Po dłuższej przerwie czas na przypomnienie sobie i odświeżenie tego tematu. Coś niektórym jest w tym roku z nami pod górę, a szkoda.
Zebralim się punktualnie, ruszylim na Przycłapy.
Zara za nimi skręciliśmy na Jajczaki, bo niektórzy nowi jeszcze tych terenów nie znali. Niby włosy zjedli na okolicy, ale jak widać to nie te włosy.
Poprzez łączność telefoniczną, satelitarną i sanitarną skomunikowaliśmy się z istotami sPątnowa, które dołączyły do nas fStrugach.
Pełnym składem, łącznie z ławką rezerwowych ruszyliśmy na dalszy Łaszew, po drodze gubiąc parę rzeczy z roweru pewnej pani, która z nami nie jechała. A miała. Zresztą dwie miały. I dobrze, bo przynajmniej się rzeczy nie znalazły, taka kara.
Za Łaszewem zjechaliśmy sobie na Biniec, z którego skierowaliśmy się wąwozem w stronę rzeki.
Linią brzegową kierowaliśmy się w stronę Kępowizny. Znienawidzone przeze mnie miejsce z tamtego roku, gdzie pikowałem cały od stóp do głów w pokrzywy. Źródełko przy wąwozie Królowej Bony.
Dalej na asfalt i Kępowiznę, wsród kukurydzy GMO i smrodu nawożonych nie wiadomo czym pól. To był jeden z najszybciej pokonanych odcinków.
Jest i Kępowizna. Zacumowaliśmy, zostawiliśmy jednego łysego do pilnowania rowerów, bo podobno łysy groźniejszy, a reszta poszła kontemplować w wodzie.
Scena prawie jak z filmu "Rejs". Dialogi zresztą podobne.
Po pokonaniu Kępy skierowaliśmy się na Załęcze. To Wielkie, bo Małe nas nie interesują. O dziwo (wiem, że to brzydko), sklep był otwarty przed zakończeniem mszy! I nawet stół był. I telefon, z którego można było wysłać maila, ale tylko na kitorze to wrażenia nie zrobiło, bo on nawet z tostera maile wysyłał.
Komary za to mieli tam tak wielkie, że trzeba było deską bić, a efekt był mniej więcej taki:
Się puściliśmy dalej. Na Bukowce.
Z Bukowców odbiliśmy na Ogroble. Większość myślała, że cały czas z górki, a tu niespodzianka.
Po górce, żeby nie było monotonnie - piaski. No i oczywiście luźne rozmowy, jak i droga.
Mniej więcej w połowie drogi z Bukowców na Ogroble spotkaliśmy nowy relikt. Domek na drzewie.
Albo grupa była za liczna, albo domek za mały, albo obiektyw za wąski, bo całości nie udało się objąć.
Dopiero jak kitor mnie zamknął i zaczęli odjeżdżać, to udało mi się złapać wszystkich. Po odgryzieniu zamka dołączyłem do reszty.
Pokonaliśmy kolejne piachy i las, dojechaliśmy do Ogrobli, więc za chwilę kolejny przystanek w barze na Przywozie.
Przywóz. Cieszymy się.
Teraz już się nie cieszymy, bo ledwiem ruszyli, a tu górka i pod wiatr.
Minęliśmy Mierzyce i trza było się rozestać z ryngolcami. Buziaki i czułe słówka i czas na dalszą jazdę.
Ścieżka rowerowa w Rudzie to chluba każdego roweżysty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum