował czegoś do roweru po godzinach, to wiadomo. Nasza forumowa grupa akurat miała startować dzisiaj spod Kaufa około 19, więc zgadałem się, że skoro przyjezdni szukają noclegu pod namiotem, to Kamion będzie najlepszym, ustronnym miejscem. Ruszyliśmy zatem razem w tamtą stronę. W międzyczasie podpompowaliśmy koła przyjeznym u pana Richa sprężarą, bo pompką - to jakby się zjadło 40 kotletów i przyszłoby 40 altetów, to by się zesrało. Jedziemy napompowani.
Po zajechaniu na miejsce pokazałem najbardziej korzystne miejsce do rozbicia namiotu i z forumową grupą z braku już czasu ruszyliśmy w drogę powrotną. Na końcówce, na naszej wspaniałej ścieżce rowerowej ustawił się pan buraczek. Wróciłem po fotkę, słyszę głosy za płotem, mówię do Krzysia: ładnie foteczka wyszła. Zza płota głos: to dobrze. A ja: nooo, za pięćset. Zdjęcie zatem ląduje na skrzynce naszej policji, bo to już przegięcie.
Czemu ludzie nie zdają sobie sprawy, że przy szybkiej jeździe po ścieżce rowerowej można w porę nie wyminąć źle zaparkowanego na niej auta i może w najlepszym scenariuszu na przykład odpaść drogie lusterko? Dzisiaj się akurat udało nie trafić. Boję się, co się może stać rowerzyście przy zahaczeniu takiego auta. Na razie zdjęcie prewencyjne, ale będziemy mieli czesiów na celowniku.
Wisienką na torcie okazało się auto, które strąbiło mnie, jadącego obok koleżanki Agnieszki. Poszedł fakers, dogoniłem. Okazało się, że znajoma. Przeprosiłem za fakersa jednakże zapytałem od razu, gdzie można takie prawko kupić. Okazało się, że dziewczyna pojęcia nie miała o nowelizacji przepisów, które jasno stanowią, że rowerzyści mogą jeździć obok siebie, kiedy nie stwarzają zagrożenia... bla bla bla. Wspólne zrozumienie przepisów pozwoliło rozstać się w pokojowym nastroju.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum